Historia Szkoły Podstawowej w Starczy do 1945r. część1. c.d.n.
Początki szkolnictwa w Starczy sięgają lat trzydziestych XIX wieku. Wtedy to, po upadku powstania listopadowego a przed 1838 rokiem, założono szkołę elementarną, do której chodziło zapewne tylko kilkoro, może kilkanaścioro chlopskich dzieci. Nie zachowały się dokładne dane z tamtych czasów. Na podstawie dostępnych materiałów z innych miejscowości okręgu częstochowskiego można wnioskować, że dzieci starczańskie uczyły się czytania, pisania, prostych rachunków, religii, zachowania zdrowia i podstawowych wiadomości rolniczych. Ówczesny rok szkolny wyznaczony był kalendarzem prac polowych. Zaczynał się w listopadzie, czyli po zakończeniu robót jesiennych, a kończył w marcu przed rozpoczęciem prac wiosennych. Wspólnej nauki dla uczniów w różnym wieku udzielał w jednej izbie jeden nauczyciel. Szkoła ta upadła już w latach czterdziestych XIX wieku, najpóźniej w 1849 roku. Nieznane są przyczyny upadku pierwszej szkoły ludowej w Starczy. Należy domyślać się, że albo zabrakło dzieci chętnych do nauki, albo wsi nie było stać na utrzymanie szkoły nauczyciela. W kolejnych dziesięcioleciach XIX wieku w Starczy szkoły nie było, chociaż carskie władze administracyjne nie zabraniały tworzenia nowych szkół z językiem wykładowym rosyjskim. Utworzenie szkoły zależało od samorządu wsi. Można sądzić, że chłopów ze Starczy i okolicznych gromad nie było stać na wystawienie domu szkolnego lub tylko najmu pomieszczenia do nauki i zabezpieczenie poborów dla nauczyciela. A może, po prostu nie chcieli płacić dobrowolnej składki szkolnej.Można też przypuszczać, iż pobliskie sołectwa nie mogły dojść do porozumienia, co do budowy jednej szkoły dla wszystkich i każda wieś (Starcza, Łysiec i Własna) chciały mieć choćby tylko szkółkę, ale u siebie, aby nie posyłać swoich dzieci do innej wioski. Szkoła początkowa w Starczy odrodziła się dopiero po 1910 roku jako placówka jednoklasowa z obowiązkowym językiem rosyjskim w nauczaniu. Możliwe, że już w roku szkolnym 1910/1911 przyjęła pierwszych uczniów. Mieściła się w budynku własnym. W 1914 roku zatrudniała jednego nauczyciela. Identyczna obsada nauczycielska była też w 1918 roku. W archiwum szkolnym nie zachowały się żadne dokumenty z pierwszych dziesięciu lat 20-lecia międzywojennego. Sądzić jednak wypada, że już od wprowadzenia obowiązku szkolnego dla dzieci w przedziale wiekowym od 7 do 14 lat, co nastąpiło w 1919 roku, w dwuklasowej szkole uczyło dwóch nauczycieli w zakresie czterech oddziałów. Taki stan miejscowej oświaty utrzymał się do 1931 roku. Wtedy to 220 uczniom udzielało nauki tylko dwóch nauczycieli. W omawianym okresie działały również szkoły, a właści-wie szkółki w Łyscu i Rudniku Małym. Obie placówki oświatowe były o najniższym stopniu zorganizowania, czyli jednoklasowe i z jednym nauczycielem. W Łyścu szkółka mieściła się w wynajętej izbie, należącej do gospodarza Józefa Kukuły, do której dochodziła nauczycielka ze szkoły powszechnej w Starczy. Natomiast w Rudniku Małym nauka odbywała się w jednej izbie chłopskiej chałupy Krawczyków. Tu garstkę dzieci uczył przez kilka lat nauczyciel Piotr Walentek. O szkółce tej w kilku zdaniach wspomniał Józef Bakota, dawny mieszkaniec Rudnika w swej nieopublikowanej pracy zatytułowanej: „Rany i blizny małej ojczyzny" - „Dopiero po pierwszej wojnie światowej przysłano do wsi etatowego nauczyciela. Był nim Piotr Walentek, który uczył chętnych w jednej izbie, wynajmowanej od Krawczyka, nazywanego „Chinem"......do tej szkoły chodziło nie wiele osób. Trwało to zresztą bardzo krótko, bo czteroklasowa (raczej czterooddziałowa - przypis autora) szkoła powszechna powstała w Rudniku Wielkim dla obydwu wsi." Reforma jędrzejewiczowska z 11 marca 1932 roku wprowadzała siedmioklasową szkołę powszechną, ustalając jednocześnie trójstopniowy program nauczania.
I tak dzieliła kształcenie na program elementarny w zakresie klas I - IV, program wyższy - klasy V - VI i program pełny, obejmujący klasę VII. Przyjmowała też zasadę, że po ukończeniu sześciu klas można kontynuować naukę w szkole średniej. Siódmą klasę kończyć mieli jedynie ci, którzy nie podejmowali w przyszłości dalszego kształcenia. W dodatku szkola sześcio-klasowa nie była typem powszechnie obowiązującym. Obok niej istnieć miała szkoła czteroklasowa, nie dająca w ogóle dostępu do szkoly średniej. Szkoła w Starczy nie od razu po reformie stała się placówką siedmioklasową, czyli najwyżej zorganizowaną, to znaczy III. stopnia. Jednak z roku na rok zwiększała liczbę oddziałów i nauczycieli, a często i uczniów. Przyczyny wzrostu liczby uczących się były dwie. Pierwsza to likwidacja szkoły w Łyścu, a tym samym zmuszenie dzieci lysieckich do chodzenia do Starczy. Druga to przypisanie dzieci z Rudnika Małego, uczęszczających do placówki oświatowej w Rudniku Wielkim, do szkoły w Starczy, odleglościowo bliższej i wyżej zorganizowanej. Zniesienie szkoły w Łyścu spotkało się z niezadowoleniem mieszkańców wsi, co odnotował ksiądz Stanisław Cesarz w „Kronice parafii Starcza° - Łyścu, 4 km od kościoła, przez wertepy i łąki zalane wodą, była kiedyś szkółka. Skutkiem starań kierownictwa szkoły w Starczy, popieranych usilnie przez proboszcza parafii (księdza Wacława Kucharskiego - przypis autora), szkołę w Łyścu zlikwidowano na rzecz utworzenia w Starczy siedmioklasówki. Rezultat: nagie i bose, a często głodne dzieci z Łyśca i Klepaczki musiały chodzić do szkoły w Starczy. Wystarczyło to zupełnie, by i Łysiec, i Klepaczka ustosunkowały się wrogo i do szkoły, i do parafii." O ile likwidacja placówki oświatowej w Łyścu była zjawi-skiem niekorzystnym dla dzieci łysieckich, to przeniesienie uczniów z Rudnika Małego do szkoły w Starczy zostało przyjęte bardzo pozytywnie przez miejscową społeczność. Autor ,,Ran i blizn malej ojczyzny" napisał, że ,,z Rudnika Małego do szkoły w Rudniku Wielkim było cztery kilometry. Była to duża odległość do codziennego przebycia pieszo dla małych dzieci, szczególnie w okresie zimowym. Mieszkańcy wsi robili starania, aby dzieci z Rudnika Małego przenieść do szkoły w Starczy, która była znacznie bliżej, ale administracyjnie należała do powiatu częstochowskiego, a Rudnik Mały należał do powiatu zawierciańskiego. Dopiero w roku 1936 kuratoria zgodziły się na tę propozycję i wszystkie dzieci z Rudnika Małego zaczęły uczęszczać do szkoły powszechnej w Starczy."
Przy wysokiej, bo dochodzącej do czterystu, liczebności uczących się, dwie w miarę obszerne sale lekcyjne budynku szkolnego nie były wystarczające do prowadzenia nauki. Dlatego też wynajęto od Antoniego i Emilii Szajerów dwa budynki, usytuowane kilkadziesiąt metrów od szkoły i w pobliżu plebani!, w których urządzono cztery sale zajęć i mieszkanie dla nauczycielki. Przy budynkach tych znajdowało się obszerne podwórko, na którym odbywały się gry i zabawy oraz gimnastyka szkolnej dziatwy. Od tej pory szkoła powszechna w Starczy posiadała przyzwoite warunki do nauki jednak nie cieszyła się długo dobrymi możliwościami pracy, ponieważ spalił się jeden z wynajętych budynków z mieszkaniem nauczycielskim. Naoczny świadek tamtego zdarzenia i ówczesny uczeń, Józef Bakota tak opisał dzień pożaru: - ,,Pewnego dnia spotkało szkolę wielkie nieszczęście. W czasie zwykłych zajęć w godzinach przedpołudniowych wybuchł pożar w jednym budynku szkolnym, gdzie mieściły się dwie sale lekcyjne 1 mieszkanie nauczycielki, pani Nowakowej. Zapaliła się ta część budynku, gdzie było mieszkanie nauczycielki. Pożar został zauważony dość późno, kiedy palii się już prawie caly dach nad tym mieszkaniem. W mieszkaniu nauczycielki nie było nikogo, ponieważ ona sama prowadziła w szkole lekcje. Wybuchła wielka panika, bo zdarzyło się to w czasie godziny lekcyjnej, kiedy wszystkie dzieci byly w klasach. Zdążyliśmy jednak ewakuować się na zewnątrz budynku przez okna, gdyż korytarz był już zajęty przez ogień i kazano nam iść do domu. Jednakże nie uczyniliśmy tego, lecz zgromadzeni w narożu boiska szkolnego, obserwowaliśmy cały pożar aż do samego końca. Zrozpaczona rodzina Szajerów w desperacki sposób rzuciła się do gaszenia pożaru, ale to nie dawało żadnego rezultatu. Zaraz też zbiegli się sąsiedzi z pobliskich domów i jedni zaczęli czerpać wodę ze studni wiadrami, podając ją dalej, a drudzy wynosili dobytek z mieszkania nauczycielki i klas lekcyjnych, wyrzucając to wszystko przez okna. W miarę upływu czasu przybywało coraz więcej ludzi do pomocy. Przybyli również strażacy, ale nie mieli sikawki. Zaczęto czerpać wodę z drugiej studni od sąsiada, sklepikarza Pawlika. Straż utworzyła dwie linie z ludzi podających wodę wiadrami. Panował wielki zgiełk. Płomienie buchały wysoko w górę, słychać było krzyki i płacz... Strażacy w błyszczących, mosiężnych hełmach biegali z toporkami po dachu budynku. Wycinali w niektórych miejscach jego poszycie, aby przez te otwory zalać wodą stropy. Inni bosakami rozrywali drewniane konstrukcje, a jeszcze inni odbierali wodę i polewali dach, aby nie dopuścić ognia na dalszą jego część, gdzie znajdowały się sale lekcyjne... Tymczasem cały dach budynku szkolnego nad mieszkaniem nauczycielki spłonął całkowicie, a palący się strop drewniany załamał się i runął do środka, gdzie było już łatwiej strażakom ugasić palące się szczątki. Okna i drzwi mieszkania nauczycielki zostały wypalone albo wyrwane bosakami w czasie pożaru. Zostały tylko okopcone ściany i sterczący komin." Nieznana jest dokładna data pożaru. Wiadomo, że wydarzy! się pod koniec administrowania parafią przez księdza Wacława Kucharskiego, a więc najprawdopodobniej w 1938 roku. W latach trzydziestych XX wieku kierownikiem Publicznej Szkoły Powszechnej w Starczy był Bronisław Lotocki. W nauczaniu i wychowywaniu dzieci rolników pomagali mu nauczyciele: Zofia Adamus, Cieślikiewicz (brak imienia w aktach szkoły), Frączkówna (również brak imienia), Janina Grzebieniowa - Lotocka, Kazimierz Hrebień, Czesława Klarowna, Władysława Korzeniowska, Stanisława Kucharczykowa, Maria Marszałkówna, M. Muśkiewicz, Apolonia Nowakowa, Bonifacja Sitkówna, Stanisława Strzelecka i Zofia Tarczyńska. W owym czasie uczniowie zdobywali wiedzę z zakresu religii, języka polskiego, historii, geografii i nauki o Polsce współczesnej, przyrody, rachunków (arytmetyki) z geometrią, rysunku, śpiewu, ćwiczeń cielesnych oraz robót ręcznych (zajęć praktycznych). Religii uczył ks. Wacław Kucharski, a następnie ks. Stanisław Cesarz. Dzieci wyznania mariawickiego nie miały wpisywanej na świadectwie oceny z religii. Wojna i okupacja nie od razu przerwały życie szkoły. Zajęcia lekcyjne dla znacznie już mniejszej liczby uczniów pro-wadziła do końca marca 1940 roku uszczuplona kadra nauczycielska. Niestety, od kwietnia niemiecki okupant szkołę zamknął. Likwidacja placówki oświatowej ograniczyła dzieciom starczańskim zdobywanie wiedzy, lecz nie pozbawiła dostępu do niej całkowicie. W Starczy i we Własnej zorganizowano tajne nauczanie. Gromadka dzieci ze Starczy zdobywała wiedzę na tajnych „kompletach" w starej organistówce. Uczyła je tam nauczycielka Stanisława Kucharczykowa. Przez wszystkie lata okupacji prowadzone były we Własnej, w domu Jana i Franciszki Będkowskich zajęcia z przedmiotów przewidzianych dla poszczególnych klas. Uczyło się tam co roku pod kierunkiem nauczycielki Marii Marszałkówny, dochodzącej z Kamienicy Polskiej, kilkanaścioro dzieci z Własnej i Rudnika Wielkiego. Autor: Wiesław Roman Szymczyk Źródło: ,,Historia oświaty w gminie Starcza" , wyd. 2020r, Starcza
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz