Janko z pod Częstochowy. ZE WSI.
Wobec poiawienia sie na łamach „Słowa Częstochowskiego” interesujących artykułów p. prof. Wróbla na temat zwyczajów ludowych, jakie tu i ówdzie zachowały się w naszej okolicy, pragnę niniejszem również z okazji Zielonych Świątek „słów kilkoro ” skreślić. Niewątpliwie piękny jest także zwyczaj „majenia” domów wiejskich na Zielone Świątki, kiedy to dziewczęta nietylko wnętrza izb ozdabiają zielenią, ale i zzewnątrz chałupy przystrajają gałęziami pobielone ściany {...) tylko w takim razie oczywiście, jeżeli ściany przedtem już nie są zaopatrzone w duże „kropki” modre, które znowu oznaczać mają, że... w tym domu jest panna na wydaniu, — nie można więc przecież tych „modrych kropek ” zasłaniać maidłem , skoro przy bieleniu porobiło się je umyślnie mocną farbką, by niejako w ten sposób „nacechować” swą chałupę). Z pośród wszelkiej zieleni, jakiej używa się do „majenia” na Zielone Świątki, — wiadomo, że pierwsze miejsce należy się tatarakowi, który jest bodaj jakiemś symbolicznem „maidłem ” świątkowem . To też tatarakowi właśnie pragnę poświęcić swój pierwszy list „ze wsi”, gdyż jak kolwiek może się to wydać niejednemu błahe, w moich wspomnieniach jednak, a nadewszystko w życiu wsi polskiej — tatarak stanowi tak coś nieodłącznego od Zielonych Świątek, że doprawdy nie można nie wspomnieć o nim na Świątki zwłaszcza. Nie będę tu opisywał tataraku „dosłownie ”, bo nie jestem przyrodnikiem , lecz chciałbym tylko wykazać jego niepoślednią rolę w zwyczajach ludowych. Mianowicie w jaki to sposób, oraz w jakich okolicznościach i wśród jakiego poruszenia całej wsi zdobywa młodzież wiejska tatarak do „majenia”.Zapewne ani wyszukiwanie choinki w lesie przed Bożem Narodzeniem, ani zdobywanie przez dziewczęta „goicka” lub jałowcu na „babską kolendę” przed Wielkanocą — nie stanowią tak charakterystycznego obrządku w ludowych zwyczajach, jak... wyprawa młodzieży wiejskiej po tatarak do młyńskiego stawu. Już od rana w przeddzień Zielonych Świątek zmawiają się chłopcy we wsi r na tatar”, gdyż bynajmniej niełatwe jest to przedsięwzięcie, trzeba bowiem wiedzieć, że każdy młynarz zabrania zrywać w stawie tataraku, i pokryjomu tylko, albo poprzez awanturę z młynarzem zdobywa się to symboliczne niejako maidło na Świątki. Zmówieni tedy chłopcy ruszają gromadkami do młyńskiego stawu, gdzie zazwyczaj broni dostępu młynarz ze swoją czeladzią oraz z psami. Jeżeli jednak chłopcy są sprytni i potrafią ujść czujności tej „straży”, która zaczajona w innej stronie stawu, siedzi ukryta w zaroślach wikliny, to udaje im się narwać po snopku tataraku. Ale gdy, na nieszczęście „straż” przyłapie „złodziei”, to muszą oni uciekać, porzucając często całe snopki tataraku do stawu, by schroniwszy się gdzieś w olszynce, oczekiwać stosownej chwili, kiedy „straż” się uśpi lub podąży raptem na drugi brzeg stawu, gdzie znowu gromada chłopców z innej wsi spustoszenie czyni w tataraku, który przecież dla „chciwego młynarza jest tak cennym , używa się go bowiem jako paszy dla bydła (w biedniejszych młynach), względnie jako ściółki (w zamożniejszych młynach). Zaiste, że piękny to jest widok, kiedy w pogodny dzień majowy rozległy staw młyński, co pokryty jest tatarakiem i sitowiem oraz wodnem kwieciem (żółte kwiatki, od których choroby oczu nabawić się można, „żabie oczka” i tyle innych), a nadewszystko pogrążony w ciszy i powadze jakiejś, którą zdaleka tylko mąci szum wody „na stawidłach ”, bądź też przerywa ją niekiedy dzika kaczka lub pluskająca „nagraniu ” ryba, — nagle ożywi się i napełni krzykiem ludzkim, oraz szczekaniem młynarskich psów... Mój Boże! — co to człowiek musiał nieraz „podżyć”, zanim przytaszczył do chałupy wiązkę tataraku?!... Niczem przysłowiowy „pies w studni”, a raczej... człowiek w młyńskim sta wie pogrążony po pas w wodę, przyczem na dobitkę jeden brytan szarpał człowieka za połę marynarki, a drugi skomląc radośnie na grobli czekał na jego „wylądowanie”, by „przyjąć” go należycie... Wreszcie parobcy młyńscy okładali go jeszcze niemiłosiernie „roziami”!... Ładnie to wygląda, gdy na Zielone Świątki „u mai” się izby wiejskie tatarakiem, albo przyjemnie również słucha się, gdy podczas Świątek dzieci wiejskie wygrywają na tataraku, jak na organkach. Ale mało kto pojmuje, ile to trudu, ba! — cierpienia ponieść trzeba, by posiąść to najpierwsze maidło — tatarak! Jeszcze dziś „czuję* swoją ostatnią wyprawę „po tatar”, jak zmoczony i zabłocony w poszarpanej odzieży, z której woda sączyła się jak z topielca (według przesądów ludowych — topielca poznać można w tłumie po tem, że nieustannie kapie mu woda z lewego „półskrzytka”) — uciekałem z wiązką tataraku pod pachą, ścigany przez zgraję ludzi i sforę psów... Miłe to jednak są wspomnienia, bo... „sielskie... anielskie”.
Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.2, nr 110 (15 maja 1932)