ROZWAŻANIA KULTUROZNAWCY.
Najtrudniej badać własną kulturę, łatwo tu o zbłądzenie w - pozorny przecież - obiektywizm podobnie jak o banał i uproszczenie, trudno natomiast o spojrzenie świeże, powiedzieć by można niewinne - pisze Jolanta Kowalska z Instytutu Archeologii i Etnologii PAN w Warszawie. Ponieważ w swojej kulturze uczestniczymy na co dzień, jej formy - poprzez zbytnią bliskość - są niedostrzegalne. Bez własnego wysiłku nie sposób poznać owego subtelnego kodu, jakim jest wzorzysta plecionka własnej tradycji. Najtrudniej interpretować zjawiska kultury. Nie wystarczy powiedzieć, że dany zwyczaj po prostu istnieje. Warto pokusić się o głębszą refleksję. A materiał do analizy znajduje się w zasięgu ręki: ceremonie ślubne, rytualne sposoby zachowania się, gesty itp. Problem pojawia się wówczas, gdy brak nam zaufania do wyniesionych z domu wzorów, ukrywamy swe kulturowe korzenie (np. z obawy przed posądzeniem o „wiejskość") i zaczynamy naśladować podpatrzone schematy. To generalny problem współczesności: wykorzenienie, kulturowy nomadyzm, bezrefleksyjne przejmowanie cudzych, obiegowych wzorców, unifikacja, ucieczka przed oryginalnością. W kulturze reguły gry są określone, choć wiele aspektów kultury pozostaje w ukryciu.Trzeba umieć do nich dotrzeć. Antropolog kultury potrafi odczytać wpisane w zachowania ludzi scenariusze. Pewien mieszkaniec Dahomeju opowiedział dwie wersje tego samego mitu. - Która jest prawdziwa? - pyta badacz. Obie są prawdziwe, bo każdy, kto opowiada jakiś mit opowiada prawdziwie. Docieranie do ukrytych sensów kultury, jej „drugiego dna" jest najciekawsze. Powszechną zmorą społeczeństwa intemetowego jest nieustanne podglądanie (Wielki Brat patrzy). W globalnej wiosce podglądają wszyscy. I przejmują globalne wzorce. Kamienica Polska XIX w. prezentowała model europejskiej kultury. To kultura chłopska z jej bogatą symboliką, mocno zakorzeniona w tradycji ale i otwarta na zmianę, wszak majstrowie tkaccy (piśmienni) reprezentowali świat preindustrialny. Produkcja płótna miała swój racjonalny wymiar. Religijność przybyszów z Saksonii, Czech i Śląska miała europejski kod, była religijnością prywatną i codzienną. Nie opierała się wyłącznie na emocjach. Wiara nie wynikała z postaw fatalistycznych, nie ograniczała się jedynie do celebrowania kluczowych wydarzeń, czy mechanicznego podtrzymywania praktyk, jak ma to miejsce w przypadku tzw. religijności ludowej, wypranej z głębszych intelektualnych pierwiastków. Paradoksem Polski postpeerelowskiej jest upowszechnienie się modelu plebejskiego, także i religijności typu ludowego. Opartej na emocji, lokującej swe ambicje w warstwie obrzędowej. Nowe elity władzy są boleśnie plebejskie, zachowanie się przed kamerami przedstawicieli niektórych partii politycznych jest tego wymownym potwierdzeniem. Budzi zaniepokojenie fakt, iż ludzie z wyższym wykształceniem mają trudności z odróżnianiem porządku racjonalnego i emocjonalnego, pozbawionego autorefleksji. Zamiast korzystać z zasad logiki, wnioskować, dowodzić sprzeczności, ujawniać błędy - niemo celebrują. Przyglądajmy się baczniej scenariuszom codzienności. To w nich tkwi klucz do zrozumienia wielu faktów kulturowych. Naszym zachowaniem sterują reguły obyczaju. Codzienność jest odwrotnością czasu świątecznego. O ile rytualy świąteczne zostały przez badaczy stosunkowo dobrze rozpoznane i opisane, o tyle codzienność wymyka się definicjom badaczy kultury. A przecież nasz status osobowy wynika głównie z codzienności, a nie z zachowań odświętnych. Także magia towarzyszy nam na co dzień. O niej w kolejnym odcinku rozważań. A teraz zamykam się jak scyzoryk o dwóch ostrzach.
Autor: Andrzej Kuśnierczyk (Ośrodek Dokumentacji Dziejów Częstochowy Muzeum Częstochowskiego)
Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr63, R.:XVII, 4/2007
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz