Łączna liczba wyświetleń

piątek, 30 kwietnia 2021

Historia orkiestry górniczej. Poczesna.

 Historia orkiestry górniczej. Poczesna.                                                                                                      Stuletnia historia orkiestry górniczej w naszym regionie związana była nieprzemianie z działalnością górniczą. jej trwanie nałożyło się na opisywane 100- lecie. Nie jest znana precyzyjna data jej powstania. Najprawdopodobniej był to przełom lat związanych z odzyskaniem przez Polskę niepodległości w 1918r. W tym okresie nastąpiło pobudzenie działalności górniczej. Zaczęto na dużą skalę wydobywać rudy żelaza szczególnie w rejonie wsi Bargły. Górnicy, to już duża licząca się grupa zawodowa, mająca potrzebę pokazania się swojej społeczności poza pracą zawodową. Orkiestra dęta to duże pokażne wyzwanie. Już w 1918 r. w Barglach. w posesji Kacpra Pidzka zaczynali ćwiczyć na instrumentach zakupionych przez kopalnię Huta Bankowa pierwsi muzykanci górniczej orkiestry dętej. Byli to między innymi: Jan Bartnik, Leon Gruca, Ignacy Krok, Franciszek Miękina, Stanisław Muchla było ich około dwudziestu. Pierwszym nauczycielem i zarazem dyrygentem był czeski emigrant Józef Nowotny.


Co to było za wydarzenie, duma wszystkich rozpierała! W 1920r. orkiestra górnicza rozpoczęła swój historyczny pierwszy marsz, prowadząc swoich górników z miejsca pracy (kopalnia Bargły) na uroczystą mszę świętą do kościoła parafialnego w Poczesnej z okazji ich święta Barbórki. Tak przed laty wspominał Jan Bartnik członek orkestry. Orkiestra w tym okresie dawała koncert, z okazji świąt państwowych, grała na zabawach ludowych. Takie były skromne początki. Górnictwo rudziane rozwijało się. W latach dwudziestych Huta Bankowa-oddział górniczy zakupił tereny oraz obiekty byłego folwarku Borek tam też powstała jej dyrekcja. Borek na wiele stał siedzibą orkiestry,. wzrosło jej znaczenie i prestiż. Dawała ona oprawę artystyczną wszystkim ważniejszym wydarzeniom regionu. W tym okresie kapelmistrzem został Antoni Jabłoński. W zespole grali między innymi: Piotr Grochowina, Jan Jabłoński, Stefan Brzozowski, Jan Brzozowski, Władysław Górniak, Jan Paruzel, Edward Kornacki. Najlepsze lata przed drugą wojną światową miały dopiero nadejść. W latach trzydziestych z tej racji, że Huta Bankowa miała większościowy kapitał francuski, dyrektorem oddziału górniczego w Borku został Francuz Ludwik Henneguin wielki miłośnik muzyki, mcenas orkiestry górniczej.

W Borku z jego polecenia wybudowana została altana koncertowa, Muzykanci zostali pięknie ubrani w mundury galowe. Od 1934r-orkiestrę prowadził dyrygent wojskowy Jan Molski. Skład orkiestry to około czterdzieści osób. W tym okresie zaczęli grać między innymi: Mieczysław Grochowina, Zygmunt Sapalski, Stanisław Blachnicki, Roman Hofman, Jan Lewandowski, Marian Sikora, Stanisław Krzyczmonik. Orkiestra grała na wszystkich ważniejszych uroczystościach zakładowych, kościelnych, państwowych. Jej znaczenie w tym okresie było  bardzo duże. Według przekazów w tamtym okresie w regionie częstochowskim liczyły się dwie orkiestry dęte: górnicza z Poczesnej i wojskowa z 27 pułku piechoty z Częstochowy. Jej członkowie mieli duże względy u swojego bogatego promotora. Znane było powiedzenie dyrektora L. Henneguina w odniesieniu do narzekań innych pracowników oddziału, że muzykanci nie zawsze do końca ciężko pracują: „Wystarczy, że poznasz nuty, nauczysz się grać i ty będziesz miał fory". Wojna przerwała ten dobry okres także dla orkiestry. Niemcy zabrali instrumenty, nie pozwolili grać. Po wyzwoleniu spod okupacji niemieckiej, grająca orkiestra górnicza już w grudniu 1945 r. była szyldem odradzającego się górnictwa rudzianego. Orkiestrę ponownie prowadził Antoni Jabłoński. Jego uczniami w tym okresie zostali między innymi: Henryk Krakowian, Antoni Wróbel, Jan Szecówka, Ryszard Brzozowki, Bogdan Michalczyk, Zdzisław Tekiela, Zdzisław Królikowski, Mieczysław Ślęzak.

W 1957r. kapelmistrzem został Kazimierz Kisiel, funkcję tą wypełniał do 1969 r. Były to najlepsze lata powojenne dla KRŻ „Osiny'', a zarazem dla orkiestry. W tym okresie do orkiestry przystąpili Ryszard Bolkowski, Lucjan Kulawik, Stanisław Brzozowski, Ryszard Stolarczyk, Renard Furmański. W następnych latach kapelmistrzami orkiestry byli: Leszek Jezierski, Emil Markowski, Jan Surowiec, Jarosław Brzozowski. Okresem trudnym dla orkiestry  była likwidacja przedsiębiorstwa państwowego PBM ,, Osiny"  jej opiekuna. Ówczesne władze gminy podjęły decyzję w celu ratowania orkiestry górniczej o przyjęciu jej w struktury Ochotniczej Straży Poźarnej. Stan taki trwał kilka lat. aż do jej naturalnego końca. Przez ostanie 100 lat orkiestra górnicza istniała w naszym środowisku w momentach podniosłych. uroczystych i smutnych. Przez wiele lat towarzyszyła zmarłym górnikom w ich ostatniej drodze . To był ich przywilej. Święta kościelne Wielkanoc-Rezurekcja, Boże Ciało, pielgrzymki do Częstochowy zawsze miały w oprawie granie orkiestry górniczej. Byty ki", takie lata, że władze surowo zabraniały, "przymykały" mundury, instrumenty. Ale orkiestra to przede wszystkim. ludzie i nigdy ich nie zabrakło na tych uroczystościach, aż do czasu, kiedy fizycznie nie mogli.                                                                                          Źródło: ,,Poczesna 100 lat dla niepodległej" autor: p. Szczepan Szumera , wyd. 2020r str. 109-113.

Historia banku spółdzielczego w Kamienicy Polskiej do 1992r

 Historia banku spółdzielczego w Kamienicy Polskiej do 1992r

Powołanie Towarzystwa Oszczędneściowo-Pożyczkowego "Oszczędność" w Kamienicy Polskiej nastąpiło na zebraniu otwartym w dniu 23. 10. 1910r , w sali Chrześcijańskiego Związku "Tkacz". W zebraniu wzięło udział 60 najzacniejszych mieszkańców Kamienicy Polskiej z pośród których wybrano jako kierownictwo "Towarzystwa" - zarząd w składzie: Jan Probisz - prezes zarządu, Kazimierz Giedryk i Franciszek Pilc - członkowie, oraz radę nadzorczą w składzie ks.Zygmunt Sędzimir - przewodniczący, Józef Fikier, Józef Wójcik, Józef Sitek, Jan Bielobradek, Władysław Górniak - członkowie. Towarzystwo zrzeszało na zasadach spółdzielczych, podobnie jak obecnie, rolników, rzemieślników i kupców.



Pani Eugenia Kuśnierczyk przed Biblioteką Publiczną (dzisiejszy budynek banku) lata 60-te.Udostępnił p.Andrzej Kuśnierczyk

Ówczesne udziały członkowskie i pozyskane oszczędności, umożliwiały bieżące kredytowanie ludności. Wcześniej w naszym regionie powstały Towarzystwa Oszczędneśclowo-Pożyczkowe w Oleśnie w 1897 r., w Częstochowie w 1900 r., w Psarach Śląskich w 1901 r.,w Brzeźnicy Nowej w 1907 r.,w Szczekoclnach w 1909r. i jako szóste powstaje "Towarzystwo" w Kamienicy Polskiej. Towarzystwo udzielało pożyczki krótkoterminowe w niewielkich kwitach od 12 do 150 rubli oprocentowane na rzecz handlu i rzemiosła - 10 %,a na rzecz rolnictwa 7 %. Oprocentowanie oszczędności wynosiło-4,5 %,a przy wkładach długoterminowych - 5 %* Zakres działalności "Towarzystwa" związany był z sytuacją gospodarczą i polityczną Polski. W okresie I wojny światowej "Towarzystwo" poważnie ograniczyło swoją działalność. W okresie międzywojennym działalność ,,Towarzystwa” rozwija się pomyślnie. W 1924 r. aktyw samorządowy "Towarzystwa" zmienia jego nazwę na Kasę Spółdzielczą "Oszczędność" w Kamienicy Polskiej. W okresie II wojny światowej działalność "Kasy" zostaje zawieszona". Z dniem 20.1.1946 r. działalność Kasy została reaktywowana. Prezesem zarządu zostaje Jan Kidawa. Przeprowadzono prace związane z porządkowaniem rejestru członków oraz rozpoczęto ściąganie spłat kredytów udzielonych przed wojną.



W budynku Banku Spółdzielczego rada Gminnej Samopomocy Chłopskiej.W pierwszym rzędzie od prawej p.Dzierzyk, druga p.Eugenia Fazan,w drugim rzędzie czwarty z prawej p.Zdzisław Sitek. pierwszy od góry z lewej p.Wacław Stolarski. Foto do rozpoznania . Koniec lat 70-tych.Udostępniła p.Justyna Gruszka-Lipiarz.



W budynku Banku Spółdzielczego rada Gminnej Samopomocy Chłopskiej.Pierwszy od prawej p.Dzierzyk, piąta p.Eugenia Fazan,szósty p.Zdzisław Sitek.Foto do rozpoznania . Koniec lat 70-tych.Udostępniła p.Justyna Gruszka-Lipiarz.

W 1948 r. w związku z dekretem o reformie bankowej, "Kasa" przyjmuje nazwę Gminnej Kasy Spółdzielczej w Kamienicy Polskiej. Według nowych rozwiązań organizacyjnych obok samorządu członków, pracą "Gminnej Kasy" kieruje kierownik. Są nimi najpierw Kazimiera Misiak a później Stanisław Rogaliński. W okresie funkcjonowania gminnych kas spółdzielczych, jednostką nadrzędną był Bank Gospodarstwa Spółdzielczego a następnie Bank Rolny. W tym okresie GKS w Kamienicy Polskiej objęła swą działalnością gromady: Poczesna i Rększowice, oraz uruchomiła punkty kasowe w Poczesnej i Hutkach oraz we Wrzosowej.



Budynek Banku Spółdzielczegow Kamienicy Polskiej koniec lat 70-tych.W środku Eugenia Fazan.(Zdjęcie z Muzeum w Kamienicy Polskiej)

W roku 1961 nazwę Gminnej Kasy Spółdzielczej zmieniono na obecnie funkcjonującą tj. Bank Spółdzielczy w Kamienicy Polskiej. Bank Spółdzielczy zrzeszył się w Centralnym Związku Spółdzielni Oszczędnościowo-Pożyczkowych Oddział w Katowicach. W roku 1967 Bank Spółdzielczy zakupił obecny budynek stanowiący jego siedzibę. Budynek wyremontowano i oddano do użytku w 1968 r. Po zmianach terytorialnych jednostek administracji państwowej, od 1975 r. Bank Spółdzielczy zrzeszony jest w Banku Gospodarki Żywnościowej Oddział Wojewódzki w Częstochowie. Na przestrzeni całej działalności Banku, przez organy samorządowe przewinęło się wielu działaczy którym Bank zawdzięcza kontynuację swej działalności i swoje osiągnięcia. Byli to poza wymienionymi już na wstępie: Józef Ziębiński, Teofil Wizner, Zdzisław Łebek, Jan Minkin, Bolesław Klar, Zenon Dzierzyk, Wacława Szyja, Eugenia Fazan, Zbigniew Tebin, Tadeusz Polaczek, Zdzisław Sitek, Tadeusz Gorgól i inni. Dyrektorem od 1979 r. jest mgr Zbigniew Tajber a głównym księgowym Teresa Nietresta. Przewodniczącym Rady Tadeusz Gorgól. Skład zarządu stanowią 3 osoby, Prezesem jest Tadeusz Polaczek.



Pracownicy banku . Lata 90-te.

Działalność gospodarcza Banku sprowadza się do udzielania kredytów, gromadzenia oszczędności, prowadzenia rachunków rozliczeniowych dla osób fizycznych i prawnych oraz prowadzenia działalności rozliczeniowej zleconej. Udzielane są kredyty rolnicze, rzemieślnicze, mieszkaniowe oraz gotówkowe na różne potrzeby. (...) Bank Spółdzielczy posiada 150 członków z pełnymi udziałami. Podstawowy udział członkowski wynosi obecnie 300 000 zł. Działalność Banku Spółdzielczego wniosła bezspornie widoczny i odczuwalny wkład w rozwój gospodarczy środowiska. Przy jego udziale powstało wiele budynków mieszkalnych oraz obiektów produkcyjnych, zakupiono sporo sprzątu produkcyjnego i środków transportu, finansowana jest działalność handlowa. Dalsza działalność Banku ukierunkowana będzie na pomnażanie dóbr materialnych i kulturalnych społeczeństwa naszego regionu.

Do druku podał dyrektor BS w Kamienicy Polskiej mgr Zbigniew Tajber. Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr 7 , kwiecień- czerwiec /1992r

Wspomnienia... zdarzenia. Irena Augustyn (zd. Cieżyńska) (Mysłowice)

 Wspomnienia... zdarzenia. Irena Augustyn (zd. Cieżyńska) (Mysłowice)



Uroczystość świąteczna Koła Emerytów i Rencistów w Kamienicy Polskiej.1980r. Od lewej.p.Jadwiga Giedryk,p.Natalia Sklarczyk,p.Michalina Kuśnierczyk, w stroju ludowym p.Z.Hermanowa. Foto z Kroniki Koła Emerytów i Rencistów w Kamienicy Polskiej

Wspomnienia... zdarzenia

Lata okupacji hitlerowskiej - szkoły polskie zamknięte. Przedwojenne nauczycielki z narażeniem życia przyjmują dzieci na tzw. komplety czyli tajne nauczanie. Ja również korzystałam z takiej formy uczenia się. Typowy drewniany dom z sienią„ na przestrzał", po prawej stronie sieni duża izba, po lewej wejście do kuchni, z kuchni wejście do pokoju z oknem od strony drogi. Dom ten stał naprzeciw piekarni p. Polaczka, przy drodze prowadzącej do remizy strażackiej. Należał do państwa Najnigierów. Córka p.p. Najnigierów Natalia (później Sklarczykowa) była nauczycielką. Jako że znała język niemiecki zatrudniona została w urzędzie gminnym, w budynku gdzie obecnie mieści się bank spółdzielczy. Urzędnicy mieli 2 godziny przerwy obiadowej i tę przerwę pani Natalia wykorzystywała nie tylko na posiłek. W domu czekała druga praca. Przy dziecinnym stoliczku stojącym pod oknem na małych ławeczkach siedziały dwie dziewczynki - Ziutka Muchlówna (obecnie Major) i ja. Przerabiałyśmy materał II i III klasy. Pod ścianą przy dużym stole siedzieli: Danusia Najnigier (obecnie Fazan), najmłodsza siostra pani Natalii, mój brat Wacek Cieżyński, Heniek Hajndrych i Rysiek Blachnicki z Zawady. Ta grupa to VI, a potem VII klasa.



Spotkanie słuchaczy seminarium nauczycielskiego w Tarnowskich Górach w dniu 4-6 maja 1934r.Wśród uczestników zjazdu p.Natalia z Najnigierów Sklarczyk (stoi w pierwszym rzędzie (środek),pomiędzy siedzącymi panami na przodzie) .W zjeździe wzięło udział 21 uczennic V kursu Miejskiego Seminarium Nauczycielskiego Żeńskiego z Częstochowy (pod opieką wychowawczyni p.Stefanii Bobnowskiej).Żródło foto ,publikacja Kwartalnik ,,Korzenie " nr 93,str. 11

Któregoś dnia pani Natalia jak zwykle szybko sprawdziła prace domowe, krótko omówiła nowe tematy, kazała przeczytać odnośne rozdziały w książkach i poszła do pokoju zjeść obiad. W pewnej chwili usłyszeliśmy warkot motocykli, hałas przybliżał się. Wbiegła pani Natalia blada na twarzy: - Niemcy! Natychmiast zareagowała mama Najnigierowa, nie tracąc ani chwili zgarnęła nasze książki i zeszyty do zawiązanego w pasie fartucha i szybko wyniosła do sieni. Stała tam duża skrznia - szafarnia, w której była - nie pamiętam - ospa lub mąka. Tam wrzuciła zawartość fartucha i zamieszała. Ziutka „dostała przydział" do obierania ziemniaków, ja miotłę do zamiatania, Danusia była domownikiem. Chłopców już nie było - uciekli przez podwórka.Okazało się, że grupa młodzieży należąca do HJ ( Hitlerjugend) miała jakieś zgrupowanie koło remizy strażackiej, zjeżdżali się więc na motocyklach a ponieważ musieli skręcać w wąską dróżkę w stronę rzeki, gwałtownie hamowali robiąc ogromny hałas. Nasza nauczycielka myślała, że ktoś doniósł Niemcom o tajnym nauczaniu i zaczęła się obława. Długo wszyscy nie mogli wrócić do równowagi, a my, dzieci, długo wyciągałyśmy z szafami książki i zeszyty i na podwórku wydmuchiwałyśmy z kartek resztki mąki. Skończyło się dobrze, ale mogło być tragicznie. Nasi pedagodzy, jak napisałam na początku, uczyli dzieci polskie dosłownie z narażeniem życia. Wypada jeszcze powiedzieć o naszych losach po wojnie. I tak: Ziutka pracowała w Urzędzie Pocztowym w Kamienicy Polskiej, Danuta Najnigier-Fazan ukończyła Akademię Medyczną w Poznaniu i jest cenionym pediatrą. Mój brat Wacław i ja ukończyliśmy studia w Wyższej Szkole Ekonomicznej w Częstochowie. Heniek Hajndrych uzyskał tytuł magistra inżyniera włókiennictwa na Politechnice w Łodzi. Rysiu Blachnicki był technikiem mechanizacji rolnictwa. Niestety, wszyscy trzej już nie żyją. Heniek zmarł w 1992 roku, Rysiek w 2002 roku a mój brat w kwietniu ubiegłego roku.



Kombatanci .Zebranie sprawozdawcze 22 marca 1987r. Odznaczeni nauczyciele ,prowadzący tajne nauczanie w okresie II wojny na terenie gminy Kamienica Polska .Siedzą od lewej p.Helena Walentek, p.Eugenia Fazan,p.Bronisława Fazan,p.Natalia Sklarczyk,p.Wacława Kierat,p.Jan Sklarczyk.Stojący od lewej p.Józef Marsik,p.Wacław Klar,p.Piotr Gajczyk .Zbiory Muzeum Regionalneego w Kamienicy Polskiej .

Parę lat temu, w latach 90. stojąc w kolejce,, u pani Helenki" po jarzyny zobaczyłam, że odchodzi od lady pani Sklarczykowa. Podeszłam do niej pytając, czy mnie pamięta. Oczywiście nie była to już Irena z mysimi warkoczykami, więc musiałam się przedstawić. Pani Natalia przypomniała sobie natychmiast pytając o mojego brata oraz siostrę Felicję, która przyjaźniła się z jej siostrą Zosią. Pani Natalia powiedziała: jak to miło, że uczniowe nie zapominają o swoich nauczycielach.

Wspomnienia. Irena Augustyn (zd. Cieżyńska) (Mysłowice) Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr48-49, R XIV , 1-2/2004r Fotografie: Zbiory Muzeum Regionalnego w Kamienicy Polskiej oraz archiwum Kwartalnika ,,Korzenie”

czwartek, 29 kwietnia 2021

KAMIENICZANIE NA DAWNEJ FOTOGRAFII, WESELE.

 KAMIENICZANIE NA DAWNEJ FOTOGRAFII, WESELE.



Fotografia ślubna .W środku nad parą młodą z lewej p. Aniela Góral . Koniec lat 30-tych. Foto do rozpoznania.Z albumu p.Mariana i Barbara Kazimierczak.Zbiory Muzeum Regionalnego w Kamienicy Polskiej

Do czasu wynalezienia aparatu fotograficznego dokumentacja ślubna była bardzo uboga. Dopiero z biegiem czasu zaczęto zapraszać do dworów i bogatszych zagród chłopskich fotografa, który wykonwal uroczyste familijne, zdjęcie. Biedniejsi zaś w kilka dni po ślubie zaprzęgali konie, a czasem siadali do pociągu lub ciuchci, i jechali do Włocławka zrobić zdjęcie, na podstawie którego domokrążny artysta malarz wykonywał portret ślubny. Obecnie sprawą uprościły samochody. Młodzi po powrocie z kościoła, wypiwszy z gośćmi pierwszy toast, siadają do umajonej limuzfny i jadą do studia fotograficznego. Pozują so serii zdjęć i wracają do gości, gdzie resztę wydarzeń dokumentuje kamera video.

To fragment artykułu Jadwigi Kurant pomieszczony w Biuletynie Wojewódzkiego Ośrodka Animacji Kultury w Toruniu. Autorka trafnie ustaliła dawne i współczesne scenariusze wydarzeń towarzyszących zaślubinom. Wystarczy wymieniony w tekście Włocławek zastąpić Częstochową a uzyskamy opis, który z powodzeniem mógłby odnosić się i do naszych okolic. Fotografie ślubne to istotny rozdział historii fotografii. Rzeczywiście najlepsze zdjęcia zrobić można było w fotograficznym atelier w częstochowskich Alejach.



Stanisława i Józef Fazanowie zdjecie ślubne 1929r Z albumu p. B.Krajewskiej w Zbiorach Muzeum Regionalnego w Kamienicy Polskiej.

Specyfiką Kamienicy Polskiej była większa mobilność społeczna wynikająca z przemysłowego charakteru osady. Wszechstrone kontakty handlowe Kamienicy Polskiej sprawiały, że mieszkańcy fotografowali się dość często. Kamieniczanie byli bardziej otwarci na świat, na nowinki techniczne, na modę. Wszak dzięki ciągłym migracjom tkaczy kamieniczanie zakładali rodziny w Łodzi, Częstochowie i Zagłębiu Dąbrowskim. Wszędzie tam działały studia fotograficzne. Zapewne działali także wędrowni fotografowie, o których wspomina Jadwiga Kurant. Wszak i dzisiaj pojawiają się w szkołach, by uwiecznić poszczególne klasy lub przygotować pamiątkowe tableau z okazji ukończenia szkoły. Można zaryzykować twierdzenie, że pod względem chęci uwieczniania się na kliszy kamieniczanie wiedli prym w regionie.



Janina i Tadeusz Macochowie - zdjęcie ślubne 1940r .Foto z album p.Barbary Krajewskiej (Zbiory Muzeum w Kamienicy Polskiej)

Fotografowali się z zapałem. Nie brakowało okazji, możliwości technicznych i fantazji. Szkoda, że tak niewiele zdjęć można prezentować na łamach Korzeni. Zaledwie znikomy procent tego, co kamieniczanie posiadają w swoich rodzinnych archiwach. Zdjęcie żyje dłużej niż uwiecznieni na nim ludzie. Zreprodukowane w czasopiśmie, bądź w książce, wchodzi w szerszy obieg społeczny, staje się materiałem faktograficznym. Częścią historii. Jej świadkiem. Jakże wiele fotografii uległo zniszczeniu, rozproszeniu, zagładzie. Dawne wiejskie wesela nie mogły obejść się bez karczmy. To tam kapela czekała na powracających z ceremonii zaślubin. Tu wznoszono toasty za zdrowie państwa młodych. Jeszcze raz zacytujemy fragment artykułu Jadwigi Kurant: Karczmarz szynkował piwo. Starsza druhna wnosiła na rzeszocie ciastka upieczone w domu. Z bufetu serwowano śledzie z octu i ryby w zalewie na kwaśno. Przede wszystkim jednak do karczmy wstępowano, by potańczyć do woli. Nie trzeba było krępować się brakiem miejsca, a trunek oprawiał humor, rozgrzewał i zagrzewał do zabawy. Hulano więc i wyśpiewywano szczególnie ochoczo „owczaryszki": cej niż prawdopodobne. (...)
Upiła się ciepłym winkiem
Wyspała się przed kominkiem
Nie mogła się wypowiedzić
Jak ji dobrze było leżyć.

Przyśpiewka pochodzi co prawda z Kujaw, ale jej tonacja na pewno nie odbiega od przyśpiewek znanych i w naszych okolicach. W dawnej Kamienicy karczma znajdowała się przy rynku (na tym miejscu stoi dziś przedszkole). Tradycja mówi o istnieniu karczmy w dawnym budynku Hartmanów (przy moście w stronę Wanat) oraz w Romanowie. W XVIII w. potwierdzona źródłowo jest karczma w Zawadzie. Mniej wiemy o Jastrzębiu, ale istnienie karczmy w tej wsi jest więcej niż prawdopodobne. Po raz kolejny należy wyrazić ubolewanie, że XIX-wieczna Kamienica nie miała swojego Lompy czy Kolberga, króry spisałby dla potomnych dawne obyczaje i obrzędy. Przede wszystkim teksty piosenek i przyśpiewek. W Kamienicy śpiewało się po czesku.



Zdjęcie ślubne .Marii z domu Fazan (Muchla) i Józefa Muchli1932r.Foto z albumu p.A . Ł

Weselną piosenkę „Ne pudeme doma aż rano"ocaliła dla mojej etnograficznej pamięci stryjenka Celina z Kidawów Kuśnierczykowa. Można przypuszczać, że w jasnogórskich zbiorach Edwarda Mąkoszy są jakieś zapisy nutowe dotyczące Kamienicy Polskiej (i zapewne po niemiecku - oczywiście w narzeczu Adelgebreche). Przynieśli swoje zwyczaje i piosenki także Morawianie z Huty Starej. Piosenki pewnie zawędrowały i do kolonii w Rędzinach, gdzie mieszkała rodzina Anzorge (Ansorge) spokrewniona z Wiznerami z Kamienicy. Badacze doszukują się w gwarze sudeckich tkaczy śladowych wpływów języka wallońskiego, co jest o tyle prawdopodobne, iż od czasu średniowiecza tereny współczesnej Belgii, Holandii i północnej Francji stanowiły centrum europejskiego tkactwa i sukiennictwa. W Sudety podążali także wallońscy poszukiwacze szlachetnych kamieni. Obrzędy weselne z Kamienicy Polskiej nie doczekały się swojego opracowania. Tym cenniejsze są dla nas wspomnienia Kryspiny Gruszkowej dotyczące ślubów w naszej wsi w okresie międzywojennym.
Autor . Andrzej Kuśnierczyk Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr48-49 , R XIV, 1-2/2004r

Poraj w relacjach Konrada Maszczyka

 Poraj w relacjach Konrada Maszczyka

Źródła Warty znajdują się w prastarej miejscowości Kromołów. W wiekach średnich (X-XII) miejsce to zwano Kram Orłów (tj. wśród orłów lub wokół orłów). Nazwa zaś samej rzeki wzięła się z jej corocznych „kaprysów” związanych z meandrami, zakolami i starorzeczami. To istna „wiercąca się” rzeka, po prostu Wiertka. Jan Długosz wywodził tę nazwę od pełniącej Straż, czyli Wartę. Oskar Kolberg uznał, że etymologia związana z jej pokrętnym biegiem jest bardziej trafna. Chociażby dlatego, że jest na tym terenie rzeka Wiercica (źródło w Złotym Potoku) o podobnym biegu. Profesor Jan Miodek twierdzi, że do XII wieku nie umieszczano litery „a” po „W” – stąd Zawiercie, a nie „Zawarcie”. Porajski bieg Warty potwierdza jej kapryśną naturę. Każde zakole czy starorzecze ma tu swoją nazwę: Kochowe, Kuklowizna, Maśkowe, Jasiowe (za ul. Jastrzębską), Nasze Chłopskie (ul. Górnicza), Babskie (bród do Jastrzębia), Baryły Dołek (Leśna), Maruszka (Wesoła), Wielga (czyli pewnie dzisiejsza wielka). Do Warty wpływał strumień, którego źródeł można się doszukiwać przy kościele parafialnym w Choroniu. Granicą Księstwa Siewierskiego były (i są nadal) dęby sadzone kępami od cmentarza w Kamienicy Polskiej aż po ulicę Ogrodową w Poraju. Pierwsze ślady osadnictwa (zamieszkania) na terenie miejscowości Poraj pochodzą z 1790 roku, kiedy to niejaki Domin Chwastek ożeniony z Anną Chwastek w Przybynowie zamieszkał w Porayi 40. Jednym z pierwszych mieszkańców był Tomasz Warta, zamieszkały pod nr 1 w 1810 roku. Przypuszczam, że Tomasz nie miał nazwiska, ale, że osiedlił się nad Wartą przeto zanotowano w księgach parafialnych „Tomasz Warta”. Wiadomo, że pod numerem 8 zameldował się krótko po tym Marcin Koral pochodzący z Przybynowa, a pod „6” Szymon Majchrzak. W roku 1811 zanotowano w Poraju Błażeja Golisa, a pod numerem 2 – Bartłomieja Bednarczyka żonatego z Katarzyną Ślęzak. Z tego czasu wiadomo jeszcze, że Jędrzej Chwastek żeni się z Salomeą Zamożnowicz (rok 1830), a Anna Emilia Chwastek wychodzi za mąż za Jana Korombla i na stałe zamieszkują w Poraju (obecnie Piłsudskiego). Las Chojny i mokradła (Smugi) nad Wartą należały do klucza dóbr żareckich. Hrabia Adam Męciński herbu Poraj, z Męcińskich wywodzących się z Kurozwęk, wybudował nad strumykiem dworek „Marysinek”. Przy strumyku zlokalizowano stawy rybne i kilka chałup, dla kmieci. Ponieważ Męciński miał również dwór w Żarkach, dla odróżnienia „Marysinek” nazywano dworem Poraja. Mówiono, że jeździ się „do pana Poraja”.



Mapa Guberni zachodnich Ces. Rosyjskiego z 1902 r. http://upload.wikimedia.org/wikipedia/comm...olskie_1902.jpg

Około 1823 roku, na skutek decyzji carskiej administracji, hrabia Męciński utracił swoje żareckie posiadłości i z tego powodu osiedlił się w Poraju. Z nadania biskupów krakowskich otrzymał wielohektarowy teren. Zmienił też wówczas nazwisko na „Poraj”. W tym okresie osiedliły się tu pierwsze chłopskie rodziny: Wieczorków, Cichoniów, Doboszów, Kostarczyków, nieco później rodziny Rosikoniów i Mosińskich. Po uwłaszczeniu, w drugiej połowie XIX wieku rodziny te stały się właścicielami użytkowanych gruntów. Warunek był jednak taki, że otrzymanej ziemi nie wolno było odsprzedawać i dzielić, na przykład na kilkoro dzieci, spadkobierca musiał przejąć ziemię w całości. Rodzina Wieczorków miała dwa siedliska: przy obecnej ulicy 3 Maja (obok stacji benzynowej) i Armii Krajowej, Cichoniowie przy Mickiewicza i Górniczej. Kolejno osiedlały się tu rodziny: Majorów, Ordonów (Armii Krajowej – Okrężna), Kuśmierzów (Kolejowa). Wczasie budowy kolei żelaznej sprowadził się tu także pan Grudziński pełniący na kolei odpowiedzialne stanowisko. Zamieszkał – a jakże – na ulicy Kolejowej. Inny kolejarz, Strzelczyk zamieszkał na ulicy Piłsudskiego. W kolejnej „fali” osadników z Przybynowa przybyli czterej bracia Maszczykowie, którzy ożenili się w Poraju i tu zamieszkali. Podobnie bracia Kotowie z Poczesnej. Jeszcze w XIX wieku na ulicy Wesołej 43 powstała manufaktura ceramiczna Hepnera. Powstała także fabryka naczyń emaliowanych „Sfinks” prowadzona przez Żydów. Na linii Kolei Warszawsko–Wiedeńskiej wybudowano stację Poraj.



Pierwszy z prawej Stefan Ciurzyński, z lewej w muszce Edmund Ciurzyński



Pismo informujące o przeniesieniu fabryki z Częstochowy do Poraja



Wózek produkowany przez Longina Ciurzyńskiego Zdjęcie pochodzi z katalogu firmy wydanego w 1936 r.

Dwaj bracia: Longin i Stefan Ciużyńscy zbudowali Fabrykę Wózków Dziecięcych i Rowerów. Pobudowali też domy mieszkalne i osiedlili się w Poraju. Do powstających w tym okresie kopalni rud żelaza, pan Piekarczyk zbudował cegielnię, a następnie dom mieszkalny przy ulicy Piłsudskiego. Na podstawie dokumentów, z którymi dane mi się było zapoznać wnioskuję, że do 1790 roku tereny, które tu omawiamy nie nosiły nazwy Poraj. Były częścią Księstwa Siewierskiego i nosiły nazwę Choiny – od porastających obficie okolicę drzew iglastych. Na mapie wydanej w Paryżu w 1772 roku przez J. A. B Razzi Zanonniego w skali 1:692.000, widnieje Choronia, Baranów i (mylnie) Jastrzębie po wschodniej stronie Warty. Zaś na mapie Karola de Perthies z lat 1788-1792 jest już „Poray”, a wieś Choroń zostaje przesunięta na południe (choć kościół St. Joh. Kirche pozostaje na miejscu). Znika też miejscowość Baranów. Nie wiemy jednak, czy hr. Adam Męciński vel pan Poraj już zamieszkiwał omawiany teren, czy też nazwę wpisano później. Jest też inna koncepcja. Na przełomie XVIII/XIX wieku mieszkał w Przybynowie wnuk rajcy siewierskiego, Wojciech Rajczyk. Miał siedem córek i ani jednego syna, nazwisko więc wygasło, a ziemie do nich należące nazwano PORAJczykowizna. Szkopuł w tym, że Rajczyk zmarł w czasie, kiedy nazwa już się przyjęła. A może hrabia Męciński – właściciel „Marysinka” już w końcówce XVIII wieku nazwał ten teren Porajem. Mam nadzieję, że ktoś kiedyś ten dylemat rozwikła. Pomiędzy Choroniem i Porajem biegła droga (obecnie ulica Chorońska), która łączyła się z drogą Choroń – Koziegłowy (obecnie ulica Koziegłowska w Choroniu). Od Choronia budowano drugą drogę w kierunku Poraja (obecnie Wolności), doprowadzono ją do posesji Józefa Kity (obecnie), dalszych prac nie prowadzono z uwagi na liczne bagna i trzęsawiska („smugi”), choć w ten sposób prowadziłaby wprost do dworu „Marysinek”.



Kwiecień 1990. Poraj. Karsznicki sputnik jedzie w kierunku Częstochowy. Na górze Las 1892 z KRZ "Osiny" w Poraju.

Natomiast w Poraju zbudowano drogę do Kasprzyka, a na końcu postawiono krzyż. W latach międzywojennych połączono te dwa odcinki tworząc ciąg dzisiejszej ulicy Mickiewicza i doprowadzając jej koniec do kościoła parafialnego w Choroniu. Źródło wspomnianych wcześniej „smug”, czyli bagien znajduje się poniżej kościoła w Choroniu; w okolicach ulicy Partyzantów strumyk zanika by wypłynąć ponownie w Poraju tworząc bagna. Z tych bagien wypływają dwa cieki wodne: jeden płynie w kierunku szkoły w Poraju i Warty, drugi – przez ulice Mokrą, Łąkową i Dębową do torów kolejowych. Dawniej takie zjawisko nazywano Zanik. Przed wybudowaniem kopalni rudy żelaza Dębowiec cieki te, po obfitych opadach, zazwyczaj na wiosnę zamieniały się w rwące potoki i tworzyły rozlewiska sprawiając sporo kłopotów mieszkańcom. Ale była w nich czysta woda, a w niej raki i ryby.
Żródło zdjęć https://wrphoto.eu/details.php?image_id=2942&sessionid=2da2616b300ebf6a2ba9d7b94aefc44c https://www.slaskie.travel/Poi/Pokaz/321628/6018/stara-stacja-pkp-w-poraju-gmina-poraj https://www.facebook.com/media/set/?set=oa.819279854867992&type=3
Żródło opracowania tekstowego http://zeszytymyszkowskie.miastomyszkow.pl/images/zeszyty/zeszyt3/8_Maszczyk_ZM3.pdf

„Tkacz" sprzedany na licytacji. 1932r