Łączna liczba wyświetleń

środa, 20 listopada 2024

Z Kamienicy Polskiej. 1928r

 Z Kamienicy Polskiej. 1928r

(Koresp. wł. „Gońca Częst."). Tutejszy oddział „Victorii" częstochowskiej obchodził w ub, niedzielę uroczystość zakończenie sezonu swych ćwiczeń. Obchód rozpoczęto zbiórką walną wszystkich członków, którzy utworzywszy zwarty oddział na czele ze sztandarem, tudzież delegatami „Victorii" z Częstochowy — podążyli przy dźwiękach orkiestry Strażackiej do, kościoła na nabożeństwo. Po nabożeństwie odbyły się wyścigi kolarskie na przestrzeni Kamienica Polska—Koziegłowy (bieg okrężny 15 klm,), wyścigi złożyły się z dwóch biegów, przyczem w pierwszym uczestniczyli wyłącznie cykliści z Częstochowy, zaś w drugim —członkowie miejscowego oddziału. W pierwszym biegu nagrody zdobyli pp.: Łazarczyk i Wójcik z Częstochowy; w drugim biegu wyróżnili się pp.: Klar Bol., Dojwa Bon. i Cianciara Mirosław.

Obchód zakończono w domu ludowym wspólną zabawą, którą poprzedziło uroczyste rozdanie nagród zwycięskim cyklistom przez kierownika tutejszego oddziału p. St. Zalejskiego. Zabawa cieszyła się niebywałem powodzeniem, dzięki takim jej organizatorom, jak pp.: Zalejski, Eug. Litarski, Pielarski oraz niestrudzony p. Wacław Łukaszuk, który z dużem poświęceniem dla wspólnej sprawy — prowadził bufet i cukiernię. Bezwątpienia, że niemało również przyczynili się do uświetnienia zabawy goście z Częstochowy. Dodam tu jeszcze, te gdy powstały przed paru laty samorzutnie klub sportowy w Kamienicy Polskiej stać się miał oddzialem „Victorii" częstochowskiej, to centralne władze „Victorii" z pewnem wahaniem, zrozumiałem zresztą — przyjmowały do grona swych wiejskich członków dzisiejszy oddział swój w Kamienicy Polskiej. Wkrótce jednak okazało się, że nowoprzyjęci koledzy, jakkolwiek rekrutują się oni ze wsi, ale bynajmniej nie przynoszą ujmy „Victorii'', lecz na równi z innymi jej członkami z miasta, przysporżyli „Victorii" niejeden sukces w zawodach sportowych, czego najlepszym przykładem może. być dzielny cyklista tutejszego oddziału p. Józef Walenta. Jot.

Źródło: Goniec_Czestochowski_Nr_274_1928

Siekierą w głowę zranił ciężko rówieśnika. Siedlec. 1928r

 Siekierą w głowę zranił ciężko rówieśnika. Siedlec. 1928r

Rozległe pola pod wsią Siedlce gm. Zł. Potok stały się przed kilku dniami terenem krwawego wyczynu 15-letniego; chłopca wiejskiego, Stefana Mierzyńskiego. Oto wczesnym rankiem dwaj pastuszkowie wiejscy mając zbierać chróst, rozpalili sobie ognisko, przy którym chcieli się ogrzać. Kiedy ogień buchnął płomieniem, jeden z chłopców począł odpychać drugiego od ogniska, a wówczas odepchnięty, Mierzyński, schwycił leżącą w, pobliżu siekierę i zadał nią, silne uderzenie w głowę koledze swemu, 14-letniemu Wincentemu Kimmeli. Ciężko rannego chlopca w stanie bezprzytomnym odnaleźli wieśniacy i odstawili do szpitala w Częstochowie. Mierzyński został aresztowany.
Źródło: Goniec_Czestochowski_Nr_276_1933

Z Kamienicy Polskiej (Koresp. wl. „Gońca Częst."). 1928r .

 Z Kamienicy Polskiej (Koresp. wl. „Gońca Częst."). 1928r .

W ub. niedzielę tutejsze Stow. Mł. Poi. urządziło amatorskie przedstawienie teatralne na zakończenie obchodu święta Młodzieży, które w dn, 18 listopada. poprzedzono uroczystą akademią ku czci św. Stanisława Kostki. Na progiem przedstawienia złożyły się dwie sztuki: „Dwóch Braci i „Polityka". Przedstawienie neogół wypadło dobrze, szczególnie cieszyła się publiczność zabawną „Polityką", w wykonaniu której wyróżnił się p. Józef Ziębiński, dając doskonały typ starego mieszczucha, który będąc zapamiętałym politykiem wszelkie , kłopoty osobiste i familijne, tudzież wynikające z nich pasmo nieporozumień, wiązał ściśle ze swą karierą polityczną. Po przedstawieniu odbyła się zabawa publiczna na fundusz Stowarzyszenia. Jot.
Żródło: Goniec_Czestochowski_Nr_280_1928

Z Huty. 1928r

 Z Huty. 1928r

(Koresp. wł, „Gońca Częst.").

Wychowawczyni p. Cieniówna urządziła w ub. niedzielę ładne przedstawienie, które z powodzeniem odegrane zostało przez dziatwę tamtejszej Oby jak najwięcej po ochronkach wiejskich urządzano tego rodzaju imprez, a zwłaszcza teraz, kiedy zbliża się „Gwiazdka" albowiem fundusz osiągnięty w tak chwalebny sposób przyda się właśnie na „gwiazdkę", która niewątpliwie jest największą uroczystością dla dzieci, - Niechże więc w każdej ochronce gwiazdka wypadnie jak najwspanialej, a chociażczasu już nie wiele pozostało do świąt oraz rozpoczną się niebawem wakacje zimowe, ale mimo to przy dobrych chęciach dużo jeszcze można zrobić. Jot Źródło: Goniec_Czestochowski_Nr_280_1928

Foto: https://www.facebook.com/.../a.6763372861.../757654921366639 
Pokaż mniej

Z Kamienicy Polskiej. 1927r

 Z Kamienicy Polskiej. 1927r

Podczas świąt Bożego Narodzenia młodzież miejscowa, zrzeszona w Stowarzyszeniu Młodzieży Polskiej pod patronatem księdza prałata Z. Sędzimira urządziła przedstawienie teatralne, na program którego złożyła się jednoaktów‚ Litościwy wierzyciel. i „Żydowskie swaty". Na ogół przedstawienie wypadło bardzo dobrze; przyczym podkreślić trzeba że p. Godzina, wystąpujący w roli głównej •Żyda swata•, wywiązał się ze swego zadania wyśmienicie.

— Powiem bezprzesady, że żyd pachciarz pyszny był swej roli. P. Godzina zasłużył sobie w szczególności na uznanie, gdyż, jako prosty robotnik, po spedzonych kilkunastu godzinach za tkackim warsztatem, nie lenił się on jeszcze wieczorem zrobić paru wiorst drogi , aby stanąć na próbę teatralną , gdy tymczasem inni, młodsi od niego i często mniej spracowani nie zawsze byli punktualni.. Serce człowiekowi rośnie, kiedy patrzy, jak zorganizowana, pod wzorowem kierownictwem ks. prałata Sadzimira, młodzież spądze pobożemu święta, dając również starszemu społeczeństwu kulturalną rozrywkę, Nie mniej jednak, jak radować się z powyższego przykładu, ubolewać trzeba nad tem, jak trawi dni świąteczne młodzież wsi okolicznycb, dokąd nie dotarta jeszcze żadna praca organizacyjna. W tych wsiach młodzież za całą swoją uciechę uważa organizowanie zabaw tanecznych t. zw. „muzyk", na których obok grania, tancowania i śpiewania pijackich piosenek spija się dziesiątki litrów wódki. Jot.

Źródło: Goniec_Czestochowski_Nr_005_1927

Kon (Kohn) Jakub (1869–1938),

 Kon (Kohn) Jakub (1869–1938), przemysłowiec, działacz strażacki. Ur. 15 VII 1869 w Częstochowie, był synem → Wilhelma Wolfa Kohna i Rozalii Róży z Litauerów (ok. 1842 – 16 VIII 1872 Częstochowa).



Kohn ukończył progimnazjum rządowe w Częstochowie, a później rozpoczął studia w Szkole Sztuk Pięknych w Krakowie. Po ich ukończeniu w 1896 kontynuował naukę na wyższych uczelniach artystycznych w Norymberdze i Fürth. Od 1912 (po śmierci ojca) został dyrektorem, a także współwłaścicielem drukarni i fabryki papieru (później Zakłady Graficzno-Papiernicze). Od 1890 udzielał się na rzecz Straży Ogniowej Ochotniczej w Częstochowie; W 1894 awansował na stanowisko naczelnika jednego z oddziałów, a w roku następnym, został wybrany do zarządu Straży. Podczas Wystawy Przemysłu i Rolnictwa w Częstochowie w 1909 był organizatorem ogólnopolskiego zjazdu pożarniczego o charakterze szkoleniowym oraz zawodów strażackich. W 1913 współorganizował ogólnopolskie kursy pożarnicze. Kohn był też współzałożycielem, następnie członkiem zarządu Związku Floriańskiego – ogólnopolskiego stowarzyszenia pożarników. Po śmierci Stanisława Jełowickiego, 12 X 1917 objął funkcję prezesa Straży Ogniowej Ochotniczej; pełnił ją do 1938. Od 1924 był też prezesem Związku Straży Pożarnych Województwa Kieleckiego, a później członkiem Zarządu Głównego Związku Straży Pożarnych, należał też do komisji muzealnej związku. W 1925 brał udział w utworzeniu Okręgowego Związku Straży Pożarnych. W okresie gdy przewodził Straży Ogniowej w Częstochowie, zakupiono m.in. nowoczesne wozy bojowe, zorganizowano bibliotekę, orkiestrę dętą, zespół teatralny, drużyny sportowe. Pełnił też funkcje w innych stowarzyszeniach oraz instytucjach finansowych, od 1913 był prezesem Stowarzyszenia Wzajemnej Pomocy Pracowników Handlowych i Przemysłowych m. Częstochowy oraz członkiem zarządu Częstochowskiego Towarzystwa Wzajemnego Kredytu, rady nadzorczej Banku Przemysłowców i Kupców. Kohn zmienił wyznanie na rzymskokatolickie. Zm. 22 X 1938 w Częstochowie, pochowany został na cmentarzu Kule, w kwaterze 1, rząd I, grób nr 5. Odznaczony m.in. Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski (1929) oraz Złotym i Srebrnym Krzyżami Zasługi.

W małżeństwie (od 1905) z Józefą Ludwiką Rachalewską Kohn miał trzy córki: Wandę Różę (1907–), Janinę Barbarę (1910–), Marię Antoninę (1910–1917).

Materiały zbiorach Ośrodka Dokumentacji Dziejów Częstochowy Muzeum Częstochowskiego.

Autor: Juliusz Sętowski Źródło: https://encyklopedia.czestochowa.pl/hasla/kon-kohn-jakub
Foto: Straż Pożarna . Częstochowa 1912r. Źródło https://polona.pl/.../sztab-strazy-pozarnej-w.../0/...

poniedziałek, 21 października 2024

Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy (SDKPiL)

 Socjaldemokracja Królestwa Polskiego i Litwy (SDKPiL), marksistowska partia robotnicza, założona w 1893 w Warszawie pod nazwą Socjaldemokracja Polska, później SDKP, od 1900 SDKPiL. Głosiła hasła rewolucji proletariackiej oraz internacjonalizmu, nie przywiązywała wagi do kwestii niepodległości Polski. Największy jej rozwój przypadł na okres rewolucji 1905–07. W 1918 połączyła się z PPS-Lewicą w Komunistyczną Partię Robotniczą Polski (później → Komunistyczna Partia Polski). Częstochowska SDKPiL w lutym 1905 posiadała jedynie koło centralne; stanowili je: Henryk Wyrzykowski, Stanisław Jastrzębski, Jakub Mamlok „Węglowski”, Adolf Brühl, Jerzy Drosio, Paweł Schönborn, Piotr Nurczyński, Adam Matuszewski „Longinus”, Włodarski „Filozof”, Pucek „Czarnecki”, Włodzimierz Chmielewski „Cham”. Powstała organizacja żydowska SDKPiL. W połowie 1905, z pomocą Feliksa Dzierżyńskiego „Józefa” i Stanisława Pestkowskiego „Leona” skierowanego z Łodzi, utworzono Komitet Częstochowski partii, a także koła fabryczne – w → Hucie „Częstochowa”, fabrykach włókienniczych: → „Częstochowianka”, „Stradom”, „Warta”, Peltzerów, Mottego oraz w fabrykach: Kanczewskich i kapeluszy. Organizacja liczyła wówczas ok. 200 członków. Utworzono organizację bojową; w lipcu tr. Dzierżyński prowadził w kamieniołomach na → Złotej Górze szkolenie dla członków drużyn bojowych SDKPiL. Partia była organizatorem związków zawodowych; w grudniu 1905 utworzono oddziały Związku Zawodowego Robotników Przemysłu Mącznego, Związku Zawodowego Pracowników Przemysłu Budowlanego, a także pracowników brukarskich i handlowych. W końcu tr. przy SDKPiL powstała Wojenno-Rewolucyjna Organizacja, która prowadziła agitację wśród żołnierzy rosyjskich garnizonu częstochowskiego. W I połowie 1906 dokonano podziału na dzielnice partyjne: I – Raków, fabryka „Częstochowianka” z okolicami, Wrzosowa, II – ul. Krakowska, Ogrodowa, Warszawska, III – Stradom z okolicami, ul Teatralna (Kościuszki, Wolności), Aleje. Wówczas członków partii obliczono na 1585, w początkach 1907 na ok. 650, a w marcu tr. na 362 członków (i 350 sympatyków). W 1906 i 1907 do czołowych działaczy należeli: A. Zabojsca „Wioślarz”, Stanisław Biegański „Struś”, Konrad Jan Szczepański „Jutrzenka”, Marian Dzięba (Dziemba) „Błyskawica”, Adam Ettinger, Edmund Birencwajg „Konrad”, Stefan Jani „Turek”, Dominika Sławka, Kazimierz Wziątek. Od jesieni 1907 zasięg wpływów partii uległ zmniejszeniu (odpływ fali rewolucyjnej, liczne represje policyjne). Działalność została ograniczona do struktur fabrycznych, nadal prowadzono kolportaż literatury konspiracyjnej. Podczas fali aresztowań, w 1911–13 zatrzymano kilkadziesiąt osób – członkiń i członków partii. Do sierpnia 1914 byli przetrzymywani w więzieniu gubernialnym w Piotrkowie, a po wybuchu wojny przewieziono ich do Moskwy; w maju 1916, podczas procesu przed Warszawską Izbą Sądową w Moskwie większość z nich, wobec zaliczenia dotychczasowego okresu pobytu w więzieniu, zwolniono (wśród nich byli: Stanisław Biegański, Konrad Szczepański, Marian Dzięba).


W Częstochowie od lata 1913 organizacja uaktywniła się w ruchu zawodowym, wśród organizacji młodzieżowych oraz na terenach: fabryki „Wulkan”, w zapałczarni, papierni i warsztatach kolejowych. Najsilniejsza była organizacja śródmiejskiej (cztery koła partyjne i pięć kół fabrycznych). SDKPiL w 1916–18 wspierała strajki robotników, m.in. w październiku 1918 strajk górników kopalń rudy w okolicach Częstochowy; wydano wówczas specjalną odezwę do górników. W 1918 wpływy partii ograniczały się głównie do fabryki włókienniczej „Częstochowianka”, dzielnicy staromiejskiej i fabryk przy ulicy Krakowskiej. W listopadzie 1918 przedstawiciele SDKPiL weszli do → Częstochowskiej Rady Delegatów Robotniczych.


Materiały w zbiorach Ośrodka Dokumentacji Dziejów Częstochowy Muzeum Częstochowskiego.

Autor: Juliusz Sętowski Źródło: https://encyklopedia.czestochowa.pl/.../socjaldemokracja...

Z Kamienicy Polskiej 1927r

 Z Kamienicy Polskiej 1927r

(Koreap. wł. „Gońca Częst."J W łonie kamienickiej Straży Ogniowej od dłuższego czasu powstały starcia, polegające na tem, że ogółowi strażaków nie podobał się dotychczasowy komendant Straży p Wł. Górniak. Ten ostatni więc pod wpływem tego wewnętrznego wrzenia, które bądź co bądź, mogłoby zaważyć na losie całej organizacji, zwrócił się do Prezydium Straży z prośbą o dymisję Zarząd Straży jednakże narazie dymisji nie przyjął, próbując zaostrzoną sprawę złagodzić w ten sposób, ażeby dotychczasowy komendant p. Wł. Górniak pozostał na swem stanowisku aż do wygaśnięcia kadencji. Lecz takie załatwienie sprawy bynajmniej nie zaspokoiło ambicji strażackich, wkrótce bowiem cała drużyna wystąpiła do Zarządu z nagłym wnioskiem o zwołanie nadzwyczajnego zebrania walnego w celu wyborów nowego komendanta. Zarząd oczywiście tym razem już nie powodował się żadnemu względami dla b. komendanta p. Wł. Górniaka, lecz zgodnie z wolą ogółu ogłosił niezwłocznie na dzień 28-go ub. m. nadzwyczajne zebranie walne, które też odbyło się w ub. niedzielę pod przewodnictwem p. Jana Bielobradka, tudzież asesorów pp.: Dziedzica i Górniaka oraz p. Bol. Cianciary, który sekretarzował na zebraniu. Co prawda zebranie odbyło się przy udziale nie wszystkich członków Straży, gdyż przeszkodził temu odpust w sąsiedniej parafji Starczy, dokąd pośpieszyli gromad nie mieszkańcy Kamienicy Polskiej W każdym razie komplet zgromadzonych musiał być wystarczający gdyż decyzję powzięto, wybierając jednogłośnie komendantem przewodniczącego zebrania p. Jana Bielobradka. P. J. Bielobradek ostatniemi czasy czynnie nie służył w Straży, ale w chwili jej powstania był jednym z pierwszych i najruchliwszych organizatorów Straży, następnie zaś przez szereg lat piastował godność vice-komendanta, wykazując wówczas duże zdolności społeczne i organizatorskie, cóż jednak, kiedy niebawem zaskoczyła wojna, która przecież położyła kres wszelkim poczynaniom społecznym. Spodziewać się więc można, że gdy dziś znowu p. J. Bielobradek znalazł się w szeregach Straży, to napewno nie zawiedzie on pokładanych w nim nadziei, tembardziej, że teraz wyniesiono go na samo dzielne i czołowe stanowisko najstarszej organizacji społecznej w Kamienicy Polskiej. Jot.
Źródło: Goniec_Czestochowski_Nr_201_1927

Ze Starczy. 1927r

 Ze Starczy. 1927r

Koresp. ł.. ,,Gońca Częst." Dzięki przepięknej pogodzie, tudzież organizacji ks. prob. Kucharskiego i członków tutejszego dozoru kościelnego — odpust Matki Boskiej Częstochowskiej wypadł imponująco. Już od wczesnego rana gromadziły się tłumy z okolicy, zwłaszcza z sąsiednich parafii Śląska; przybyło także kilku księży. Sumę odprawił ks. kan. Czerna z Koziegłówek. Kazanie wygłosił ks. wikariusz St. Cesarz także z Koziegłówek. Podczas nabożeństwa bardzo ładnie wykonał pieśni religjne specjalnie zaproszony z Kamienicy Polskiej — chór kościelny pod batutą swego dzielnego kierownika p. organisty Józefa Ziębińskiego. Niewątpliwie, że okoliczność ta najbardziej uświetniła uroczyste nabożeństwo odpustu. Starczański dozór kościelny przygotował ładną rozrywkę dla zgromadzonej publiczności z okazji odpustu, albowiem po ukończeniu nabożeństwa odbyła się wielka zabawa na fundusz budowy nowego kościoła. Zabawa udała się znakomicie co zawdzieczać należy przede wszystkiem komitetowi zabawy, a szczególnie kilku najgorliwszym jego członkom, jak p.p.: nauczyciel Kolasiński, Kucharczyk i Maciąg oraz p. Kolasinska, która z wielkiem poświęceniem dla wzniosłej sprawy prowadziła bufet i cukiernię. Władze bezpieczeństwa również czuwały sumiennie nad przebiegiem zabawy, która tym razem odbyta sę w zupełnym porządku, co uważa się za bardzo pocieszający objaw. Korzystając z tak licznego napływu publiczności dozór kościelny urządził również kweste publiczną, która zapewne niezgorzej zasiliła fundusz budowy kościoła, gdyż gorliwe kwestarki pp.: D. Jankowska, Urbanikówna in. wciąż snuły się pomiędzy publicznością, kwestując, nie na jakiś błahy cel, jak to się zdarza czasami, lecz na kościół, którego brak odczuwa dotkliwie nietylko tamtejsza parafja, ale cała okolica. "
Źródło: Goniec_Czestochowski_Nr_207_1927

Z Kamienicy Polskiej. (Koresp. wł. „Gońca Czest") 1927r

 Z Kamienicy Polskiej. (Koresp. wł. „Gońca Czest") 1927r

W ub. niedzielę na posiedzeniu rady gminnej odbyły się wybory 2 członków do Sejmiku Powiatowego pod Sejmiku inspektora . . u p. Strusińskiego. Ponieważ zgłoszono więcej niż 2-ch kan-dydatów, przeto w myśl nowej ustawy o samorządzie gminnym przewodniczący wyborów p. Strusiński zarządził głosowanie tajne, dzięki któremu zostali wybrani: znany w naszej okolicy działacz społeczny ks. prał. Z. Sędzimir, b. poseł na Sejm Ustawodawczy oraz p. Ludwik Cianciara, długoletni wójt gmi ny Kamienica Polska. Podkreślić tu trzeba, że kamieniecka rada gminna wybierając ze swego grona takich przedstawicieli do Sejmiku Powiatowego — powodowała się zupełnym rozsądkiem, albowiem pierwszy przedstawiciel ks. prał. Sędzimir to człowiek o wyjątkowej energii, który w poczynaniach swoich zwykł jest nie uznawać żadnych przeszkód, zaś drugi. p. L. Cianciara, to ze wszechmiar zrównoważony starzec, który wpierw nim wyda grosz, do przesady zastanawiać się będzie, czy można sobie pozwolić na taki wydatek. Oby więc tylko ci dwaj nowowybrani członkowie Sejmiku podali sobie wzajemnie ręce, to niezawodnie ich udzial w gospodarce powiatowej nie byłby bezowocnym. Jot.
Źródło: Goniec_Czestochowski_Nr_213_1927

Śmiertelny wypadek z bronią. 1927r

 Śmiertelny wypadek z bronią. 1927r

W dn. 27 b m. pomocnik zawiadowcy stacji Poraj, Jan Jurenczyk, lat 37, zauważył siedzącą na drzewie wronę, porwał za rewolwer, aby ją zastrzelić. Rewolwer zaciął się i nie wystrzelił, nabój pozostał w lufie. Jurenczyk, chcąc go wydostać, obrócił rewolwer lufą do siebie. Rozległ się strzał i Jurenczyk padł postrzelony kulą w brzuch w brzuch, Odwieziony do szpitala N. M. Panny, zmarł w dniu 28 o godz. 12-ej w nocy.
Źródło: Goniec_Czestochowski_Nr_024_1927

poniedziałek, 7 października 2024

Z wyścigów kolarskich na torze KOS. "Victoria". 1927r

 Z wyścigów kolarskich na torze KOS. "Victoria". 1927r

W ub. niedzielę na torze K.O.S. ,,Victoria" odbyły się wyścigi cyklistów miejscowych oraz motorzystów ze Sląskiego Klubu Motocyklistów. Przy sprzyjającej pogodzie wyścigi zgromadziły tłumną publiczność i wypadły nade udatnie. Po defiladzie startowali w biegach liczni cykliści oraz 10-ciu motocyklistów.

Wyniki biegów przedstawiają się następująco: bieg otwarcia cyklistów na 10 okrążeń toru przedbiegami: I — p. Kryłow, II- p Kuliński, III—p. Waleta, wszyscy z „Victorii"; bieg „rouge-noir' po 3 jeżdzców z 2•ch startów: I—p. Walenta. II—p. Kasza z „Victorii"; bieg motorzystów na 22 okrążeń toru (około 6 klm.) z przedbiegami o mistrzostwo Śląskiego Klubu Motocyklistów: I—p. Bartnik w czasie 5 m. 7,2 sek., II—p. Krymin i III—p. Breslauer, przyczem w finale p. Bartnik uzyskał czas 3 m. 52,2 sek. Odbył się również nadprogramowy mecz motorzystów o puchar srebrny, ofiarowana przez p. Firsztenberga, członka M. KI. Mot. W rozgrywce z p. Niesytą puchar zdobył p. Bertnik. W czasie biegu otwarcia zaszedł incydent. Oto cyklista z klubu „Warta", p. Weksler, został zdyskwalifikowany za wyjechanie za taśmę, co miało ten nieoczekiwany skutek, że na polecenie swojego kapitana wszyscy cykliści „Warty" opuścili tor.

Źródło: Goniec_Czestochowski_Nr_220_1927

Niezwykła katastrofa! most załamał się pod ciężarem parokonnego wozu i runął w fale Warty! Poczesna , Słowik 1926r

 Niezwykła katastrofa! most załamał się pod ciężarem parokonnego wozu i runął w fale Warty! Poczesna , Słowik 1926r


W ob. środę O. godz. 2 ej po poł .ze wsi Slowik jechał wozem do Częstochowy mieszkaniec Żarek, niejaki Józef Nowak. Podróż. odbywali się jak najpomyślniej i dopiero tuż pod Błesznem wydarzyła się niezwykła katastrofa. Oto Nowak wjechał spokojnie na znajdujacy się tam most drewniany na rzece Warcie i gdy znalazł się akurat na środku nieco chwiejnego mostu, usłyszał nagle głośny trzask łamiących się desek i pękających belek, poczem wraz z parą koni, wozem oraz częścią mostu runął w fale Warty. Na huk walącego się mostu i krzyk tonącego nadbiegli ludzie, którym udało się gospodarza wydobyć z wody. Natomiast konie wraz z wozem poszly na dno.
Źródło: Goniec_Czestochowski_Nr_001_1926

Dawnych wózków czar. Autor: Iwona Janeczek-Żak

 Dawnych wózków czar. Autor: Iwona Janeczek-Żak

Szwajcaria słynie z zegarków i czekolady. Niemcy mają świetnych inżynierów i solidne samochody. Włochy są znane z genialnych projektantów odzieży i nie tylko. A Polska? Dzięki odpowiedniej promocji nasz kraj mógłby kojarzyć się z wózkami dziecięcymi. Mija właśnie 120 lat od założenia najstarszej firmy z tej branży, jaką notuje się w archiwach - Wytwórni Wózków Dziecięcych Teofila Kotarby z Częstochowy. O trudnych początkach tego przemysłu pisze Iwona Janeczek-Żak, miłośniczka historii, a zarazem przedstawicielka trzeciego pokolenia rodziny produkującej wózki. Jest takie miejsce na ziemi, gdzie wielu dorosłych ludzi zastanawia się, jak zagwarantować wygodę i bezpieczeństwo małym dzieciom na spacerach jest tym miejscem jest Częstochowa. W cieniu jasnogórskiej wieży od końca XIX w. produkuje się wózki dziecięce. Można postawić tezę, że nie ma na świecie drugiej grupy wielopokoleniowych rodzin, która na tak niewielkim obszarze wytwarzałaby tego typu asortyment. Czasami mówią o nas ,,zagłębie wózkowe". Pod tym względem jesteśmy wyjątkowym miastem. Wiele obecnych na rynku firm powstała w latach przedwojennych i tuż po wojnie. Najstarsze z przedsiębiorstw, o jakich można przeczytać w archiwach, to założona w 1891 r. Wytwómia Wózków Dziecięcych "Teofila Kotarby". Firma przetrwała do wojny. W 1939 r. zatrudniała 25 osób. W 1898 r. powstał Zakład Ślusarsko-Mechaniczny om Fuzyjek Dziecinnych Macieja Ciurzyńskiego przy ul. Warszawskiej w Częstochowie. W latach dwudziestych ubiegłego wieku właściciel fabryki rozbudowal obiekt i rozpoczął produkcję wózków dziecięcych. Przedsiębiorstwo rozwijało się prężnie, a oferta firmy była dość bogata. Oprócz wózków w zakładzie produkowano różnego rodzaju okucia, noże, scyzoryki, części rowerowe, kłódki, a nawet tykwy. Firma sprzedawała swoje towary min. w Warszawie przy ul. Królewskiej 51 -u zbiegu z pl. Grzybowskim - w składzie fabrycznym prowadzonym przez Józefa Epsteina. Maciej Ciurzyński uczestniczyl w pierwszych zorganizowanych w niepodległej Polsce Targach Poznańskich. Odbyły się one w 1921 r. Wcześniej, bo w 1909 r. firma prezentowała się na Wystawie Przemysłu i Rolnictwa w Częstochowie. W tym samym wydarzeniu uczestniczyły przedsiębiorstwa z Czech. Prezentowały one swoje dokonania w zakresie produkcji wózków dziecięcych. Podczas kryzysu gospodarczego w 1933 r. zorganizowano Okno Wystawowe Przemysłu Okręgu Częstochowskiego. Wówczas firma Ciurzyńskiego wynajęta 9 m2 powierzchni, za którą zapłaciła 90 zl. Przedsiębiorstwo rozrastało się. Wreszcie postanowiono zbudować nową fabrykę w leżącej niedaleko Częstochowy miejscowości Poraj. 1 lutego 1937 r. w nowym zakładzie uruchomiono produkcję wózków, części rowerowych, scyzoryków i łyżew. Fabryka zatrudniała 150 pracowników. We wrześniu 1939 r. zakład zajęli Niemcy. Kontynuowali oni produkcję wózków. Po wojnie fabryka wróciła do rodziny. W 1951 r., rok po śmierci Macieja Ciurzyńskiego, wladza komunistyczna wprowadziła zarząd komisaryczny. Od tego momentu firma produkowała wózki pod szyldem Państwowej Fabryki Wózków Dziecięcych w Poraju. W 1932 r. syn Macieja Ciurzyńslciego, Longin, założył własne przedsiębiorstwo. Mieściło się ono w Częstochowie przy ul. Kawiej 2/2. W wydaniach ,,Życia Częstochowy" z końca lat czterdziestych znajdują się ogłoszenia tejże firmy. Reklamowała się ona jako jedyna produkująca w Polsce wózki na oryginalnych lotniczych łożyskach kulkowych. Ostatecznie przedsiębiorstwo Longina Ciurzyńskiego podzieliło los zakładu jego ojca. Historia kolejnej firmy produkującej wózki jest nie mniej interesująca. W 1906 r. w Częstochowie powstało przedsiębiorstwo Konkon, którego właścicielami byli Abraham Kongrecki i Jakub Kon. Fabryka mieściła się przy ul. Dąbrowskiego 44/46. Firma prezentowała swoje wyroby na wystawie w Częstochowie w 1933 r. Wynajęła wówczas powierzchnię 5 m2. Wózki firmy Konkon można było kupić w Warszawie przy ul. Królewskiej 37 w sklepie Halberstadta i syna. Tuż przed wojną w fabryce było zatrudnionych 186 osób. Przedsiębiorstwo po przejęciu przez Niemców działało jako Kongrecki u. Kon, Kinderwagenfabriken. Po wojnie firma została znacjonalizowana. W kwietniu 1948 r. ku radości niemowląt załoga przedsiębiorstwa przekroczyła plan produkcji. W 1913 r. działalność rozpoczęła konkurencyjna wobec Konkona polska firma Edwarda Kindermana Ed-Ka. Siedziba przedsiębiorstwa mieściła się na zbiegu ulic Wolności i Waszyngtona w Częstochowie. Na rogu posesji znajdował się sklep, w którym sprzedawano produkowane wózki dziecięce, lalkowe, łóżka metalowe i łyżwy. Sklepy firmowe działały także w Łodzi (przy ul. Piotrkowskiej) i w Poznaniu. W marcu 1927 r. na terenie fabryki Kindermana wybuchl pożar. Akcja ratownicza była utrudniona, ponieważ w zakładzie znajdowało się dużo materiałów łatwopalnych, takich jak kleje stolarskie, słoma do pakowania czy politura. Spłonęły wówczas składy towarów niewykończonych, natomiast zdołano uratować magazyn gotowych produktów i suszarnię. Straty okazały się bardzo dotkliwe. Gdy właściciel firmy ochłonął po tym wydarzeniu, odbudowal zniszczoną część fabryki. Jak wspominają dzieci Edwarda Kindermana, Elżbieta i Edward, często jeździ] on na targi w całej Europie. W 1929 r. uczestniczył jako wystawca w Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu. Cztery lata później na wystawie w Częstochowie wynajął powierzchnię 6 m2, za którą zapłacił 60 zł. W 1939 r. firma zatrudniała 128 osób. Podczas II wojny światowej Niemcy produkowali w fabryce kotwy do mostów. W 1946 r. przedsiębiorstwo zostalo znacjonalizowane. Wszystkie urządzenia wywieziono do Poraja, gdzie znajdował się zakład Ciurzyńskich. Po wojnie rodzina Kindermanów nie wróciła do produkcji wózków dziecięcych, jednak do dziś funkcjonuje w macierzystej branży. Pan Dariusz Kinderman, wnuk założyciela przedsiębiorstwa Ed-Ka, prowadzi sklepy dziecięce w Katowicach. W 1932 r. powstała kolejna firma zajmująca się produkcją wózków. Była to „Polonja" Wytwórnia Wózków Dziecięcych. Siedziba przedsiębiorstwa mieściła się przy ul. Piotrkowskiej 29. Wedlug informacji zamieszczonych w archiwach właściciele firmy, Maria Bajer i Szymon Grosman, rozważali udział wytwórni w Oknie Wystawowym Przemysłu Częstochowskiego. Ostatecznie jednak nie podjęli decyzji o uczestnictwie w tym wydarzeniu. Firma brała natomiast udzial w wystawach przemysłowo-rolniczych w Częstochowie w latach 1947 i 1948. W ostatnim roku przed wojną przedsiębiorstwo zatrudnialo 70 osób. Niestety, dalsze losy firmy nie są znane. Dzieje innego producenta wózków są dość interesujące. Jeden z założycieli firmy, Antoni Głębocki, był zatrudniony w Konkonie jako mistrz lakierniczy. Trudno ustalić, czy pracował tam przed uruchomieniem własnego zakładu, czy też w czasie wojny. Wiadomo natomiast, że w 1935 r. wraz z Maksymilianem Chwalbą założył Fabrykę Wózków Dziecięcych i Dla Lalek oraz Lóżek Metalowych „Tryumf", która mieściła się przy ul. Fabrycznej 14 w Częstochowie. Firma funkcjonowała do 1939 r.

Po wojnie rodzinną tradycję produkowania wózków kontynuowali synowie Antoniego Głębockiego Kazimierz, Eugeniusz i Jan. Ten ostatni prowadził firmę przy ul. Warszawskiej 365. W listopadzie 1947 r. na terenie fabryki doszło do wypadku — eksplodowała butla tlenowa. W wyniku tego wydarzenia zginęli spawacz i znajdujący się obok pracownik, zaś trzecia osoba została bardzo ciężko ranna. Firma Jana Glębockiego przetrwala do 1950 r. Wówczas została przejęta pod przymusowy zarząd Częstochowskich Powiatowych Zakładów Przemysłu Terenowego. W swojej bylej firmie Jan spędził jeszcze dwa miesiące, jednak wkrótce zrezygnował z posady ze względu na bardzo nerwową atmosferę panującą w zakladzie. Podjął pracę jako kierownik techniczny Wytwórni Wózków Dziecięcych. i Lalkowych pod dawną nazwą ,,L. Ciurzyński". Tam jednak również pracował tylko kilka miesięcy. We wrześniu 1957 r. ponownie rozpoczą działalność jako ,,prywaciarz" przy ul. Kilińskiego 130. Firma do dziś działa pod tym adresem. Prowadzi ją syn Jana Głębockiego, Zbigniew. Jak można by scharakteryzować wózki produkowane w tamtych czasach? Otóż łączyło je kilka cech. Dawniej wytwarzano przede wszystkim wózki głębokie, których stylistyka przywodziła na myśl przedwojenne auta. Gondole produkowano z drewna. Były oklejane sklejką, szpachlowane i elegancko malowane. Jak wspomina Edward Kinderman, ozdabiano je przepięknymi wzorami. Wózki byly resorowane na skórzanych paskach bądź sprężynach.













Części metalowe malowano, niklowano, a za dopłatą także chromowana Przy wszystkich firmach produkujących wózki działały niklownie i chromownie. Na miejscu znajdowały się także zakłady stolarskie, które wykonywały „karoserie". Prowadnica wózka była chroniona drewnem. Firma Konkon produkowała modele sportowe z rączką do przekładania, pozwalającą na jazdę z dwóch stron. Wózki były wyposażone w koła tarczowe lub szprychowe. Jak wspomina Wojciech Ciurzyński, prawnuk Macieja, Niemcy w czasie wojny z powodu braku gumy zakładali na kółka sprężyny. Na początku lat 50. wiele częstochowskich firm znacjonalizowano. Nie zniechęciło to jednak właścicieli przedsiębiorstw do kontynuowania produkcji. Zakładano także nowe firmy. To już jednak zupełnie inna historia.




Autor: Iwona Janeczek-Żak
Źródło: ,,Branża Dziecięca" , nr 5/2011, wrzesień-październik

Korwinów pod Częstochową. 1901r

 Korwinów pod Częstochową. 1901r

Otrzymujemy wiadomość o powstaniu nowej fabryki- pod firmą „Korwinów", która ma wyrabiać na razie cegły okładzinowe (licówki), dachówki prasowane i ciągnione, cegły ogniotrwałe i klinkiery, w dalszym rozwoju zaś produkować będzie i inne wyroby. Roboty budowlane około tego zakładu rozpoczęte zostały, i trwać mają dwa lata, jednakowoż już w jesieni 1902 fabryką rozpocznie nieprzerwany, całoroczny bieg. Fabryka jest własnością Towarzystwa udziałowego „Fabryka wyrobów z gliny Korwinów", rozporządzającego kapitałem zakładowym 200.000 rs.; na razie firma jest zapisaną na imię p. M. Łempickiego, inżyniera górnika, znanego z prac geologicznych, wkrótce zaś przetworzy się w imienne towarzystwo akcyjne, z udziałami po 250 rsr.; dziesięć akcyi daje prawo głosu. Na zebraniu organizacyjnem w dniu 16 czerwca odbytem, wybrani zostali do zarządu : inż. górn. Michał Łempicki, Aleksander Austen z Częstochowy i Jan Hebdyński z Warszawy członkami, a p. Mieczysław Świeżyński zastępcą. Do komisyi rewizyjnej powołani panowie: Władysław Leszczyński z Kalina i inż. Adam Szawłowski z Warszawy, na zastępcę zaś p. Henryk Kleinadel. Kierownictwo techniczne spoczywa w rękach inż. Kazimierza Pawłowicza, którego praktyka techniczna uzupełniona licznymi studyami za granicą i znajomością pierwszorzędnych tamże fabryk daje gwarancyę dobrego rozwoju nowego zakładu przemysłowego. — „Szczęść Boże" młodej firmie!


Źródło: PRZEGLĄD CERAMICZNY Dwutygodnik poświęcony sprawom przemysłu ceramicznego, szklanego, wapiennego, gipsowego, cementowego i pokrewnych gałęzi. Podgórze, dnia 25 lipca 1901 https://jbc.bj.uj.edu.pl/.../NDIGCZAS051362_1901_005.pdf 

Kwatera powstańców śląskich, usytuowana jest w sektorze 41 na → cmentarzu św. Rocha w Częstochowie.

 Kwatera powstańców śląskich, usytuowana jest w sektorze 41 na → cmentarzu św. Rocha w Częstochowie. W pięciu rzędach znajdują się groby 16 uczestników III powstania śląskiego – Górnoślązaków, ochotników z Częstochowy i okolic oraz z innych regionów Polski. Większość tych żołnierzy walczyła w ugrupowaniach Podgrupy „Butrym” i Podgrupy „Linke” Grupy „Północ” wojsk powstańczych. Poległych w walce i rannych przewożono do Częstochowy; rannych umieszczano w → szpitalu garnizonowym. Pogrzeb pierwszych poległych ochotników odbył się 8 V 1921; w wydzielonej części cmentarza św. Rocha pochowano wówczas pięciu żołnierzy. Kolejne pochówki miały miejsce w następnych dniach maja oraz w czerwcu (ostatni pogrzeb odbył się 23 VI 1921). Organizatorem pogrzebów był → Komitet Plebiscytowy Okręgu Częstochowskiego. Pomocą służyło → Koło Polek. Na terenie kwatery znajduje się pomnik z krzyżem i napisem: „Na pamiątkę bohaterskiej śmierci poległych w roku 1921 powstańców górnośląskich”. Poniżej wymieniono nazwiska poległych; zostali tu pochowani: Stefan Bielecki, Józef Budny, Paweł Doniton, Szczepan Dulski, Jan Ekert, Ludwik Gąsior, Jan Gliński, Teodor Goczoł, Kazimierz Gomoliszewski, Edward Kruk, Robert Morys, Edward Puk, Paweł Smolarczyk, Czesław Stanik, Ignacy Ziętal oraz jeden nieznany z nazwiska powstaniec. Kwatera otoczona jest ogrodzeniem wykonanym z betonowych słupków połączonych stylizowanym łańcuchem (wcześniej łączyły je metalowe rurki). Początkowo grobami opiekował się → Komitet Plebiscytowy Okręgu Częstochowskiego; m.in. w maju 1922 przeznaczył 20 tys. marek polskich na uporządkowanie kwatery. Około 1924 opiekę nad nią przejęło koło częstochowskie → Związku Powstańców Śląskich. W 1928–38 1 listopada każdego roku na cmentarzu św. Rocha przy grobach poległych gromadzili się weterani powstań śląskich, ich rodziny, delegacje → Federacji Polskich Związków Obrońców Ojczyzny; przemówienie wygłaszał przeważnie prezes Związku Powstańców Śląskich. W latach powojennych tradycję tę kontynuował → Związek Weteranów Powstań Śląskich, później powstańcy zrzeszeni w Związku Bojowników o Wolność i Demokrację. Od szeregu lat w każdą rocznicę wybuchu III powstania wieńce składają tu przedstawiciele władz miejskich i wojewódzkich. W 2017–18 kwatera została gruntownie odrestaurowana (z dotacji wojewody śląskiego); instytucjonalnie opiekę nad nią dzierży Wojewódzki Komitet Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa w Katowicach (w jego imieniu patronat administracyjny sprawuje Wydział Ochrony Środowiska, Rolnictwa i Leśnictwa Urzędu Miasta Częstochowy).


Cmentarz św. Rocha w Częstochowie. Przewodnik biograficzny, pod red. J. Sętowskiego, Częstochowa 2012, s. 76, 266; Księga poległych w powstaniach śląskich 1919-1920-1921, Katowice 2005; Nekrologi „Gońca Częstochowskiego” 1906–1925, oprac. J. Sętowski, A. Nalichowska, Częstochowa 2011, s. 129, 130, 131; – archiwum Wydziału Ochrony Środowiska, Rolnictwa i Leśnictwa Urzędu Miasta Częstochowy; karta ewidencyjna miejsca pamięci nr 101/22; fotografie i materiały w zbiorach Ośrodka Dokumentacji Dziejów Częstochowy Muzeum Częstochowskiego.
Autor: Juliusz Sętowski
Źródło: https://encyklopedia.czestochowa.pl/.../kwatera... Foto: http://www.straznicyczasu.pl/viewtopic.php?t=11969

niedziela, 4 sierpnia 2024

Zielona granica Autor: Piotr Kalinowski

 Zielona granica

Autor: Piotr Kalinowski
Miasto Woźniki od chwili otrzymania pierwszych przywilejów miejskich (ok. 1285) do 1945 roku (z przerwą w okresie 1922-1939) było miastem o charakterze granicznym. Przebiegająca kilometr za miastem granica Śląsko - Małopolska oraz gęsto zalesione tereny przygraniczne wprost zachęcały mieszkańców do rozpoczęcia "działalności gospodarczej" polegającej na przewozie towarów i ludzi poza miejscami kontroli granicznej. Początkowo granica państwa miała charakter czysto umowny, tzn. mieszkańcy miejscowości nadgranicznych mogli bez żadnych problemów poruszać się po obszarze przygranicznym. Uszczelnianie granicy rozpoczęło się po uregulowaniu przebiegu granicy w 1835 roku. Do tego czasu część lasu miejskiego Woźnik leżała w Królestwie Polskim. Już w 1846 roku landrat lubliniecki ostrzegał ludność powiatu przed przekraczaniem granicy Prus bez upoważniającej do tego legitymacji i poza wyznaczonymi w tym celu miejscami. Od ludności Królestwa Pruskiego nie wymagano w owym czasie żadnych dokumentów uprawniających do przekraczania granicy państwa, czy poruszania się po terytorium Prus. Obowiązek taki wprowadziły władze Królestwa Polskiego.
W Woźnikach od 1310 roku istniał urząd celny, jedyny do czasu wybudowania linii kolejowej przez Herby na powiat lubliniecki. Urząd ten był początkowo podległy pod Główny Urząd Celny w Gorzowie Śląskim, później pod Urząd Celny w Lublińcu. Przejścia graniczne na terenie naszej gminy znajdowały się w następujących miejscach: Drogobycza - Starcza, Pakuły - Rudnik, Woźniki - Gniazdów (Urząd Celny) oraz Woźniki - Cynków. O wielkości ruchu granicznego może świadczyć fakt wydania w 1901 roku przez Pruską Komorę Celną 1598 półpasków, czyli przepustek uprawniających ludność przygraniczną do przejścia granicy.
Po wybuchu Powstania Styczniowego w 1863 roku w Polsce rząd pruski zarządził uszczelnienie granicy w celu nie dopuszczenia do powstańców transportów broni, ochotników, a także nie przedostania się rewolucjonistów na teren Prus. Na takim uszczelnieniu granicy ze strony pruskiej już pozostano.
Strona rosyjska natomiast, po wprowadzeniu w 1885 roku akcyzy na alkohol, powiększyła siły nadgraniczne pięciokrotnie. Zadaniem nowych służb było pilnowanie, czy w nadgranicznych miejscowościach nie jest sprzedawana wódka bez akcyzy. Cena wódki w Rosji wzrosła dwukrotnie (z 10 na 20 kopiejek za litr, czyli około ½ marki, podczas gdy na terenie Prus ta sama wódka kosztowała 8 do 12 fenigów). W takiej sytuacji, przy czterokrotnym przebiciu cenowym opłacalny stawał się przemyt wódki do Rosji, pomimo nałożonych wysokich kar ok 250 rubli (ok 520 marek) oraz w przypadku recydywy wysiedlenia w głąb Rosji. Ponadto przemytnik mógł mówić o szczęściu, gdy kończyło się tylko na takich karach. Dość często rosyjska straż graniczna zabijała przemytników usiłujących przedostać się z towarem do Rosji, często jeszcze na terenie Prus. Średnio zdarzało się ok 15 takich przypadków w ciągu roku. Można jednak było uniknąć tego losu wręczając żołnierzowi pogranicznemu 3 ruble za każdorazowe przejście przez granicę. Poza pilnowaniem granicy przed przemytnikami (którym czasami odbierano towary jeszcze po stronie śląskiej, na terenie folwarku w Czarnym Lesie lub w lasach podwoźnickich), rosyjska straż graniczna zajmowała się również walką z nielegalnym przekraczaniem granicy. Kary za to nałożone sięgały 4 ½ rubla, czyli 10 marek i często zdarzały się aresztowania obywateli Prus mieszkających w pasie przygranicznym, spacerujących nadgranicznymi drogami. Przy aresztowaniu w 1904 roku trójki dzieci z Pakuł, po odwołaniu się przez rodziców do dyrekcji Rosyjskiego Urzędu Celnego w Gniazdowie, rodzice usłyszeli, że mogą odwoływać się do Ministerstwa w Petersburgu. Zwróceniu pieniędzy rzeczywiście pomogła dopiero interwencja dyplomatyczna za pośrednictwem konsula Rzeszy w Warszawie. Wypadek ten nie był odosobniony. Zdarzały się również napady Rosjan na miejscowości leżące po śląskiej stronie granicy. W 1888 roku oddział rosyjskiej straży granicznej w sile 13 żołnierzy wpadł do Huty Karola w poszukiwaniu przemytników. Po stoczonej prawie regularnej bitwie z mieszkańcami, Rosjanie wycofali się na widok żandarmerii. Następnego dnia oficer dowodzący tym atakiem tłumaczył się, że został tu przysłany dopiero niedawno i jeszcze nie zna dokładnego przebiegu granicy, dlatego myślał, że znajduje się na terytorium Rosji. Również niemiecka straż graniczna nie miała łatwego życia z Rosjanami. W 1905 roku do żołnierza Grenzschutzu wystrzelono z rosyjskiej strony 9 naboi. Dowództwo rosyjskie tłumaczyło się, że kozacy jeszcze dobrze nie zostali przeszkoleni w używaniu nowego rodzaju broni, dlatego ćwiczą się w czasie warty.
Prócz alkoholu, który można było kupić w 15 gospodach na terenie Woźnik, przemycano do Polski również artykuły gospodarstwa domowego, materiały, ubrania, narzędzia rolnicze, a przy jednym zastrzelonym przemytniku znaleziono nawet paczkę rosyjskiej herbaty. Na teren Śląska sprowadzano z pominięciem urzędu celnego głównie konie, bydło, gęsi, owce i świnie (przemytnicy mieli w przypadku zatrzymania zwierząt pismo od sołtysa Gniazdowa lub Cynkowa, że zwierzęta samowolnie przekroczyły granicę) a także mąkę, cukier i mięso. Prócz przepędzania zwierząt w umówionych punktach granicy stosowano również, zwłaszcza w przypadku prosiąt, owijanie w chustę i przenoszenie przez przejście graniczne jako dziecko. Kary za przemyt po stronie pruskiej były nieporównywalnie mniejsze, prócz konfiskaty przemycanego towaru groziło przemytnikowi kilka dni aresztu.



Sytuacja taka trwała do sierpnia 1914 roku, kiedy to rozpoczęła się I Wojna Światowa. Na krótki okres czasu granica została całkowicie zlikwidowana, lecz już po kilku miesiącach przywrócono granicę pomiędzy Prusami a terenami okupowanymi. Jak poprzednio głównym celem przemytników był alkohol, tak obecnie stały się nim konie (ze względu na trudności spowodowane wojną). Do października 1918 roku Sąd Wojskowy w Opolu wydał kilkanaście wyroków na mieszkańców Dyrd i Pakuł.
Ostatnie przemyty przed całkowitą kasacją granicy w latach 1919 - 1922 to głównie cukier i towary spożywcze do Polski oraz broń i materiały wybuchowe dla potrzeb przygotowywanych powstań na Śląsk. Dlatego również dwa powstania rozpoczęły się właśnie w Woźnikach, skąd wyruszono w kierunku Dobrodzienia i Olesna. W latach 1919 - 1921 okresowo bez żadnego nadzoru granica z Polską pozostawała nawet w okresie miesięcznym. Był to prawdziwy raj dla przemytników, ponieważ brak było jakiegokolwiek strachu przed schwytaniem. Po 1922 roku przemytnicy musieli przenieść swoją działalność w okolice Bruśka, a po 1945 najbliższa granica państwa znajduje się w odległości ok 100 km na południe, jednak dzięki rozwojowi transportu drogowego tradycje rodzinne są żywe do dnia dzisiejszego. Autor: Piotr Kalinowski Źródło: https://web.archive.org/...//www.wozniki.pl/content.php...

O Szkole Powszechnej w Kamienicy Polskiej.

 O Szkole Powszechnej w Kamienicy Polskiej.

Kiedy rozpoczęto naukę w Szkole Powszechnej w Kamienicy Polskiej i kto w niej uczył? — nie wiem. Po 1920 r. szkoła była czterooddziałowa, potem pięciooddziałowa. W roku szkolnym 1926/27 miała już sześć oddziałów. Te przemiany na lepsze młodzież szkolna i społeczeństwo mogą zawdzięczać ówczesnemu kierownikowi Ryszardowi Czekalskiemu. Na początku roku szkolnego 1927/28 oświadczył, że — mimo jego starań — władze szkolne nie zgodziły się jeszcze na otwarcie siódmego oddziału. Miało to nastąpić za rok. Ponieważ młodzież darzyła pana Czekalskiego wielkim zaufaniem, część uczniów zdecydowała się powtarzać szóstą klasę, by w roku szkolnym 1928/29 uczęszczać do klasy siódmej. Inni zakończyli naukę. Do powtarzających oddział szósty należałam i ja. I września 1928 roku naukę rozpoczęło 26 osób. W szkole uczyło sześciu znakomitych pedagogów. Ich umiejętności zostały potwierdzone w momencie, gdy zdawaliśmy do szkół średnich. I tak: cztery dziewczyny i dwóch chłopców zdało egzamin do seminarium nauczycielskiego, dwóch chłopców do gimnazjum w Częstochowie, dwóch do szkoły handlowej, dwóch do szkoły wojskowej (do kadetów) i jeden do seminarium duchownego. Był nim Bolesław Krachulec, który po ukończeniu wydziału teologicznego i wyświęceniu został księdzem. Do dziś jest kapłanem i mieszkne Francji. Fakt, że trzynaście osób zdobyto średnie wykształcenie należy — w czasach bezrobocia — uznac za duży sukces dla Kamienicy Polskiej. Trzeba dodać, że pięć oddziałów odbywało lekcje w budynku szkolnym (dziś mieści się w nim przedszkole nr 1), pozostałe oddziały w wynajętych pomieszczeniach. Jedna salka mieściła się w domu Skowrońskich, druga — obok starej szkoły, obecnie dom Dziuków. Dzisiejsza młodzież nie ma pojęcia, w jak ciężkich warunkach zdobywało się wiedzę. (...)
Autor: Wacława Kierat.
Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie", R.VII, nr.21, 2/1997

Z Kamienicy Polskiej. 1928r