Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 26 maja 2024

Janko z pod Częstochowy. ZE WSI.

 Janko z pod Częstochowy. ZE WSI.

Wobec poiawienia sie na łamach „Słowa Częstochowskiego” interesujących artykułów p. prof. Wróbla na temat zwyczajów ludowych, jakie tu i ówdzie zachowały się w naszej okolicy, pragnę niniejszem również z okazji Zielonych Świątek „słów kilkoro ” skreślić. Niewątpliwie piękny jest także zwyczaj „majenia” domów wiejskich na Zielone Świątki, kiedy to dziewczęta nietylko wnętrza izb ozdabiają zielenią, ale i zzewnątrz chałupy przystrajają gałęziami pobielone ściany {...) tylko w takim razie oczywiście, jeżeli ściany przedtem już nie są zaopatrzone w duże „kropki” modre, które znowu oznaczać mają, że... w tym domu jest panna na wydaniu, — nie można więc przecież tych „modrych kropek ” zasłaniać maidłem , skoro przy bieleniu porobiło się je umyślnie mocną farbką, by niejako w ten sposób „nacechować” swą chałupę). Z pośród wszelkiej zieleni, jakiej używa się do „majenia” na Zielone Świątki, — wiadomo, że pierwsze miejsce należy się tatarakowi, który jest bodaj jakiemś symbolicznem „maidłem ” świątkowem . To też tatarakowi właśnie pragnę poświęcić swój pierwszy list „ze wsi”, gdyż jak kolwiek może się to wydać niejednemu błahe, w moich wspomnieniach jednak, a nadewszystko w życiu wsi polskiej — tatarak stanowi tak coś nieodłącznego od Zielonych Świątek, że doprawdy nie można nie wspomnieć o nim na Świątki zwłaszcza. Nie będę tu opisywał tataraku „dosłownie ”, bo nie jestem przyrodnikiem , lecz chciałbym tylko wykazać jego niepoślednią rolę w zwyczajach ludowych. Mianowicie w jaki to sposób, oraz w jakich okolicznościach i wśród jakiego poruszenia całej wsi zdobywa młodzież wiejska tatarak do „majenia”.

Zapewne ani wyszukiwanie choinki w lesie przed Bożem Narodzeniem, ani zdobywanie przez dziewczęta „goicka” lub jałowcu na „babską kolendę” przed Wielkanocą — nie stanowią tak charakterystycznego obrządku w ludowych zwyczajach, jak... wyprawa młodzieży wiejskiej po tatarak do młyńskiego stawu. Już od rana w przeddzień Zielonych Świątek zmawiają się chłopcy we wsi r na tatar”, gdyż bynajmniej niełatwe jest to przedsięwzięcie, trzeba bowiem wiedzieć, że każdy młynarz zabrania zrywać w stawie tataraku, i pokryjomu tylko, albo poprzez awanturę z młynarzem zdobywa się to symboliczne niejako maidło na Świątki. Zmówieni tedy chłopcy ruszają gromadkami do młyńskiego stawu, gdzie zazwyczaj broni dostępu młynarz ze swoją czeladzią oraz z psami. Jeżeli jednak chłopcy są sprytni i potrafią ujść czujności tej „straży”, która zaczajona w innej stronie stawu, siedzi ukryta w zaroślach wikliny, to udaje im się narwać po snopku tataraku. Ale gdy, na nieszczęście „straż” przyłapie „złodziei”, to muszą oni uciekać, porzucając często całe snopki tataraku do stawu, by schroniwszy się gdzieś w olszynce, oczekiwać stosownej chwili, kiedy „straż” się uśpi lub podąży raptem na drugi brzeg stawu, gdzie znowu gromada chłopców z innej wsi spustoszenie czyni w tataraku, który przecież dla „chciwego młynarza jest tak cennym , używa się go bowiem jako paszy dla bydła (w biedniejszych młynach), względnie jako ściółki (w zamożniejszych młynach). Zaiste, że piękny to jest widok, kiedy w pogodny dzień majowy rozległy staw młyński, co pokryty jest tatarakiem i sitowiem oraz wodnem kwieciem (żółte kwiatki, od których choroby oczu nabawić się można, „żabie oczka” i tyle innych), a nadewszystko pogrążony w ciszy i powadze jakiejś, którą zdaleka tylko mąci szum wody „na stawidłach ”, bądź też przerywa ją niekiedy dzika kaczka lub pluskająca „nagraniu ” ryba, — nagle ożywi się i napełni krzykiem ludzkim, oraz szczekaniem młynarskich psów... Mój Boże! — co to człowiek musiał nieraz „podżyć”, zanim przytaszczył do chałupy wiązkę tataraku?!... Niczem przysłowiowy „pies w studni”, a raczej... człowiek w młyńskim sta wie pogrążony po pas w wodę, przyczem na dobitkę jeden brytan szarpał człowieka za połę marynarki, a drugi skomląc radośnie na grobli czekał na jego „wylądowanie”, by „przyjąć” go należycie... Wreszcie parobcy młyńscy okładali go jeszcze niemiłosiernie „roziami”!... Ładnie to wygląda, gdy na Zielone Świątki „u mai” się izby wiejskie tatarakiem, albo przyjemnie również słucha się, gdy podczas Świątek dzieci wiejskie wygrywają na tataraku, jak na organkach. Ale mało kto pojmuje, ile to trudu, ba! — cierpienia ponieść trzeba, by posiąść to najpierwsze maidło — tatarak! Jeszcze dziś „czuję* swoją ostatnią wyprawę „po tatar”, jak zmoczony i zabłocony w poszarpanej odzieży, z której woda sączyła się jak z topielca (według przesądów ludowych — topielca poznać można w tłumie po tem, że nieustannie kapie mu woda z lewego „półskrzytka”) — uciekałem z wiązką tataraku pod pachą, ścigany przez zgraję ludzi i sforę psów... Miłe to jednak są wspomnienia, bo... „sielskie... anielskie”.

Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.2, nr 110 (15 maja 1932)

Ponura tragedia w Kamienicy Polskiej.

 Ponura tragedia w Kamienicy Polskiej.

Odpalony konkurent usiłował zamordować pannę, jęj mątkę i sam
popełnił samobójstwo. 1932r


Wczoraj około godziny 18-ej w Kamienicy Polskiej rozegrała się straszna tragedja, której sprawcą był 23 -letni Bolesław Blachnicki, z zawodu rzeźnik i posiadacz małego gospodarstwa. Blachnicki kochał się w 20 letniej swej kuzynce Janinie Szkopównie. Przybył on do mieszkania Szkopów, celem rozmówienia się ze swą oblubienicą i jej rodzicami. Rozmowa toczyła się spokojnie, to też ojciec Janiny, Konstanty Szkop, nieprzeczuwając nic złego, wyszedł z mieszkania i udał się po drobne zakupy do pobliskiego sklepu. Wówczas Blachnicki począł czynić gorzkie wyrzuty Janinie i jej matce, Anieli, a po kilku bardzo ostrych zdaniach, zadał najprzód długim nożem rzeźnickim kilka ran Janinie na rękach, twarzy i głowie, a gdy zrozpaczona matka, widząc ociekającą krwią córkę, stanęła w jej obronie, Blachnicki rzucił się także na matkę, której zadał kilka niebezpiecznych ran na głowie, plecach i piersiach. Po dokonaniu potwornego czynu, Blachnicki wybiegł do swego mieszkania, wziął brzytwę, wtargnął ponownie do Skopów i tam poprzecinał sobie żyły pod kolanem prawej nogi. Wieść o strasznej tej tragedji dotarła zbyt późno do sąsiadów, którzy zbiegli się do mieszkania Skopów, wkrótce wrócił też ze sklepu Konstanty Skop, mąż i ojciec ofiar zbrodniczego czynu Blachnickiego. Oczom przybyłych przedstawił się straszny widok,— na podłodze tarzały się we kiwi okropnie poranione kobiety. Zawezwano pogotowie, które obie ofiary przewiozło do szpitala N. Marji Panny, gdzie lekarze zastosowali odpowiednie zabiegi i, jakkolwiek stan ich jest ciężki, jest jenak nadzieja utrzymania ich przy życiu. Mściwy Blachnicki, z powodu upływu krwi, przed przybyciem pomocy lekarskiej, zakończył życie w mieszkaniu Skopów. P. Aniela Skop była przeciwną związkowi małżeńskiemu swej córki z Blachnickim, z powodu aw anturniczego charakteru konkurenta, oraz bliskiego pokrewieństwa. Blachnicki podobno już odjdłuższego czasu nosił się z zamiarem położenia kresu w tej sprawie i często występował z ostremi wymówkami wobec Skopów. Straszna ta tragedja wywarła ponure wrażenie w spokojnej wsi — Kamienicy Polskiej.
Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.2, nr 9 (13 stycznia 1932)

,Orlę“ we Wrzosowej. 1932r

 ,Orlę“ we Wrzosowej. 1932r

Koło Polskiej Młodzieży Pracującej „Orlę” we Wrzosowej, od czasu wyboru nowego zarządu z p. Jerzym Olczykiem na czele rozwija swą działalność w tempie dość szybkiem, jak na miejscowe stosunki. Doniedawna skromna liczba członków stale wzrasta i ujmowana jest w karne, ramy organizacyjne. Stworzono już szkołę P. W. i W. P., która otrzymała nr. 3 i liczy obecnie 40 członków, ponadto sekcja dramatyczna, która w niespełna jednym miesiącu zdołała wystawić w tych dniach na scenie Domu Ludowego we Wrzosowej 3-aktową kornedję p. t. „Jego kapralska mość” Zbigniewa Orwicza. Biorąc pod uwagę, że obsada ról składała się przeważnie z nowicjuszów na deskach scenicznych, rzecz została wykonana nadspodziewanie dobrze, dzięki zapałowi amatorów. Jak wiernie starali się odtworzyć swoje role niech posłuży fakt, którego pominąć nie można: jeden z amatorów, Kazimierz Szlęzak, kreując rolę łysego Dury, z braku peruki poświęcił swoją czuprynę którą mu wygolono, aby mógł wiernie odtworzyć tę postać. Na wyróżnienie zasługują: maleńka Gienia Kisielówna, która wiernie oddała Haneczkę, czując się na scenie jak u siebie w domu. P. Pelagja Kisielówna w roli guwernantki Marysi i p. Helena Praszczyk w roli Ireny— grały b. dobrze.

Kapitalny był prezes Z. P. M. P. „Orle" — Koło we Wrzosowej p. Jerzy Olczyk, który bajecznie oddał postać kaprala Szczapy, wnosząc wiele humoru na widownię, reszta amatorów naogół dzielnie dopisywała, to też publiczność nagrodziła ich długo niemilknącemi oklaskami. Jak słyszałem, energiczny prezes „Orlęcia” p. Olczyk w najbliższych dniach zamierza utworzyć przy Kole sekcję żeńską z kursem szycia i haftu a także chór mieszany. Czol.

Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.2, nr 9 (13 stycznia 1932)

Z Kamienicy Polskiej. Obchód rocznicy odzyskania Niepodległości. 1932r

 Z Kamienicy Polskiej. Obchód rocznicy odzyskania Niepodległości. 1932r

W sali miejscowej Straży Pożarnej został wygłoszony przez p. R. Czekalskiego odczyt z racji obchodu 14-tej rocznicy odzyskania Niepodległości. Prelegent dłuższy ustęp swego przemówiena poświęcił tym trudnościom, jakie musiała pokonać Polska z chwilą odzyskania wolności. 

 Po przedstawieniu dorobku kulturalnego i gospodarczego, jaki zdobyła Polska w ciągu 14 lat swej niezależności, prelegent wzniósł okrzyk na cześć Rzeczypospolitej, Jej Włodarza, Pana Prezydenta i Twórcy, Marszałka Piłsudskiego; okrzyki powyższe trzykrotnie były podchwytywane przez wypełnioną po brzegi salę. Po przemówieniu dzieci z miejecowej szkoły wygłaszały odpowiednie deklamacje i wiersze, zbierając huczne oklaski. Odśpiewania hymnu narodowego zakończyła się podniosła uroczystość. W rannych godzinach tegoż dnia odbył się poranek szkolny, poświęcony rocznicy odzyskania Niepodległości, w którem czynny udział brały dzieci tutejszej szkoły powszechnej. Widz.

Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.2, nr 262 (15 listopada 1932)