Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 10 lipca 2023

Smacznego. Ścieżki pamięci.

 Smacznego. Ścieżki pamięci.


Kaszą dzieci straszą. Tłusta kasza gości sprasza, Nie dać sobie w kaszę dmuchać. Nasza kasza, a babki żur — to tylko niektóre z licznych frazeologizmów ze słowem — komponentem 'kasza'. Istnieje w polszczyźnie ponad 30 przysłów do kaszy się odnoszących, z czego można wnosić, ze jej pozycja w polskiej tradycji kulinarnej była mocno ugruntowana. Jedna z jej odmian. gryka (hreczka), przywędrowała do nas z Azji, konkretnie z Tybetu. Upodobali ją sobie Słowianie: niektórzy twierdzą, że z codziennego menu wyparł ją chleb, a w XIX w. ziemniaki. Kaszę ceniono za walory zarówno odżywcze, jak i lecznicze. Dziecięca rymowanka Kipi kasza, kipi groch głosi wszem i wobec, że to kasza jest zdrowsza. (Chyba że anonimowy autor lobbował na rzecz kaszarzy!).

Być może kasza znów wróci do łasi:, biorąc pod uwagę zawarte w niej cenne substancje: witaminy z grupy B, rutynę (witaminę P), pierwiastki (z potasem na czele) oraz błonnik slużacy oczyszczaniu organizmu. Gotowana kasza to potrawa lekkostrawna. Kaszę można zrobić z jęczmienia, prosa (kasza jaglana), ale najlepiej z ziaren gryki (fagopyrum Mi II.), cennej rośliny miododajnej z gatunku rdestowatych, zawierającej białko cenniejsze od ziaren zbóż. W Małopolsce, gdzie uprawa gryki jest najbardziej rozpowszechniona, używa się nazwy tatarka, stąd kasza tatarczana, a wypieczony z mąki gryczanej (pełnego przemiału) chleb to tatarczuch. Legenda głosi, że kaszę tę zawdzięczamy najazdowi Tatarów, ale nie jest to prawdą. Trochę o tym można tu i ówdzie poczytać. (Np. w sieci.) Wszak to dla intemauty kaszka manna. Albo kaszka z mleczkiem. Najważniejsze, by nie dać się zjeść w kaszy. Ważnym ośrodkiem kaszarstwa był rejon Działoszyna, Brzezin Starych oraz Stobiecka Miejskiego.

Temu ostatniemu ośrodkowi poświęciła artykuł Barbara Sitek w „Biuletynie Towarzystwa Przyjaciół Muzeum w Radomsku" (nr 22 z 25 XI 2014 r). Uprawiana w okolicy Stobiccka tatarka posiadała swoje trzy odmiany: litewkę, kozubkę i kamionkę. Ta pierwsza była najbardziej ceniona, tę ostatnią uważano za odmianę zdziczałą. Tatarkę sadzono dwa razy do roku, na wiosnę oraz w lipcu, jako poplon po życie, na glebach piaszczystych lub piaszczysto-glinianych, tzw. szczerkach. Zbiór z pierwszego zasiewu odbywał się w sierpniu (w okolicy św. Jacka). Tatarkę młócono na klepisku, ziarno oczyszczano na wietrze drewnianą szuflą, a później na sitach (przetakach). Tatarkę zawożono do młyna na przerób. W pobliżu znajdowały się trzy młyny wodne: w Borowym, I.ipiu i Klekotowcu. Po przywiezieniu z młyna trzeba było kaszę oczyścić i posortować, na kaszę krakowską, miałką, krupę i okrąglicę. Krakowska zwana była także radomką, miałka miołeczką lub maczkiem, krupa — bękartką, perkotem lub wymyłką. Okrąglicą lub calicą na-zywano kaszę najgrubszą; były to całe, obłuskane ziarna. Z ziaren otrzymywało się kaszę paloną — do tego celu służył piec chlebowy. O ile czyszczeniem kaszy zajmowały się kobiety, sprzedażą kaszy trudnili się wyłącznie mężczyźni. Mieli oni określone kierunki handlu. Kobiety wypiekały z mąki tatarczanej placek zarabiany na drożdżach lub na zakwasie. Miał charakterystyczny miodowy, słodki smak. Nazywany był tatarczuchem. Sprzedawano go na odpustach i jarmarkach. Produkt ten powrócił znów do łask, znalazł się bo-wiem na liście Ministerstwa Rolnictwa jako produkt regionalny. Kamieniczanie doskonale znali smak tatarczucha. Przywołała go w swych „korzennych" wspomnieniach Kryspina Gruszkowa. Tatarczucha przywoziło się z Żarek. I można przywieźć dziś. Wystarczy pojechać w sobotę na targowisko. Jeżdżę tam od czasu do czasu po kurę z wolnego wybiegu (od pani Ani z Antolki). A raz kupiłem gęś. Jak wiadomo gęś najlepiej nafaszerować kaszą. Z okazji świąt Wielkanocnych życzę wszystkim smacznego!

Andrzej Bohdan
Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr96 , R XXVI, 1/2016r 

Dzieje skradzionej maszyny do pisania. Wrzosowa 1935r

 Dzieje skradzionej maszyny do pisania. Wrzosowa 1935r

Przed kilku miesiącami Urząd gminny we Wrzosowej kosztem dużego wysiłku finansowego, bo przeszło za 1000 zł. nabył doskonałą maszynę do pisania. Pięknie wyglądały dokumenty, pisane na nowej maszynie i harmonijny jej stuk, niczem muzyka brzmiał w uszach kancelistów urzędu gminnego. Lecz po kilku tygodniach, a stało to się 10 stycznia br,— pewnej ciemnej nocy zimowej jacyś nieznani złoczyńcy wysadzili szybę w urzędzie i skradli maszynę. I tylko dzięki temu, że jeden ze złodziei nietyle przez grzeczność, lecz nieznajomość elementarnych podstaw kryminologji, pozostawił swój bilet wizytowy w' postaci odcisków palców na szkle, tajemnica kradzieży się wydała. Odciski zostały skierowane do Centrali Służby Śledczej w Warszawie, która z nieomylną kategorycznościę ustaliła , że należą one do Jana Kisiela. A że niema na świście ludzi o jednakowym układzie tych zdradzieckich linji na palcach, więc Kisiel musiał się przyznać do tego, że owej styczniowej nocy złożył w urzędzie gminnym nie proszoną wizytę przez okno. Jako wspólników swoich- wskazał on niejakiego Bolesława Zwoiskiego, również jak i on mieszkańca wsi Wrzosowa i, o zgrozo, przemysłowca i budowniczego oraz właściciela tartaku w Szczerbowiźnie pod Żarkami, oficera rezerwy Jana Okularczyka. Po kilku dniach zmienił on jednak zeznanie, cofnął swoje pomówienie w stosunku do Okularczyka, obciążając natomiast drugiego budowniczego z pod Żarek Piotra Niepiekło, który jako by namówił go do kradzieży i dostarczył mu kupca na skradzioną maszynę w osobie Okularczyka. W wyniku tego dość złożonego splotu okoliczności w dniu wczarajszym na ławie oskarżonych zasiedli Kisiel i Zwolski oraz Niepiekło i Okularczyk. Sprawę rozpoznawał sędzia okręgowy Chrapowicki, oskarżał pprok. Jarzębiński, protokół posiedzenia prowadził sekretarz Ziper, Kisiela bronił mec. Kulej, Zwolski branił się sam, Niepiekły mec. J. Markowicz i Okularczyka wreszcie mac. Paciorkowski.

Komendant posterunku Poraj przodownik Błaszczykiewicz wydał jak najlepszą opinję o oskarżonym Okularczyku, charakteryzując go jako człowieka o nieskazitelnej prawości. Przewód sądowy doprowadził do kilku zasadniczych ustaleń. O kazało się, że Okularczyk w swoim czasie zwierzył się przed Niepiekło z zamiaru kupna maszyny do pisania, a ten z kolei przyprowadził do niego złodziei ze skradzioną maszyną, który Okularczyk kupił w najlepszej wierze, myśląc że Kisiel istototnie nabył ją na licyta­cji, W każdym razie charakterystyczną okolicznością jest cena 130 zł,, jaką ofiarował on za maszyną wartości około 1000 zł. Sąd Okręgowy po wysłuchaniu przemówień stron skazał sprawców kradzieży Kisiela i Wolskiego na karę po 6 miesięcy więzienia, Niepiekło za ułatwienie złodziejom zbytu skradzionego przedmiotu również na 6 miesięcy więzienia, lecz z zawieszeniem na przeciąg 3 lat oraz 100 zł. grzewny i w reszcie Okularczyka za nieostrożne kup­no pochodządzego z kradzieży przedmiotu na 150 zł grzywny. Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.5, nr 100 (1 maja 1935)
 

Wojak Leopold Wilhelm (1867–1962), proboszcz parafii ewangelickiej w Częstochowie, działacz samorządowy i społeczny.

 Wojak Leopold Wilhelm (1867–1962), proboszcz parafii ewangelickiej w Częstochowie, działacz samorządowy i społeczny. Ur. 15 IV 1867 w Grodźcu k. Konina, był synem Jana Gotfryda, nauczyciela ludowego, i Julianny Marianny z Kurtzów.



Wojak ukończył szkołę ludową, następnie uczył się w gimnazjum klasycznym w Kaliszu. Będąc w starszych klasach, utrzymywał się z udzielania korepetycji. Po otrzymaniu matury powrócił do Grodźca. Nakłoniony przez duchownego katolickiego – ks. Grochalskiego, w 1887 podjął studia na Wydziale Teologii Ewangelickiej Uniwersytetu w Dorpacie (Tartu); należał tam do Theologische Verein. W 1891 po ukończeniu studiów został ordynowany w Warszawie; powołano go na wikariusza. W 1893 objął administrację parafii w Sompolnie na Kujawach. Od 1899 był proboszczem w Brzezinach koło Łodzi; była to rozległa parafia, obejmująca wiele wsi, w których znajdowały się tzw. kantoraty. Przyjaźnił się ze swymi kolegami uniwersyteckimi – ks. Gundlachem i ks. Hadrianem, którzy przebywali w Łodzi. W tym okresie znajdował czas na realizowanie swojej pasji, jaką była fotografia. W lipcu 1912 został wybrany proboszczem nowo powstałej parafii ewangelicko-augsburskiej w Częstochowie. Po jego przybyciu ukończono budowę kościoła. Dojeżdżając z Częstochowy koleją lub końmi, administrował filialne parafie w Radomsku, Zawierciu (do 1935), Natolinie, Czarnym Lesie, Dziepółci, okresowo również w Wieluniu. Uczył religii m.in. w częstochowskim gimnazjum rządowym, później w gimnazjach: im. H. Sienkiewicza i J. Słowackiego. W czasie zarządzania parafią powstała szkółka niedzielna, chór kościelny, założono Towarzystwo Polskiej Młodzieży Ewangelickiej, powołano komitet pań opiekunek, które prowadziły akcję zbiórki ofiar i odzieży dla najuboższych, utworzono przytułek dla starców. W 1931 przy kościele wybudowana została plebania. Wojak cieszył się szacunkiem w Częstochowie, angażując się w działalność społeczną; w 1915 został powołany do rozszerzonego składu Rady Miejskiej (RM), a w 1918 był członkiem komisji szkolnej tejże RM. W 1919 należał do Komitetu Obywatelskiego Popierania Pożyczki Państwowej. Był autorytetem moralnym, powoływano go na arbitra w sprawach sądowych honorowych. W czasie okupacji władze niemieckie zabroniły mu wygłaszania kazań. Wówczas zamiast kazań odczytywał z ambony całe rozdziały Pisma Świętego. W 1940 pomagał rodzinom wysiedlonym z Wielkopolski i Pomorza; szukał dla nich mieszkań, prowadził zbiórkę ofiar. Kilkakrotnie ułatwiał ucieczkę z getta oraz ukrycie się miejscowym Żydom, wystawiał im fikcyjne metryki. Po powstaniu warszawskim 1944 plebania przy kościele ewangelickim stała się miejscem pobytu księży i świeckich działaczy kościoła ewangelickiego. W latach powojennych Wojak nadal administrował parafią. W 1953 przeszedł w stan spoczynku. Zm. 31 III 1962 w Częstochowie, pochowano go na cmentarzu ewangelicko-augsburskim w Częstochowie w kwaterze 11, rząd IV, grób 14 (na rogu kwatery). W kościele ewangelickim przy ul. Śląskiej i Kopernika znajduje się pamiątkowa tablica poświęcona jego pamięci.



W małżeństwie (od 1895) z Pauliną Emilią Augustą Teichman (ur. 1877), córką Karola, księdza ewangelickiego z Turku, miał pięcioro dzieci; córki: Janinę Annę (ur. 1899) zamężną z Józefem Białkowskim, Marię Eugenię (ur. 1900), i trzech synów: Stefana Karola, księdza kościoła ewangelicko-augsburskiego, Michała Piotra (ur. 1912), prawnika, Tadeusza Józefa (6 XII 1907 – 1 V 2000), który w 1925–31 studiował na Wydziale Teologii Ewangelickiej Uniwersytetu Warszawskiego. 11 X 1931 został ordynowany na księdza kościoła ewangelicko-augsburskiego. W 1931–38 był wikariuszem i prefektem w polskiej parafii ewangelickiej w Łodzi. W 1938–39 pełnił funkcję ogólnopolskiego pasterza młodzieży w Warszawie. W 1939–45 pracował w biurze podań w Częstochowie. Po zakończeniu wojny do 1968 był proboszczem parafii w Starym Bielsku k. Bielska-Białej. W 1968–89 pełnił funkcję redaktora naczelnego i dyrektora wydawnictwa „Zwiastun” w Warszawie. Był autorem wielu książek, m.in. opublikował: Szkice z dziejów Reformacji w Polsce (1977), Jan Seklucjan – życie i dzieło (1984), Ustawy kościelne w Prusach Książęcych (1993), Zarys historii Kościoła (1995). Na podstawie pracy o historii reformacji otrzymał stopień doktora teologii. W 1989 przeszedł na emeryturę, mieszkał w Warszawie. Tam zmarł.

Grzegorz Polak, Kto jest kim w kościele. Ekumeniczne „who is who” chrześcijaństwa w Polsce, Warszawa 1999, s. 461 (dotyczy syna, Tadeusza); – Pamjatnaja kniżka petrokovskoj gubernii na god 1914, Piotrków 1914, s. 127; – Henryk Kurzawa, Dzieje parafii ewangelicko-augsburskiej w Częstochowie, Częstochowa 2001, s. 106–108; Uniwersytet Tartu a Polacy. Rola dorpatczyków w polskiej nauce, kulturze i polityce w XIX i XX wieku, Lublin 1999, s. 165; – „Goniec Częstochowski” 1912 nr 165, s. 2, 3, 1915 nr 171, s. 2, 1916 nr 243, s. 3; „Zwiastun” 1992, nr 17, s. 277, 278, 283 (tu fotografia); – Archiwum Państwowe w Częstochowie, Akta miasta Częstochowy 27/40, t. XI, k. 2298, 2299; Magistrat Częstochowy 4805, s. 1, 2, 5010.

Autor: Juliusz Sętowski
Źródło: https://encyklopedia.czestochowa.pl/.../wojak-leopold...

Cygańskie oprawy. Bargły. 1935r

 Cygańskie oprawy. Bargły. 1935r

W pierwszych dniach listopada we wsi Bargły (gm . Kamienica Polska) miejscowym gospodarzom w taiemniczy sposób zaczęły znikać kury i gęśi, przyczem nieuchwytne dłonie wyciągały z kojców okazy, co najpiękniejsze i najokazalsze. Dochodzenie wykazało, że ową koneserką cudzego drobiu była 60 letnia cyganka Zofja Gała, a pomocnikiem jej małe i zwinne cyganiątko, 13 letni Edward Gała, syn Zofji Gały.

Z polecenia Sądu Grodzkiego oboje ze względu na brak stałego miejsca zamieszkania zostali osadzeni w areszcie śledczym . Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.5, nr 266 (19 listopada 1935)

czwartek, 6 lipca 2023

Strzał z dubeltówki trafił kłusownika w oko. Łysiec, Zawisna 1935r.

 Strzał z dubeltówki trafił kłusownika w oko. Łysiec, Zawisna 1935r.

Do szpitala Panny Marji przywieziono wczoraj wieczorem mieszkańca wsi Łysiec (gm. Kamienica Polska), 23-letniego Bolesława Cabana, który postrzelony został z dubeltówki w oko. Caban jest znanym kłusownikiem. Wypadek wydarzył się właśnie podczas polowania na cudzą zwierzynę, jakie Caban wraz z drugim kłusownikiem, Janem Wawrzyńczakiem, urządzał w okolicy wsi Zawisna.

Obaj kłusownicy zostali spostrzeżeni i wezwani do zatrzymania się, do czego nie zastosowali się jednak, lecz rzucili się do ucieczki. Oddany za uciekającymi strzał z dubeltówki trafił Cabana w chwili, gdy odwrócił się, by sprawdzić jak daleko pogoń znajduje się za nimi. Stan Cabana jest poważny. Grozi mu utrata oka. Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.5, nr 19 (23 stycznia 1935)
 

Pociąg pośpieszny omal nie uległ katastrofie pod Częstochową. 1935r

 Pociąg pośpieszny omal nie uległ katastrofie pod Częstochową. 1935r

W pobliżu Poraja omal nie doszło wczorajszej nocy do katastrofy kolejowej, która pociągnęłaby niewątpliwie za sobą tragiczne następstwa. Pociąg pośpieszny Nr. 14 zdążający z Krakowa do Warszawy, wychodzący z Krakowa o godz. 23-ej, po przebyciu stacji Ząbkowice jechał z szybkością 80 kim. na godzinę. W odległości około 4 kim. od stacji Poraj, odległej o 16 kim. od Częstochowy pociąg, gwałtownie zahamowany, stanął. Wśród pasażerów wynikła panika, rozeszły się bowiem pogłoski, że na pociąg usiłowano dokonać napadu, co oczywiście okazało się nieprawdą. Przyczyną nagłego zatrzymania pociągu było, jak się okazało, pęknięcie obręczy na jednem z kół rozpędowych za t. zw. wózkiem.

Wskutek pęknięcia obręczy nastąpił silny wstrząs całej lokomotywy. Maszynista przeczuł niebezpieczeństwo, lecz nie stracił przytomności i pociąg zatrzymał, unikając niechybnej kataśtrofy, wrazie której pociąg spadłby z wysokiego nasypu. Ze względu na szybkość (80 kim.), z jaką pociąg zdążał, katastofa mogła przybrać olbrzymie rozmiaoy. Pociąg natychmiast zabezpieczono przed najechaniem styłu i o wypadku zawiadomiono stację Poraj, skąd wysłano drugą lokomotywę. Przerwa w komu nikacji trwała 1 i pół godziny i z lekkiem też opóźnieniem pociąg przybył do Warszawy. Również i inne pociągi przybyły z opóźnieniem. Źródło ; Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.5, nr 19 (23 stycznia 1935)

Tragiczny pojedynek. Siedlec. 1935r

 Tragiczny pojedynek. Siedlec. 1935r

W nocy z 5 na 6 października we wsi Siedlec odbywała się huczna zabawa taneczna, która niestety, jak tyle innych zabaw wiejskich zakończyła się tragicznym epilogiem. Oto w czasie zabawy niejaki Stefan Kozik posprzeczał się o coś z Antonim Chabrem i urażony w swej ambicji Chaber wyzwał Kozika na „pojedynek” w te słowa: „Chodź na ulicę, a tam spróbujemy się jeden na jednego”. Kozik wyzwania przyjął, wysżedł na ulicę i tam w nieznanych bliżej okolicznośniach zadał Chabrowi 6 ran, z których jedna okazała się śmiertelną.

W dniu wczorajszym Kozik zasiadł na ławie oskarżonych. Rozprawie przewodniczył sędzia okręgowy Terpiłowski, oskarżał pprok. Jarzębiński, w imieniu rodziny tragicznie zmarłego powództwo w wysokości symbolicznej złotówki popierał mec. Gawroński. Sąd skazał Kozika na 5 lat więzienia i ze względu na niepełnoletność oskarżonego powództwo pozostawił bez rozpoznania. Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.5, nr 286 (12 grudnia 1935)
 

Gry i zabawy ruchowe.

 Gry i zabawy ruchowe.

Druga połowa XIX w., wraz mijającymi dekadami przynosi coraz większe zainteresowanie rozwojem fizycznym dzieci. Na rynku wydawniczym pojawiają się poradniki poświęcone ruchowi fizycznemu, grom i zabawom, gimnastyce, uprawianiu ćwiczeń, które zalecano praktykować od najmłodszych lat. Niestety, zachowania tego typu w większości rodzin nie były popularne, ale w niektórych domach, w których rodzice dbali o rozwój fizyczny dzieci, stosowano się do zaleceń higienistów, pedagogów i lekarzy. W obszernych pokojach dziecinnych zawieszano nie tylko popularne huśtawki, ale dodatkowo także przyrządy do ćwiczeń fizycznych – trapez, kółka, drabinki itp. Dzięki gimnastyce pokojowej dzieci mogły nawet podczas niepogody zażywać ruchu. Kazimierz Andrzej Jaworski opisywał ulubione zabawy na przyrządach, które rodzice zamontowali w jego pokoju – [...] zapamiętawszy niektóre rodzaje ćwiczeń akrobatycznych, stopniowo na małą skalę zacząłem je stosować. Podciągałem się więc szybko na trapez, później huśtałem się na nim trzymając się sznurka jedną ręką, a potem już nie trzymając się żadną, robiłem młynek kręcąc się zgiętą w kolanie nogą wokół osi poprzeczki, zawisałem głową w dół na obu nogach i na jednej. Robiłem też i inne tak zwane sztuczki. Dla bez pieczeństwa nad trapezem rozkładali mi materac, ale i tak nasi znajomi, widząc czasami moje popisy, chwytali się za głowę […] Ale rodzice jakoś wierzyli w moje siły, ojciec uważał, że w ten sposób ćwiczę mięśnie i wyrabiam w sobie odwagę15.

Przy niektórych kamienicach, willach, dworach czy pałacach, urządzano także specjalne place do ćwiczeń fizycznych w ogrodach czy parkach, nazywane potocznie gimnastykami. Instalowano tam huśtawki, trapezy, specjalne drabinki, liny, kołobiegi. Urządzenia do ćwiczeń służyły najmłodszym nie tylko do ćwiczeń, ale także do zabaw ruchowych i sprawiały wiele radości. Dzieciom ubogim za urządzenia te służyły parkany, płoty, drzewa, a nawet dachy chat czy wiejskich zabudowań. Ruch fizyczny szczególnie istotny był dla tych dzieci, które rozpoczęły już naukę i mniej czasu miały na swobodne zabawy. Ówcześni pedagodzy i higieniści nieustannie apelowali do rodziców, by organizowali dzieciom niezbędne zajęcia ruchowe w formie regularnych spacerów, rozmaitych gier i zabaw. Ich dobór oczywiście należało uzależnić od wieku, płci, temperamentu, stanu zdrowia i poziomu rozwoju dziecka. Do najpopularniejszych zabaw dziecięcych odbywających się w ciepłe dni na wolnym powietrzu należały w analizowanym okresie, np. kot i myszka, krogulec i kurczęta, kot zawieszony, pokój do wynajęcia, rzemieślnicy, wąż, skradziono mi płótno, bociany i żabki, ślepe babki, trzeciak, dzień i noc, a także tzw. gry z przyrządami, np. obrączki, wolant, strzelanie z łuku, confetti, billbokiet, palant, gra w piłkę, serso, kręgle. Zalecano też kąpiele w rzece lub jeziorze, pływanie, wiosłowanie, przechadzki, jazdę konną, jazdę na kole (rowerze), zajęcia rolnicze, pomoc w gospodarstwie, kilkudniowe piesze wycieczki i wyprawy w góry. Zimą proponowano dzieciom jazdę na sankach, łyżwach, nartach, zabawy śnieżne, a przede wszystkim systematyczne spacery. Ośrodkiem popularyzacji ruchu fizycznego wśród dzieci i młodzieży była Galicja, gdzie powstało najwięcej podręczników i poradników z dziedziny wychowania fizycznego, gier i zabaw ruchowych zarówno na powietrzu, jak i pokojowych. Powstawać zaczęły także pierwsze towarzystwa, szkoły i ogrody gimnastyczne, będące wzorem i inspiracją dla pozostałych zaborów. We wspomnieniach pamiętnikarskich odnaleźć można wzmianki, że dzieci, choć dopiero pod koniec XIX w., uczęszczały na gry i zabawy ruchowe do specjalnych ogrodów, zakładów i towarzystw, zajmujących się rozwojem fizycznym dzieci. W ramach zajęć były nie tylko ćwiczenia ogólnorozwojowe, ale i takie z wykorzystaniem specjalnego sprzętu, jak wspinanie na drabinki, zwisy, biegi po ławeczkach, wdrapywanie po linach oraz liczne i różnorodne zabawy ruchowe.

Źródło: ,,Zabawy i zabawki dziecięce w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku – wybrane problemy z wykorzystaniem grafik z epoki" str. 82-84 Aut: Monika Nawrot-Borowska Zakład Teorii Wychowania i Deontologii Nauczycielskiej Instytut Pedagogiki Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy 

Głos ze wsi. Gmina Wrzosowa idzie ławę do wyborów. 1935r

 Głos ze wsi. Gmina Wrzosowa idzie ławę do wyborów. 1935r

Po ogłoszeniu ordynacji wyborczej zdawało się, że istotnie ludność, nie za poznawszy się jeszcze z zaśadami nowej ordynacji, w bardzo małym procencie weźmie udział w wyborach do Sejmu. Im bliżej jednak 8 września, daje się zaobserwować coraz większe zainteresowanie wyborami. Nieraz daje się słyszeć: — No, sąsiedzie, głosujemy? — A dlaczegóż mielibyśmy nie głosować? Przecież gmina nasza też może się poszczycić, że wraz z innemi gminami w powiecie należy do tych, które kładły pierwsze zręby pod budowę gmachu Polski niepodległej. A głosowanie to przecież niejako praca nad umacnianiem i upiększaniem tego gmachu.

A któż to, jak nie nasi dzielni błeszniacy i wrzosowiacy wraz z mieszkańcami innych wsi razem z robotnikami Częstochowy w czasie przewrotu majowego w 1926 r. „zarekwirowali” auta ciężarowe w „Jedności” i pierwsi wyjechali na ulice Częstochowy nietylko z okrzykiem — „Niech żyje rewolucja, — Niech żyje Piłsudski”, — lecz niektórzy z bronią w ręku, z zamiarem użycia jej — gdyby zaszła potrzeba — na rzecz tego przewrotu. — Widzę, że zmierzacie do tego, że by nie przekreślić dotychczasowej pozycji gminy w twórczej pracy dla Państwa, winniśmy iść do wyborów wszyscy — ławą. — Tak, to chciałem powiedzieć. — Więc głosujemy! ale na kogo? Wszak mamy siedmiu kandydatów! — Wiecie, że mam wielu znajomych jak na tereriie Częstochowy, tak samo na terenie powiatu wśród gospodarzy małorolnych i robotników i mam możność widywania się z wieloma z nich— wszyscy oni mówią jednakowo: — Pierwsi dwaj t. j, Paciorkowski i Kobyłecki są murowani. — Znaczy, że i nasi gminiacy winni oddać głosy na nich. — Napewno tak uczynią. Widać z tych rozmów, że jak cały powiat tak i gmina nasza doskonale się orjentują w wyborze swych przedstawicieli do Sejmu. Pierwszy nie dlatego uzyskał tekę ministra pracy i opieki społecznej, że przeciwstawiał się interesom małorolnych i robotników, lecz dlatego, że zawsze je popierał w ramach możliwości. Drugi też zdał świetnie egzamin jak należy służyć Ojczyźnie i społeczeństwu. W tym czasie, gdy wiele instytucyj finansowych nietylko ledwo dyszy ale w wielu wypadkach robi „plajtę on doprowadził KKO. do świetnego stanu. A kilka lat temu, gdy wszystkie miasta i ośrodki robotnicze na terenie Polski głodowały, on jako ówczesny kierównik Wydziału Aprowizacyjnego cały powiat zaopatrywał w artykuły żywnościowe i odzieżowe. Tembardziej jako posłowie będą mogli i umieli służyć interesom swego miasta i powiatu. Bo grunt nie to, że się chce coś zrobić, ale to ważniejsze, że się umie daną rzecz wykonać. Fr. Tomala b. wójt gminy Wrzosowa. Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.5, nr 201 (3 września 1935)

wtorek, 4 lipca 2023

Pierwsze parlamentarne wybory w niepodległej Polsce.

 Pierwsze parlamentarne wybory w niepodległej Polsce.

Warunki, w jakich przyszło się zmierzyć polskiej społeczności z nowym, a jakże ważnym zadaniem jakim były wybory do pierwszego parlamentu w odrodzonej Polsce, były nadzwyczaj ciężkie. Zniszczony kraj, olbrzymie bezrobocie, spadek zarobków, głód i ogólny zastój gospodarczy. Niemal połowa budynków ziemskich uległa dewastacji i wymagała odbudowy, a z ogólnej liczby 1,5 mln zniszczonych budynków, aż 1,36 mln przypadła na polską wieś. Dla porównania np. we Francji liczba ta wynosiła zaledwie 0,29 mln. Aż 90% powierzchni państwa znalazła się bezpośrednio w zasięgu działań wojennych. Olbrzymie straty poniósł przemysł, na skutek ewakuacji do Rosji oraz planowej akcji rabunkowej ze strony niemieckich i austriackich okupantów. Podobnie sytuacja przedstawiała się w rolnictwie, bo zniszczeniu uległy zasiewy, budynki gospodarcze, inwentarz żywy (np.38% bydła, 47% koni, 52% trzody chlewnej i 60% owiec) i martwy (wg przeliczeń w 1919 r. ilość zbóż zebranych tegoż roku, miała stanowić zaledwie ok. 30-40% przedwojennej ilości, natomiast ziemniaków 40% w byłym Królestwie Polskim, bo w Galicji zaledwie 14%). Nic więc dziwnego, że w kraju panował głód, a wg raportów amerykańskiej misji żywnościowej, 1/3 ludności groziła śmierć głodowa lub ciężkie choroby na skutek niedożywienia.



Gorzej niż gdzie indziej

Sytuacja Częstochowy pod względem mieszkaniowym, przedstawiała się wręcz katastrofalnie. Jej warunki mieszkaniowe były gorsze niż w innych miastach polskich i tylko Łódź wyprzedzała ją w tym względzie. Przemysł, który przed wojną stanowił główne źródło dochodu mieszkańców miasta i okolic, zrujnowany przez niemiecką okupację, zatrudniał na początku 1919 r. zaledwie 1250 osób (podczas gdy np. w roku 1908 - 17 tys.). Połacie ziemi leżały odłogiem, zniszczone budynki wymagały remontu, gospodarstwa kosztownych nakładów. Tymczasem bezrobocie rosło, a w samej Częstochowie zarejestrowanych było ok. 120 tys. rodzin bezrobotnych, zupełnie pozbawionych żywności i potrzebujących natychmiastowej pomocy. Do tego doszły ponadto problemy: analfabetyzmu, sięgającego w naszym regionie blisko 30, a miejscami nawet 40% (wieś) oraz podziału społeczeństwa pod względem wyznaniowym i narodowościowym.

"...duch przesadnych nadziei"

Nie powinno dziwić, iż mimo trudności, wielkiego niezadowolenia społecznego, wybory miały nadzwyczaj wysoką frekwencję wyborczą. Może właśnie dlatego społeczeństwo, choć z jednej strony zmęczone i wycieńczone, to z drugiej - pełne nadziei na lepsze jutro, przepełnione entuzjazmem, wiarą w lepszą przyszłość, wreszcie w wolnym i niepodległym państwie, zamiast postawy bierności wobec wyborów, wyzwoliło w polskim społeczeństwie potrzebę spełnienia patriotycznego obowiązku? Bo jak notował w swych pamiętnikach jeden z najbardziej aktywnych częstochowian tamtego okresu, Stanisław Nowak, pamiętać należy też, że "ponad tymi zmorami (tj. obawami i problemami - przyp. aut.) ...unosił się duch przesadnych nadziei i wiary w ogół, że z niczego można coś stworzyć". W efekcie bowiem, wyborcza frekwencja w całym kraju oscylowała w granicach 70-90% (średnia ponad 80%).



Wysoka frekwencja.

Dla porównania, w kolejnych wyborach w 1922 r. - 67,9%. W całym okręgu wyborczym nr 30, obejmującym Częstochowę i Radomsko, dnia 26 stycznia 1919 r., we wszystkich 158 obwodach wyborczych zagłosowało 82% uprawnionych obywateli (tj. 154 823 osób, na 188238 wszystkich uprawnionych, choć w wyborach do Sejmu 1922 r., wynik był jeszcze wyższy i sięgał aż 87%). W skali kraju nie był to może nadzwyczajny wynik, szczególnie gdy weźmiemy pod uwagę wyniki z okręgów - Konina (94,4%) czy Opoczna (91%), to niemniej jednak, wiele było też takich, gdzie frekwencja wynosiła niewiele ponad 70-75% (wyjątkowo tylko spadła poniżej 60%). Na tym tle okręg nasz przedstawiał się jak najbardziej pozytywnie. Przyglądając się dokładniej aktywności mieszkańców tegoż okręgu, po pierwsze należy powiedzieć, że to nie mieszkańcy miast, lecz obwodów wiejskich okazali się bardziej aktywni, wykazując aż 87% (w powiecie Częstochowa) i 79% (w powiecie Radomsko) poparcie dla wyborów, podczas gdy dla miast wyniosło ono 82%.
Dzień wyborów choć bezsłoneczny, niezbyt mroźny i raczej pogodny, a na ulicach miast i wiosek, jak notowała miejscowa prasa, zauważało się wielkie poruszenie i "znać było wielkie zainteresowanie wszystkich warstw społeczeństwa sprawą wyborów. Zdarzały się przypadki, że do urn wyborczych przystępowały nawet osoby chore, które przywożono dorożkami lub przynoszono na fotelach". Zaś "wielką sensację w mieście wywołała gromada więźniów, zakutych w kajdany, którzy pod dozorem policji udali się do biura wyborczego dla złożenia głosu". Na Jasnej Górze, podobnie jak w wielu innych kościołach i sanktuariach, zarówno w mieście, jak i na wsiach, odbyły się nabożeństwa w intencji pomyślnie przeprowadzonych wyborów.
Źródła: T. Rzepecki, Sejm Rzeczpospolitej Polskiej 1919 r., Poznań 1920; S. Nowak, Z moich wspomnień, cz. III, oprac. A. J. Zakrzewski, Częstochowa 1994; H. Dominiczak, Warunki bytowe mieszkańców Częstochowy w okresie międzywojennym [w:] Społeczeństwo Częstochowy w latach 1918 - 1939, pod. red. R. Szweda, W. Palusa, Częstochowa 1997.

POSŁOWIE DO SEJMU USTAWODAWCZEGO 1919R.

WYBRANI Z LISTY NR 4 TJ. NARODOWEGO KOMITETU WYBORCZEGO ROBOTNICZO - WŁOŚCIAŃSKIEGO:

Jan Szyszkowski- Urodził się w 1881r w rodzinie chłopskiej w Dobryszycach, pow. Radomsko. Był m.in. wójtem tejże gminy, założycielem czterech szkół wiejskich oraz naczelnikiem Ochotniczej Straży Ludowej. W Sejmie Ustawodawczym był sekretarzem Komisji Sejmowej Robót Publicznych.


Antoni Piekarski- Urodzony 1884r w Wancerzowie k/ Częstochowy. Był samoukiem, który nie ukończył żadnej szkoły. W Częstochowie aktywnie działał w kole Polskiej Macierzy Szkolnej, spożywczej "Jedności", a także jako założyciel i członek zarządu fabryki mydła "Dobosz" oraz pracownik Państwowej Kasy Chorych. Podczas I wojny światowej, przez trzy miesiące, służył w 1 pp Legii (kampanii) i zwolniony został z powodu choroby wieńcowej. Był członkiem najpierw Narodowego Związku Robotniczego, a po 1920r Narodowej Partii Robotniczej (ugrupowań centrowych). Czynny udział w wyborach parlamentarnych zaznaczył też w r 1922, jako kandydat NPR, lecz mandatu niestety nie zdobył, a także w roku 1930, kiedy ponownie został wybrany posłem do Sejmu "brzeskiego", lecz tym razem z ramienia BBWR. Zmarł w 1933r.

Jan Brodziak - urodzony 1867r w Myśliczowie, pow. Radomsko, w rodzinie chłopskiej. Ukończył szkołę miejską w Kobielach wielkich. Przez całe swe życie był bardzo aktywnym działaczem społecznym najpierw w Kobielach Wielkich, jako członek tamtejszej Rady Gminnej, a potem wójt i członek Sejmiku Powiatowego. Od 1913r zamieszkał we wsi Kalej gm. Grabówka, gdzie prowadził wzorowe 32-hektarowe gospodarstwo, działał w kółku rolniczym, lokalnej Radzie Szkolnej oraz jako przewodniczący miejscowego koła Polskiego Zjednoczenia Ludowego. Za jego sprawą, już w okresie kadencji w Sejmie Ustawodawczym, wybudowano w gminie Grabówka liczne drogi, szkołę i kościół w Kaleji. Zmarł w 1944r w Blachowni.

Ks. Zygmunt Sędzimir- urodził się w 1881r w Kole, powiat kaliski. Ukończył seminarium we Wrocławiu i kursy nauk społecznych i politycznych. Proboszcz parafii w Kamienicy Polskiej k/ Częstochowy, a także prezes Akcji Katolickiej w diecezji częstochowskiej. Był wielkim propagatorem nauki wśród wiejskiej młodzieży, członkiem Polskiej Macierzy Szkolnej, ale poza tym niezwykle aktywnym działaczem gminnym, aktywizatorem wiejskiego życia rzemieślników, robotników i przemysłowców. Założycielem Towarzystwa Rzemieślniczo - Przemysłowego w Częstochowie, spółki wytwórczej "Tkacz" ,Towarzystwa Pożyczkowo - Oszczędnościowego i Ochotniczą Straż Pożarną w Kamienicy Polskiej, a ponadto był również prezesem Powiatowego Związku Kółek Rolniczych i członkiem Zarządu Powiatowej Rady Opiekuńczej. Zmarł w 1933r w Częstochowie.

Adolf Suligowski- urodził się 9 marca 1849r, a zmarł 1932, w Warszawie. Ukończył rok prawa w Szkole Głównej w Warszawie a następnie 3 lata na Uniwersytecie Warszawskim. Został jednym z najlepszych prawników w Kongresówce. Za prace naukowe otrzymał tytuł doktorat honorowy we Lwowie. Jeszcze podczas zaborów, wielokrotnie uczestniczył w zjazdach stronnictwa konstytucyjnego w Moskwie, walcząc o samorząd miejski i autonomie dla Kongresówki. Potem, w niepodległej Polsce, dał się poznać przede wszystkim jako znakomity prawnik, autor wielu prac z dziedziny prawa, samorządu i ekonomii, uważany za jednego z najlepszych znawców spraw samorządu miejskiego, który zainicjował o przewodniczył Komisji Sejmowej ds. Miejskich; a także jako działacz samorządowy i społecznik. Mimo iż mieszkał i działał w Warszawie, to będąc posłem w Sejmie Ustawodawczym, utrzymywał stały kontakt z Częstochową, działając na rzecz poprawy sytuacji opałowej i aprowizacyjnej w Częstochowie, a w Sejmie występując z wnioskiem o zwiększenie liczby posłów, w efekcie czego Częstochowa (i innych 7 miast) otrzymała prawo wyłonienia w następnych wyborach parlamentarnych dodatkowego mandatariusza, z terenu okręgu miejskiego, obejmującego samo miasto. Z jego inicjatywy powstał w 1918r Związek Miast Polskich (Związek Samorządowy), a Częstochowa była jednym z 16 miast założycielskich (w II RP przystąpiło do niego 90% polskich miast) Był też pomysłodawcą wzniesienia przed Jasną Górą, pomnika Adama Mickiewicza, który miał zastąpić dawny - cara Aleksandra II, lecz pomysł ten ostatecznie nie został zrealizowany.




Józef Zagórski - urodzony 7 listopada 1885 w Częstochowie. Ukończył sześć klas Gimnazjum Filologicznego w Piotrkowie Trybunalskim. W Niemczech wyuczył się przędzalnictwa wełny czesankowej, po czym po powrocie do rodzinnego miasta pracował jako nadmajster w częstochowskich zakładach przemysłu wełnianego. Był członkiem Rady Miejskiej w Częstochowie, zarządu Polskiej Macierzy Szkolnej, a także Towarzystwa Konspiracyjnego im. Kilińskiego i wiceprezesem Zarządu Okręgowego NZR. Założył też Związek Zawodowy Robotników Przemysłu Włókienniczego. W Sejmie Ustawodawczym został sekretarzem Klubu NZR oraz uczestniczył w pracach Komisji Skarbowo - Budżetowej. W sejmie tym, w lipcu 1922r został zawieszony w prawach członkowskich NPR, za to iż podczas głosowania nad wnioskiem o votum nieufności dla Naczelnika Państwa Józefa Piłsudskiego, wstrzymał się od głosu, postępując wbrew zaleceniom swego klubu. Po tym zdarzeniu przez czas pewien należał do sześcioosobowego klubu sejmowego Narodowej Partii Pracy. Przy kolejnych jesiennych wyborach 1922r zorganizował w Lublinie kampanię wyborczą dla swej partii.




Maria Moczydłowska z Grzymkowskich - Urodzona 1886r w Łomży. Ukończyła 7-klasową pensję w Warszawie. Była instruktorką ochron Rady Opiekuńczej i Kółek Gospodyń Wiejskich przy Związku Kółek Rolniczych, w którego zarządzie zasiadała, ponadto piastowała też funkcję wiceprzewodniczącej Kół Gospodyń Wiejskich w Warszawie oraz Częstochowie, jak również członkiem Rady Opiekuńczej w okręgu częstochowskim i wreszcie przewodniczącą Towarzystwa "Trzeźwość" w Warszawie, a w Sejmie Ustawodawczym wywalczyła ustawę zakazującą sprzedaż napoi alkoholowych w dni świąteczne. Zamieszczała wiele artykułów w "Gazecie Kaliskiej". Opublikowała książeczkę "Wieś lisków". W Sejmie Ustawodawczym należała do Klubu Narodowego Zjednoczenia Ludowego. W 1922r ubiegała się ponownie o mandat poselski, tym razem z listy państwowej Polskiego Centrum, lecz przegrała.

WYBRANI Z LISTY NR 3 PSL "WYZWOLENIE"

Jan Cianciara - Urodzony 1870r w Kamienicy Polskiej w powiecie częstochowskim, w rodzinie chłopskiej. Tam też ukończył szkołę elementarną. Zajął się rolnictwem. W rodzinnej wsi propagował nowoczesne metody gospodarowania oraz oświatę rolniczą. Był jednym ze współzałożycieli Związku Abstynentów, również Polskiej Macierzy Szkolnej, Straży Pożarnej, Kółka Rolniczego im. Staszyca oraz Stowarzyszenia im. Antoniego Osuchowskiego. Współpracował z ruchem zaraniarskim, a następnie wstąpił do PSL "Wyzwolenie". Po zakończeniu kadencji sejmu (1922r) wycofał się z politycznego życia i zajął się organizowaniem chałupniczego tkactwa na rodzimej ziemi. Zmarł w 1947r w Kamienicy Polskiej.


Eustachy Rudziński - Urodzony 1885r w Makowie Mazowieckim, w niezamożnej rodzinie rzemieślnika. Ukończył kursy w Szkole Przemysłowej w Krakowie, uczęszczając też na wykłady fizyki i matematyki na Uniwersytecie Krakowskim, a potem przez pewien okres studiował na Uniwersytecie w Brnie, w Szwajcarii, jako słuchacz zwyczajny. Wyjazd do Krakowa oraz podjęcie tam nauki, zawdzięczał przede wszystkim swemu starszemu bratu, który go tam zaprosił i zapewnił finansowe wsparcie. Studiów nie ukończył dyplomem, nie uzyskał też doktoratu, z powodu braku środków materialnych. Pracował jako nauczyciel matematyki, fizyki, chemii w Warszawie, Płocku, Sosnowcu i Dąbrowie Górniczej (również nielegalnie nauczał historii w jęz. pol.). Przed wybuchem I wojny światowej należał do nielegalnej organizacji społeczno-kulturalnej oraz Związku Strzeleckiego, podoficerskiej szkoły Legionów, gdzie był szefem intendentury obozu strzeleckiego na Oleandrach w Krakowie. Dwukrotnie uciekał z kraju unikając aresztowania najpierw przez władze rosyjskie, w Pradze Czeskiej, potem przed władzami pruskimi schronił się na obszarze okupacji austriackiej. Po powrocie zamieszkał w Sosnowcu, gdzie uczył oraz działał w PSL. Przez cały czas walczył o polskość szkoły oraz rozwijał propagandę niepodległościową na rzecz niepodległej Polski. Po roku 1918, pracował jako inspektor szkolny w Radomsku, a potem jako, komisarz ludowy powiatu Radomsko (mianowany został przez Tymczasowy Rząd Republiki Polskiej w Lublinie). Był członkiem Zarządu Głównego PSL "Wyzwolenie" (1920-1928), a potem wiceprezesem (1926-27). Startował w wyborach 1919r w dwóch okręgach wyborczych nr30 i nr17. W Sejmie Ustawodawczym reprezentował okrąg Częstochowa - Radomsko. Należał do Komisji Spraw Zagranicznych, dzięki czemu wielokrotnie uczestniczył w międzynarodowych kongresach i zjazdach Ligi Narodów, przez dłuższy czas również należał do Komisji Budżetowej. Przez cały okres swego życia prowadził bardzo ożywioną działalność społeczną, samorządową, zajmował się też publicystyką na terenie ruchu ludowego, wygłaszał liczne referaty lub odczyty z zakresu spraw społecznych i politycznych, działał też w "Caritasie". Zmarł w 1953r w Warszawie. Opracowała p. IZABELA J. SZUMLAS Źródło http://www.gazetacz.com.pl/artykul.php?idm=48&id=696

Krwawa walka policji z awanturnikami. Jeden z napastników zabity. Jastrząb. 1935r

 Krwawa walka policji z awanturnikami. Jeden z napastników zabity. Jastrząb. 1935r

Terenem krwawego zajścia była wieś Jastrzębie niedaleko Częstochowy. We wsi tej w bezpośredniem sąsiedztwie znajdują się zabudowania gospodarzy Czarneckiego i Sroślaka skradziono płot. Podejrzenie poszkodowanego skierowało się przeciw Czarneckiemu, z którym od dłuższego czasu miał różne zatargi. Kiedy Sroślak przyszedł w towarzystwie policjanta do mieszkania Czarneckich, Stefan Czarnecki zażądał od policjanta 400 zł. kaucji, zanim pozwoli mu przeprowadzić rewizję. Równocześnie chwycił młotek i zaczął nim zadawać Sroślakowi potężne uderzenia. Policjant wobec awanturniczej postawy Czarneckiego udał się po pomoc i po chwili przyszedł w towarzystwie trzech dalszych posterunkowych.

Gdy policjanci stanęli w drzwiach izby, trzej bracia Czarneccy rozpoczęli formalny atak stołkami i garnkam i, podczas gdy żona jednego z nich i siostra wbiegły na strych i stamtąd poczęły oblewać policjantów wrzątkiem. W obec groźnej podstawy Czarneckich policjanci zagrozili użyciem broni Wówczas Stefan Czarnecki porwał stojący w kuchni piecyk żelazny z płonącym węglem i rzucił nim w kierunku policjantów, przecinając jednemu z nich żelaznemi drzwiczkami palec. Rozwścieczony Czarnecki wzniósł równocześnie do góry siekierę, zamierzając ugodzić nią drugiego policjanta widząc to, post. Gabryel, raniony już poprzednio w głowę, uchylił się szybko, unikając niechybnej śmierci, poczem strzelił do awanturnika, kładąc trupem na miejscu. Brat zabitego awanturnika i szwagier jego Karabas zostali aresztowani. Trzeci brat Czarneckiego zdołał zbiec i ukrywa się. Zwłoki Stefana Czarneckiego zabezpieczono do czasu przybycia władz sądowo-śledczych. Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.5, nr 26 (31 stycznia 1935)

niedziela, 2 lipca 2023

Krwawe porachunki wiejskie. Wrzosowa 1935r

 Krwawe porachunki wiejskie. Wrzosowa 1935r

15-ietni pastuch ze wsi Wrzosowa, Stanisław Figzał nia licząc się ze świętem prawem własności, świadomie puszczał kozy w szkodę, pozwalając, im paść się w koniczynie Władysława Kisiela. Kisiel dłuższy czas tolerował podobne pogwałcenie praw swojej własności aż wreszcie w dniu 6 października 1933 r. rozgniewał się na dobre i wyszedł w pole z psem, aby położyć temu kres. Wierny pies w kilku potężnych susach dopadł kóz, bezceremonialnie pasących się w cudzem polu i zaczął ja kąsać. Wówczas Figzał, uważając za swój obowiązek bronić ich, zaatakował Kisiela gradem kamieni, a gdy Kisiel zaczął uciekać, Figzał puścił się za nim w pogoń, przez cały czas obrzucając go kamieniami. Wreszcie po takim kilkunastominutewym szalonym biegu obydwaj dopadli pierwszych zabudowań wiejskich.

Tutaj Figzałowi z pomocą pospieszył jego szwagier Roman Gawroński i zabiegłszy Kiselowi drogę, uderzył go sękatym kijem w głowę. Wywiązała się bójka, z której Kisiel wyszedł z poważnym szwankiem, pobity kijem i kamieniami po głowie. Jego rany zakwalifikowane zostały jako bardzo ciężkie uszkodzenie ciała. Poszkodowany został poddany trepanacji czaszki i na miejsce wyjętej części kości ciemieniowej wstawiono mu srebrną blaszkę. W dniu wczorajszym Figzał i Gawroński stanęli przed Sądem Okręgowym. Przewodniczył sędzia okręgowy Herasimowicz, w charakterze wolantów przy stole sędziowskim zasiedli sędziowie Terpiłowski i Pawelski, oskarżał pprok. Schlitter, protokół posiedzenia prowadził urzędnik sądowy Zipper, Gawrońskiego bronił mec. Paciorkowski, w imieniu poszkodowanego powództwo cywilne w wysokości 330 zł. (straty moralne i koszty kuracji) popierał mec. Bielobradek. Sąd po wysłuchaniu przemówień stron uznał obu oskarżonych winnymi zadania bardzo ciężkiego uszkodzenia ciała i skazał Gawrońskiego na 1 rok więzienia, Figzała zaś na umieszczenie w zakładzie poprawczym. Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.5, nr 215 (19 września 1935)
 

Kinderbale – baliki dziecięce.

 Kinderbale – baliki dziecięce.

Nieodłącznym elementem rozrywki w życiu dzieci, niezależnie z jakiej warstwy społecznej pochodziły, była muzyka. W każdej niemal rodzinie grywano na instrumentach, śpiewano i tańczono. W możnych rodzinach, najczęściej w okresie karnawału, ale zdarzało się, że i w innych okresach roku (np. z okazji urodzin czy imienin, świąt) organizowano baliki i przyjęcia dla dzieci, zwane też kinderbalami. Brały w nich udział dzieci w wieku od kilku do kilkunastu lat. Na kinderbale często zapraszano gości z sąsiedztwa, zaś najmłodsi mieli okazję pochwalić się swoimi umiejętnościami tanecznymi, znajomością etykiety towarzyskiej, nawiązać znajomości z rówieśnikami ze swojego stanu. Na balu, szczególnie karnawałowym, obowiązywały często przebrania, zaś pomysłów i inspiracji do ich wykonania dostarczały np. czasopisma poświęcone modom i strojom. Dzieci, pięknie wystrojone, z gracją i klasą naśladowały zachowania dorosłych podczas przyjęć i bali. Pedagodzy i moraliści krytykowali ten sposób spędzania czasu przez dzieci, ostrzegając, że bale mogły stać się przyczyną i „zarodem niebezpiecznych namiętności13”, w dziewczynkach budząc próżność, chęć podobania się płci przeciwnej, a w chłopcach przedwczesną zmysłowość.

W pamiętniku Zofii z Rodowiczów Iwanickiej znajdujemy fragment poświęcony takim tanecznym wieczorkom: Rodzice nasi dobrze wiedzieli, że naukę trzeba przeplątać rozrywką i wypoczynkiem. Toteż od najmłodszego dzieciństwa uczyli nas tańczyć […] i często urządzali wieczorki taneczne pomiędzy znajomymi […] Świętą Bożego Narodzenia, zapusty, święta Wielkiejnocy mijały gwarno i wesoło na ciągłych potańcówkach, matka nasza i pani Maria Malikiewiczowa, grając na fortepianie stanowiły stałą, niezawodną orkiestrę, a my hasaliśmy z całej duszy podczas beztroskich lat naszego dzieciństwa. Lecz bywały i takie kinderbale, podczas których do tańca przygrywała nie matka czy nauczycielka, ale prawdziwa orkiestra, na których dzieci, ubrane w stroje według najnowszych żurnali mód jadły i piły sprowadzane z zagranicy frykasy, a zabawa przeciągała się długo w noc. Oczywiście były one domeną najmożniejszych warstw społecznych. Dużo częstsze bywały sytuacje, że tańczono także w mniejszym gronie, składającym się z rodziców i dzieci, rezydentów czy gości dworu, zaś salą balową była bawialnia czy nawet korytarz. Najmłodsi sami chętnie organizowali zabawy w bal, naśladując przy tym dorosłych. Dzieci chłopskie czy robotnicze oczywiście z kinderbalach nie uczestniczyły, jednak zabawy z wykorzystaniem muzyki, śpiewu i tańca były i w tych warstwach często praktykowane. Sposobem na uprzyjemnienie czasu były wspólne śpiewy, gra na instrumentach (piszczałkach, skrzypcach) czy tańce. Często na wsi na pastwiskach urządzano „wesela”, odbywające się na wzór prawdziwych, wiejskich wesel. Najmłodsi bywali też zabierani przez rodziców na wesela, zabawy w karczmie, czy spotkania w chatach, podczas których muzykowanie było główną formą rozrywki.

Źródło: ,,Zabawy i zabawki dziecięce w drugiej połowie XIX i na początku XX wieku – wybrane problemy z wykorzystaniem grafik z epoki" str. 80-82 Aut: Monika Nawrot-Borowska Zakład Teorii Wychowania i Deontologii Nauczycielskiej Instytut Pedagogiki Uniwersytet Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy 

WIEŚ PRZY KOLEI ŻELAZNEJ.

 WIEŚ PRZY KOLEI ŻELAZNEJ.

W aktach gminy Kamienica Polska, w księdze ludności wsi Osiny, odnotowani zostali mieszkańcy domków kolejowych. Były to wznoszone z cegły, według jedne-go projektu, niewielkie parterowe budynki mieszkalne dla dróżników przejazdowych, i obchodowych. W wymienionym spisie domki posiadają numery od 10 do 16. Z adnotacji wynika, iż dróżnicy często pochodzili z miejscowości, które były stacjami Kolei Warszawsko-Wiedeńskiej lub miejscowości położonych w pobliżu „drogi żelaznej" (Poraj, Masłońskie, Żarki, Sikorka). Oto wynotowane informacje. 10. Piotr Sękiewicz, dróżnik, syn Damazego i Marianna z Przepiórków, ur. 29 VIII 1828 w Kłobucku, przesiedlony w 1859, zm. 1885; żona: Agnieszka Karkutkiewicz, ur. 30 XII 1828 w Kłobucku, syn Jan ur. w 1851 w Poraju, przesiedlony do wsi Słowik w 1875. Wojciech Kaźmierczak, stróż, syn Jakuba i Marianny Sroki ur. 22 III 1861 w Cielętnikach, przesiedlony z Ostatniego Grosza w 1885; żona: Marianna Agnieszka Klimaszewska ur. 20 I 1868 w Przystajni, c. Konstantego i Anny z Nirów. Synowie: Józef Idzi, ur. w 1885 w Pocześnie, i Karol ur. 1886 w Osinach. 11. Paweł Maszczyk, syn Jacentego i Wiktorii z Łukasików, ur. 6 II 1823 w Żarkach, dymisjonowany żołnierz, przesiedlony w 1868; żona: Zuzanna z Szabłowskich 1 v. Wojtaszewicz, córka Stanisława i Katarzyny z Tabjańskich, ur. 9 VIII 1825 w Wojnowicach. Rozalia Marianna Wojtaszewicz (c. Zuzanny) ur. w 1801 w Żarkach. Córki Pawła i Zuzanny: Teofila i Stanisława, bliźniaczki, ur. 27 IV 1867 w Osinach.

Karol Rafał Wojtaszewicz, syn Grzegorza i Zuzanny z Szabłowskich, ur. 24 X 1803 w Lelowie, poprzednie miejsce zamieszkania: Młynek w gm. Żytno, przesiedlony w 1872 (zapisany w Osinach). 11. Piotr Sikora dróżnik, syn Atoniego i Marianny z Berezów, ur. 2 IX 1852 w Smardzewie, poprzednio: Masłońskie gm. Żarki, przesiedlenie w 1882, żona: Anastazja Krawczyk, c. Franciszka i Franciszki Orman ur. 3 IV 1863, zm. 1882, c. Helena zm. 1882, c. Rozalia ur. 1865 w Pocześnie (po mężu Pijet vel Krok). 12. Stanisław Samuel, dróżnik, s. Walentego i Małgorzaty z Morawskich, ur. 9 V 1823 Żarki, przesiedlony 1860; ż. Franciszka z Orłowskich, c. Stanisława i Franciszki z Pisarzów ur. 41111834 Nakło pow. olkuski. Nikita Skopin, dróżnik, ur. w 1826 w guberni kijowskiej, wyznanie prawosławne, dymisja w 1864, zm. 1884, żona: Józefa z Cabanów, c. Wojciecha i Marianny z Raków ur. 1838 zm. 1879. 13. Sylwester Klimek vel Klimczak, syn Szymona i Marianny z Konckich, ur. 28 X 1844 we wsi Młynki (?) w gminie Rudniki, ż. Marianna Klauze, c. Antoniego i Marianny, ur. w 1845 w Częstochowie, synowie: Michał, ur. 1871 w Częstochowie, Władysław ur 1874 w Częstochowie, Stanisław ur. 1883 w Pocześnie, córka Marianna ur. 1879 w Pocześnie. 14. Stanisław Wieczorek, dróżnik, s. Stanisława i Marianny z Sobotów, ur. 27 III 1859 w Poraju, ż. Antonina Sapota (?), c. Piotra i Marianny Pilarskiej, ur. 13 VI 1859 w Jastrzębiu, przesiedlona w 1882, zm. w 1883. 15. Jan Ordon, dróżnik, s. Jana i Anny Kasprzyk, ur. 23 X 1855 w Poraju, przesiedlony 1882, ż. Marianna Wieczorek, c. Franciszka i Agnieszki Bajor, ur. 17 XII 1859 w Poraju. Synowie: Franciszek ur. 1880 w Poraju i Michał ur. 1882 w Poraju. 16. Jakub Jureczko, dróżnik, syn Dominika i Marianny z Michniowskich, ur. 22 VII 1835 Sikorka gm. Wojkowice, pow. będziński, przesiedlony 1882, ż. Marianna Bachowska, c. Kaspra i Łucji z d. Śliwa, ur. 14 V 1836 Kuźniczka Nowa, gm. Łosień, córka Marianna, ur. 1856, syn Ignacy ur. 1859 (przesiedlony do wsi Zdrowa w gm. Rzeki 1883, syn Jan ur. 1863, służba wojskowa 1884, syn Wojciech 1873, córka Franciszka Józefa ur 7 XI 1875, c. Władysława ur.15 VII 1880.


Akta Gminy Kamienica Polska. Archiwum Państwowe w Częstochowie, Sygn. Gm KP 75. (Wieś Osiny), s.431 — 453

Źródło: Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr120, R XXXII , 1/2022r 

Obchód imienin P. Prezydenta R P. w Koziegłowach. 1935r

 Obchód imienin P. Prezydenta R P. w Koziegłowach. 1935r


Z okazji imienin P. Prezydenta Ignacego Mościckiego, szkoła powszechna, grono nauczycieli, wszystkie organizacje społeczne i dużo ludności cywilnej przybyło na uroczystą Mszą świętą odprawioną o godzinie 9 rano przez miejscowego proboszcza, ks. Leona Brykalskiego. Dzieci i dorośli modlili się w skupieniu ducha o zdrowie i pomyślność dla Tego, co dzierży w swych rękach losy Polski. Chór szkolny, pod kierunkiem nauczyciela p. Wład. Kantocha, wykonał ładnie parę pieśni nabożnych, a po skończonej Mszy św., hymn narodowy: „Boże coś Polskę". W chwilę po nabożeństwie odbył się w szkole poranek urozmaicony przemówieniami uczenicy i ucznia III oddziału, Helci Żakówny i Kazika Jakubowskiego na temat życia oraz pracy naukowej i państwowej P. Prezydenta, w końcu śpiew i deklamacje okolicznościowe. Po skończonym poranku starsi rozeszli się do domów, a dzieci przystąpiły do pracy nad lekcjami. Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.5, nr 31 (7 lutego 1935) 

Obchód imienin P. Prezydenta Rzplitej w Starczy i Rudniku Wielkim. 1935r

 Obchód imienin P. Prezydenta Rzplitej w Starczy i Rudniku Wielkim. 1935r


Podobnie jak w Koziegłowach i tu uroczystość imieninowa P. Prezydenta Ignacego Mościckiego obchodzono z wylewem uczuć wielkiej serdeczności i triumfu, najpierw przez wysłuchanie Mszy św. i odprawieniu modłów przez proboszcza, ks. Wacława Kucharskiego na intencję Solenizanta, a następnie przez udział w poranku który odbyt się w szkole, w Starczy. Mimo, źe dnia tego padał obficie śnieg i zawiał drogi i ścieżki, przybyło dużo ludzi do kościoła i niemal wszystkie dzieci dwu szkół: Starczy i Rudnika Wielkiego. Zziębnięta, zaśnieżona, z nierzadkiemi okazami b. nędznego ubrania, młodzież drżała w świątyni, lecz wytrwała do końca nabożeństwa, modląc się serdecznie o błogosławieństwo dla P. Prezydenta. Około 50 osób przystąpiło do komunji św. w czasie nabożeństwa.A po skończeniu uroczystości w kościele i w szkole powróciły dzieci do pracy nad lekcjami z tą świadomością, że Ten, za którego pomyślność modliły się dzisiaj, będąc sam wzorem, żąda od innych: pracy, obowiązku, posłuszeństwa i zgody. Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.5, nr 31 (7 lutego 1935) 

KSIĘGA APOKRYFICZNA NA STRYCHU ODNALEZIONA.

 KSIĘGA APOKRYFICZNA NA STRYCHU ODNALEZIONA.

Należała do rodziny Klarów, przywieziona została do Romanowa prawdopodobnie przez pierwsze pokolenie okupników. Dziś znajduje się w opłakanym stanie, ale możemy wyobrazić sobie czasy jej świetności. Imponującej objętości wolumin oprawiony w skórę. Mamy do czynienia z wielokrotnie wznawianym i tłumaczonym na wiele języków dziełem niemieckiego teologa i kaznodziei Marcina von Cochem. Urodził się ok. 1634 r. w miasteczku Cochem nad Mozelą (Nadrenia-Palatynat) w rodzinie katolickiej. Po odbyciu nowicjatu w zakonie kapucynów i otrzymaniu święceń został teologiem i kaznodzieją. Działał w archidiecezji trewirskiej i ingelheimskiej. W roku 1666 opiekował się chorymi na dżumę; zaczął pisać krótkie popularne traktaty religijne. Specjalizował się w pisarstwie ascetycznym, odwołując się do religijności ludowej. Zmarł w 1712 r. klasztorze w miasteczku Waghausel nad Renem. Ciekawostkę stanowi fakt, it słuchał spowiedzi przy pomocy trąbki usznej. Opracował m. in.dwutomową Historię- Kościoła według metody Baroniusa i Raynaldusa do roku 1100 (Dillingen, 1693), ,Święte historie i przykłady; Pachnący ogród miny (Kolonia, 1693); Książeczkę o odpustach (Dillingen, 1693); Egzorcyzmy i dla chorych (Frankfurt, 1695); Złoty klucz do nieba (Frankfurt, 1695); Modlitewnik dla żołnierzy (Augsburg, 1698); Ogród liliowy (Kolonia, 1699); Księgę pamiątkową na dobre czasy (Augsburg, 1704); Legendy o Chrystusie (Augsburg, 1705). Dzieło Leben Christi wydane było za życia autora dwukrotnie: w 1689 r. we Frankfurcie i 1708 r. w Augsburgu. Wydanie odnalezione na strychu w Romanowie pochodzi z drukarni w miejscowości Steyr w Austrii należącej do księgarza Jana Ferdynanda Holzmayra. Na stronie tytułowej widnieje rok wydania 1745.
Leben Christi, Oder Ausfiihrliche, andachtige, bewegliche und ganz Vollkommene Beschreibung Des allerheilligsten Lebens und bitteren Leidens unsers Herrn JESU Christi, Und sejner Glorwiirdigsten Lieben Mutter Maria, Wie auch aller ihrer Befreudten, als nemach: Der Heil. Anna und ihrer Mutter: des Heil. Josephs und Joachim: des h. Joannis Babtist und Evangelist: des heil. Stephans und h. Jacobs: derh. Magdalenae und Marthae: des lwa. Nicodemi und Josephs von Arimathaea...


Życie Chrystusa, czyli szczegółowy, nabożny, wzruszający i doskonały opis najświętszego życia i gorzkich cierpień Pana naszego JEZUSA Chrystusa oraz Jego najchwalebniejszej, drogiej Matki Maryi, a także wszystkich Jej przyjaciół, a mianowicie Świętej Anny i Jej Matki, Świętego Józefa i Joachima, św. Jana Chrzciciela i Ewangelistach, św. Stefana i Jakuba, o .św. Magdalenie i Marcie: o .św. Nikodemie i św. Józefie z Arymatei... Źródło: Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr120, R XXXII , 1/2022r 

„Tkacz" sprzedany na licytacji. 1932r