Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 11 lutego 2024

Architektura. (Rudnik Mały, Rudnik Wielki.)

 Architektura. (Rudnik Mały, Rudnik Wielki.)

Architektura wsi była dość uboga i prymitywna. Każda zagroda była podobnie urządzona. Składała się z domu mieszkalnego, obory i stodoły. W każdej zagrodzie była też studnia cembrowana kamieniem. Woda była tu płytko, na głębokości trzech do czterech metrów. Czerpano ją wiadrem zahaczonym na drewnianej żerdzi tak zwaną klubą; rzadko stosowane były żurawie, jeszcze rzadziej korby. Domy zbudowane były z drewna, kryte słomą według jednakowego wzoru. Składały się z dużej izby, małej izdebki, komory i sieni. Wejście do domu było zawsze od strony południowej. Z sieni domu wchodziło się do dużej izby i izdebki. Do komory wchodziło się zawsze z dużej izby. Okienka takiego domu były z pojedynczą szybą i niewielkie, w związku z czym w mieszkaniu nie było zbyt jasno. W dużej izbie zbudowany był z kamienia i gliny olbrzymi piec z nalepą, który zajmował bardzo dużą powierzchnię. W piecu tym była płyta metalowa kuchenna, na której gotowano posiłki. Nad nią były zamocowane do belek stropowych drążki, służące do zawieszania przedmiotów lub produktów do suszenia. Z boku był zbudowany piec chlebowy z tak zwaną „nalepą". Był również zapiecek, gdzie od biedy mógł nawet ktoś z domowników spać i zimą miał tam bardzo ciepło ponieważ. grube ściany zapiecka przy gotowaniu strawy w dzień nagrzewały się i trzymały ciepło do rana. Często suszono tam porąbane drewno na opał. Rodziny były przeważnie wielodzietne i w takich domach było z reguły mało miejsca do spania. W porze letniej nie było problemu bo część domowników wynosiła się do spania na strych albo do stodoły na siano lub słomę.

Zimą były jednak kłopoty. Często praktykowano tak, że na noc przynoszono do izby sienniki wypchane słomą i na nich układała się do snu część domowników. Rano sienniki wynoszono, zamiatano izbę i tak co dzień aż do wiosny. Wydaje się dziwnym, że mimo tych oczywistych trudności życiowych nie budowano obszerniejszych domów, w których można by wygodniej żyć. Myślę, że nie tylko bieda była tego przyczyną. Trzeba powiedzieć, że w domach takich w porze zimowej było raczej chłodno. Dogrzewać je trzeba było piecykami żelaznymi, tak zwanymi „kozami", do których przesypywano żar z kuchni po ugotowaniu strawy dla ludzi i zwierząt.

Dokładano do tych piecyków bardzo oszczędnie drew lub torfu przygotowanego latem na własnych bagnach. W taki sposób utrzymywano jako taką temperaturę, w tej jednej izbie. Tu w porze zimowej skupiało się życie całej rodziny. Pozostałe pomieszczenia z reguły nie były ogrzewane. Problem ogrzewania domostwa był zawsze trudnym i nastręczał dużo kłopotów. Węgiel w tamtym czasie był tutaj prawie nieużywany, mimo bliskości kopalń ponieważ kopalnie węgla kamiennego znajdowały się za granicą po niemieckiej stronie. Jako opału używano drewna z pobliskich lasów. W pobliżu wsi na tak zwanych „pastwiskach", znajdowały się dwa bagna: Bagno Małe i Bagno Duże. W porze letniej mieszkańcy wsi wydobywali torf z Bagna Dużego. Formowało się go naczyniami, przeważnie dziurawymi, starymi miskami i jak babki lub placki wykładało się na trawę przy brzegu bagna. Placki te wysychały na słońcu i po wysuszeniu zabierano je, magazynując w szopach lub innych pomieszczeniach gospodarczych Zimą palono nimi w piecach, a nawet pod kuchnią. Torf palił się dość słabo i dawał wielkie ilości popiołu oraz śmierdzącego dymu. Na to skarżyły się gospodynie, bo stale musiały czyścić paleniska. Popiół ten jednak skrzętnie gromadzono i użyźniano nim łąki lub pola, co dawało dodatkową korzyść. W owym czasie bowiem nawozy sztuczne nie były jeszcze rozpowszechnione. Aby w okresie zimy zużywać jak najmniej opalu i utrzymać w domostwie jako taką temperaturę, stosowano powszechnie gacenie domów. Polegało to na obłożeniu domu warstwą leśnej ściółki lub wysuszonego perzu z pola. Gacenie domu robiło się późną jesienią przed nadejściem zimy Zabieg taki w znakomity sposób zapobiegał utracie ciepła z domostwa. Wiosną, warstwę ocieplającą likwidowało się a materiał ten używano jako ściółkę pod bydło w oborach. Przez długoletnią obserwację mieszkańcy wsi wiedzieli, że do utraty ciepła w domostwie przyczyniają się poważnie, silne i mroźne wiatry. Budowano więc zatem wszystkie budynki gospodarcze w takim układzie aby osłaniały one dom mieszkalny od wiatru. Naturalną osłonę tej wsi od północy, stanowił zwarty las sosnowy. Od wschodu i zachodu - budynki sąsiadów, a od strony południowej osłoną były stodoły Z tego też powodu wytworzył się dość dziwny układ wsi ponieważ droga zlokalizowana była od strony południowej, a więc ciągnęła się ona za stodołami i dla przechodnia domy były schowane za nimi. Za takim układem zabudowań przemawiało również to, że mieszkańcy wsi chcieli mieć dogodne warunki obserwacji granicy z okien własnego domu. Układ taki spełniał te warunki. Z tego powodu mieszkańcy domów byli niejako odizolowani Od drogi i kontakt wzrokowy z przechodniami mieli utrudniony. Właściwie to przechodniami mogli tu być tylko mieszkańcy wsi. Nikt inny nie mial tu potrzeby przechodzić lub przejeżdżać z powodu granicy. Każdy obcy był natychmiast rozpoznawany przez strażnika, który pełnił stale wartę przed strażnicą i legitymował każdego obcego a nawet zatrzymywał do wyjaśnienia, co robi w strefie granicznej. Wszystkie wnętrza domów, a szczególnie wielka izba, w której przyjmowano gości, a panny - kawalerów, były dekorowane ozdobami własnoręcznie wykonanymi przez kobiety, a zwłaszcza panny. Łóżka, których w wielkiej izbie było przeważnie dwa, nakrywano wzorzystymi kapami. Na łóżkach ułożone były piramidy wielobarwnie haftowanych poduszek. Im bardziej były posażne panny w domu, tym wyższa była piramida poduszek, aby kawalerowie widzieli z jak zasobnymi pannami mają do czynienia Za łóżkami, na ścianach zawieszone były kolorowe, przeważnie w kratę, pięknie wykonane słomiane maty, które oprócz dekoracji miały praktyczne znaczenie. Pościel nie brudziła się od ściany i chroniły one śpiących przed bezpośrednim dotykiem z nią Z sufitu zwisały, przymocowane do drewnianych belek stropowych, tak zwane pająki, zrobione z przyciętych kawałków słomy i papierowych różnobarwnych ozdób połączonych nitką. Pająki te były bajkowo kolorowe. Ambicją i honorem każdej panny było aby wykonany przez nią pająk był najpiękniejszy i najoryginalniejszy od wszystkich pająków we wsi. Będąc jeszcze małym chłopcem, podziwiałem te wszystkie wspaniałe kolorowe arcydzieła, stylem i kształtem przypominające lampiony chińskie lub japońskie. Na stole lub też komodzie, które to meble stały zawsze w wielkiej izbie przy ścianie, urządzone było coś w rodzaju ołtarzyka, w skład którego wchodził obowiązkowo metalowy krzyż, jakieś gipsowe figurki świętych lub aniołków, kupionych na odpuście. Ołtarzyk ten ozdobiony był zawsze kolorowymi kwiatami z bibuły lub farbowanych piór . Na ścianach wielkiej izby wisiało skosem od sufitu wiele świętych obrazów, zakupionych też na odpuście lub w Częstochowie pod Jasną Górą z okazji odbywanych tam częstych pielgrzymek. Miejsca za obrazami powieszonymi skosem służyły często jako schowki dla różnych dokumentów podatkowych, majątkowych, a nawet dla przechowywania pieniędzy. Łatwo je było stamtąd wykraść bo złodzieje wiedzieli, że wszyscy mieszkańcy trzymają tam te rzeczy. W każdym domu wisiał na ścianie w wielkiej izbie blaszany zegar z kukułką i wagami na łańcuszkach w kształcie dorodnych szyszek świerkowych. Źródło: ,, Rany i Blizny Małej Ojczyzny” , aut: Józef Bakota, Warszawa 2000r, str. 28-30 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z Kamienicy Polskiej. 1928r