Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 25 kwietnia 2022

KONOPISKA i JA. WSPOMNIENIA.

 KONOPISKA i JA. WSPOMNIENIA.

Leży przede mną książka p. Barbary Herby „Dzieje Konopisk i okolic" wydana kilka lat temu. Na mapie znajdującej się na okładce szukam legendarnego dla mnie Pałysza i Dżbowa, a na drugiej (wewnątrz książki) kopalni „Maria" w Łaźcu, pleców prażalniczych w Sabinowie i Dźbowie, trasy kolejki wąskotorowej prowadzacej z tamtych terenów do Borku. Cóż te wszystkie miejscowości mają ze mną wspólnego? Przede wszystkim tam pracował mój tato, Stanislaw Kuśnierczyk. Kamienicę i Konopiska łączył ten sam teren rudonośny zarządzany przed wojną przez tego samego właściciela firmy „ Modrzejów- Hantke". Praca taty potwierdzona jest wpisami w książeczce ubezpieczeniowej z 1935 roku.


Wielokrotnie wbite są tam pieczątki: „Piece prażalne kopalń w Dżbowie"„,Kopalnia Rudy Żelaza „Maria" w Lażcu", „Warsztaty mechaniczne przy Kopalniach Rudy żelaza w Dżbowie". Pracowal tam przed wojną i czasie wojny, z przerwami na udział w wojnie obronnej we wrześniu 1939 roku (pułk artylerii ciężkiej w Armii „Lódź") i dłuższy urlop w 1941. Na zaświadczenie o tym urlopie patrzę zawsze z dużym wzruszeniem, bo wziął go tato w związku z moim urodzeniem. Jeszcze długo po wojnie jeździł do Sabinowa i Dźbowa, zwłaszcza do koniecznych remontów małych, urokliwych lokomotywek kolejki wąskotorowej, bo z zawodu był ślusarzem-mechanikiem parowozów takiej trakcji. Głowy za to nie dam, ale wydaje mi się, że na zdjęciu w książce p. Herby „Pracownicy kopalni Konopiska (r. 1944) na tle rampy kopalnianej" w drzwiach lokomotywki stoi mój tato. Do dziś pamiętam dwie niezwykłe dla mnie wyprawy, na które zabrał mnie tato - raz drezyną, za drugim razem - małym parowozikiem. Jechaliśmy z Borku przez pola w kierunku Konopisk We wspomnianej już legitymacji znalazłam także dwa podpisy dr. Kazimierza Giedryka, który był zatrudniony w Konopiskach jako lekarz kopalniany, a dojeżdżał tam z Kamienicy bryczką. Gdy pod koniec 1941 roku Niemcy zajęli nasz dom (byłam wtedy niemowlakiem) znaleźliśmy schronienie i serdeczne wsparcie w domu pp. Nalewajków na Pałyszu. Babcia Bronisława z Tomalów Kuśnierczykowa i dwaj młodsi bracia taty, Leon i Kazik, zamieszkali w istniejącym dotychczas drewnianym budynku p. Stanisława Błaszczyka, a potem w domu Hermana.


Mama często chodziła pieszo - wioząc mnie w wózku - z Pałysza do Kamienicy i z powrotem, aby chłopcom zrobić pranie i coś tam ugotować po śmierci babci w 1942 roku. Jak się jej te wyprawy udawały? Na Pałyszu bywali także Leon z Kazikiem. Z pp. Nalewajkami rodzice utrzymywali kontakt jeszcze długo po wojnie, a w Kamienicy odwiedzała nas Ziutka Nalewajka. Z pobytu na Pałyszu prawie nic nie pamiętam poza jakimiś wybuchami, łunami pożarów i ...psem Łapą. Do Kamienicy wróciliśmy stamtąd na początku 1945 roku. 6 marca tego roku tato ma już w książeczce wpis: „Zjednoczenie Kopalń Rudy żelaza, podrejon Borek", a potem już „rejon Borek". W Konopiskach mieszkała także z mężem Henrykiem moja ciocia Halina Glińska z domu Szejn. Pamiętam, że gdy przyjeżdżali do rodziny w Kamienicy, często wspominali swoją działalność konspiracyjną w czasie wojny w Konopiskach, w AK. Byłam zafascynowana ich pseudonimami: „Dym" i „Jaśmin" i konspiracją. A potem na wiele lat Konopiska zniknęły z mojego horyzontu i niespodziewanie pojawiły się w Warszawie w 1968 roku, gdy poznałam tam Hankę, córkę pp. Przybylików, a potem jej siostrę Bożenę i brata Marka. Znajomość wtedy zawarta pogłębiona przez wspólne wyprawy kajakowe, górskie, krajoznawcze i spotkania prywatne w Warszawie i Zakopanem przerodziła się w serdeczną przyjaźń trwającą do dziś. Po pewnym czasie, w trakcie „długich rodaków rozmów", okazało się, że łączą nas także Konopiska, bo ich tato Jan i mama Władysława tam uczyli, a tato był kierownikiem szkoły od 1938 roku, po odejściu z powodów zdrowotnych Gustawa Kolmana. Rodzice Hanki mieszkali w budynku starej szkoły w Kopalni, gdzie Hanka przyszła na świat, potem w szkole w Konopiskach. W 1940 roku p. Jan został aresztowany i osadzono go w obozie w Dachau, potem w Mauthausen-Gusen. Uwolniony po prawie pól roku wrócił do Konopisk. Uniknął powtórnego aresztowania, gdyż nie pojechał z innymi nauczycielami na zorganizowaną specjalnie przez Niemców konferencję w Kłobucku.


Został ostrzeżony przez wójta. Państwo Przybylikowie i inni nauczyciele otrzymali dokumenty zatrudnienia w kopalniach prowadząc równocześnie tajne nauczanie. Pod koniec stycznia 1945 roku p. Przybylik rozpoczął starania o reaktywowanie szkoły. Pracował w niej wraz z żoną do roku 1968, do chwili przejścia obydwojga na emeryturę i wyjazdu do Warszawy. Hanka po ukończeniu Liceum im. J. Słowackiego w Częstochowie udała się na studia do Warszawy, Bożena pracowała do emerytury jako nauczycielka w szkole w Dżbowie, Marek urodzony w Konopiskach został dziennikarzem, czasami występuje w telewizyjnym programie „Szkło kontaktowe". Na moje pytanie, jak wspomina Konopiska Hanka odpowiedziała: „ [.. jako krainę szczęśliwego dzieciństwa. Konopiska były śliczną wsią pełną zieleni, zamieszkałą przez wspaniałych, miłych ludzi, stąd nasze najstarsze przyjaźnie. Marek czasem wspomina Klub Sportowy„ Lot" Konopiska czy orkiestrę szkolną znaną w całym województwie i in. sprawy, ale jest to temat na długie opowiadanie. Konopiska to ważny rozdział naszego życia". W rozmowie padały nazwiska Frydrychów, Sączków, Kieratów, Glińskich. I jeszcze jedno. Gdy wracałam któregoś razu z Warszawy, zostałam poproszona przez pp. Przybylików o przekazanie pozdrowień dla p. Waci Kieratowej. W czasie spotkania rozmawiałyśmy o ich zażyłej przyjaźni, ale i o moich szkolnych latach, gdy p. Wacia uczyła mnie geografii. Ale to już inna bajka. Aut: Barbara Kaczkowska (Kraków) Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr74, R XX ,3/2010r

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z Kamienicy Polskiej. 1928r