,,Kto pracuje w GS-ie, zawsze coś przyniesie''. c.d.n Aut: Stanisław Bryk
Tym kąśliwym powiedzonkiem zaczynam moje refleksje nad Gminnymi Spółdzielniami „Samopomoc Chłopska" (GS „SCh"). Treść tytułu mieści się w starej prawdzie: czym bliżej stołui, łatwiej zaczerpnąć rosołu. Z drugiej jednak strony: trudno być altruistą, gdy w komorze pusto. Co prawda rymy te wskazują na bliskość Częstochowy, ale niech tam. Podjąłem temat z mieszanymi uczuciami i niezbyt chętnie, bo też spółdzielczość, utożsamiana z minionym systemem, to nie wytwór „komuny", a GS-y, owszem, tak. Prekursorką spółdzielczości w Kamienicy Polskiej była założona w 1905 r. Spółdzielnia Spożywców „Pomoc". Jej historię zaczerpnąłem z broszurki autorstwa dr. Kazimierza Giedryka Dzieje Spółdzielni Spożywców „Pomoc" w Kamienicy Polskiej.Był to referat wygłoszony na jubileuszowym zgromadzeniu 25-lecia istnienia, na którym zdecydowano o jego wydrukowaniu. Utworzona została w celu ukrócenia zdzierstwa i chciwości prywatnych sklepikarzy, a oferujących najlichszy towar. Ludzie nie mieli czasu szukać innych źródeł zaopatrzenia, bo musieli pracować (często to całe rodziny). W pierwszych latach tego wieku, górnictwo w okolicy dopiero nabierało tempa — pierwsze piece w Rakowie uruchomiono w 1899 i 1901 roku. Panująca bieda — jak pisze dr Giedryk — nie była z braku pracy, tylko że była licho wynagradzana. Na gruncie panującego analfabetyzmu, niejeden był krzywdzony i wyzyskiwany, a ciemnota, bieda i pijaństwo chodzą w parze. W 1905 roku powiał inny wiatr i praca społeczna się ożywiła. Powstał projekt założenia kooperatywy spożywców. W konspiracji pracowano nad statutem, pierwsza prośba była odmowna. Po rozmowach z miejscowym naczelnikiem powiatu, tenże udzielił pozwolenia na „prywatne" prowadzenie kooperatywy (taki zwód prawniczy) i sklep otworzono 9 kwietnia 1906 r., chociaż legalizacja nastąpiła dopiero 5 lutego 1907 roku. Pierwszy 7-osobowy zarząd to: Stanisław Daniłowski — prezes Bronisław Bielobradek — skarbnik Kazimierz Giedryk — gospodarz sklepu Członkami zarządu zostali: Adam Szniako, Marian Szniako, Józef Mraz i Teofi Krachulec, sklepowym Leon Piotrowski, a kasjerką Aniela Probierz. Z miejsca rozpoczęła się nagonka na „Pomoc", chwytano się różnych metod, aby poderwać zaufanie i doprowadzić do upadku Stowarzyszenia. W referacie ciekawy jest wątek o konflikcie z miejscowym proboszczem w 1909 r., który najpierw wstąpił, a za niedługo się wypisał z „Pomocy". Autor nie wymienia nazwiska, ale wiadomo o kogo chodzi. Ciekawe jest to, że tenże zasłużony proboszcz (twórca Tow. Włók. „Tkacz", Kólka Rolniczego „Zorza" — kooperatyw o podobnym charakterze) stał się nieprzychylnym dla „Pomocy". Czego się obawiał? Może kiedyś uda się jeszcze wrócić do tego wątku, jak i innych szczegółów zawartych w referacie doktora Giedryka. Spółdzielnia Spożywców „Pomoc" przetrwała I wojnę światową —mimo olbrzymich trudności; na rekwizycje dodatkowo nałożyły się lata nieurodzaju, jeśli zdobyto gdzieś żywność, to nie było jej czym przywieżć, bo konie pochłonęła wojna, trudno było działać, gdy wokół panoszyła się bieda.
Paradoksalnie, okres po wojnie był jeszcze gorszy, bo dewaluacja pochłonęła resztę zasobów i udziałów, spółdzielni zagroziła nawet bezdomność. Pokonano i to. Później był ogólnoświatowy kryzys, ale o tym dr Giedryk już nie pisze, bo wtedy dopiero nadciągał. Napisał tylko, że przyszłość zaciągnęła się ciężkimi chmurami, przestrzegając, że najgorszą zmorą spółdzielczości jest kredyt. Przetrwała do II wojny. (W Korzeniach nr 16, I8, 29, 46, 76, 99 —może coś przeoczyłem — natkniemy się na informacje o jej działalności). Spółdzielnia Spożywców „Pomoc" po wojnie wznowiła działalność, na pierwszym zebraniu wybrano zarząd: Zygmunt Kidawa — prezes, członkami zostali m.in. Bielobradek (brat aptekarza), Antoni Dobosz i Józef Cieżyński, który równocześnie był zaopatrzeniowcem. Wkrótce „Pomoc" została wcielona do „Samopomocy Chłopskiej" i wielu ludzi — głównie bezpartyjnych — utraciło stanowiska. Od roku 1956 prezesem GS „SCh” był Zenon Dzierzyk. Te informacje pochodzą z artykułu pani Ireny Augustyn -Cieżyńskiej (Korzenie nr 45). Prezes Zenon Dzierzyk trafił na względny dostatek towarów w kraju oraz przychylność władzy dla GS-ów i stworzył prawdziwe imperium handlowe, oczywiście na szczeblu gminnym. Jego postać w ocenie ludzi to „Prezes — budowniczy". Nie udało mu się jedynie uruchomić rozlewni napojów w podziemiach „Złotej Sosny"(w Wanatach to była dzierżawa) — niezdążył. Nie dorobił się majątku, nawet samochodu. Wystarczyła mu jawka — czyli motorower. Dlaczego odesłano go na emeryturę na początku lat 80. (gdzieś w „okolicach" stanu wojennego?). Był związany z ZSL-em, może to nie wystarczało? Zmarł w 1987 w wieku 69 lat, nie pozostawił potomstwa, natomiast zostało kilka dowcipów z jego udziałem. Według rejestru ludności z 1933 roku, rodzina Dzierzyków mieszkała w domu 131 (teraz okolice p. Rogali), ojciec Idzi, rolnik ur. 1870 w Krasawie, matka Salomea z d. Zajdel, synowie; Stefan, Zenon Bronisław i Stanisław. cdn. Autor: Stanisław Bryk Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr120, R XXXII , 1/2022r
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz