Łączna liczba wyświetleń

środa, 31 stycznia 2024

Gazeciarz pobity i obrabowany. 1932r

 Gazeciarz pobity i obrabowany. 1932r

Na szosie między Poczesną, a Wrzosową miało wczoraj miejsce wydarzenie, świadczące wymownie o zdziczeniu wyrostków wiejskich. Około godz. 20 powracał na rowerze do Częstochowy sprzedawca gazet 46 letni Ignacy Koła, który zajmuje się dostarczaniem prasy mieszkańcom okolicznych wiosek. W pewnym momencie najechał na Kołę inny rowerzystwa, przyczem rower został strzaskany, zaś gazeciarz upadł na ziemię, kalecząc się. Sprawca zderzenia, rzucł się nadto na leżącego na ziemi Kołę, kopnął go kilkakrotnie, poczem uderzył go jakiemś tępem narzędziem w głowę, wskutek czego gazeciarz stracił przytomność, Omdlenie trwało dość długo. Gdy przebudził się ujrzał nad sobą kilku osobników, manipulujących w jego kieszeniach. Na widok oprzytomniałego Koły, osobnicy ci rzucili się do ucieczki. Poturbowany mocno gazeciarz stwierdził z przerażeniem brak posiadanej przezeń gotówki. Po przybyciu do Częstochowy zameldował o zajściu policji, która zajęła się odszukaniem opryszków oraz bestjalskiego cyklisty.


Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.2, nr 202 (4 września 1932)

Piorun poraził dziewczynkę. Romanów 1932r

 Piorun poraził dziewczynkę. Romanów 1932r

Nad południową częścią powiatu częstochowskiego przeszła wczoraj w godzinach popołudniowych gwałtowna burza, powodując znaczne szkody. Ze szczególną siłą wichura szalała we wsi Romanów, koło Kamienicy Polskiej. Do mieszkania, w którem znąjdowała się będąca na letnisku w Romanowie 13-letnia Marja Rębichówna, mieszkanka Częstochowy, wpadł przez komin piorun i poraził ją ciężko. W stanie groźnym przywieziono dziewczynkę do szpitala Najśw. Marii Panny w Częstochowie.

Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.2, nr 161 (17 lipca 1932)

Chytre sprawki karczmarza we wsi Kamienica. 1932r

 Chytre sprawki karczmarza we wsi Kamienica. 1932r

Karczmarz we wsi Kamienica nie cieszył się mirem wśród gospodarzy. Mówiono sobie półgębkiem, że namawia parobków, albo gospodarskich synów do kradzenia owsa, wzamian za który otwierał kredyt na wódkę, piwo, śledzie lub nawet korale dla dziewcząt. Nadomiar złego tak potrafił omotać chłopaków groźbami, tak im opowiadał o złości panów-ojców, albo niemiłosiernym starszym z policyjnego posterunku, że żaden z chłopaków za nic w świecie nie wydałby karczmarza tem bardziej, że każdy tydzień kończy się sobotą i niedzielą... Podejrzewano karczmarza o inne sprawki, ale z zarzutów należenia do bandy przemytników tytoniu potrafił się wykręcić, choć inni musieli za to odpowiadać... Być może też, że przycichł nieco, czekając, aż ucichną wszelkie podejrzenia, tymczasem zaś robił uboczne szacherki. Byłoby się może nawet wszystko upiekło, gdyby nie sprawa z Gajdą.

Wincenty Gajda był chłopem nierozgarniętym, miał parę morgów ziemi po rodzicach, ale rozsądku ani za grosz. Nieco lepiej działo się jeszcze, gdy żyła nieboszczka żona, ale ta zmarła przy połogu. Dwóch synów — podrostków rozbisurmaniło się na dobre, nie mając żadnego posłuchu dla rodzica. Czuł to również i Gajda, ale topił wszelkie frasunki w karczmie. Zresztą nie działo mu się tak źle. Jeżeli czegokolwiek potrzebował, to szedł jak w dym do karczmarza, a ten mu borgował, ile wlazło. Źle się zaczęło dopiero wówczas, gdy karczmarz wyłudziwszy od Gajdy podpisy na wekslach, nietylko zaprzestał mu borgować, ale z dnia na dzień groźniej i srożej poczuł się upominać o pieniądze. Przychodziło już do tego, że karczmarz przy ludziach opowiadał, ja k to go Gajda okradł i nie chce mu teraz zwrócić pieniędzy. To też, gdy gruchnęła wieść, że karczmarz chce licytować Gijdy dobytek, ludzie mówili, że to ciężka sprawa, ale Gajda sobie na nią zasłużył. Do licytacji jednak nie doszło. Któregoś dnia karczmarz zawołał do siebie Gajdę z synami, coś tam długo z nim i gadał, dość że kredyt na nowo im otworzył. Ludzie dziwili się tylko,że Gajda pilniej się do roli włożył z jednym synem , podczas gdy drugi na usługach karczmarza ciągle jeździł i powracał z nieznanemi bliżej towarami. Było już dobrze ku jesieni, gdy pewnego dnia zjechała policja z jakiemiś pomiastowemu ubranymi urzędnikami. Zakazali karczmarzowi wychodzić z domu, pod którym stanął jeden z policjantów po przeprowadzeniu rewizji. Reszta zaś z urzędnikam i poszła na pole Gajdy, to pole za rzeczką, oddalone od wsi. Ksiądz proboszcz rozmawiał z urzędnikam i i widoć było, że jest wielce wzburzony. Ktoś słyszał nawet, jak mówił „wstyd dla całej parafji”. Sedna rzeczy dowiedział się odrazu sołtys, a stąd poszło po ludziach. Oto policja przychwyciła młodego Gajdę z transportera przemycanego tytoniu, który wiózł od granicy. Karczmarz dawał wiejskim dzieciom cukierki, aby zbierały paczki od tytoniu, albo wypraszali od ojców i braci, poczem przemycany tytoń pchał do paczki, kleił i sprzedawał jak monopolowy. Wylazło też na jaw, że karczmarz nie kontentował się przemycanym tytoniem, ale namówił jeszcze głupiego Gajdę, aby ten potajemnie bez skarbowego pozwolenia plantował tytoń. Jak wiadomo, kary pieniężne za przemyt i potajemne plantowanie są bardzo duże, to też Gajda chodzi dzisiaj po proszonem, a karczmarz siedzi w kryminale za fałszowanie monopolowego opakowania na przemycanym tvtoniu. J. Pol

Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.2, nr 187 (18 sierpnia 1932

Z prac Harcerskiego Koła Krajoznawczego w Częstochowie. OLSZTYN . 1932r

 Z prac Harcerskiego Koła Krajoznawczego w Częstochowie. OLSZTYN . 1932r

W odległości 14 km od Częstochowy w stronie południowo-wschodniej piętrzą się ku górze ruiny zamku Olsztyńskiego . Początki zamku i o sady giną w mrokach zapomnienia. Wiemy tylko, że nazwa pierwotna tej miejscowości brzmiała Hoistein (wydrążona skała), a założycielem jej był prawdopodobnie jakiś Niemiec zamożny, w Polsce osiadły, który na pustej skale wapiennej wzniósł mały zamek i tym sposobem dał początek osadzie. Co się jednak stało z pierwotnym założycielem zamku i osady — w historji nie znajdujemy wzmianki. Kroniki wspominają, że w czasach późniejszych Kazimierz Wielki zamek istniejący rozszerzył i wzmocnił murami obronnem i dla powstrzymania napadów pogranicznych Ślązaków. W r. 1358 osadzony tu został za nieposłuszeństwo, okazane królowi, Maćko Borkowic, wojewoda poznański i, jak w spomina Naruszewicz, „wtrącony do głębokiej wieży, niemając innej strawy prócz wiadra wody, a wiązki siana, z głodu, własnego ciała wściekły pożerca, nędznie umarł.”

W r. 1370 Ludwik król węgierski nadaje Olsztyn wraz z całą ziemią wieluńską, w lenno siostrzeńcowi swem u Władysławowi ks. Opolskiemu, założycielowi i fundatorow i klasztoru 0 0. Paulinów na Jasnej Górze, lecz już w r. 1396 Władysław Jagiełło za nadużycia i bezprawia, wyrządzane przez Opolczyka, unieważnia to nadanie, podstępuje pod Olsztyn, po trzydniowem oblężeniu zdobywa go i wciela zamek z sąsiedniem i wsiam i do korony jako oddzielne starostwo. U podnóża zamku istniała już wówczas osada, zwana Olsztynek, którą Kazimierz Jagiellończyk przywilejem z r. 1488 podniósł do godności miasta, nadał jej prawo miejskie niemieckie, przeznaczył na rozbudowę 140 łanów, z tych 2 na mający się wystawić kościół, uposażył miasto dochodami z łaźni, ustanowił targ tygodniowy, uwolnił osiadających od danin, czynszów, podwód, stacyj i wszelkich podatków na lat 24. W r. 1534 starostwo olsztyńskie składało się z zamku i czterech folwarków: bobrownickiego, ciecierzyńskiego, zarembickiego i borowskiego. W skład starostw a wchodziły wsie:— Biskupice, Rększowice, Dźbów, Zarembice, Zrębice, Krasawa, Suliszowice, Czatachowa, Przymiłowice, Turów, Bukowno, Siedlec, Kusięta, Mirów, Wyczerpy, Wierzchowiska, Wiercica i Sygątka, oraz wsie należące do okolicznych klasztorów , z których w ogólnej sum ie otrzymywano 344 korcy owsa, a mianowicie: Mykanów, Cykarzew. Zawada, Jaskrów , Konin, Morsko, Zerkowice, Kawodrza, Lgota, Grabówka , Częstochówka , Szarlejka i mia ­sta Mstów, Przyrów o 65 domach i Częstochowa o 300 domach, 78 pustkach , domach szlacheckich 21 i wójtowskim 1. Załoga zamku z r. 1551 przedstawia się następująco: — dowódca, notarjusz, burgrabia, klucznik, piekarz, rzemieślnik, wrotny, straż, pobudka, myśliwiec, myśliwczyk, kucharz, kuchcik, błazen, razem 23 osoby służby. Zamek był w tym roku porządnie u zbrojony i stan jego przedstawiał się jak następuje: Dział 1, hakownic 9, kijów żelaznych do strzelb 14, strzelb 1, ruraarka liczna 1, kul małych i wielkich kam ennych 112, prochu do hakownic beczułka 1, kulek do hakownic baryłka 1, oszczepów 24, cep żelaznych 5, drzewiec 10, tarcz y 20.” Lustracja z r. 1564 znajduje ju ż zamek w opłakanym stanie i mów i, że ponieważ skała, na której zamek wzniesiono, jest z przyrodzenia czcza, więc od wiatrów i niepogód wykrusza się, belki wypadają, ściany się rysują i, choć podparto je już nowym filarem, trzeba na gwałt szukać innych dróg, by uchronić zamek od ruiny. Do bardzo szybkiej zagłady zamku przyczyniła się również fatalna gospodarka ówczesnych starostów. Mamy zachowane w zmianki że „kiedy Jan Ocieski trzymał Olsztyn, zamek był dobrze przykryty i we wszystkiem cały, ale kiedy objął starostwo najwyższy marszałek koronny starosta krzepicki, olsztyński, rabsztyński, odolanowski Mikołaj z Podhaje Wolski — i gonta jednego nie obito i co mógł przedtem za kilkaset to teraz i za kilkadziesiąt tysięcy nie naprawi i musi go wszystek z gruntu naprawiać.” W historji Olsztyn odegrał raz tylko Doważną rolę. Było to po śmierci Stefana Batorego w 1587 r,, kiedy kandydat do tronu polskiego, arcyksiążę austrjacki Maksymiljan, próbował zdobyć Olsztyn. Zamku bronił wtedy starosta Kacper Karliński. Podanieniesie, że Austrjacy pojmali w okolicy dziecko Karlińskiego i użyli go jako zasłony, podstępując pod mury zamku, W zamku poznano dziecko starosty, puszkarze nie chcieli strzelać wtedy przywołany dowódca nie zawahał się i w obronie powierzonego mu zamku poświęcił własne dziecko, własnoręcznie strzelając z działa do podchodzących hufców austrjackich. Mężna obrona Karlińskiego ocaliła zamek. W kilkadziesiąt lat później zamek był zdobyty przez Szwedów w r. 1655 i przy szturmie został zniszczony. Dziś zamek przedstawia szczątki trzech baszt i łączących je muró w . Dawniej składał się z dwóch części: górnej, właściwej twierdzy i dolnej, mieszkalnej. Każda miała oddzielny dziedziniec i oddzielona była murami. W środku zamku wznosiła się baszta obronna. Kościół parafjalny istniał zapewne w Olsztynie od chwili nadania osadzie praw miejskich i stanowił filję klasztoru we Mstowie. Dopiero w r. 1552 została tu ustanowiona parafja przez arcybiskupa Mikołaja Dzierzgowskiego. Kościół po spaleniu wzniesiono w r. 1729 z materjału , dostarczonego przez ruiny zamku. Poświęcał go Wessel, biskup inflancki, a budowę popierał ks. Jerzy Lubomirski. W r. 1771 starostą olsztyńskim był Franciszek ks. Lubomirski, miecznik koronny. Na sejmie 1773— 1775 nadały Stany Rzeczypospolitej to starostwo w emfitentyczne posiadanie Potockiemu staroście smotryckiemu. W r. 1818 z dóbr, należących do dawnego starostwa, utworzono olsztyńską ekonomję dóbr rządowych. Dziś, po przetrwaniu tylu wieków, ruiny zamku olsztyńskiego oczekują na opiekę ze strony społsczeństwa. Na leży mieć jednak nadzieję, że doczekają one czasu, że społeczeństwo się niem i zajmie i uchroni od całkowitego zniszczenia, by mówiły one jeszcze długo pokoleniom o chwale minionych wieków. Bolesław Stała.

Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.2, nr 144 (26 czerwca 1932)

poniedziałek, 29 stycznia 2024

SZKIC HISTORYCZNY. (Rudnik Mały, Rudnik Wielki).

 SZKIC HISTORYCZNY. (Rudnik Mały, Rudnik Wielki).

SZKIC HISTORYCZNY
W dawnych dokumentach historycznych nie ma rozróżnienia między Rudnikiem Małym a Rudnikiem Wielkim. Wymieniano wieś o nazwie Rudnik. Najstarsza wzmianka o Rudniku pochodzi z końca XIV wieku. Rozróżnienie nazw Rudnik Wielki i Rudnik Mały nastąpiło znacznie później bo dopiero w XV wieku .Na mapie Baronatu Koziegłowskiego z XV wieku, Rudnik Mały i Rudnik Wielki figurują już jako oddzielne miejscowości. Według dokumentów z archiwum Krakowskiej Kapituły Katedralnej podaje się, że w Księstwie Siewierskim, nad Odrzywołem są trzy chałupy kmiece od których pobiera się należny czynsz, a które nazywają Rudnikiem. Te trzy chałupy były z całą pewnością pierwszymi początkami Rudnika Małego ponieważ nazwa „Trzy Chałupy" przetrwała tu aż do czasów współczesnych. Tak nazywano jeszcze w latach przedwojennych część Rudnika Małego, położoną w pobliżu Małego Bagna i Odrzywołów. Ziemie Rudnika Małego i Rudnika Wielkiego do 1443 roku należały do książąt wywodzących się z Piastów Śląskich, którzy w roku 1327 uznali się wasalami korony czeskiej.


W 1443 roku krakowski biskup Zbigniew Oleśnicki kupił ziemie Księstwa Siewierskiego od Wacława, księcia cieszyńskiego, za 6100 grzywien. Od tej pory aż do 1790 roku, ziemie Księstwa Siewierskiego były własnością biskupów krakowskich .Księstwo Siewierskie miało swoje granice, ale należało do Rzeczypospolitej. „Pan Książę, Biskup na Siewierzu" nie płacił danin, ani żadnych podatków, nie składał też hołdów królowi. Wszystkie dochody z całego księstwa płynęły tylko do jego skarbu. Mógł nimi dysponować według swojego uznania. Miał prawo nakładania ceł i podatków. Był głównym sędzią w księstwie. Miał tytuł naczelnika sił zbrojnych Księstwa Siewierskiego i sam w razie potrzeby dowodził wojskiem. Ziemie Rudnika Małego i Wielkiego stanowiły północną granicę Księstwa Siewierskiego, która biegła wzdłuż rzeki Kamieniczki. Jednakże był taki okres czasu w początkach XVIIIw, że obydwie wsie łącznie ze Starczą i Własną należały do Śląskiego Księstwa Opolskiego. Świadczy o tym mapa Księstwa Opolskiego Wielanda-Homanda z 1736 roku, której kserokopię załączam na końcu rozdziału. ówczesne granice księstwa nie były granicami między, państwowymi. Strzeżono jedynie drogi i trakty handlowe, przy których były komory celne. Komora celna była w Koziegłowach a w Rudniku była tak zwana „Przykomórka", przy drodze prowadzącej na Śląsk, obsługiwana przez jednego strażnika konnego z Koziegłów. Według Słownika Geograficznego Królestwa polskiego w Rudniku Małym w 1827 roku było już 31 domów i 189 mieszkańców. Był również folwark i karczma. Dzisiaj trudno jest już ustalić w którym miejscu były one zlokalizowane ponieważ nie pozostało po nich żadnego śladu.
W Rudniku Wielkim był młyn wodny na dopływie Kamieniczki, na tak zwanym „Kozłowym Stawie" czyli na obecnym Kozłowcu, był też folwark, karczma i browar. Dzisiaj nie ma tam już żadnego śladu materialnego, ani pamięciowego po tych obiektach. Rudnik Mały i Rudnik Wielki stanowiły uposażenie Seminarium Duchownego w Krakowie. Wszelkie dochody z tych wsi oddawane były na rzecz tego Seminarium. Według dokumentów z Archiwum Krakowskiej Kapituły Katedralnej wynika, że sołtysem połączonych jeszcze wsi, czyli Rudnika w 1608 roku był Julio Bazancoreni pochodzenia włoskiego. On to 30 sierpnia 1608 roku otrzymał zezwolenie od kardynała Maciejowskiego na osiedlenie 18-tu chłopów nad potokiem Kamieniczka. Celem tej decyzji miało być dalsze zagospodarowanie ziem istniejącego już Rudnika. Nowe zagospodarowanie miało obejmować teren od młyna Odrzywół do miejsca zwanego Kolisko i Trzyanka oraz Denisza aż do Kozłowego stawu. Nazwy tych miejsc za wyjątkiem Odrzywołu są tam już nieznane, ale wydaje się, że dotyczyło to terenu wzdłuż rzeki od obecnego młyna na Własnej do skrzyżowania drogi na Kozłowiec i całego Kozłowca. Byłaby to najmłodsza część zasiedlonego terenu w tym rejonie Założenie tej osady nie udało się z powodu braku kandydatów. Sołtys, Julio Bazancoreni poczynił starania w tym kierunku. Sprowadził nawet kilku kolonistów w tym pdobno swojego rodaka też pochodzenia włoskiego, o nazwisku Bacotta, którego osadził na terenie obecnego Rudnika Małego. Do dzisiaj żyją tam potomkowie tego południowca o spolszczonym już nazwisku Bakota. W 1618 roku biskup Maciejowski ponownie nakazał utworzyć osadę Janowi Deniszowi, synowi Aleksandra, wójta koziegłowskiego, któremu zezwolił osadzić tam 8 kolonistów


Na wytrzebienie lasu pod rolę dał termin 3 lata. Sołtys miał płacić od tej nowej osady 10 florenów czynszu rocznie i pełnić obowiązek służby wojskowej. Zasiedlenie to znowu nie udało się. Wtedy 17-go lutego 1636 roku już nowy biskup J. Zadzik powierzył to zadanie karczmarzowi z Mierzęcic, Stanisławowi Kaweckiemu. W 1642 roku teren ten był już zasiedlony. Na Sejmie Czteroletnim nazywanym „Wielkim", w 1790 roku Księstwo Siewierskie wcielono do Rzeczypospolitej i to był właściwie koniec Księstwa Siewierskiego, jako samodzielnej polityczno gospodarczej jednostki. W czasie zaborów, w latach F795-1914 ziemie Rudnika Małego znajdowały się kolejno, pod zaborem pruskim następnie w Księstwie Warszawskim, a po Kongresie Wiedeńskim od 1815 roku pod zaborem rosyjskim. Wtedy granica zachodnia z Prusami przebiegała jak za Księstwa Siewierskiego ze Śląskiem. W okresie międzywojennym Rudnik Mały należał do województwa kieleckiego, a w czasie okupacji niemieckiej od 1939 do 1945 roku, był przyłączony do, Trzeciej Rzeszy i należał do powiatu zawierciańskiego. Ostatnim sołtysem Rudnika Małego w czasie zaboru rosyjskiego był Piotr Góral. Pierwszym sołtysem po uzyskaniu przez Polskę niepodległości był Jan Śmietana, a ostatnim sołtysem okresu międzywojennego i w czasie okupacji niemieckiej był Jan Hochman. Takie były dzieje Rudnika Małego na przestrzeni dawnych lat, opisane przeze mnie bardzo skrótowo na podstawie dostępnej mi literatury. Są jedynie przypomnieniem faktów i zdarzeń, jakie miały miejsce na tym terenie. Źródło: ,, Rany i Blizny Małej Ojczyzny” , aut: Józef Bakota, Warszawa 2000r, str. 19-21 

Tragiczne skutki uderzenia pioruna. Nowa Wieś 1933r

 Tragiczne skutki uderzenia pioruna. Nowa Wieś 1933r

Grozą przejmujący wypadek miał miejsce w ub. sobotę w Nowej Wsi, gdy nad powiatem częstochowskim rozszalała się straszliwa burza, połączona w wielu miejscach z gradobiciem. Gospodarz Stefan Ujma, przewidując zbliżającą się burzę, a obawiając się, by nie zniszczyła ona znajdującego się na jego polu zboża, pośpiesznie wyruszył w pole, chcąc związane już snopy przywieźć do stodoły. Z Ujmą pojechała służąca jego, Franciszka Kula. Ujma przy pomocy służącej szybko naładował wóz, poczem wyruszył do domu. W chwili, gdy zdążał z pola, rozszalała straszna burza z piorunami.

Wieśniak popędził gwałtownie konie, pragnąc jak najszybciej dostać się do domu. Nagle ciemności rozdarła oślepiająca błyskawica i piorun ze strasznym hukfem uderzył w wóz. Skutki uderzenia okazały się przerażające: Ujma i koń zostali ciężko kontuzjowani, służąca zabita została odrazu, wóz zaś ze zbożem stanął momentalnie w płomieniach. Na pomoc przybyli niezwłocznie włościanie, będący świadkami strasznego wypadku, kontuzjowanego gospodarza i trupa służącej wydobyli z wozu, chroniąc przed spaleniem, po chwili bowiem wóz doszczętnie spłonął. Wypadek ten wywarł wstrząsające wrażenie w całej okolicy. Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.3, nr 175 (3 sierpnia 1933)

Spółdzielnia Robotnicza Huty Szkła „Stradom" w Częstochowie. 1933

 Spółdzielnia Robotnicza Huty Szkła „Stradom" w Częstochowie. 1933

Pisaliśmy wczoraj o spółdzielni ro botniczej dla eksploatacji huty szkła „Stradom” jako o wyspie robotniczej spółdzielczości przemysłowej wśród oceanu przemysłu kapitalistycznego. Dziś, by obraz był pełny, pragniemy zapoznać naszych czytelników z pracą tych pierwszych pionierów idei spółdzielczości robotniczej. Pragniemy przedewszystkiem zwrócić uwagę na okoliczność zasadniczą: pod zarządem prywatnego kapitalisty dług za robociznę wynosił stokilkadziesiąt tysięcy złotych i suma ta po dziś dzień istnieje jako niepokryta należność robotników. Dziś, od daty 1 października 1932 roku, która jest datą przejścia huty pod zarząd spółdzielni, robotnik wyczerpany niedostatkiem, pracą bez płacy, zdołał stworzyć kapitał obrotowy w sumie około 40 tysięcy złotych, spłacać dług zaciągnięty w Państw. Monopolu Spirytusowym, usprawnić pracę huty do pełnego biegu, powiększył załogę robotniczą z 168 do 255 ludzi, którym robocizna wypłacana jest regularnie, z nadwyżki budżetowej za rok ab. spłacił 44 udziały członków w sumie 8800 złotych, a produkcję własną podniósł z 30 tysięcy złotych miesięcznie do 50 tysięcy złotych. To dzieło robotnika - spółdzielcy, który przystępował do uruchomienia upadłej i zrujnowanej przez własność prywatną placówki z kapitałem 7.793.99 gr. (pożyczka Państw. Mon. Spiryt.) i 3 tysiącami zapomogi, uzyskanej z urzędu wojewódzkiego. Dziś w hucie „Stradom” praca wre sprawna, spoista, 255 robotników pod kierunkiem majstrów-spółdzielców pro dukuje szkło butelkowe w dbałości o pierwszorzędną jakość swojej produkcji. Nie jest to praca na dniówkę, ani praca akordowa, obliczona jedynie i wyłącznie na zarobek, na ilość płatnych dniówek czy wysokość akordu. Robotnik-spółdzielca wie, że pracuje dla siebie, że każda niedokładność, każde zaniedbanie przyniesie straty egółowi spółdzielców, a więc i jemu samemu. Dlatego produkcja huty jest precyzyjna, dlatego robotnik-spółdzielca chętnie przetwarza swój znój w ka pitał obrotowy, tworzy zapasy produkcji, daje więcej wysiłku niż wymaga tego zapotrzebowanie.

Na placach huty widzimy imponujące sterty wyrobów szklanych gotowych do wysyłki, których nie dostrze galiśmy dawniej, gdy huta stanowiła własność prywatnego przedsiębiorcy. A przedewszystkiem nastrój dobry i zapał — to cecha charakterystyczna obecnej huty-spółdzielni. Znikły fermenty na tle głodowym, wyrzekania, strajki i groźby. Ci, którzy dawniej stanowili element głodowo wichrzycielski, dziś wciągnęli się w rytm pracy zgodnej, przekształcili się we wzorowych obywateli - spółdzielców. Ład i porządek, zakorzenił się tutaj głęboko, a każdy członek tej zbiorowości spółdzielczej otoczony jest należnym szacunkiem i opieką. Dla ilu ­ stracji drobny choćby przykład: praca jący przy ognistej wannie ze szkłem w wysokiej temperaturze hutnicy otrzymują dla ugaszenia pragnienia i ochłody nie wodę, jak dawniej, lecz kawę, którą gotuje się dla wszystkich. Wysiłek pracy znać na każdym kroku: place wyzyskane pod ogródki jarzynowe, staw, dawniej gnojna kałuża, dziś utrzymany starannie jest zarazom hodowlą ryb, każdy odpadek szkła jest zużytkowany celowo, pracowicie wysegregowany oczyszczony i przetworzony. Słowem, nader udany eksperyment, dosadnie przekonywujący, źe forma robotniczej spółdzielni przemysłowej nie jest utopią, którą życie przekreśla, a jest najszlachetniejszą, bo uszlachetniającą robotnika formą przyszłego ustroju. Eksperyment udany a raczej, wywalczony samozaparciem sią robotników, zrealizowany ofiarnym wysiłkiem obywatelskich jednostek, które pozostawiły i dokonały tego, przełamując pozornie niezłomny mur nieufności władz i społeczeństwa. Bo jednak huta, jako eksperyment odważny, pozostawała w sferze zrozumiałej nieufności. Dziś już to zaufanie posiada. Pomoc jednak im potrzebna i opieka wydatna. Zasłużyli sobie na nią: dokonali wielkiego dzieła! I dlatego, należy być o tem przekonanym, rząd otoczy tą pierwszą wzorową spółdzielnią robotnicą opieką troskliwą, przydzielając jej dostawy szkła, butelko wego, które w głównej mierze huta, produkuje. Przydział ten otrzymać powinni i niewątpliwie otrzymają, bo pracą swoją, doniosłością dzieła którego dokonali zasłużyli sobie w pełni na zaufanie władz i wywalczyli sobie przywilej prawa pierwszeństwa do dostaw rządowych.

Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.3, nr 160 (16 lipca 1933)

Pożar. Wanaty. 1933r

 Pożar. Wanaty. 1933r

W zabudowaniach Józefa Huchauza we wsi Wanaty gm. Kamienica Polska wybuchł porar, który strawił murowany dom mieszkalny i stodołę, wartości 1500 zł. Spalone budyńki ubezpieczone były w Tow. Ubesp. Wzaj. Pożar powstał wskutek zaprószenia ognia przez domowników.


Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.3, nr 172 (30 lipca 1933)

Pożółkłe kartki z dziejów Częstochowy. Utworzenie powiatu w Częstochowie. 1933r

 Pożółkłe kartki z dziejów Częstochowy. Utworzenie powiatu w Częstochowie. 1933r

Obywatele miasta uczyniwszy swą deklarację, powodowali się przeświad ­czeniem , że rząd ma na myśli ich dobro, Okazały się jednak , że było to pospolite wymuszenie podstępem ze strony zaborców , gdyż utworzenie powiatu częstochowskiego nie nastąpiło na skutek żądania mieszkańców częstochowskich, a tyłko wypływało z planów ogólnej polityki zaborczej. Po stłumieniu powstania styczniowego było dążeniem caratu zatarcie wszelkich śladów poprzedniej samodzielności i możliwe najsilniejsze rusyfikowanie kraju. W tym celu postanowił rząd rosyjski przeprowadzić nowy podział administracji Królestwa, rozczłonkowując je mianowicie na mniejsze jednostki. A więc utworzenie więcej gubernij (10), a z 39 powiatów utworzyć 80. Tak się też stało. W tedy to powstała gubernia Piotrkowska, a Częstochowa stała się powiatem od 1 stycznia 1867 roku. Naczelnikiem pwiatu został major Kaszereninow .

W r. 1866 nastąpił zamach na dochodowość samorządów miast polskich przez zniesienie ich przywilejów propinacyjnych. Przekreślono je ukazem cara z dn. 29 czerwca 1866 r. i opłaty z trunków przywłaszczył sobie rząd carski na rzecz monopolu wódczanego, W ten sposób chciano ratować swoje zbankrutowane finanse. W Częstochowie też skasowano nie tylko cały fundusz propinacyjny, ale przywłaszczono sobie nawet jego remanenty . Gdy więc nie było skąd czerpać na podatki, obywatele z własnych funduszów ponieśli koszty na remont lokali biur powiatu 322 rb. 30 kop., a na meble, zamiast zadeklarowanych, wydatkowali 659 rb, 93 kop. Nie wystarczyło to widocznie moskalom , bowiem gdy powiat był już zainstalowany i to w domu rządowym , naczelnik powiatu zażądał od obywateli w płacenia zadeklarowanej sumy na najem lokali, tj, 3000 rb. Spotkał się jednak z odmową, Wezwano wtedy obywateli miasta do biur powiatu i tam 11 sierpnia 1867 podali do protokułu motywy swej odmowy. Oświadczyli kategorycznie, że deklarację swą uważają ża nie byłą i niebówiązującą z przyczyn że: 1) Rząd utworzyłby powiat w Częstochowie i bez życzeń obywateli, gdyż rzecz tę postanowiono jeszcze przed zadeklarowaniem się obywateli, a to z powodu ogólnej reorganizacji kraju . Wtedy już utworzono wiele nowych powiatów w miasteczkach , które nie ubiegały się o ten zaszczyt. 2) Deklaracja traktowana była wyłącznie odnośnie funduszu propinacyjnego, a że ten w raz z remanentem został zniesiony, przeto i deklaracja przestała m iasto obow iązyw ać. Poniesione blisko 1.000 rb. kosztów na sprow adzenie archiw um , na remont i sprawienie mebli z szczegółowo rozłożonych własnych funduszów , bynajmniej nie nastąpiło. Reprezentanci obywatelscy wyrazili swe zdziwienie, że żąda się od nich odszkodowania za wynajęcie lokalu, kiedy każdemu dobrze wiadomo, że siedziba powiatu znajduje się nie w domu prywatnym , a w gmachu rządowym skonfiskowanym klasztorze panien Marjawitek. Reprezentanci Częstochowy skorzystali w tedy z okazji aby przedprzedstawicielem władzy rosyjskiej dać wyraz swem uoburzeniu z powodu zagrabienia ogółow i funduszu propinacyjnego. Poprzednio — mówili — fundusz propinacyjny, pozostający w mieście, był bodźcem do sprowadzenia się obcych do Częstochowy, do wznoszenia budowli, jakichby się i miasta stołeczne powstydzić nie mogły. Inny wszak obrót wzięło wszystko z chwilą likwidacji tego fupduszu. Place miejskie, przeznaczone do budowy, które poprzednio z zapałem były wykupywane nad normalną wartość, obecnie nie znajdują reflektantów . Przeciwnie, posiadacze placów nie myślą ich zabudować, lecz pragną je pozbyć ze stratą . To w szystko — ich zdaniem — niezbicie dowodzi, że nie powiat ! stąd zapewnione korzyści wpłynęły na wzrost miasta i jego upiększenie, ale głów nie fundusz propinacyjny. Jeżeli rząd zwróci miastu dochód z trunków , to obywatele gotowi byli spełnić przyjęte w deklaracji zobowiązanie. Jeszcze długie lata wiódł się spór pomiędzy rządem a obywatelam i miasta o zadeklarowaną sumę. Inż. H Wilczyński

Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.3, nr 172 (30 lipca 1933)

Zamach samobójczy. Kamienica Polska 1933r

 Zamach samobójczy. Kamienica Polska 1933r

Wczoraj targnął się na swe życie mieszkaniec wsi Kamienica Polska, 57 -letni Jan Sędziwy. Denat udał się do szopy i tam powiesił się. Gdy zamach ten zauważono, Sędziwy już nie żył. Przyczyna samobójstwa — niecheć do życia. Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.3, nr 67 (22 marca 1933)

Z PORAJA. OBCHÓD ZWYCIĘSTWA POD WIEDNIEM. 1933r

 Z PORAJA. OBCHÓD ZWYCIĘSTWA POD WIEDNIEM. 1933r

W ub. niedzielę dnia 10 b, m. odbyła się w Poraju w sali strażackiej akademja dla upamiętnienia 250 letniej rocznicy zwycięstwa Jana III pod Wiedniem . Akademje otworzył pięknym referatam prof. Gadomski z Częstochowy, który scharakteryzował króla-rycerza, znaczenie jego zwycięstwa dla świata i dla kultury zachodniej. Następnie dzieci szkolne pod kierunkiem nauczyciela muzyki i śpiewu p. Jana Fazana, odśpiewały kilka pieśni i odegrały bardzo udatnie kilka ­ utworów muzycznych. Jak zwykle wszyscy byli zachwyceni deklamacjami milusińskich z przedszkola, które dzięki swej wychowawczyni zawsze mają coś nowego do zaprodukowania. Na zakończenie odegrano wesołą -komedyjkę p.t, „ św. Piotr i strażaczk ".


Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.3, nr 211 (16 września 1933)

Zabity przez leśniczego. Kamienica Polska 1931r

 Zabity przez leśniczego. Kamienica Polska 1931r

W tych dniach w Kamienicy Polskiej doszło do krwawego wypadku. Oto leśniczy lasów państwowych, obchodząc w nocy swój rejon, natknął się na mieszkańca Kamienicy, niejakiego Terleckiego. Leśniczy, natrafiwszy na opór ze strony T., wystrzelił doń pełnym ładunkiem śrutu, kładąc go trupem na mieiscu. Terlicki pozostawił żonę i dzieci. Żona zabitego twierdzi, że mąż wybrał się do lasu jedynie po brzeziny na miotły. Leśniczy zaś zeznaje, że udał się on prawdopodobnie po choinkę, gdy go jednak spostrzegł, miast rzucić się do ucieczki, przybrał groźną postawę, wobec czego leśniczy musiał doń strzelić. Władze prowadzą dochodzenie, celem dokładne-ustalenia przebiegu zajścia. We wsi panuje ogólne poruszenie.


Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.1, nr 236 (24 grudnia 1931)

niedziela, 28 stycznia 2024

Kolonje harcerskie w Kamienicy Polskiej. 1934r

 Kolonje harcerskie w Kamienicy Polskiej. 1934r

W tych dniach rozbiła swe namioty 9 ta drużyna harcerska „wilczków ‘ ‘ z Częstochowy. Od rana do wieczora obóz wre gwarem i śmiechem małych obozowiczów. Malcy pracują. Sami urządzili sobie obozowisko, sami sporządzają pożywienie, znoszą drzewo; wszystko sami. Należy żałować, że tylko na tydzień rozbili namioty, że tylko na tydzień wyrwali się z dusznych ulic miasta, do słońca do lasów do pól.

Kto by zabaczył te wymizerowane, blade twarzyczki, ten napewno rzucił by jeszcze jeszcze grosz by dać możność tym malcom dłuższego pobytu na wsi. Ile radości bije z tych małych twarzyczek, gdy po pożytecznie spędzonym dniu zasiądą do ogniska, by gwarzyć i śpiewać harcerskie piosenki. A jaka powaga maluje te dziecinne twarze, gdy oddają cześć sztandarowi. Takich obozów więcej potrzeba! Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.4, nr 160 (18 lipca 1934)
 

Przykra przygoda na plaży w Korwinowie. 1934r

 Przykra przygoda na plaży w Korwinowie. 1934r

Przykra przygoda spotkała w ub. niedzielę w Korwinowie znaną w tutejszych lokalach rozrywkowych panią Irenę J , która wybrała się na plażę korwinowską w towarzystwie znajomej i dwóch panów. Pani Irena rozkoszowała się rozpościerającym się przed nią widokiem jak również pełnemi niemego podziwu spojrzeniami plażujących się panów, obserwujących ją od pewnego czasu. Młoda dama, podobnie, jak reszta towarzystwa, ubrana była w kostjum kąpielowy, a obok znajdowała się garderoba. Gdy towarzystwo poczęło posilać się wywiązał się ożywiony flirt. Skorzystał z tego niewykryty narazie spryciarz i większą część garderoby „sprzątnął”, wskutek tego towarłystwo znalazło się w dość przykrej sytuacji.

Nieliczna część garderoby nie mogła stanowić okrycia dla wszystkich. Z niemiłej tej sytuacji wyratowała strapionych plażowiczów jedna z mieszkanek Częstochowy, przebywająca w Korwinowie na letnisku, która pożyczyła im niezbędnych części garderoby. W niekompletnych ubiorach powróciło towarzystwo do Częstochowy, postanawiając z wydarzenia tego wyciągnąć naukę na przyszłość. Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.4, nr 160 (18 lipca 1934)
 

Akta notarialne jako źródło badań genealogicznych.

 Akta notarialne jako źródło badań genealogicznych.

Ustalenie właściwych koligacji rodzinnych to żmudny, wieloletni proces poszukiwania właściwych dokumentów. Okazuje się, że można rodzinną genealogię otrzymać niejako „na tacy” - w postaci wyciągów z akt cywilnych przygotowanych na potrzeby procesu sądowego. Taki dokument zachował się w archiwum rodzinnym Michaliny Franciszki Kuśnierczyk, córki (z drugiego małżeństwa) Franciszka Kuśnierczyka, wójta gminy Kamienica Polska. Chodzi o pismo adwokata Stanisława Gawrońskiego z Częstochowy (adres: al. Najświętszej Marii Panny 62), pełnomocnika Moniki Cianciary, do Sądu Grodzkiego w Częstochowie. Monika Cianciara wystąpiła jako powódka w sprawie działów po zmarłych Franciszku i Florentynie Kuśnierczykach (swoich rodzicach). Wartość spadku oceniono w latach 30. XX w. na 7 tysięcy złotych. Były to: 1) działka gruntu wielkości pół huby z domem i zabudowaniami gospodarczymi sąsiadująca z gruntami Fazana z jednej i gruntami spadkobierców Józefa Świerczyńskiego z drugiej strony, 2) działka lasu o powierzchni 2 mórg i 150 prętów 3) działka gruntu o powierzchni 3 mórg i 62 prętów między gruntami Jana Cianciary oraz Zygmunta Walenty i spadkobierców Józefa Walenty 4) działka gruntu o powierzchni 2 mórg położona miedzy gruntem Józefa Zajdla i Jana Cianciary, 5) osada włościańska Wanaty o powierzchni 9 mórg 153 prętów.



Po spadkodawcach pozostali następujący spadkobiercy: 1) syn Józef z żoną Rozalią i dziećmi: córką Marią Magdaleną (Paruzel), synem Tadeuszem, córką Czesławą Florentyną (Nowotną), synem Włodzimierzem, córką Jadwigą Józefą, córką Wandą Heleną, synem Wojciechem Kazimierzem 2) syn Piotr 3) syn Stanisław 4) syn Leon 5) syn Antoni z żoną Agnieszką i dziećmi : córką Marianną (Pilc), synem Stanisławem Andrzejem, synem Henrykiem Grzegorzem, 6) córka Maria (Rycombel), 7) córka Emilia (Pusz), 8 córka Monika (Cianciara), powódka, nadto z drugiego małżeństwa (z Michaliną z Chłądzyńskich) córka Michalina Franciszka.

Monika Cianciara nabyła prawa do spadku od Marii Rycombel, Leona Kuśnierczyka, Emilii Pusz, Piotra Kuśnierczyka (na mocy ugody sądowej z 11 IX 1919), praw do spadku ustąpiła jej także wdowa po Antonim Kuśnierczyku, Agnieszka, a praw do dożywocia Michalina z Chłądzyńskich. O spadek ubiegali się : 1) Monika Cianciara (po ojcu i matce), 2) Józef Kuśnierczyk (z dziećmi) 3) Stanisław Kuśnierczyk ( z synami Stanisławem, Kazimierzem i Leonem). „ Ponieważ majątek spadkowy pomiędzy wszystkimi spadkobiercami w naturze podzielić się nie da a w rękach powódki skupia się większa część praw spadkowych, powódka uważa za racjonalne przyznanie na własność dzieci po Józefie i Stanisławie Kuśnierczykach tzw. pół huby o powierzchni 5 mórg z budynkami , a pozostały majątek przyznać na własność powódce”. Na biegłych Monika Cianciara zaproponowała: Nikodema Klara, Józefa Zajdla, i Antoniego Zajdla, wnioskowała o to, by sąd opatrzył wyrok rygorem natychmiastowej wykonalności. Jako załączniki przedstawiła pełnomocnictwo, świadectwa zgonów i urodzin 18 osób ( odpisy z metryk poświadczone przez proboszcza ks. Lucjana Kaczmarzyka 2 kwietnia 1936 r. ), protokoły uchwaleń rady familijnej dotyczące nieletnich dzieci po Józefie Kuśnierczyki i Stanisławie Kuśnierczyku, wypisy z aktów notarialnych notariuszy Kossa (nr rep. 1827/1933) i Jarczewskiego (nr rep.163/1936) oraz zaświadczenie Zarządu Gminy Kamienica Polska. Pismo do Sądu Grodzkiego datowane jest na 16 maja 1936 r. Zaświadczenie z Zarządu Gimy wymienia majątek nieruchomy po Franciszku i Florentynie z Najgebauerów: na gruntach dworskich wsi Kamienica Polska nabyte aktem z 14 III 1878 pół huby z budynkami, aktem z 24 IX 1901 2 morgi 150 pr. lasu i 3 morgi 62 pr. ziemi, nabyte 22 X 1901 2 morgi ziemi, we wsi Wanaty nabyta aktem z 20 V 1879 osada włościańska pod nr 1 o powierzchni 9 morgów 153 pr. Zaświadczenie podpisali wójt Józef Brzozowski i sekretarz Bronisław Maj.

Urządzenie opieki prawnej nad nieletnimi Kazimierzem Józefem i Leonem Zygmuntem, synami pozostałymi po zmarłym 17 lipca 1932 r. Stanisławie Kuśnierczyku oraz opieki nad nieletnimi dziećmi po zmarłym 7 marca 1928 Józefie Kuśnierczyku, Włodzimierzem, Jadwigą, Wandą i Wojciechem, odbyło się w Sądzie Grodzkim w Częstochowie 14 IV 1934 r. W skład rady familijnej wchodzili: z linii ojca Jan Cianciara (szwagier ), Antoni Pilc (powinowaty) i Boleslaw Pusz (siostrzeniec), z linii matki: Antoni Zajdel (brat cioteczny), Józef Zajdel (brat cioteczny), Józef Mader (brat). Rada familijna uchwaliła, by główną opiekunką nieletnich Kazimierza i Leona była matka Bronisława, zaś w przypadku dzieci Józefa - ich matka Rozalia. Opiekunem przydanym w obu przypadkach został Jan Cianciara, mąż Moniki.

Źródło: ”Korzenie” 1/2013 (84), s. 17 

Obchód „Święta Morza“ w Poczesnej. 1933r

 Obchód „Święta Morza“ w Poczesnej. 1933r

W przeddzień „Święta Morza* w Poczesnej i okolicznych miejscowościach płonęły stosy na znak gotowości do obrony naszego wybrzeża. Do zgromadzonych organizacyj i ludności wygłosili przemówienie p. p. kierownicy szkół, poczem odśpiewano szereg pieśni patrjotycznycb. W sam zaś dzień święta obszerna sala paraf, nie mogła pomieścić setek uczestników uroczystej akademji która odbyła się wspólnem staraniem miejscowych organizacyj. W akademji poza tłumami ludności, wzięły udział: Związek Strzelecki, straże ogniowe z Poczesnej, Bargłów i Osin, oraz Stowarzyszenie Młodzieży.

Po krótkiem zagajeniu wygłoszono kilka pięknych okolicznościowych deklamacyj, chór pod batutą p. R. Zieloneckiego odśpiewał b. udatnie 2 pieśni („Cześć Polskiej Ziemi i Morza"), 2 utwory („Fantazja z op. Faust i Kujawiak—tedy”) wykonał p. W. Utracki na skrzypcach, przy akompaniamencie p. Zieloneckiego. Następnie p. M. Charemza, kierownik szkoły w Bargłach, wygłosił dłuższe przemówienie w którem skreślił historję Pomorza, wskazał na zaborcze zakusy Niemic, uzasadnił potrzebę posiadania dużej floty handlowej i silnei wojennej oraz wykazał znaczenie Pomorza dla Polski. Na zakończenie p. Charemza odczytał rezolucję, którą przyjęto entuzjastycznie, poczem wszyscy obecni odśpiewali „Rotę". Wieczorem na fundusz Floty Nar. odbyła się zabawa taneczna. Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.3, nr 154 (9 lipca 1933)
 

Subskrybenci Pożyczki Narodowej w Kamienicy-Poiskiej. 1933r.

 Subskrybenci Pożyczki Narodowej w Kamienicy-Poiskiej. 1933r.

W obiegły wtorek odbyło się pod przewodnictwem p. R. Czekalskiego, kierownika tutejszej szkoły, zebranie nauczycielstwa gm. Kamienicy-Poiskiej i Poczesny. Zebrani, zdając sobie sprawą z potrzeb Państwa i Rządu, który wierząc we własne siły i dobrą wolą Narodu, zaapelował do swych obywateli — postanowili jednogłośnie zapisać sią w poczet subskrybentów Pożyczki Narodowej, podpisując deklaracje na 2050 zł. Tegoż dnia odbyło sią zebranie miejscowego Ogniska Nauczycielskiego na którem miądzy innemi uchwalono zapisać „Ognisko” na listą subskrybentów Pożyczki Narodowej upoważniając prezesa w osobie p. R. Czekalskiego do podpisania odpowiedniej deklaracji. Życzyć należy, by powyższe uchwały znalazły odźwięk tak w miejscowych organizacjach jak i u tutejszego społeczeństwa, które choćby nikłemi pożyczkami przez zbiorowe nabywanie obligacyj Pożyczki Narodowej przyczyniło do wzmocnienia podwalin gospodarczych Państwa.

Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.3, nr 222 (29 września 1933)
 

Znów pożary. Kamienica Polska. 1933r

 Znów pożary. Kamienica Polska. 1933r

We wsi Kamienica Polska, w zagrodzie Jana Wołaszka wybuchł pożar, który mimo energicznej i natychmiastowej akcji ratunkowej strawił całkowicie 4 gospodarstwa, wartości 15.500 złotych. Jak ustaliło dochodzenie policyjne pożar powstał w skutek wadliwego urządzenia przewodu kominowego, Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.3, nr 118 (24 maja 1933)

Dwa domy spłonęły w Poraju. 1936r

 Dwa domy spłonęły w Poraju. 1936r


W Poraju wybuchł wczorajszej nocy pożar, który w krótkim czasie strawił dwa mieszkalne domy. Właścicielami spalonych domów są Piotr Czechowski i Czesław Ordon.
Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.6, nr 123 (28 maja 1936

sobota, 20 stycznia 2024

OKRUTNA ZEMSTA. Krwawe zajście we wsi Zawada. 1935r

 OKRUTNA ZEMSTA.

Krwawe zajście we wsi Zawada. 1935r
Mamy do zanotowania wypadek niesłychanego zezwierzęcenia, który wydarzył się we wsi Zawada (gm. Poczesna) pod Częstochową. Syn tamtejszego gospodarza, Józef Jabłoński, lat około 17, spotkał na torfowisku, należącem do jego ojca, mieszkankę tejże wsi, Brzozowską, która usiłowała podobno dokonać kradzieży torfu, jak twierdzi Jabłoński. Oburzony młodzieniec popchnął Brzozowską, zmuszając ją do ustąpienia z torfowiska. Po powrocie do domu Brzozowską poskarżyła się swemu mężowi Stefanowi, ten zaś postanowił rozprawić się z Józefem Jabłońskim. Gdy młodzieniec przejeżdżał w towarzystwie gospodarza Józefa Szyji koło dom u Brzozowskiego, ten uzbroił się w siekierę i rzucił się w stronę chłopca, usiłując ugodzić go siekierą. W obronie napadniętego stanął Szyja. Na nim to wyładował napastnik całą swą złość, za dając mu liczne ciosy obuchem siekiery. Z zamieszania skorzystał Jabłoński i zbiegł, unikając niechybnej śmierci z rąk rozbestwionego Brzozowskiego, który odstąpił od masakry dopiero wówczas, gdy Szyi nadbiegli z pomocą sąsiedzi.

Zajście powyższe powtórzyło się następnego dnia rano, gdy Szyja pasł bydło na swej łące. Brzozowski ukrywszy siekierę pod marynarką, przyjechał na pastwisko rowerem i pobił Szyję dotkliwie po całem ciele jakiemś tępem narzędziem, wskutek czego pobity runął na ziemię, tracąc przytomność. Zdawałoby się, że Brzozowski, po dokonaniu tej dzikiej „vendetty” zaniecha dalszych ataków, stało się jednak inaczej. Tegoż dnia popołudniu Brzozowski, dobrawszy sobie do pomocy swego szwagra, Franciszka Rakowskiego, 15-letniego syna Stanisława i kolegę tego ostatniego Dominika Kitę, napadł poraz trzeci na powracających z pastwiska do domu małżonków Szyja. Brzozowski zaatakował Szyję, Rakowski zaś jego żonę. Obaj uzbrojeni byli w różne ciężkie przedmioty. Z napaści tej małżonkowie Szyja wyszli straszliwie zmasakrowani. Pozatem leżącego bez przytomności na ziemi Szyję Kita i Stan. Rakowski obrzucili kamieniami. Po dokonaniu zbrodniczego czynu napastnicy zbiegli. Na pobojowisku pozostali tylko leżący w kałuży krwi ich oflary. W dniu dzisiejszym Walerja Szyja przewieziona została do szpitala Panny Marji. Lekarz dyżurny po zbadaniu rannej uznał stan jej za b. groźny dla życia. Józef Szyja, na ciele którego i głowie widnieją liczne rany, przebywa na kuracji w domu. Powiadomiona o krwawem zajściu policja wdrożyła dochodzenie przeciwko sprawcom bestjalskiej krwawej rozprawy.

Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.5, nr 217 (21 września 1935)

Odczyt z przezroczami w Rudniku Wielkim. 1934r

 Odczyt z przezroczami w Rudniku Wielkim. 1934r

W czwartek, dnia 11 b. m., w godzinach wieczornych odbywający objazd z lampą projekcyjną i kinematografem kierownik techniczny akcji odczytownj Wojowódzkiego Wydziału Oświaty Pozaszkolnej Pol. Macierzy Szkolnej, oddział w Sosnowcu, p. J. Michcik, w szkole powszechnej w Rudniku Wielkim, koło Kamienicy Polskiej wygłosił odczyt p. t. „Podróż po Europie ” , który urozmaicił wspaniałemi przezroczami przedstawiającemi fragmenty różnych pięknych miejscowości i miast, oraz wyświetlił arcywesołe filmy p. t. „Czarci wąwóz” i „Wychowaniec mimo woli” . Naukowe to widowisko stanowiło niebywałe urozmaicenie w szarości życia wsi Rudnika, zrobiła też na ilcznie zgromadzonem zebraniu z pośród młodzieży szkolnej, pozaszkolnej i starszych dobre, nie bez następstw korzystnych, wrażenie. Prelegent umiał o każdym obrazku dużo cennych rzeczy powiedzieć. Uwypuklił on znaczenie bogactwa sztuki, czystości, piękna architektury i krasę naturalną demonstrowanych widoków z tern upomnieniem do naszego wiejskiego społeczeństwa, że i w Polsce również wspaniałe przedmioty są i może ich być znacznie więcej, gdy wszyscy zjednoczymy myśli i czyny. Gdy wszyscy umyjemy ręce zamieciemy podwórza nasze i nasze izby, gdy wszyscy weźmiemy się do usilnej i rzetelnej pracy. Odczyt był wysłuchany z wielkiem odczuciem i wśród głębokiej ciszy. Przezrocza i filmy wyszły znakomicie dzięki doskonałemu akomulatorowi i umiejętnemu prowadzeniu kierownika. Kino zupełnie dorównywało naturalnym maszynom. Uczestnicy widowiska składają z głębi serca Polskiej Macierzy szkolnej za bezinteresowną, a tak bardzo cenną pracę oświatowo kulturalną najszersze podziękowanie i uznania.


Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.4, nr 237 (17 października 1934)

Dwaj chłopcy zbuntowali wieś przeciwko sekwestratorowi. Wrzosowa 1934r

 Dwaj chłopcy zbuntowali wieś przeciwko sekwestratorowi. Wrzosowa 1934r

We wsi Wrzosowa wydarzyło się onegdaj niezwykłe zajście, tern dziwniejsze, że sprawcami jego byli dwaj 12-letni chłopcy, Jan Goliniewski i Józef Kisiel. Chłopcy ci zbuntowali chłopów przeciwko dwu sekwestratorom , którzy przybyli na wieś, aby zająć inwentarz i ruchomości u wieśniaków, zalegających z podatkam . Przed zagrodą Antoniego Śliwy sekwestratorzy otoczeni zostali przez tłum chłopów, uzbrojonych w widły i łopaty, którym przewodzili obaj chłopcy. Z tłumu posypały się kamienie. Rodzice chłopców przypatrywali się zajściom, podniecając ich okrzykam . Zapewne sądzili oni, że ze względu na młody wiek podżegaczy ujdzie im cała sprawa bezkarnie. Dopiero zawezwana policja położyła kres zajściu, aresztując kilkunastu chłopców, którzy odpowiadać będą wraz z rodzicam i za ten występek.


Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.4, nr 46 (27 lutego 1934)

Spowodował pożar przez nieostrożność. Wrzosowa 1934r

 Spowodował pożar przez nieostrożność. Wrzosowa 1934r

Onegdaj, o godz. 6.05, we wsi i gm. Wrzosowa, w zakładzie rzeźniczym Teofila Tomali wybuchł pożar, który ugaszono w zarodku. Pożar powstał skutkiem nieostrożnego obchodzenia się z ogniem przez pracownika zakładu, Stanisława Szmiglę, który będąc zmęczony całodzienną pracą, udał się na spoczynek, nieugasiwszy uprzednio ognia w piecu, skąd wypadł rozżarzony węgiel na przygotowany pod piecem węgiel do palenia, który zapalił się. Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.4, nr 46 (27 lutego 1934)

Tragiczny pojedynek. Siedlec. 1935r

 Tragiczny pojedynek. Siedlec. 1935r

W nocy z 5 na 6 października we wsi Siedlec odbywała się huczna zabawa taneczna, która niestety, jak tyle innych zabaw wiejskich zakończyła się tragicznym epilogiem.

Oto w czasie zabawy niejaki Stefan Kozik posprzeczał się o coś z Antonim Chabrem i urażony w swej ambicji Chaber wyzwał Kozika na „pojedynek” w te słowa: „Chodź na ulicę, a tam spróbujemy się jeden na jednego”. Kozik wyzwania przyjął, wysżedł na ulicę i tam w nieznanych bliżej okolicznośniach zadał Chabrowi 6 ran, z których jedna okazała się śmiertelną. W dniu wczorajszym Kozik zasiadł na ławie oskarżonych. Rozprawie przewodniczył sędzia okręgowy Terpiłowski, oskarżał pprok. Jarzębiński, w imieniu rodziny tragicznie zmarłego powództwo w wysokości symbolicznej złotówki popierał mec. Gawroński. Sąd skazał Kozika na 5 lat więzienia i ze względu na niepełnoletność oskarżonego powództwo pozostawił bez rozpoznania. Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.5, nr 286 (12 grudnia 1935)

Ruch poczty w Kamienicy Polskiej. 1934r

 Ruch poczty w Kamienicy Polskiej. 1934r

Otwarta w dniu 16 listopada rb. agencja pocztowa w Kamienicy Polskiej nie daje tego zadowolenia, którego spodziewały się osoby, zabiegające o jej uruchomienie i nie znamionuje również energji, która powinnaby cechować jej młode istnienie. A dzieje się to dlatego, że została pomieszczona w niewłaściwym punkcie, w środku wsi Kamienica Polska, zamiast w środku obwodu, w Romanowie. A nastąpiło to jedynie na życzenie Zarządu Gminy Kamienica Polska. Uznano lokai mały, wilgotny, bez mieszkania dla agenta, w środku wsi za najodpowiedniejszy. Do Romanowa ma bliżej o dwa kilometry każda z dwunastu wsi przyłączonych i ma bliżej jeszcze osiem wsi nieprzyłączonych do rejonu poczty w Kamienicy Polskiej.

Stąd niezadowolenie i sabotaż innych wsi, które może stać się przyczyną zamknięcia poczty z powodu niedostatecznego ruchu i małej rentowności. Romanów ma prócz tego przed sobą wszelkie dane, gwarantujące rozwój tej instytucji, a także rozwój czytelnictwa przez dogodny abonament pism wśród wielkiej masy ludności wiejskiej. Kamienica Polska licząca około 2 tys. ludności nie może być na tyle uprzywilejowena, żeby wyłącznie sama jedna korzystała z dobrodziejstw poczty z krzywdą dla wielu tysięcy ludności otaczających wsi. Pokrzywdzona strona ma nadzieję, że władza wyższa uwzględni jej słuszne żądanie i pocztę ze środka Kamienicy Polskiej przeniesie niedługo na środek obwodu w Romanowie. Dziś jest też bardzo niedogodna, nawet dla samej Kamienicy Polskiej, jednorazowa ekspedycja korespondencji, która przy tak małej frekwencji nie da się powiększyć, natomiast, gdy zacznie funkcjonować poczta intensywniej, gdy reszta wsi przestanie ją omijać, wtedy napewno przynajmniej dwa razy na dzień odbywać się będzie dostawa. Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.4, nr 293 (23 grudnia 1934)

Obchód 15-leciaa Niepodległości w Kamienicy-Polskiej. 1933r

 Obchód 15-leciaa Niepodległości w Kamienicy-Polskiej. 1933r

Zgodnie z programem, ustalonym na zebraniu przedstawicieli miejscowych organizacyj, odbytem w dniu 9 bm,, obchód uroczystości piętnastolecia Niepodległości wypadł bardzo uroczyście. W piątek wieczorem z sali Straży Pożarnej ruszył pochód przy dźwiękach orkiestry przed pięknie ubrany budynek szkolny, niepewna pogoda zmusiła jednak pochód do powrotu do sali strażackiej, gdzie miejscowy aptekarz p. Bielobradek, wygłosił przemówienie, zakończone okrzykiem na cześć Rzplitej, P. Prezydenta i P. Marszałka.

Dzieci szkolne odśpiewaniem hymnu państwowego, podchwyconego przez zebranych, zakończyły uroczysty wieczór. Następnego dnia miejscowe instytucje i organizacje udały się do kościoła, po skończonem nabożeństwie dzieci szkolne z rodzicami poszły do sali strażackiej, gdzie odbył się uroczysty poranek, na który złożyło się: zagajenie nauczycielki p. W. Rucińskiej, przemówienia, deklamacje i wiersze wygłaszane przez dzieci, inscenizacja, przedstawiająca martylogję Polski, oraz śpiewy chóru szkolnego. W niedzielę wieczorem odbyła się akademja, na którą pomimo niepogody przybyła duża ilość publiczności. Akademję otworzył kierownik szkoły p. R. Czekalski, prelegent przedstawił dorobek kulturalny, gospodarczy i polityczny jaki zdobyła Polska przez piętnaście lat swego istnienia. Okrzykami, „niech żyje” na cześć Rzpltej, Jej Włodarza — prof. Mościckiego i Wodza Narodu — Marszałka Piłsudskiego — p. Czekalski zakończył przemówienie. Występy dzieci i deklamacjo wygłoszona przez strzelczynię, ob. Szejnównę — były uzupełnieniem pierwszej części akademji. Drugą częścią było przed przedstawienie amatorskie, gdzie amatorzy, pod reżysarją p. Czekalskiej, niestrudzonej pracownicy na niwie społecznej, odegrali komedję Zalewskiego p. t. „Gobelin". Pomimo krótkotrwałych prób amatorzy wywiązali się bardzo dobrze, a na szczególniejsze wyróżnienie zasługują pp. Rucińska, Rajkowska, Organówna, Maj, Czekalski, Blachnicki i inni — to też wszyscy arnatorzy całkowicie zasłużyli na rzęsiste brawa, jakiemi ich obdarzała rozbawiona publiczność. Całość obchodu Święta Niepodległości wywarła na tutejszych mieszkańcach niezatarte wrażenie. Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.3, nr 262 (16 listopada 1933)

piątek, 19 stycznia 2024

Uroczyste poświęcenie osiedla uczniowskiego Im. dyr. Wacława Płodowskiego. 1935r

 Uroczyste poświęcenie osiedla uczniowskiego Im. dyr. Wacława Płodowskiego. 1935r

W sobotę 21 b. m. gimn. państwowe im. Henryka Sienkiewicza przeżyje podniosłe uroczyste święto, poświęcenie w Romanowie osiedla szkolnego im. dyr. Wacława Płodowskiego, dla uczniów gimn. państw, im. Henryka Sienkiewicza. W swoim czasie skreślimy dokładny zarys historyczny powstania tego pięknego dzieła, które przyniesie uczniom gimnazjum szereg nieocenionych korzyści.

Aktu poświęcenia osiedla, mieszczącego się w malowniczej lesistej miejscowości dokona J.E. ks. biskup Kubina w obecności władz miejscowych ze starostą Rogowskim i prezydentem Mackiewiczem na czele oraz rodziców i uczniów gimnazjum. Spodziewany jest przyjazd wojewody kieleckiego dr. Dziadosza. Pozatem zapowiedzieli swój przyjazd kurator krakowskiego okręgu szkolnego p. Godecki, zastępca kuratora p. Gałecki, wizytator średnich zakładów naukowych p. Wierzbicki i in. Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.5, nr 217 (21 września 1935)

Ciekawe spekulacje pp. Meryna i Goldsztajna w Kamienicy Polskiej. 1931

 Ciekawe spekulacje pp. Meryna i Goldsztajna w Kamienicy Polskiej. 1931

Panowie Josek i Leon Merynowie, właściciele tkalni płótna w Kamienicy Polskiej, ciekawie traktują swych pracowników, mianowicie: gdy ktoś np. zarabia w tej tkalni 25 zł. tygodniowo, Merynowie wypłacają mu gotówką tylko nieznaczną część, na większość zaś należności wystawiają kwity, za które można nabywać różne towary w sklepie niejakiego Salomona i H. Goldsztajnów, bardzo blisko spokrewnionych z Merynami.

Towary u Goldsztajnów są znacznie droższe, aniżeli w innych sklepach, gdzie jest wielki wybór i bez przymusu można dostać po tanich cenach każdą rzecz według życzenia. Spekulacje Merynów z Goldsztajnami trwają już od kilku miesięcy, szczególnie zaś od czasu, kiedy kramik Goldsztajnów stał przed upadkiem i z pomocą przyszli im Merynowie. — Ludność Kamienicy Polskiej prosi redakcją „Słowa Częstochowskiego" o ogłoszenie o tej niesłychanej spekulacji i wyzyskiwaniu robotnika polskiego, mając nadzieją, że odpowiednie władze zechcą zainteresować sią bliżej niedopuszczalnemi spekulacjami, podlegającemi karom. Poszkodowani pracownicy tkalni Maryna. Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.1, № 23 (12 kwietnia 1931)

Smutne następstwa wiejskiej libacji. Za ciężkie uszkodzenie ciaia. Które spowodowało śmierć, skazany na 4 lata więzienia. Huta Stara 1931r

 Smutne następstwa wiejskiej libacji.

Za ciężkie uszkodzenie ciaia. Które spowodowało śmierć,
skazany na 4 lata więzienia. Huta Stara 1931r


Lud nasz często jeszcze nadużywa zabaw do pijatyk, do osobistych porachunków, które zwykle mają smutny koniec i dają niejako odstraszający przykład, a jednak jeszcze tu i ówdzie zajścia takie mają miejsce. Oświata przymusowa, zaprowadzona przez Rząd Polski, od czasu powstania naszej państwowości, zrobiła już swoje, reszty dopełniają referaty oświatowe w wojsku, które jest wychowawcą wielkich zastępów ludu, to też powoli zanikają na wsi naszej barbarzyńskie wybryki, ale jeszcze nieraz dawne nawyknienia i pozostałości po zaborczych rządach rosyjskich, zachodzą wśród rozbawionej młodzieży, spędzającej wolny czas w sposób niewłaściwy. Na innem miejscu piszemy o wielkich postępach w szeregach młodzieży wiejskiej, Która zakłada oddziały Związku Młodzieży Ludowej, dążąc do wychowania wielkich zastępów obywateli Rzeczypospolitej; młodzież ta wie, jak spędzać wolny czas, jak go zużyć godziwie z pożytkiem dla siebie i ogółu. Wypadek, który opisujemy niżej, rzuca ponury cień na te, na szczęście, nieliczne i ciągle malejące zastępy młodzieży wiejskiej, która jeszcze w wódce i dzikiej zabawie znajduje całą swoją rozrywkę. We wsi Huta Stara odbywała się w nocy z 18 na 19 października ub. roku, u gospodarza Jasińskiego zabawa, t. zw. „wykopki", a że było to z soboty na niedzielę, przeto młodzież wiejska bawiła się do upadłego, nie myśląc o pracy, ani o nabożeństwie w dniu następnym. Wódki nie brakowało, goście przybyli bardzo licznie z Huty Starej, Wrzosowej i Błeszna. Podczas libacji, około godz. 23 część bardzo już rozbawionej młodzieży wyszła na podwórze, gdzie jakiś niewykryty sprawca zadał cios nożem w plecy 23 letniemu Janowi Doboszowi, mieszkańcowi Huty Starej. Rannego wniesiono do mieszkania, nałożono opatrunek, a następnie siostry, oraz koledzy odprowadzili rannego do domu, gdyż rana nie była niebezpieczną, chociaż krew toczyła się z niej obficie. W chwili, gdy wszyscy znaleźli się już w pobliżu miejsca zamieszkania rannego, natknęli się na grupkę młodzieży z Wrzosowej, szukającej sposobności do porachunków osobistych z Janem Doboszem. Grupką tą dowodził 23-letni Józef Ślęzak z Wrzosowej; młodzieniec ten, obrzuciwszy stekiem wyzwisk Dobosza, podbiegł doń, zadając mu ciężki cios kamieniem w głowę. Przerażone siostry i koledzy zbiegli, natomiast napastnicy rzucili się na swą ofiarę, leżącą na ziemi, zadali jeszcze kilka ciężkich ciosów i najzupełniej niezdając sobie sprawy ze zbrodniczego postępku, wrócili na zabawę. Dobosz, nawpół przytomny, resztkami sił dowlókł się do domu i dopiero nazajutrz zabrano go do szpitala w Częstochowie, gdzie po 2 tygodniach zmarł. Ślęzak aresztowany został i osadzony w więzieniu, z którego odpowiadał na wczorajszej rozprawie przed Sądem Okręgowym. Skład Sądu stanowili p.p.: sędzia Nierubliszewski— przewodniczący, Trzepióra i Harasimowicz— wotanci, oskarżał p. prokurator Karmioł, powództwo cywilne ze strony rodziny zmarłego wnosiła p. mec. Hassenfeldowa, bronił z urzędu p. Markowicz. Na wstępie rozprawy Ślęzak nie przyznawał się do winy, odpierając z pewnością siebie całkowite oskarżenie. Przed sądem przewinął się korowód świadków, wśród których były siostry zmarłego, Franciszka i Weronika Doboszówny, które swemi zeznaniami potwierdziły oskarżenie, Następni świadkowie, obecni przy bijatyce, zwłaszcza Kufel i Caban— plątali się w zeznaniach, jakoby nic nie widzieli z powodu panujących wówczas ciemności, oraz że z miejsca wypadku zarez się oddalili. Wreszcie w krzyżowym ogniu pytań p. sędziego Trzepióry, obaj ci świadkowie zeznali, iż zdawało im się, że słyszeli głos Ślęzaka, który bił Dobosza. Po zeznaniaeh świadków i zamknięciu przewodu sądowe go, pierwszy zabrał głos oskarżyciel publiczny, p. prok. Karmioł, który zobrazował całe zajście, udowodnił winę oskarżonego Ślęzaka, lecz ze względu na nieświadomość, w jakiej Ślęzak popełnił to straszne przestępstwo, będąc ntetrzeźwym, oraz ze względu na to, że nie był dotąd karanym, prosi sąd o łagodny wymiar kary. Sąd po naradzie wydał wyrok, skazujący Józefa Ślęzaka na 4 lata więzienia z pozbawieniem praw, zamieniając mu karę na dom poprawy i z zaliczeniem aresztu prewencyjnego od dnia 20 listopada r. ub. Sąd przychylił się do wywodów prokuratora i wydał wyrok istotnie łagodny. Skazany założył od wyroku apelację.
Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.1, № 23 (12 kwietnia 1931)

„Tkacz" sprzedany na licytacji. 1932r