Wspomnienia Andrzeja Mąkoszy ( opracował Aleksander Cieślak )
Rok 1929 to rok w którym po zdaniu egzaminu Andrzej Mąkosza dostał się do Państwowego Gimnazjum im. H. Sienkiewicza w Częstochowie. Zwyczaje tej szkoły znał już wcześniej z tej prostej przyczyny, że ojciec Edward Mąkosza był w tej szkole nauczycielem śpiewu i muzyki i na wszystkie ważniejsze uroczystości szkolne zabierał go ze sobą.
A oto jak wspomina Andrzej Mąkosza grono pedagogiczne gimnazjum. Dyrektorem był Wacław Płudowski – człowiek surowych zasad, niesłychanie sprawiedliwy i znakomity pedagog. Małżonka dyrektora pani Płudowska wykładała propedeutykę. Języka francuskiego uczyła „ Pudźka” niestety Andrzej Mąkosza nie pamięta jej nazwiska. Ale najbarwniejszą postacią w gimnazjum był „ Jego Objętość ” ksiądz prałat Michał Ciesielski, gimnazjalny „ Zagłoba ”. Był zawsze pełen dowcipnych pomysłów, czasem wręcz zaskakujących. Stąd na jego temat powstawały legendarne anegdoty i kawały. Sławne było między innymi kazanie księdza Ciesielskiego w którym gromił wrodzoną niechęć uczniów do nauki i olbrzymi pęd do młodych przedstawicielek płci pięknej z Gimnazjum Słowackiego i Nazaretanek ( gimnazjum prowadzone przez siostry zakonne tego Zgromadzenia ). Kazanie było długie i bardzo głośne, kończyło się wezwaniem : Porzućcie Słowackiego, porzućcie Nazaret, a weźcie się za Naukę i Pracę ( i ten okrzyk spotkał się z wielkim aplauzem zgromadzonej męskiej młodzieży, jako, że było w Częstochowie gimnazjum żeńskie sąsiadujące z gimnazjum Sienkiewicza, w którym uczyły się wyjątkowo piękne dziewczęta, a które to gimnazjum miało wdzięczną nazwę „ Nauka i Praca ”.
Następną ozdobą grona pedagogicznego była „ Dziunia ”, czyli pani Jadwiga Jakubowska, która uczyła nas geografii i była równocześnie opiekunką Koła Krajoznawczego i przepięknych zbiorów etnograficznych ziemi częstochowskiej.
Przyrodnikiem i opiekunem gimnazjalnego ogrodu zoologicznego był Szczęsław Markowski, który wszystkim odpowiednio zasłużonym uczniom tego koła przydzielał pod opiekę poszczególne zwierzęta. Zwierząt było wyjątkowo dużo : brunatny niedźwiedź , wilki, lisy, sarny, olbrzymi jeleń o wdzięcznej nazwie „ Lelek ”, kucyki, osiołek i małpa Rezus oraz różnego rodzaju egzemplarze gadów, płazów. Należy jeszcze nadmienić dużą wolierę z okazami ptaków. A wśród nich ozdobą był olbrzymi orzeł Bielik. Cały ogródek obsługiwali uczniowie. Młodzież karmiła zwierzęta, sprzątała klatki, a w niedzielę oprowadzała zwiedzających, jako że ogród ten w tym dniu był udostępniony do zwiedzania za drobną opłatą.
Ciekawą postacią w gronie pedagogicznym był na pewno jeden z dwóch młodych nauczycieli – Karwan, który nauczał języka łacińskiego. Był to człowiek z niezwykłym zapałem i wielka wiedzą. Właśnie bogactwem wiedzy i umiejętnym podejściem do każdego ucznia potrafił skruszyć najbardziej odpornych na wiedzę. Obok niego drugą postacią był prof. Józef Steczko – matematyk, usposobienie matematyki. Niezwykle dokładny, oszczędny w słowach, perfekcjonista w życiu prywatnym i pracy w szkole. Nie było takiej lekcji, aby uczeń wyszedł nic nie rozumiejąc. Zawsze potrafił nauczyć, a przekazana wiedza trafiała niemalże do każdego.
Robót ręcznych uczył w tym czasie tzw. „ Majsterek” czyli prof. Stefan Jarzębski. To dzięki niemu młodzi uczniowie zdobywali swoje pierwsze umiejętności reperowania, naprawiania, składanie i wielu innych czynności manualnych, które można było docenić dopiero po latach, gdy przyszło coś naprawiać w domu. Okazało się wówczas, że wszystko co wówczas nas nauczył prof. Jarzębski jest wprost niezbędne i przydatne.
Rysunków nauczał najprawdziwszy artysta malarz prof. Władysław Rudnicki. Podczas lekcji łatwo było się przekonać , że to artysta wysokiej klasy. Często sam coś nam malował, rysował i widać było, że ma wielki talent i wykonanie na papierze czegokolwiek było dla niego niezwykle proste.
Szefem od gimnastyki był jeden z najbardziej lubianych nauczycieli „ Krwawy Julek” czyli Julian Lewandowski. Był to człowiek o gołębim sercu, ostatnia nadzieja „ palaczy”, którym czasem zabrakło papierosów.
Wśród śmietanki profesorskiej trudno nie wspomnieć znakomitej polonistki prof. Baczyńskiej i znakomitego matematyka prof. Grąbczewskiego.
I oczywiście wychowaniem muzycznym na terenie szkoły zajmował się Edward Mąkosza. W Gimnazjum im. H. Sienkiewicza stworzył 400 osobowy chór mieszany, dodatkowo orkiestrę dętą i symfoniczną. O poziomie tych zespołów może zaświadczyć konkurs , który miał miejsce w Krakowie w 1935 roku i obejmował swoim zasięgiem całą południową Polskę. Brały w tym konkursie obie orkiestry częstochowskiego gimnazjum ( dęta i symfoniczna ) i obie wywalczyły pierwsze miejsca w sposób nie podlegający dyskusji. Jako jedną z nagród były specjalne koncerty dla mieszczan krakowskich tuz przed Sukiennicami.
Trzeba nadmienić, że próby orkiestry odbywały się z reguły w godzinach dopołudniowych. Nie było obowiązku uczestnictwa, ale za każdym razem próby odbywały się przy niemalże pełnej frekwencji. Bumelantów nie było.
Gimnazjum poza uroczystościami państwowymi miało także swoje wewnętrzne uroczystości. Do najważniejszych należały imieniny dyrektora szkoły. Wtedy to młodzi chłopcy z całej szkoły zbierali się w sali gimnastycznej ( obecna sala teatralna ), chór stawał za ostatnim rzędem krzeseł wraz z orkiestrą i kiedy dostojny solenizant wkraczał na salę cały zespół śpiewał tradycyjną kantatę „ Bijcie głosy pod niebiosy, płyńcie ponad świat ”, po czym rozpoczynały się życzenia, a następnie występy solistów, recytacje i wreszcie, jako finał – koncert szkolnej orkiestry symfonicznej. Uroczystość zawsze kończyły podziękowania solenizanta.
Drugą niemniej ważną uroczystość szkolną były imieniny profesora Edwarda Mąkoszy. Odbywała się ona w podobny sposób, tzn. przed godziną ósmą rano obie orkiestry : dęta i smyczkowa, a także starsze klasy i gdy profesor Mąkosza wchodził na dziedziniec wtedy orkiestra witała go marszem, a następnie przy głośnych okrzykach „ EDZIO” wędrował na ramionach młodzieży na sale gimnastyczną. Tam następnie składano życzenia, profesor otrzymywał namalowaną laurkę z życzeniami. Zawsze towarzyszyła tej uroczystości niespodzianka ze strony orkiestry, która wcześniej w tajemnicy przed profesorem przygotowywała nowy utwór. Gdy ucichły glosy trąbek, werbli itp. Profesor Mąkosza raz jeszcze był podrzucany do góry przez uczniów, przy gromkim śpiewie „ sto lat ”. Zawsze po tych uroczystościach profesor mawiał, że teraz żona będzie musiała przyszywać mu wszystkie guziki do marynarki.
Dwa razy w roku odbywały się uroczyste, otwarte dla szerokiej publiczności koncerty szkolnych orkiestr. Wśród solistów występujących podczas koncertu, byli nie tylko uczniowie, ale także nauczyciele. Przykładem może być profesor Steczko od matematyki, który był znakomitym skrzypkiem. Podczas koncertów prezentowano ambitne utwory, niejednokrotnie bardzo trudne, jak choćby „ Niedokończona Symfonia ” Schuberta, czy uwertury Moniuszki i Rossiniego. Należy dodać , że profesor Mąkosza umiejętnie włączał do repertuaru również utwory własnej kompozycji. Dochód z koncertów był w całości przekazywany na cele Komitetu Rodzicielskiego, który z kolei inwestował te pieniądze w żywność dla najbiedniejszych uczniów w szkole.
Niezwykle cenna inicjatywą profesora Mąkoszy było organizowanie w okresie letnim obozu wypoczynkowego w Romanowie. Obóz ten przeznaczony był głównie dla chłopców z rodzin biednych. Mieszkano we wcześniej postawionych namiotach. W jedynym murowanym budynku przypominającym barak urządzona została kuchnia i jadalnia. W czasie deszczu jadalnia zamieniała się w świetlicę. Z czasem dojrzała myśl zakupu kawałka lasu (około 2 ha) i wybudowania tam gmachu, w którym w lecie można byłoby zorganizować kolonie letnie. Budynek ten w okresie wiosennym i jesiennym wykorzystano by na wycieczki klasowe z tygodniowym pobytem. W czasie takiego pobytu uczono szczególnie tych przedmiotów, które klasa miała słabo opanowane. Było to pewnego rodzaju zastąpienie dzisiejszych korepetycji. W ten sposób doszło od pomysłu do realizacji i budynek wybudowano przed wojną i stoi on do dzisiaj ( obecnie znajduje się tutaj Liceum Ogólnokształcące w Kamienicy Polskiej ). Wybudowano gmach trzy kondygnacyjny (parter i dwa piętra).
Profesor Mąkosza był przez długie lata kierownikiem kolonii letnich. Na wypoczynek ten zawsze trafiało kilku chłopców z orkiestry, których świetny muzyk kompletował w zespół. Po próbach i ćwiczeniach odgrywano już wkrótce pierwsze proste utwory najczęściej kompozycji samego dyrygenta i kierownika. Utwory te najczęściej prezentowane były podczas uroczystości kościelnych, gminnych bądź po prostu przy wspólnych ogniskach. Na koncerty te schodziła się zazwyczaj cała wieś.
Pomiędzy Gimnazjum Sienkiewicza a żeńskim Gimnazjum im. J. Słowackiego zawsze istniała ścisła współpraca zarówno naukowa jak i kulturalna. Odbywały się wspólne występy ( dziewczęta ze Słowackiego tańczyły w balecie i przygotowywały widowiska teatralne ), natomiast chłopcy z Sienkiewicza byli „ oprawcami ” muzycznymi. Oglądając całość odnosiło się wrażenie, że ta współpraca daje znakomite efekty. Bywało, że gdy młodzież z obu szkół wracała z nabożeństwa pod Jasną Górą orkiestra dęta Gimnazjum Sienkiewicza stawała tuz przed sztandarem Gimnazjum Słowackiego i z wrodzona rycerskością odprowadzała „ Słowackiego ” do ich siedziby, ku wielkiemu zadowoleniu „ Zofii Szalonej ", czyli Pani Idzikowskiej – Dyrektorki Gimnazjum Słowackiego.
Niemal każdy nauczany przedmiot miał swój odpowiednik w postaci koła zainteresowań, które przez cały rok szkolny cieszyły się dużym zainteresowaniem, z drugiej strony olbrzymim poparciem dyrektora i Komitetu Rodzicielskiego. Były też koła, które nie związane były z żadnym przedmiotem, tylko zamiłowaniem uczącego i młodzieży. Takie było koło lotnicze, w którym zwłaszcza dwaj uczniowie wyróżniali się szczególnie. Byli to : Jerzy Palusiński i Hieronim Dudwał, którzy zbudowali szybowiec, na którym później ukończyli kursy szybowcowe. Po ukończeniu gimnazjum obaj wstąpili do Podchorążówki Lotniczej w Dęblinie, a w czasie wojny w 1939 roku obaj walczyli na myśliwcach. Po klęsce wrześniowej obaj przedostali się do Francji i tam kontynuowali walkę z Niemcami. W czasie jednej z walk Hieronim Dudwał został zestrzelony. Tymczasem Jerzy Palusiński przedostał się do Anglii, gdzie uczestniczył w walkach powietrznych w dywizjonie 303, potem został przeniesiony na inne stanowisko. Po wojnie pracował jeszcze w armii, ale dalsze jego losy są nieznane.
Wielu ówczesnych absolwentów Gimnazjum Sienkiewicza pracowało na wysokich i zaszczytnych stanowiskach państwowych. Absolwenci zostawali generałami, biskupami, rektorami bądź profesorami wyższych uczelni, ministrami. Wynikało to oczywiście z bardzo wysokiego poziomu nauczania w szkole. Uważa się powszechnie , że Gimnazjum im. H. Sienkiewicza było przed wojna klasyfikowane na drugim miejscu w Polsce tuz za gimnazjum im. S. Batorego w Warszawie.
Teraz z perspektywy lat ówcześni absolwenci doceniają całe bogactwo wiedzy i wychowania jaką przekazali ówcześni nauczyciele i profesorowie. Podkreślają przede wszystkim przekazane im wielkie morale i zasady, które zaowocowały po latach. Teraz po latach przeglądając historię tej szkoły, biografię uczących profesorów, rozmawiając z ówczesnymi absolwentami, człowiek wpada w zadumę i melancholię i czasem zazdrości, że nie było mu dane edukować się w tej, jak to nazywali byli uczniowie „naszej uczelni – budzie”. Źródło http://absolwenci.sieniu.czest.pl/index.php?show=art&which=879
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz