Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 16 maja 2022

SMAKI DZIECIŃSTWA.

 SMAKI DZIECIŃSTWA.

Po raz wtóry do napisania wspomnień skłonił mnie artykuł p. Kryspiny Gruszkowej o Wigilii i Bożym Narodzeniu. Na początku rozczuliła mnie wzmianka p. Kryspiny o piernikach „madrach" wypiekanych przez moją babcię Bronię z domu Tomala. Po niej przejął tę „robotę" w naszym domu mój tato Stanisław. Dorobił sam trochę dodatkowych foremek (bocian, samolot, choinka, aniołek, różne serca i gwiazdki), które mam do dziś. Mam także kilka wspomnianych główek Mikołajów i aniołków do naklejania. Po upieczeniu pierników Tato pięknie je dekorował kolorowymi lukrami. Ozdabiał także choinkę w rzadko spotykany sposób: na grzbiety gałązek świerka przylepiał kropelką smoły orzechy laskowe - drzewko wyglądało tak, jakby je obsypały jasnobrązowe perły. Drugi ciąg wspomnień wywołały jabłka - choinówki. Jabłoń rodząca te śliczne, drobne, rumiane jabłuszka rosła w kącie ogrodu p. Najnigrowej i co roku rodziła ich bardzo dużo. Mistrzem w ich wieszaniu na choince był mój stryj Kazik. Jakoś to tak sprytnie robił, że oblepiały szczelnie od góry do dołu pień drzewka. Wyglądało to bardzo pięknie i oryginalnie. Również Kazik tajemnym, partyzanckim sposobem zdobywał choinki i przywoził je przytroczone do ramy roweru. Musiały być „do sufitu", więc nie było łatwo. Do potraw wymienionych przez p. Kryspinę dodam jeszcze wigilijną zupę z suszonych śliwek zabielaną słodką śmietanką i łazankami. Dla mojego Taty bez tej zupy wieczerza nie byk pełna. Zostawmy w spokoju Boże Narodzenie.

Czas Wielkanocy, to święto które, oczywiście ze względu na stół, jest powodem moich stałych narzekań na jakość, smak i zapach obecnych wędlin, zwłaszcza szynki. Przcz wiele lat Mama chowała co roku wieprzka, który na początku grudnia był zabierany furmanką przez p. Muchlę do jego prywatnej rzeźni. Żal się było ze świnką rozstawać, ale potem p. Muchla wracał już z mięsem i w kuchni rozpoczynało się misterium robienia krupnioków, kiełbas, pasztetki czy kiszki funtowej. Pamiętam balię stojącą na taborecie z pokrojonym mięsem, maszynkę na którą nakładało się strzewa i napełniano odpowiednim farszem. A na blasze kuchennej gotowały się w wielkim garze zrobione wędliny. Boże, co to były za zapachy! A potem jedliśmy ten wywar — rosół z gotowanych wędlin (babcia Domicela nazywała go z czeską perdelową polewką) z całymi ziemniakami. Kiełbasy brał, po ugotowaniu, p. Muchla do wędzenia. Do Bożego Narodzenia podsuszały się potem na drążkach nad piecem kaflowym w pokoju. Jedną szynkę Rodzice marynowali w wielkim garze, który stał na strychu prawie do Wielkiego Tygodnia. Po wyjęciu jechała do p. Muchli do wędzenia, a potem trzymało się ją za kość i kroiło na cienkie, otoczone tłuszczykiem soczyste, różowe, pachnące piastry. Nigdy potem (od mojego wyjazdu do Krakowa w 1958 ) nie jadłam taldej szynki jakw Kamienicy. Jestem przekonana, że taką niezwykłą szynkę pamięta do dziś wielu mieszkańców wsi. Z mojego dotychczasowego pisania może wynikać przekonanie, że w domu mojego dzieciństwa panował jakiś szcze-gólny dostatek. Nic bardziej mylnego.Tak było tylko z okazji świąt, odpustu i niedziel. Na co dzień jadło się bardzo skromnie, ale jakże to było smaczne! Rozpocznę od różnego rodzaju placków. Szczególnie pamiętam te ziemniaczane smażone bez tłuszczu bezpośrednio na blasze kuchennej i układane w słupki gdzieś z boku blachy, aby nie wystygły. Smaku dodawały im wkładane między nie kawałeczki masła. Pycha! Kolejny przysmak to podłużne placuszki z gotowanych ziemniaków smażone na patelni. Jedne (posiekane nożem w krateczkę na górze) jadło się posypane cukrem pudrem, drugie były złożone na pół, a w środku były przesmażone z borówkami buraczki. Oczywiście smażono także zwykłe placki kartoflane, ale to dzisiaj nie dziwota. O słynnych kucmochach nie piszę, bo była już o nich mowa wielokrotnie, podobnie jako dołkach. Nawiasem mówiąc, może by wystąpić o certyfikat UE na dołki jako potrawę regionalną jak na podhalański oscypek. Na koniec o szczególnych plackach też pieczonych na blasze. Gdy Mama robiła makaron, odkrawała z boków rozwałkowanego ciasta makaronowego kawałki, które się kładło na blachę i podpiekało. Na placuszkach wyskakiwały bąbelki, które szybko brązowiały. Cóż to był za smakołyk! Przejdźmy teraz od placków do zup. Wymienię tylko kilka - zalewajka lub żur z tłuczonymi kartoflami na barszczu od p. Skowrońskiej czy p. Molskiej lub p. Walentowej. Albo niedzielny rosół na „podwórzowej" kurze z domowym makaronem. Nie lubiłam szczególnie dwu zup, które z kolei lubił Tato i dlatego były często na obiad (lubili je także bracia Taty - Leon i Kazik, widocznie ich smak wynieśli z domu) tzn. zupy śledziowej z całymi ziemniakami i tzw. białej zupy (rodzaj kwaskowatej polewki z jajkiem). Kartoflanki (nazywanej także w Kamienicy pietruszczajką lub zasmażanej - zapolunką), która bardzo często gościła na stole, długo potem nie gotowałam. Były także i inne zupy, ale te wyżej wymienione pamiętam szczególnie. Ponieważ Tato nie znosił krupniku, Mama go nie gotowała, ale nieraz przynosiła dla mnie i dla siebie wspaniały krupnik od p. Zosi Blachnickiej. A jak nie wspomnieć znakomitej kapusty kamińskiej, zwłaszcza polanej sosem z pieczonej wołowiny albo z takimże sosem klusek śląskich, albo klusek kładzionych (z tartych kartofli) ze skwarkami czy z mlekiem A niedzielne zrazy! Czas na ciasta. Pamiętacie te koperty z serem? Sernik lub makowiec na kruchym spodzie z kratką na wierzchu? Suche ciasto z posypką? A pączki? Wszystko' pachnące, prawdziwe, nie oszukane, a nie tak jak w dzisiejszych cukierniach - przesłodzone, z przedawkowanymi zapachami. Przypominam czas przed świętami, kiedy to sąsiadki przynosiły do nas brytfanki z ciastem do pieczenia, bo mieliśmy wtedy w kuchni znakomity piekarnik. W sieni, na posadzce Tato rozkładał złocistą słomę, przyniesioną od p. Józka Fazana - a Mama po upieczeniu ciasta „wyrzucała" je z brytfanek na tę słomę, by wystygło - pachniało w całym domu. Z ciast przypomnę jeszcze jedno, którego Mama nie piekła, a dla mnie był to wyjątkowy rarytas -ciasto z tartą. marchwią. Mam jeszcze w ustach smak tego ciasta, którym częstowała nas ciotka Otylka Chłądzyńska. A na koniec trzy szczególne przysmaki: kromka chleba (zwłaszcza pieczonego przez babcię Rózię) polana gęstą śmietaną i posypana cukrem; zimna, czysta woda pita prosto z wiadra wyciągniętego ze studni (jak ona gasiła pragnienie) i wreszcie pogryzane jak dzisiaj chipsy - owoce polnego ślazu (kwitnącego na liliowo) nazywane przez nas chlebki świętojańskie. Później przeczytałam, że ten ślaz nazywa się zygmarek, a jego owoce są bogate w witaminę C. Pogryzaliśmy także kwaskowatą zajęczą kapustę, rabarbar maczany w cukrze. Ot, natura sama podsuwała nam swoje skarby. Może moje wspomnienia wywołają, drodzy Czytelnicy, Wasze, zapamiętane z krainy dzieciństwa, przysmaki. aUTOR: Barbara Kaczkowska (Kraków) Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr65, R.: XXVIII 2/2008

wtorek, 10 maja 2022

Radości i smutki - zwyczaje rodzinne. Ślub i wesele. Część 6.

 Radości i smutki - zwyczaje rodzinne. Ślub i wesele. Część 6.

W miastach, na osiedlach miejskich oraz w mniejszych miejscowościach i wsiach zagłębiowskich nadal istnieje zwyczaj zastawiania drogi orszakowi weselnemu, budowania tzw. bram weselnych805, zastawek806. W latach 70. XX wieku wystarczył ustawiony na drodze stół, przykryty białym obrusem z postawionym na nim krzyżem. Obecnie, aby zatrzymać orszak weselny, przygotowuje się specjalne, często pomysłowe zapory na drodze z domu do kościoła, bądź z kościoła na miejsce przyjęcia weselnego.

Zastawki zazwyczaj przygotowują sąsiedzi młodych, znajomi, koledzy z pracy, a niekiedy również przypadkowi ludzie. Aby przeszkodę usunięto pan młody musi jej budowniczych obdarować wódką weselną i ciastem. Jeśli wśród twórców bramy weselnej są dzieci to obdarowuje je słodyczami. Do tradycyjnych zwyczajów należy przywitanie młodych chlebem i solą. Gdy wesele miało miejsce w domu, czyniła to matka panny młodej, natomiast w remizie rolę tę przyjmują obie matki, czasem kucharki, a w restauracji najczęściej kelnerki. Obecnie, po powitaniu, weselnicy i młoda para wznoszą toast szampanem. Młodzi piją szampana z kieliszków połączonych wstążką, a następnie rzucają puste kieliszki za siebie. Zbicie się szkła jest dobrą wróżbą dla nowożeńców. Współcześnie na weselu serwuje się najpierw obiad, składający się na ogół z rosołu z makaronem, ziemniaków i klusek, różnego rodzaju mięs oraz surówek. W latach 70. XX wieku także przygotowywano rosół lub inną zupę np. krupnik, pomidorową, a ponadto kotlety mielone, kotlety schabowe, kapustę gotowaną, buraki tarte oraz ziemniaki. Gości częstowano też swojskimi wyrobami ze świniobicia: kiełbasą, salcesonem i kaszanką. Najczęściej pieczono placki drożdżowe z kruszonką, makowce oraz serniki. Do picia podawano kawę, kompoty oraz wódkę. Dziś goście podczas wesela mogą skosztować nie tylko różnorodnych sałatek, wędlin, mięs, ryb, potraw serwowanych na gorąco (np. żurek, bigos, barszcz z krokietem), ale również dań pochodzących spoza tradycyjnej kuchni polskiej. Oprócz tego na stołach znajduje się kilka rodzajów ciast, owoce, napoje i różnego rodzaju alkohol – najczęściej wódka, ale również wino lub piwo. Punktem kulminacyjnym jest podanie tortu, którego pierwsze kawałki kroją nowożeńcy. Młoda para osobiście roznosi kawałki tortu najważniejszym gościom tj. rodzicom, dziadkom i chrzestnym. Po obiedzie młoda para tańczy pierwszy wspólny taniec, który rozpoczyna zabawę weselną. Podczas całego przyjęcia, trwającego do rana, gra specjalnie zamówiony zespół muzyczny. Przejął on w pewnym sensie rolę starostów weselnych organizując różnorodne gry i zabawy. Współcześnie niektóre pary młode decydują się na didżeja, który nie tylko zajmuje się doborem i graniem muzyki, ale również organizuje zabawy dla gości. We współczesnych weselach spotykamy także zwyczaj oczepin. Jest to forma zabawy będąca namiastką dawnego obrzędu, wprowadzającego młodą pannę do grona mężatek. Już w latach 50. XX stulecia widoczne były zmiany tegoż zwyczaju. Młodej pannie odpinano welon i nadal zbierano wśród gości pieniądze na czepek, ale czepka już młodej mężatce nie zakładano. Mieszkanka Żelisławic podaje fragment żartobliwej przyśpiewki, towarzyszącej zbieraniu pieniędzy na czepek : Stała nam się nowineczka przybyła nam kobieteczka Z pieca na piec przeskakuje żabka Z młodej pani zrobiła się babka. Młoda pani rozpuściła włosy Młoda pani na czepeczek prosi Trzeba jej dać, nie żałować. A dajcie jej na sitko, żeby miała na wszystko, Trzeba jej dać, nie żałować. A dajcie jej na przetak, bo już będzie nie tak, Trzeba jej dać, nie żałować. Dajcie jej na pończoszki, żeby miała ciepło w nóżki, Trzeba jej dać, nie żałować807 . Niektórzy mieszkańcy pogranicza małopolsko-śląskiego podają, że w okresie przejściowym zamiast czepca młodej mężatce symbolicznie na głowę zakładano chustkę. Mieszkanka Tucznawy uważa, że przebieg oczepin już w latach 80. XX stulecia w dużej mierze zależał od zespołu, który przejął rolę starostów weselnych. „Jak one wyglądały [oczepiny, przyp. aut.], to już za moich czasów zależało od zespołu, który prowadził imprezę. Ja miałam na głowie toczek, no i nie spoczęli dopóki mi go nie odebrali”808. Obecnie zwyczaj ten wykonywany o północy wygląda następująco. Młodą parę kołem otaczają panny i kawalerowie. Młody pan odpina żonie welon, w czym przeszkadzają mu dziewczyny np. nie dopuszczając go do niej bądź bijąc go po rękach drewnianymi łyżkami. Gdy młody zdobędzie welon przekazuje go młodej, a ona rzuca go w stronę zgromadzonych dziewczyn. Przyjmuje się, że panna, której uda się złapać welon jako pierwsza z obecnych wyjdzie za mąż. Następnie pani młoda odpina swemu nowo poślubionemu mężowi muszkę bądź krawat. W zadaniu tym przeszkadzają jej wszyscy pozostali mężczyźni stanu wolnego. Jeśli już zdobędzie muszkę (krawat) to pan młody rzuca go w stronę grupy kawalerów. Ten chłopak, który chwyci muszkę lub krawat – najszybciej się ożeni. Zwyczajem jest również wspólny taniec dziewczyny i chłopaka, którzy zwyciężyli w tej zabawie. Gdy młoda pani nie ma welonu, rzuca bukietem ślubnym – lecz zwyczaj ten jest spotykany rzadko. Dawna tradycja dziękowania za wychowanie przez starostę, który czynił to w imieniu młodych, takimi słowy: Dziękuję za wasze wychowanie, Za twoje mamo i tato miłowanie, Za wasze poświęcenie i nocne czuwanie dziękuję. Dziękuję za ubranie i za wszystko, co dobre żeście mi dali809. – jak zauważają w swojej pracy Marian i Halina Gerlichowie, zanikła zupełnie zastąpiona niejako bardziej nowoczesną formą. A mianowicie, po oczepinach nowożeńcy składają podziękowania rodzicom dedykując im piosenkę, wręczając im kwiaty oraz tańczą. Zarówno dziś, jak i kilkanaście lat temu zaproszeni na wesele goście obdarowują młodą parę kwiatami i prezentami. Chociaż, jak podkreślają infor - matorzy, jeszcze w latach 60. XX stulecia wręczanie prezentów młodym nie było popularne. Nadal - szczególnie na wsiach - praktykowano przynoszenie przed weselem produktów spożywczych niezbędnych do przygotowania uczty weselnej. Jednakże już wówczas sporadycznie pojawiają się prezenty w postaci bielizny stołowej i pościelowej, serwisów czy garnków. W latach 70. i 80. XX wieku wręczano przeważnie sprzęt gospodarstwa domowego (żelazka, miksery), pościel, pierzyny i poduszki, serwisy, ale również pieniądze. Dziś większość zaproszonych gości wręcza kopertę z pieniędzmi, bo uważają, że młodzi przeznaczą je na rzeczy im potrzebne – wspólny wyjazd bądź mieszkanie. „Trudno trafić w gusty z prezentami, a młodzi sami chcą sobie wybrać co chcą kupić”810. Do prezentów dołączane są ozdobne karty z życzeniami, czasami zamiast kwiatów - książki, butelki wina lub kupony totolotka. Z samą uroczystością zaślubin związanych jest wiele wierzeń. Oprócz wspomnianych już miesięcy, które przynoszą młodym szczęście, „nie wolno było brać ślubu w maju, koniecznie musiała być litera „r” w nazwie miesiąca, w którym się brało ślub”811, zwraca się uwagę na pogodę w dniu ślubu. Deszcz padający w czasie uroczystości kościelnej wróżył młodym, jak uważano dawniej, bogactwo lub jak dzisiaj twierdzi większość mieszkańców Zagłębia – dużo łez w małżeństwie: „Jak padał deszcz to się mówiło, że będzie opłakane małżeństwo”812. Świecące słońce zwiastowało nowożeńcom życie długie i radosne, natomiast burza oznaczała, że ich wspólna droga obfitować będzie w „burzliwe chwile”813. Aby zapewnić sobie pomyślność na nowej drodze życia, w elementach ubioru pani młodej powinno znajdować się „coś pożyczonego, starego, nowego, niebieskiego – ma to zapewnić szczęście w małżeństwie”814. Pieniądz trzymany podczas całej uroczystości przez pannę młodą w bucie lub staniku ma przyczynić się do bogactwa. Długość życia nowożeńców wróżono z płomienia świecy. „Dawniej przy ołtarzu były święcone świece, przypisywali, że jeśli komuś zgaśnie świeca to on zgaśnie pierwszy, umrze pierwszy”815. Natomiast „jak świece ładnie się paliły, to będzie szczęśliwe i długie małżeństwo”816. W dniu ślubu panna młoda nie powinna wyglądać przez okno, aby sprawdzić czy narzeczony już nadchodzi, ponieważ „będzie przez całe życie wyglądać za chłopem”817. Niegdyś zagłębiowskie wesele trwało dwa, trzy, a nawet siedem dni. Dzisiaj uzależnione jest to przede wszystkim możliwościami finansowymi rodziców państwa młodych oraz panującą w rodzinach tradycją. Zazwyczaj na drugi dzień, w niedzielę w godzinach popołudniowych zaprasza się gości weselnych ponownie do sali, gdzie było wesele i podaje się obiad oraz przekąski, a także ciasta, owoce i napoje. Niekiedy mają miejsce tańce do muzyki tego samego zespołu, który grał na weselu lub też muzyka jest odtwarzana z nośnika. Przyjęcie kończy się ok. godz. 22.00. Poprawiny niekiedy organizowane są już nie na sali, ale w domu jednego z rodziców. Wówczas podaje się gościom ciepły posiłek, przygotowuje zimną płytę oraz częstuje ciastem i kawą. Zazwyczaj w spotkaniu nie biorą udziału wszyscy goście weselni. Po ślubie jedno z nowożeńców wprowadzało się do domu rodzinnego współmałżonka. O miejscu zamieszkania decydowała sytuacja mieszkaniowa rodziców – młodzi zazwyczaj zamieszkiwali tam, gdzie było więcej miejsca. Mieszkając z rodzicami starali się wybudować własny dom lub też zaoszczędzić na kupno mieszkania. Współcześnie po ślubie nowożeńcy mieszkają, w zależności od sytuacji społecznej i materialnej, bądź we własnym mieszkaniu (domu), w którym często mieszkali już przed ślubem lub też zamieszkują z rodzicami i nie ma znaczenia czy są to rodzice pana młodego czy młodej pani. Mieszkańcy Niegowonic wspominają o zwyczaju przenosin zwanym Cygany, który sporadycznie jeszcze dziś praktykowany jest w tej miejscowości, a odbywa się w trzecim dniu po weselu. Uczestnicy wesela, szczególnie znajomi państwa młodych przebierają się za Cyganów i Cyganki. Pojawia się również postać księdza, lekarza, zakonnicy, babki, a przede wszystkim pana młodego (jest nim zazwyczaj niska kobieta) i pani młodej czyli wysokiego mężczyzny, który „welon miał z firanki”818. Przebierańcy wyruszają z domu panny młodej i zmierzają w kierunku domu pana młodego. Informator dodaje: „W trakcie pochodu Cyganów kobiety poprzebierane były w długie falbaniaste, kolorowe spódnice na wzór cygański, częstowały wódką weselną i plackiem, śpiewały, grała orkiestra”819. Niegdyś poruszano się wozami konnymi, tzw. furami przystrojonymi zielonymi gałęziami i wstążkami. Obecnie używa się przyczep ciągniętych przez traktor albo dużych samochodów z naczepą. Kolorowy, głośny korowód zatrzymywał się przy domach i grupa wchodziła na podwórko. „Co porwali to było już tych młodych”820, a zabierano kury, kaczki, króliki. Obecnie Cygany nic nie kradną, jedynie częstują wódką i ciastem. Jak można zauważyć, do chwili obecnej zachował się bogaty zespół obrzędów związanych ze ślubem i weselem. Część obchodów ślubnych zatraciła już wprawdzie swój pierwotny, magiczny sens, ale nadal jest praktykowana w nieco zmienionej formie dla zabawiania gości weselnych. Dlatego także w dzisiejszej obrzędowości weselnej mieszkańców Zagłębia Dąbrowskiego obserwujemy i odnajdujemy echa dawnych bogatych zwyczajów weselnych821


Źródło: Tropem badaczy Zagłębia Dąbrowskiego, str. 344-349 ,aut: Dobrawa Skonieczna-Gawlik, Wyd: Regionalny Instytut Kultury w Katowicach 2016

Radości i smutki - zwyczaje rodzinne. Ślub i wesele. Część 5.

 Radości i smutki - zwyczaje rodzinne. Ślub i wesele. Część 5.

W 2. poł. XX wieku koszta wesela dzielono następująco: rodzina panny młodej odpowiedzialna była za jedzenie, a rodzice pana młodego pokrywali wydatki związane z kupnem alkoholu i obrączek, płacili za muzykę oraz ponosili opłaty w urzędach. Zdarzały się oczywiście inne ustalenia pomiędzy rodzinami. I tak mieszkanka Niegowonic, biorąca ślub w 1982 roku wspomina: „Mąż zapłacił za orkiestrę, połowę za wesele, kupił wódkę […], obrączki oraz dla mnie welon”798. Gdy nie urządzano przyjęcia weselnego w domu panny to pan młody pokrywał także koszty wynajęcia sali. „Często zabijało się świniaka na wesele i robiło się swojskie wyroby: kaszankę, kiełbasę, salceson i szynkę”799. Do gotowania i pieczenia zatrudniano kucharki, które przygotowywały weselną ucztę. Kucharkom często pomagały kobiety z rodziny panny młodej oraz sąsiadki. Do przygotowania posiłków przystępowano kilka dni przed weselem, choć - jak podaje mieszkaniec Pomorzan - na sali się bawiono, a w „kuchni natomiast wynajęte kucharki przygotowywały na bieżąco wszystkie dania”800. Dziś koszty ślubu i przyjęcia weselnego, które organizowane jest najczęściej w restauracji bądź w wynajętej sali (domy weselne, remizy), rodzice młodych dzielą po połowie pomiędzy obie rodziny. Zdarza się także sytuacja, że każda ze stron płaci za swoich gości. Jeśli przyjęcie ma miejsce w remizie czy domu kultury, jak dawniej, zatrudnia się kucharki, aby przygotowały potrawy weselne oraz kelnerki – do roznoszenia przygotowanych dań. Na kilka dni przed planowaną uroczystością zaślubin młodzi spotykają się na tzw. wieczorze kawalerskim i panieńskim. W kawalerskim udział biorą sami mężczyźni stanu wolnego: rodzeństwo, kuzyni, przyjaciele i znajomi pana młodego. Spotkanie to organizowane jest w domu bądź w lokalu i najczęściej suto zakrapiane alkoholem.

W panieńskim udział biorą przyjaciółki i krewniaczki młodej pani. W latach 80. i 90. XX wieku organizowano je przeważnie w domu, spędzając czas przy kawie, cieście i niewielkiej ilości alkoholu. Jednakże obecnie wieczory panieńskie mają miejsce w lokalach, gdzie uczestniczki tańczą, piją alkohol oraz wręczają przyszłej pannie młodej prezenty, często o zabarwieniu erotycznym. Strój ślubny panny młodej ulegał i nadal ulega zmianom, na które największy wpływ ma panująca moda. Nadal biały kolor sukni ślubnej, jako kolor czystości, jest najbardziej popularny, ale panny młode ubierają również kreacje w odcieniach kremowych, błękitnych, różowych lub z dodatkami w innych kolorach (np. burgund, łosoś, a nawet czerwień). Na przestrzeni lat suknie bywały krótkie i długie, proste, falbaniaste, z trenem, „na kole”, z rękawami i bez, z dodatkami z koronek, cekinów i koralików. Również mirtowy wianek odszedł w niepamięć, chociaż jeszcze w latach 60. i 70. XX wieku gałązki te pojawiały się jako element stroju ślubnego, poprzypinane do welonu lub sukni. Coraz częściej kobiety idąc do ślubu rezygnują także z welonu na rzecz kapeluszy, toczków, diademów, stroików lub kwiatów wpiętych we włosy. Natomiast nieodzownym atrybutem panny młodej stała się wiązanka kwiatów kupiona przez pana młodego. Ubranie ślubne mężczyzny od początku ubiegłego wieku niewiele się zmieniło. Pan młody bierze ślub w garniturze w stonowanym kolorze: czarnym, szarym, brązowym, niekiedy także w jasnym ubraniu. W klapę marynarki mężczyzna ma wpięty kwiat lub malutki bukiecik współgrający kolorystycznie z bukietem ślubnym panny młodej, który zastąpił mirt ozdobiony wstążeczką. Podobnie jak w ubiorze pani, tak i w stroju pana młodego dużą rolę odgrywa obecnie panująca moda oraz możliwości finansowe. Druhny ubrane są zazwyczaj w sukienki wieczorowe lub koktajlowe, czasem na głowach mają wianki uwite z mirtu lub kwiatów, w rękach trzymają niewielkie bukieciki nawiązujące do wiązanki panny młodej. Drużbowie występują w garniturach, a do klapy marynarki, co nie jest jednak regułą, przypinane mają tzw. szlaczki – niewielkie bukieciki kwiatów. Od lat 50. XX wieku do 1998 roku w całej Polsce, oprócz ślubu kościelnego, obowiązywał ślub cywilny – czyli uroczystość zaślubin zawierana w Urzędzie Stanu Cywilnego w obecności urzędnika państwowego. Uroczystość ta miała miejsce w tygodniu poprzedzającym ślub kościelny albo tego samego dnia w godzinach przedpołudniowych. Na ceremonię w urzędzie panna młoda ubierała garsonkę lub sukienkę w jasnym kolorze, natomiast pan młody ciemny garnitur. Dziś większość młodych, jeśli nic nie stoi na przeszkodzie, decyduje się na ślub konkordatowy – dokumenty urzędowe podpisywane są w kościele przy obecności księdza, który dostarcza je potem do Urzędu Stanu Cywilnego801. Współcześnie zawarcie związku małżeńskiego w kościele ma miejsce najczęściej w sobotę (wcześniej w poniedziałek lub niedzielę), ale zdarzają się również inne dni tygodnia, w których młodzi biorą ślub np. piątek lub dzień świąteczny: drugi dzień Wielkanocy i drugi dzień Bożego Narodzenia. W dniu uroczystości pan młody przyjeżdża do domu swojej wybranki, aby wraz z nią pojechać do kościoła. Zgodnie z tradycją panna młoda wychodziła po narzeczonego przed dom i razem wchodzono do wnętrza. Do dziś dnia przyozdabia się z zewnątrz dom panny młodej. Zazwyczaj jej koleżanki dzień przed ślubem przystrajają bramę wjazdową do posesji, wejście do domu, a nawet poręcze schodów zielonymi gałęziami jodły, balonami, tiulem, wstążkami, sztucznymi bądź żywymi kwiatami. Nadal dużą wagę mieszkańcy Zagłębia Dąbrowskiego przywiązują do błogosławieństwa udzielanego młodej parze przed wyjazdem do kościoła. „Młodzi klękali, a rodzice moczyli mirt w wodzie święconej. Znak krzyża na czole tym robili. Dzisiaj też tak jest”802 – podkreśla mieszkanka Błędowa. Podczas błogosławieństwa rodzice kreślą nad głowami narzeczonych znak krzyża i wypowiadają słowa: „Z pobożnością błogosławię was w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego. Niech Was Pan Bóg prowadzi”803. Narzeczonych oprócz rodziców błogosławią dziadkowie i rodzice chrzestni. Ponadto młodzi otrzymują drobną sumę pieniędzy od rodziców, aby im się powodziło finansowo na nowej drodze życia. Jeśli podczas błogosławieństwa obecna jest kapela lub muzyk – wówczas grana jest melodia pieśni Serdeczna matko. Następnie wszyscy zgromadzeni udają się do kościoła. Większość gości, poza najbliższą rodziną obecną w domu panny młodej, podczas błogosławieństwa udaje się bezpośrednio do świątyni, gdzie ma miejsce uroczystość religijna. Drogę z domu do kościoła młodzi pokonują razem, najczęściej jadąc samochodem specjalnie przystrojonym kwiatami, balonami lub wstążkami. A za - miast tablicy rejestracyjnej pojawia się tablica z napisem „Młoda Para” lub „Nowożeńcy”. W latach 80. XX wieku modnym elementem dekoracyjnym samochodu były lalki w strojach ślubnych przytwierdzone do maski auta. Niegdyś starano się jechać do ślubu białym lub kremowym samochodem. Obecnie kolor nie jest istotny i do ślubu młodzi jadą nawet czarnym autem. Pozostali goście również przystrajają swoje samochody balonami i wstążkami. Jak wspominają mieszkańcy Zagłębia Dąbrowskiego po II wojnie światowej, jeśli do kościoła było blisko, młodzi z gośćmi szli piechotą, a gdy było nieco dalej jechali wozami przystrojonymi zielonymi gałęziami. Podczas nabożeństwa w kościele młodym przeznacza się miejsce przed ołtarzem, przygotowując dla nich specjalnie przystrojone tkaninami i kwiatami krzesła oraz klęczniki. Za parą młodą siedzą świadkowie, a za nimi czasem drużbowie i druhny. Pozostali goście siadają w ławach. „W wielu rodzinach zachowuje się jeszcze zwyczaj, że rodzina pana młodego siedzi po jednej stronie, a po drugiej – rodzina panny młodej”804. Po uroczystości zaślubin, gdy młodzi wychodzą ze świątyni, goście obsypują ich drobnymi pieniędzmi, płatkami kwiatów lub ryżem, co ma zapewnić nowożeńcom szczęście, pomyślność i bogactwo. Aby młodym na ich wspólnej drodze życia dobrze się wiodło – wszystkie pieniądze powinny być przez młodą parę zebrane, w czym pomagają im goście obecni na ślubie. Z kościoła państwo młodzi i weselnicy udają się na miejsce przyjęcia.


Źródło: Tropem badaczy Zagłębia Dąbrowskiego, str. 338-344. ,aut: Dobrawa Skonieczna-Gawlik, Wyd: Regionalny Instytut Kultury w Katowicach 2016

Radości i smutki - zwyczaje rodzinne. Ślub i wesele. Część 4.

 Radości i smutki - zwyczaje rodzinne. Ślub i wesele. Część 4.

Także z zachowania młodych starano się wywróżyć ich dalsze życie, dlatego też podawano im dwa bochenki chleba. Każde z nich kroiło swój bochenek na cztery części; kto zrobił to szybciej ten będzie lepszym gospodarzem. Pokrojony na drobniejsze kawałki chleb rozdawano wśród zgromadzonych. Aby sprawdzić czy dziewczyna będzie dobrą gospodynią, rzucano na podłogę igłę i patrzono jak młoda mężatka szybko ją znajdzie. Kładziono również przed panną młodą miotłę. Jeśli ją podniosła i odstawiła w kąt oznaczało to, że jest dobrą gospodynią. Współczesne polskie wesele, jak pisze Ewa Kosowska, składa się z dwóch zasadniczych segmentów: ślubu (kościelnego, cywilnego lub najczęściej obu w formie ślubu konkordatowego) oraz przyjęcia weselnego. Jednakże dzisiejsi nowożeńcy nie posiadają wiedzy o tym, że ślub i wesele to dwie początkowo niezależne formy społecznej akceptacji związku dwojga ludzi. Wesele jest formą starszą, przedchrześcijańską, od XIII wieku sprowadzaną do roli zabawowej, towarzyszącej publicznie składanej przysiędze i stanowi element wielofazowej formy zawierania małżeństwa.

Natomiast pozostałe elementy funkcjonujące w uproszczonej formie do dnia dzisiejszego: zmówiny, zrękowiny (zaręczyny) – od czasu soboru trydenc - kiego stopniowo stawały się atrakcyjnym i mocno, jak się okazuje, zako - rzenionym dodatkiem do ślubu, traktowanym współcześnie jako forma zabawowo-ornamentalna792 W czasach współczesnych młodzi wprawdzie sami decydują o tym, kiedy i czy w ogóle chcą się pobrać, ale często liczą się ze zdaniem swoich rodziców i czekają na zaakceptowanie przez nich tej decyzji. Spowodowane jest to między innymi tym, że to właśnie ojciec i matka młodych ludzi finansują uroczystość weselną. Czasami bywa, iż rodzina sugeruje parze długo będącej razem, że należy pomyśleć o legalizacji związku zarówno w świetle prawa świeckiego, jak i kościelnego. Uroczyste zaręczyny nie zawsze mają miejsce. Niekiedy kawaler oświadcza się pannie i oboje tylko informują rodziców o swoich zamiarach małżeńskich. Innym razem organizuje się w domu panny oficjalne przyjęcie zaręczynowe, na które zaproszeni są rodzice przyszłego pana młodego, rodzeństwo i dziadkowie. Zaręczyny są swego rodzaju momentem przejścia młodych ludzi do usankcjonowanego stanu narzeczeństwa. Podczas uroczystości następują oficjalne oświadczyny, w czasie których kandydat na męża daje swej wybrance pierścionek i kwiaty. Niekiedy kawaler stara się przestrzegać dawnych zwyczajów i o rękę prosi nie bezpośrednio dziewczynę, lecz ojca wybranki, a jej matce wręcza kwiaty i słodycze. Spotkanie to jest czasami pierwszą okazją do poznania się rodziców obu stron, w szczególności gdy młodzi mieszkają w innych, często odległych miastach. W czasie uroczystości zaręczynowej zazwyczaj zostaje ustalona data ślubu, choćby przybliżona. Jednakże nie istnieje określony czas narzeczeństwa, „znam parę co już siedem lat jest zaręczona”793 – podaje informatorka, a mieszkanka Błędowa dodaje, że dawniej „młody tylko oświadczał u panny w domu, że chce się żenić i koniec. Zaraz zapowiedzi były. Dzisiaj kilka lat ze sobą chodzą”794. W dzisiejszych czasach dużą wagę przywiązuje się do terminu zawarcia związku małżeńskiego. Wiele osób twierdzi, że „małżeństwa zawarte w maju i listopadzie będą nieszczęśliwe i doświadczą w przyszłości licznych przeciwności losu”795. Starsze pokolenia mieszkańców Zagłębia Dąbrowskiego twierdzą, iż dawniej spowodowane to było względami czysto praktycznymi. Mianowicie maj był miesiącem na przednówku, więc zapasy pożywienia nie pozwalały na wyprawienie hucznego wesela, natomiast listopad to czas adwentu, związany ze świętami ku czci zmarłych, więc był to okres powagi i nie wypadało urządzać w tym czasie hucznych zabaw. Obecnie uznawane za najlepsze miesiące do zwierania małżeństw to te, które w swej nazwie posiadają literę „r”. Ślub w takim terminie ma zapewnić młodej parze udany związek i powodzenie w życiu. Nie bez znaczenia jest również pora roku, w której pary pobierają się – wiosna i lato cieszy się największym powodzeniem wśród nowożeńców. Wiele par decyduje się również na zawarcie związku małżeńskiego w święta Bożego Narodzenia lub w Poniedziałek Wielkanocny. Po ustaleniu wszystkich terminów młodzi udają się do kościoła, aby zarezerwować termin ceremonii oraz podać dane do zapowiedzi przedślubnych. Jeśli każde z nich należy do innej parafii wówczas zapowiedzi wywieszane są w gablotach lub wygłaszane w obu kościołach. W latach 70. XX wieku ksiądz wyczytywał nazwiska i imiona narzeczonych z ambony przez trzy kolejne niedziele. Dzisiaj wywiesza kartkę z nazwiskami przyszłej młodej pary w gablocie przy kościele. Zgodnie z prawem kościelnym zapowiedzi wiszą na tablicy przez co najmniej osiem dni, w tym dwie niedziele lub inne święta kościelne. Jednakże w niektórych parafiach, szczególnie w małych miejscowościach bądź parafiach wiejskich, ksiądz oprócz wywieszenia informacji o terminie ślubu na tablicy dodatkowo wygłasza je podczas czytania ogłoszeń duszpasterskich. Informatorzy wspominają, że narzeczeni nie powinni słyszeć swoich zapowiedzi, bo to przyniosłoby im pecha we wspólnym życiu. Goście na wesele zarówno kilkanaście lat temu, jak i współcześnie zapraszani są osobiście przez państwa młodych. Najczęściej osobom zapraszanym: krewnym, znajomym, sąsiadom wręczane są zaproszenia w postaci ozdobnych kartek z wypisanymi imionami państwa młodych, datą i miejscem uroczystości. Karty takie kupuje się w sklepie lub czasami specjalnie projektuje i drukuje. Jeśli krewni lub znajomi mieszkają daleko, zaproszenie wysyłane jest pocztą. Zazwyczaj do zaproszenia dołączana jest prośba o potwierdzenie przybycia na uroczystość. Państwo młodzi wybierają spośród grona swoich kolegów i koleżanek oraz rodziny, panny i kawalerów, których proszą o drużbowanie. Mieszkańcy pogranicza małopolsko-śląskiego biorący śluby w latach 60. i 70. ubiegłego stulecia wspominają, że drużbów było od 5 do 20 par. Współcześnie, jeśli są na ślubie druhny i drużbowie, to liczba ich ograniczona jest do ok. 5–10 par. Dziś na weselach nie wybiera się starostów, których rolę przejął częściowo zespół muzyczny wraz z pracownikami obsługi przyjęcia. Młodzi natomiast wybierają świadków – osoby najczęściej z grona najbliższej rodziny, którzy obecni są na ceremonii ślubnej, a swoimi podpisami poświadczają zarówno w dokumentach kościelnych, jak i urzędowych zawarcie małżeństwa. Współczesne wesela organizowane są w różnego rodzaju lokalach, restauracjach bądź domach weselnych. Natomiast kilkanaście lat temu przyjęcia weselne urządzano częściej w sali, w remizie lub w domu któregoś z rodziców młodych. Zdarzało się nawet, że wynajmowano izbę lub podwórze u sąsiadów. Gdy przyjęcie weselne odbywało się w domu, jedna izba zastawiona była stołami i ławami, natomiast w drugiej tańczono przy dźwiękach kapeli. „Wszystko odbywało się w dwóch pokojach, w jednym były ustawione stoły i tam jedzono, a w drugim była orkiestra i tam tańczono”796. Latem weselnych gości przyjmowano na podwórzu, na którym ustawiano stoły i ławy oraz układano tzw. błono czyli drewniany podest do tańczenia. „Przyjęcie było w domu […]. Na dworze był podest do tańczenia i dla kapeli. Bawił się wtedy, kto przyszedł z ulicy”797. W wielu miejscowościach poczęstunek weselny był organizowany dla gości pana młodego w jego domu rodzinnym, a dla gości ze strony panny młodej w domu jej rodziców. W takiej sytuacji starano się jeszcze w latach 70. XX w., a nawet na początku lat 80. ubiegłego stulecia, szczególnie gdy wesele miało miejsce jesienią lub zimą, wynająć salę w remizie, gdzie grała muzyka i wszyscy goście przychodzili potańczyć.


Źródło: Tropem badaczy Zagłębia Dąbrowskiego, str. 333-338. ,aut: Dobrawa Skonieczna-Gawlik, Wyd: Regionalny Instytut Kultury w Katowicach 2016

Radości i smutki - zwyczaje rodzinne. Ślub i wesele. Część 3

 Radości i smutki - zwyczaje rodzinne. Ślub i wesele. Część 3

Dzień przed ślubem odrzwia wejścia do domu pani młodej przystrajano koroną z gałęzi jodły z dodatkiem żywych kwiatów lub, jeśli wesele miało miejsce w zimie, kwiatów z bibuły. Był to znak, że w tym domu panna szykuje się do wesela. Wykonaniem korony zajmowały się druhny. Również w „przeddzień ślubu muzyka chodziła po ogrywkach do tych co mieli być na weselu”773 i zapraszała w imieniu młodych na uroczystość. W dniu ślubu drużbowie, druhny i muzykanci szli najpierw do pana młodego, a potem razem z nim udawali się do domu młoduchy, gdzie kawaler witał się z rodzicami swojej przyszłej żony, całując ich w rękę. Rodzice panny natomiast częstowali narzeczonego córki wódką. W latach 60. XX stulecia zanotowano przebieg targunku czyli kupna wianka : Starsza druhna kładła na talerzyku przykrytym białą chusteczką wianek zrobiony ze słomy i mówiła: Przyszłam do pana młodego po pierwszy raz Żeby się pan młody nie smucił 100 talarów na wianek wrzucił. Pan młody dawał specjalnie bardzo mało pieniędzy. Starsza druhna dalej kontynuowała: Nie będę panu dziękowała Bo jeszcze raz U pana będę przebywała.

Wyrzuca wianek ze słomy a kładzie z pokrzywy i mówi: Pani młoda rączki załamała, oczki zapłakała Żeby była u swojej mamusi gąski pasała Piórka zbierała, byłoby więcej zarobiła Niżeli od pana młodego Na wianek dostała Pan młody rzucał znowu mało pieniędzy. Starsza druhna: Nie będę panu dziękowała Bo jeszcze raz U pana będę przebywała. Kładzie na talerzyku wianek z mirty i mówi: Przyszłam do pana młodego po trzeci raz Żeby się pan młody nie smucił 100 talarów na wianek wyrzucił Bo mu wianek nie kopijkę kosztował Bo panna młoda trzy nocki mirtę zbierała Żeby od pana młodego 100 talarów dostała. Pan młody rzucał większą sumę pieniędzy, muzyka zaczynała grać774 . Ważnym elementem było błogosławieństwo. Panna i kawaler klękali na białym prześcieradle przed obrazem świętym, a rodzice czynili nad ich głowami znak krzyża mówiąc: „Niech was Bóg błogosławi. Żyjcie w zgodzie i miłości”775. Po rodzicielskim błogosławieństwie młoda para dziękowała rodzicom za wychowanie oraz przepraszała za kłopoty i troski, których byli przyczyną. Powszechnym zwyczajem było, iż do kościoła państwo młodzi i goście weselni szli pieszo lub jechali wozami, „półkoszkami plecionymi z wikli”776. Młodzi udawali się do kościoła osobno, „bo jeszcze ksiądz ich nie złączył”777. Opisu przebiegu uroczystości religijnej nie znajdziemy w wywiadach z badań etnograficznych778, możemy jednak pokusić się o stwierdzenie, że od początku XX wieku do czasów nam obecnych niewiele się on zmienił, a jego główne elementy pozostały takie same. Z kościoła młodzi wychodzili razem, a goście obsypywali ich ziarenkami ryżu co miało młodej parze zapewnić szczęście. Orszak weselny wracający z kościoła otwierali państwo młodzi, za nimi szli drużbowie i druhny, następnie rodzice oraz pozostali goście. Powszechne było, że nowożeńców po powrocie z nabożeństwa witano chlebem i solą – czyniła to zazwyczaj matka albo, znacznie rzadziej, starsza kobieta. Przyjęcie weselne urządzano najczęściej w domu rodzinnym panny młodej, ale zdarzało się, że wesele było organizowane osobno dla gości pani młodej u jej rodziców i osobno dla rodziny pana młodego w jego domu. Wówczas nowożeńcy krążyli pomiędzy gośćmi jednej i drugiej rodziny. Gości weselnych częstowano rosołem z ma - karonem lub ziemniakami, kapustą gotowaną, kiełbasą, mięsem z rosołu, chlebem, serem oraz ciastem drożdżowym z posypką lub serem na wierzchu. Zazwyczaj podczas wesela pito bimber lub wódkę. Jeszcze w latach 60. XX wieku mieszkańcy Zagłębia Dąbrowskiego wspominali, że podczas trwania obiadu nowożeńcy siedzieli przy osobnym stole i jedli potrawę mleczną, a mianowicie kluski z mlekiem. Spożywanie posiłku bezmięsnego miało przyczynić się do dobrego chowu trzody i bydła. Obrzęd oczepin praktykowany na początku XX stulecia miał miejsce albo w dzień ślubu, albo we wtorek, jeśli wesele było dwudniowe. Odbywał się zawsze w komorze lub innej izbie, gdzie wyprowadzano dziewczynę. Wówczas starsze kobiety ściągały z głowy młodej pani wianek oraz welon (jeśli go miała) i zakładały czepek „z batystu z koronką, zawiązywany na kokardki pod brodą”779. Istniał zwyczaj dwukrotnego zrzucania założonego czepca przez młodą mężatkę, dopiero za trzecim razem młoda pani akceptowała czepek. Jeszcze przed 1900 rokiem, jak wspominają informatorzy, młodej mężatce starościna obcinała warkocze, lecz później obcinania włosów zaniechano, a długie włosy splatano i upinano w tzw. koronę. Po oczepinach panna młoda wracała do bawiących się gości i zbierała pieniądze „na czepek”, „na gospodarstwo”780. Pieniądze wrzucano do talerzyka przykrytego chusteczką i ozdobionego gałązką mirtową. Po uroczystościach weselnych, „po ślubie, po weselu, po poprawinach, po wszystkim”781, młoducha w towarzystwie muzyki, druhen i znajomych jechała do domu nowo poślubionego męża. Młodym drogę zastawiano „żerdzią i nie chciano przepuścić – aż poczęstowali wódką”782. Matka pana młodego witała nowożeńców chlebem i solą. Czasami w domu pana młodego goście weselni bawili się dalej, bo jak podają Zagłębiacy „dawniej wesela trwały bardzo długo, nieraz cały tydzień. […] A na następną niedzielę odbywały się poprawiny”783. Ze ślubem i weselem związane były zabiegi magiczne, mające zapewnić szczęście i powodzenie młodej parze. Aby pogoda w dzień wesela była słoneczna, panna młoda nie myła garnków, wówczas „deszczu nie było w dniu ślubu”784. Podczas uroczystości zaślubin młoducha trzymała przy sobie kilka ziarenek zboża, „żeby jej się dobrze zboże rodziło”785 i „szczęściło w gospodarce”786, kawałek chleba i odrobinę cukru, którym po ślubie dzieliła się z panem młodym, „żeby się lubili i dobrze im się działo”787 oraz ser, który miał przyczynić się do oszczędności przyszłej gospodyni. Ponadto zakładała podwiązki plecione z lnu, „aby jej się dobrze len rodził”788. Natomiast aby zapewnić sobie decydującą rolę w domu, panna młoda w kościele starała się przykryć nogi pana młodego welonem, co miało dać jej „przewagę nad nim w prowadzeniu gospodarki”789. Mieszkanka Cynkowa wspomina: „Kiedy po ślubie szli ze świecą za ołtarz złożyć ofiarę, młody dawał swoje pieniądze młodej na ofiarę, a oznaczało to, że będzie dla niej dobry i będzie jej oddawał wszystkie pieniądze”790. Aby na nowej gospodarce nie zabrakło chleba, matka panny młodej oprócz chleba dawała jej obraz Matki Boskiej. Według mieszkanki Niegowy: Młoda brała ze sobą bochen chleba i w domu pana młodego […] kładła na środku stołu, przeżegnała chleb i toczyła go na około stołu trzy razy i później pokroiła na kromki i częstowała gości. Okruszynki chowała do chustki i gdy już była na swoim gospodarstwie dawała je kurom, żeby się dobrze szykowały (chowały)791 .

                      Źródło: Tropem badaczy Zagłębia Dąbrowskiego, str. 329-333. ,aut: Dobrawa Skonieczna-Gawlik, Wyd: Regionalny Instytut Kultury w Katowicach 2016
 

Radości i smutki - zwyczaje rodzinne. Ślub i wesele. Część 2

 Radości i smutki - zwyczaje rodzinne. Ślub i wesele. Część 2

W progu domu rodzice witali nowożeńców chlebem i solą. Później wszyscy zgromadzeni goście wchodzili do izby, gdzie starosta przemową witał młodą parę750. Na obiad podawano kapustę z grochem, kaszę jaglaną na mleku oraz gotowane mięso751. Jednakże państwo młodzi potraw mięsnych tego dnia nie jedli, ponieważ – jak tłumaczy ten fakt Ciszewski – nie chowało by im się bydło. Na osobności spożywali natomiast potrawę składającą się z sera, tego samego, który miała panna młoda przy sobie w kościele, i słodkiego mleka752. Na zakończenie obiadu podawano kołacze i alkohol: krupnik bądź wódkę. Ponieważ, jak wspomina M. Federowski, obiad w opisywanej przez niego okolicy miał miejsce bardzo późno w nocy, po posiłku goście weselni rozchodzili się do domów.

Natomiast w okolicy Sławkowa zakończenie obiadu rozpoczynało zabawę i tańce trwające „aż do rana drugiego dnia”753 . We wtorek, drugiego dnia wesela goście ponownie schodzili się do domu weselnego, gdzie na nowo rozpoczynano tańce. Jednakże tym razem każdy z gości przynosił ze sobą jedzenie – „każdy chłop obowiązany jest postawić na zastolu kwartę gorzałki, a kobieta bochen chleba, serek lub garnuszek masła”754 . W ten sam wieczór miał również miejsce obrzęd rozplecin i ocepin755, który „odbywał się według starego, odwiecznie przyjętego w narodzie zwyczaju”756. Młoduchę prowadzono do komory, sadzano na odwróconej do góry dnem dzieży i zdejmowano z głowy ruciany wianek. Następnie każdy z krewnych rozplatał trochę warkocz, spleciony przed ślubem w „cztery, pięć lub sześć promieni”757. Po rozplecinach w komorze pozostają jedynie kobiety zamężne, które zakładały na głowę pani młodej „suto we wstążki przystrojony czepiec”758. Po założeniu czepca pan młody wchodził do komory i częstował wódką zgromadzone tam kobiety, które pijąc zdrowie młoduchy przyjmowały ją do grona kobiecego. Następnie przystępowano do ochwiarunku czyli zbierania wśród gości weselnych pieniędzy na czepiec759. Po zebraniu datków na nowo zaczynały się tańce przy muzyce, które trwały do momentu przybycia starszego drużby przebranego za Żyda (dziada)760. Ten „po kupnie” młoduchy oddawał ją panu młodemu natomiast weselnicy tańczyli tzw. przepióreczkę po czym rozchodzili się do domów761 . Niekiedy już we wtorkowy wieczór odbywały się przenosiny, tj. prze - prowadzanie pani młodej na nowe miejsce zamieszkania762. W okolicy Sławkowa, gdzie wesela często przeciągały się do tygodnia, przenosiny miały miejsce w sobotni wieczór uznawany za najszczęśliwszy dzień. Wówczas to pan młody zajeżdżał wozami po rzeczy swej żony: pościel, skrzynki i inne sprzęty, a po zapakowaniu wszystkiego, pożegnaniu się pani młodej z rodzicami, wspólnie jechali do jego domu763 . Niedziela przeznaczona była przede wszystkim na wywodziny (wywód )764. Jak podaje Federowski kobiety przed wyjściem do kościoła obcinały młodej mężatce ostatni znak panieństwa – warkocze, jeśli nie zostało to uczynione wcześniej. Po nabożeństwie nowożeńcy, ich rodzice, sąsiedzi i krewni zbierali się w karczmie, “gdzie przy pogadance, zastawiając za wspólnie złożone grosiwo miód, piwo i gorzałkę, odprawiają w taki sposób poprawiny”765 . W przeciągu wieków zmienia się obrzęd weselny na obszarze Zagłębia Dąbrowskiego. Niektóre z opisywanych w latach 80. XIX wieku zwyczaje weselne odeszły w zapomnienie, a inne zmieniły swój pierwotny charakter. Jak podkreśla G. Odoj, opisując zwyczajowość weselną Sławkowian, ślub i wesele będąc atrakcyjną formą zabawy oraz okazją do spotkań rodzinnych jest jednocześnie odbiciem „warunków życia, czynników środowiskowych, ludzkich nawyków i przekonań, jak też wpływów aktualnej mody”766 Swaty, jak wspominają Zagłębiacy, powszechne były jeszcze w pierwszych latach XX wieku, kiedy to zdarzały się przypadki, że młodzi ludzie nie mieli wpływu na wybór życiowego partnera. Czynili to za nich rodzice, a małżeństwo było swego rodzaju umową między rodzicami panny i kawalera lub wdowca. Podczas wyboru patrzono nie tylko na względy ekonomiczne, ale również na cechy charakteru, zachowanie i wyznanie partnera767 . Jeśli rodzice panny zaakceptowali kandydata do ręki córki to podczas spotkania omawiano szczegóły wesela i ustalano datę ślubu oraz „wysokość posagu w pieniądzach, gruncie i dobytku”768. Następnie szykowano poczęstunek składający się z wódki i przekąski, który świadczył o zgodzie na małżeństwo i przyjęciu oświadczyn kawalera. Pierścionek zaręczynowy chłopak wręczał dziewczynie niezwykle rzadko, „dawniej tylko bogaty kupował pierścionek pannie”769. Po ustaleniu daty ślubu i wesela młodzi wspólnie udawali się do kościoła, aby dać na zapowiedzi. Zapowiedzi wygłaszane były w kościele przez trzy niedziele z rzędu. Około dwa tygodnie przed planowaną uroczystością młoda para chodziła po domach i osobiście zapraszała rodzinę, sąsiadów i znajomych na wesele. Organizacją wesela zajmowali się rodzice, krewni i znajomi państwa młodych. Jeszcze do lat 50. XX wieku nadal powszechny był zwyczaj przynoszenia przez gości na kilka dni przed weselem sera, jajek, mąki, masła, kaszy, cukru, mleka i drobiu, z których następnie przygotowywano poczęstunek dla wszystkich weselników – żeby było „z czego piec na wesele”770. Przygotowaniem poczęstunku dla gości zajmowały się specjalnie wynajmowane i opłacane kucharki nazywane także piekarkami771 . Jak wspominają informatorzy na początku XX stulecia panna młoda do ślubu ubierała się w długą marszczoną spódnicę koloru kremowego, zielo - nego, niebieskiego lub białego oraz takiego samego koloru kaftanik, wcięty w pasie, zapinany na guziki, ze stójką i długim rękawem. Kaftanik mógł być ozdobiony gipiurą lub drobnymi marszczeniami. Do tego zakładała białe, niciane pończochy, na głowę długi welon i wianek z mirtu, a na nogi czarne buty. Około 1910 roku strój ten zastąpiono jednoczęściową, długą, białą suknią oraz obuwiem w tym samym kolorze. Nadal do sukni i welonu panny młodej przypinano małe mirtowe wianuszki, gałązki mirtu lub asparagusa. Strojem ślubnym pana młodego był czarny garnitur, kapelusz oraz takież buty, biała koszula i krawat. Ozdobą był niewielki bukiet z gałązki mirtu, ewentualnie asparagusa i białej wstążki tzw. różdżka lub wieniec. Różdżka przypinana była, według informacji mieszkańców Zagłębia Dąbrowskie - go772 – po prawej stronie. Druhny ubrane były w bluzki i spódnice w różnych kolorach, na gło - wie nosiły wianki z mirtu lub we włosy wpięte miały gałązkę tej rośliny. Drużbowie w czasie ślubu i wesela nosili takie ubranie, jak pan młody, z tą różnicą, że różdżka weselna wpięta była po przeciwnej stronie marynarki. W okresie międzywojennym obrzędy weselne na terenach wiejskich nadal najczęściej organizowano w czasie zapustów. Sama uroczystość zaślubin odbywała się w poniedziałek ewentualnie w niedzielę.


Źródło: Tropem badaczy Zagłębia Dąbrowskiego, str. 326-329. ,aut: Dobrawa Skonieczna-Gawlik, Wyd: Regionalny Instytut Kultury w Katowicach 2016

niedziela, 1 maja 2022

Radości i smutki - zwyczaje rodzinne. Ślub i wesele. Część 1

 Radości i smutki - zwyczaje rodzinne. Ślub i wesele. Część 1

U dawnych Słowian małżeństwo zawierano, jak pisze K. Kaczko, przez „porwanie, przez kupno i drogą umowy formalnej”717. Autorka tekstu o zwyczajach dorocznych i rodzinnych pozostałości dawnego zwyczaju kupna żony, dopatruje się w targach swatów oraz w zwyczaju wykupywania wianka panny młodej. Zaznaczając oczywiście, iż zwyczaj ten z biegiem czasu i zmianą stosunków społeczno-gospodarczych przekształcił się w małżeństwo zawierane drogą dobrowolnej umowy obu stron […]. Obrzędy weselne mają także na celu wyłączenie pary zawierającej związek ze społeczeństwa młodych, a włączenie ich do społeczeństwa starszych718 . W latach 80. XIX wieku kojarzenie małżeństw przebiegało stosunkowo szybko, a czas od uzgodnień rodziców do ceremonii zaślubin był dość krótki, zaledwie kilkutygodniowy. Gdy kawaler wybrał już sobie dziewczynę, a jego rodzice zgadzali się z tą decyzją, wówczas do domu panny posyłano swaka lub swachę719, życzliwą sąsiadkę, krewną lub jakąś inną osobę, która potrafiła przemawiać i wstawić się za staraniami chłopca.

Swacha udawała się do rodziców panny w niedzielę, czwartek lub w sobotę późnym wieczorem, a wchodząc do chaty pozdrawiała gospodarzy i pytała się o „jałowicę krasą”720, która się zgubiła by następnie rozwodząc się obszernie nad zaletami straconego bydlęcia i nad swojem nieszczęściem, przechodzi nieznacznie ku czemu inszemu, pyta się o córkę, o zamiary jakie względem niej mają i daje do zrozumienia, że czas by ją już i do ludzi wydać721. Gdy swacha upewniła się, że polecany przez nią kawaler został zaakceptowany przez rodziców dziewczyny, „wyjmuje spod zapaski flachę gorzałki i jeżeli przy poczęstunku nie natrafi na certacyje, to już bez ogródki wprost przystępuje do rzeczy”722. Po wstępnych rozmowach przeprowadzonych przez swachę dochodziło „do zalotów otwartych, które rozpoczynają zmó - winy ”723, mające miejsce w czwartkowy wieczór miesiąc przed ślubem. W celu poznania szansy na połączenie młodych w okolicach Żarek, Siewierza i Pilicy, do domu panny udawał się ojciec kawalera w towarzystwie swaka – żonatego, szanowanego przez społeczność gospodarza. W powiecie olkuskim do rodziców dziewczyny przychodzili swaci . Po wejściu do izby również zadawano pytanie: „Niemocie tyż tu jałóweczki na przedoż?”724. Z odpowiedzi starano się wywnioskować czy jest szansa na dalszą rozmowę o przyszłości panny. Gdy odpowiedź była twierdząca goście wyciągali wódkę prosząc dziewczynę o podanie kieliszka. Jeśli panna podała go chętnie to znaczyło, iż zaloty przez nią samą są mile widziane. Także dziewczynie podawano wódkę do wypicia. Jeśli ją przyjęła, a w zamian odesłała chłopakowi wodę, świadczyło to o jej zgodzie na małżeństwo725 . Po ustaleniu przez rodziców kwestii związanych z małżeństwem odbywały się względy. Młodzi zapraszali na nie starostów i starościny, bliskich sąsiadów i krewnych oraz druhny i drużbów. Na względach wyznaczano datę ślubu i gdy tylko została ona ustalona, chłopak „niósł na zapowiedzi”726. W olkuskim, w tej sprawie, do księdza udawali się oboje młodzi wraz z jed - nym z rodziców727 . W ostatni czwartek przed weselem dziewczyna wraz ze starszą druhną chodziła po wsi i zapraszała na zaślubiny. Od tego dnia goście znosili do domu przyszłej panny młodej dary w naturze: mąkę, kasze, cukier, sery, masło, jaja, drób i wódkę728. Wesele organizowano najczęściej w czasie zapustów – okresie, kiedy było mniejsze nasilenie prac w gospodarstwie – jesienią, po wykopaniu ziemniaków lub wiosną, zaraz po zasianiu jarzyn729. Sama uroczystość zaślubin odbywała się zazwyczaj w poniedziałek. Natomiast w wieczór poprzedzający ślub urządzano pustochę czyli dziewiczy wieczór, na który schodziły się druhny, rówieśnice i znajome panny młodej. Wiły one rózgę weselną730, a następnie przy śpiewie731 młoda przymierzała suknię ślubną. Późnym wieczorem pod dom panny przyjeżdżał starszy drużba z grajkami732 i przy muzyce dziewczęta bawiły się do późnych godzin nocnych. S. Ciszewski wspomina o urządzaniu spotkania nazywanego dobranoc – odbywającego się w poprzedzający ślub niedzielny wieczór. Dobranoc organizowana była u rodziców panny młodej i zaczynała się od przyjazdu pana młodego z muzyką. Na wieczorną zabawę przychodzili nie tylko zaproszeni goście weselni, ale też wszyscy inni, którzy mieli ochotę. Gdy muzyka przestawała grać wszyscy spożywali kolację733. Później ponownie zaczynały się tańce, które przeciągały się często do rana734 . Rano w dniu ślubu starosta z grajkiem i drużbami ponownie obchodził domy we wsi i zapraszał gości na wesele, wygłaszając żartobliwe oracje735. W latach 80. XIX wieku panna młoda do ślubu szła ubrana w białą lub kolorową suknię (tylko nie czerwoną), przewiązaną w pasie szarfą ze wstążki, włosy miała zaplecione w warkocze i ułożone w kółko. Na głowę zakładano jej wieniec z mirtu lub ruty z barwinkiem, do którego przyczepiony był długi do samej ziemi tiulowy welon736. Pan młody i drużbowie, „ponieważ zarzucono strój dawny” ubrani byli w „kurtki lub żakiety”737. Na lewym boku przypięte mieli bukiety z mirtu i białej wstążeczki. Panu młodemu bukiecik przypinała młoda pani, a drużbom – druhny738 . Druhny ubrane były, podobnie jak młoducha, w bluzki i spódnice w różnych kolorach z tą różnicą, że nie miały welonów, a we włosy najczęściej wpinały „robione kwiatki z jakiemi błyskotkami”739. Pod koniec XIX wieku w poniedziałek goście schodzili się do domu panny młodej gdzie częstowani byli kołaczem, plackami, chlebem, serem i wódką. Gdy w towarzystwie muzyki przychodził pan młody zaczynano targunek740. Panna młoda przez cały okres trwania targunku siedziała w komorze, czekając na jego zakończenie. Po wyprowadzeniu z pomieszczenia wszystkich druhen po kolei, sama wychodziła jako ostatnia. W okolicach opisywanych przez M. Federowskiego zarękowiny lub inaczej związiny miały miejsce w poniedziałek na krótko przed wyjazdem do ślubu.Jedynie w niektórych parafiach741 odbywały się w dniu zamówin. Obrzęd ten polegał na połączeniu rąk młodych, siedzących naprzeciw siebie przy stole. Starszy starosta nad chlebem i serem przewiązywał ręcznikiem dłonie narze - czonych i błogosławił im czyniąc znak krzyża. Następnie z chleba odkrawał dwie piętki, jedną mniejszą, drugą większą […] i tyleż takich samych krajanek sera, mniejsze podaje naprzód młodemu, a większe pannie młodej, mówiąc: „A tobie dziewecko więcej daje, bo ci więcej potrzeba, żebyś potem miała cem dzieci i celadź dzielić”742. Opis tego zwyczaju podaje także autor „Ludu rolniczo-górniczego…”743 . Przed wyruszeniem orszaku weselnego do kościoła starosta wygłaszał mowę skierowaną do przyszłych małżonków i wszystkich zgromadzonych gości744. Po zakończonej przemowie młodzi otrzymywali błogosławieństwo od rodziców. Zgodnie ze zwyczajem do kościoła jechali bądź szli osobno. Panna prowadzona była przez drużbów, natomiast kawaler przez druhny745, lub też dziewczyna jechała w towarzystwie starościny i starszej druhny, a mężczyzna w asyście starosty i starszego drużby746 . Samego obrządku ślubu kościelnego na terenie pogranicza małopolskośląskiego nie opisuje żadna z publikacji wydanych w 2. poł XIX wieku. M. Federowski wspomina jedynie, iż „do ołtarza prowadzą pannę młodą drużbowie, pana młodego druhny, od ołtarza młodego starościny, a młoduchę starostowie”747. Podczas ślubu czyniono zabiegi mające zapewnić trwałość związku, dlatego też panna młoda miała przy sobie kawałek kołacza, chleba i sera z zarękowin. Przed pójściem na ofiarę za ołtarz, młody wkładał do trzewika młodej „dziesiątkę” (10 groszy), żeby trzymały się ich pieniądze. Pani młoda natomiast starała się panu młodemu przyklęknąć ubranie, żeby zawsze mieć nad nim przewagę748 . Z kościoła młode małżeństwo wracało razem zazwyczaj jako pierwsi w orszaku weselnym. W okolicach Żarek, Siewierza i Pilicy goście weselni po wyjściu z kościoła, a przed powrotem na obiad do domu, który podawany był późnym wieczorem, wchodzili do gospody gdzie urządzali tańce. W dawnym zwyczaju było również wstąpienie orszaku weselnego do dworu, gdzie weselnicy otrzymywali poczęstunek i bawili się przy muzyce wspólnie z gospodarzami749.


Źródło: Tropem badaczy Zagłębia Dąbrowskiego, str. 322-326. ,aut: Dobrawa Skonieczna-Gawlik, Wyd: Regionalny Instytut Kultury w Katowicach 2016r

„Tkacz" sprzedany na licytacji. 1932r