Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 13 lipca 2025

ROWERY I ROWERZYŚCI

 ROWERY I ROWERZYŚCI

Pierwszy rower w domu był kupiony (na zasadzie handlu wymiennego) od „ruskich” lecz w niedługim czasie został skradziony z korytarza, gdyż w tamtym czasie drzwi wejściowych nie zamykano. Niekiedy wędrowiec „pod wpływem” przeczekał u nas zimową noc. Pierwszy kontakt z rowerem miałem wtedy, gdy kolega mego brata – bez wiedzy domowników – wsadził mnie na kierownicę i urządził wycieczkę nad Nidę w Wiślicy. W drodze powrotnej złapał nas deszcz, więc nakrył mnie marynarką. Nie umiałem jeszcze jeździć, ale na „gracie” kolegi powoli się nauczyłem. Choć nie miałem jeszcze wprawy, postanowiłem pojechać na pokazy, chyba lotnicze. Nie dojechałem daleko, gdyż spadł mi łańcuch. Hamowałem przednim hamulcem, ale koło było tak krzywe, że przeleciałem przez kierownicę. Wreszcie dostałem pierwszy stary rower z jedynym hamulcem tylnym i kierownicą typu „baran”. Regularnie musiałem poprawiać torpedo, bo przepuszczało. Aż w końcu dostałem rower z przerzutką (trzy biegi) kupiony z 1/32 jakiegoś spadku. Obydwoma rowerami jeździłem po okolicy Buska – do ukończenia liceum a i później. W tym czasie kupiłem „eskę”, wkrótce odsprzedałem ją swemu wychowawcy, który organizował liczne wycieczki dla uczniów. Kolejności swoich samotnych wycieczek nie pamiętam. Pokonałem trasę Busko – Pińczów – Kije – Chmielnik, nie bez problemów, gdyż w Chmielniku nie było wody, ani oranżady. Nic do picia, oprócz piwa, po wypiciu którego padłem. Był okropny upał. Inne pokonane trasy to Busko – Stopnica – Pacanów – Oleśnica, gdzie mieszkał kolega z klasy; Busko – Solec – Piaski (tu też mieszkał kolega) – Nowy Korczyn – Busko. Wielokrotnie jeździłem do Pińczowa, Chmielnika, Stopnicy, Nowego Korczyna. Nazwa Stopnica pochodzi od złodziei, którzy mieli buty z obcasem na palcach, takie ślady prowadziły w przeciwną stronę. Złodzieje mieli dwie pary butów, normalne i specjalne. Kozy z Pacanowa to byli miejscowi kowale, a nie koledzy Koziołka Matołka. Obok drogi Pińczów – Kije była kolejka wąskotorowa. Maszynista wypuścił parę i w niej podobno zderzyły się dwa autobusy. Na odcinku Stopnica – Solec remontowano kiedyś drogę, tam zginęła dziewczyna mająca rower sportowy – nie „wyrobiła” zakrętu i upadła na pryzmy kamieni na poboczu. Najtrudniejsze odcinki były na trasie Pińczów – Kije, stromy podjazd i zjazd zaraz za Pińczowem. Także długi podjazd był w Smogorzowie. Na odcinku Busko – Stopnica. Z wycieczki do Nowego Korczyna został mi 20-centymetrowy gwóźdź ręcznie kuty znaleziony przy remontowanym kościele. Nowy Korczyn nawiedzały częste powodzie, kiedyś w Busku jadąca tam amfibia zniszczyła ogrodzenie parku zdrojowego. Miałem kilku znajomych kolarzy amatorów, którym czasem naprawiałem rowery. Były czasy, że miałem kilka rowerów, które pożyczałem kolegom lub koleżankom. Raz z kompanem z klasy pojechaliśmy do Śladkowa koło Chmielnika. On był sierotą i wychowankiem tamtejszego domu dziecka. Ugoszczona nas, a atmosfera spotkania z wychowawcami była wzruszająca. Będąc już na studiach w Częstochowie miałem rower przywieziony z Buska, którym jeździłem po okolicy z kolegą (fanem rowerów do dziś). Rower mi skradziono, co zgłosiłem obywatelskiej milicji. Okazało się jednak, że rower schowała kierowniczka akademika, „bo przeszkadzał”. Do dziś koleguję się z mieszkańcem podkrakowskich Zielonek. To fan rowerów. Kilka lat temu odbył pielgrzymkę rowerową Giewont – Hel 1100 kilometrów w dziewięciu etapach, postoje w sanktuariach. Z wycieczki Kraków – Ojców jakiś czas temu wrócił rowerem na zawale, wyzdrowiał i nadal uprawia kolarstwo. Poznał mnie z zakonnikiem – pielgrzymem rowerowym, nie pamiętam ile razy pokonał obwód ziemi. Do dyspozycji ma trzy rowery dobierane w zależności od trasy jaką wybiera. Kiedyś jeden z tych rowerów (najdroższy) był u mnie na przechowaniu. Nieskładny tekst (więcej grzechów nie pamiętam) przekazał Korzeniom Ignacy Bernadzikowski


Od redakcji Pracownicy Miejskiego Przedsiębiorstwa Komunikacji w Częstochowie pamiętają inż. Bernadzikowskiego jako wytrawnego specjalistę od silników oraz twórcę kartingu. Okazuje się, że od dzieciństwa był zawołanym cyklistą. Zazdrościmy mu przejażdżek po uroczym Ponidziu w czasach, gdy samochody na drogach były rzadkością.
Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr116 , R.: XXXI, 1/2021

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz