Szkice ze wsi. „Wyskubki". Zdzisław Wróbel 1932r .
W szeregu moich szkiców ze wsi częstochowskiej, zapoczątkowanych wstępnym feljetonem, p. t. „Powitanie wiosny", ściślej mówiąc opisem t. zw. „niedzieli gaikowej”, chciałbym, korzystając z gościnnych szpalt „Słowa Częst.”, zapoznać Szan. Czytelników z niektóremi zwyczajami, obrzędami, zabobonnemi gusłami itp. wierzeniami naszego ludu częstochowskiego.Przed przystąpieniem jednak do opisów, poczuwam się do obowiązku złożyć na tem tu miejscu moje najserdeczniejsze podziękowanie tym wszystkim uczniom Państw. Semin. Naucz. Męs w Częstochowie, którzy swem i pracami i informacjami przyczynili się do zebrania i ochrony, zanikających już zwyczajów i obrzędów luoowych naszego powiatu, dając tem samem nie tylko dowód zrozumienia wielkiej idei regjonalizmu polskiego, ale również dowód swej pracy społecznej, dla dobra Państwa i swej ziemicy. Otóż do jednych z najbardziej ciekawych a również już zanikających zwyczajów naszego powiatu, należą t.zw. „Wyskubki" czyli ,,. Wydzirki”. — W długie zimowe wieczory wiejskie schodzą się, zaproszoszone do darcia pierza, przez gospodynię, dziewuchy, zwane przez gmin „pirzockami”. Oczywiście, że na taki „fraucymer” wiejski może sobie pozwolić tylko zamożniejsza gospodyni, hodująca po kilka stad gęsi. Dziewczęta schodzą się co wieczór około godz. 6, stawiają na śroaku garnek z pierzem, siadają dookoła na zydelkach i rozpoczynają nudną a żmudną pracę, która trwa przez szereg długich wieczorów do północy. Nieruchome siedzenie w miejscu, przezynanie i kaleczenie sobie palców na t.zw. „knotach”, niewyspanie, i t. d. świadczą, że zajęcie to nie należy do najprzyjemniejszych. Czas ten jednak starają się umilić śpiewkami, onowiadaniami, ploteczkami o różnych znajomych i t. p. Częstą też atrakcją tych wieczorów, są odwiedziny parobków wiejskich, którzy żartuiąc i przekamarzając się z dziewuchami uprzyjemniają „pirzockom” monotonne chwile. Gdy zdarzy się jednak, że oczekiwani zazwyczaj z utęsknieniem chłopcy nie przyjdą z powodu jakiegoś zajęcia w gospodarstwie lub słoty, wtenczas dziewczęta przyśpiewują sobie dla skrócenia czasu różne piosenki. Niektóre, charaktorystyczniejsze z nich przytaczamy: Lecioły gąsecki Przez los borowiecki, Zbiroj Kasiu piórka, Bedom podusecki. Oj dana! Oj dana! dana, dana, dana Drzyjmy te piórecka do samego rana!... Nie będę zbirala Bo mi mama dała Ćtyry podusecki Piątom obiecała. Oj dana! Oj dana! dana, dana, dana Drzyjmy te piórecka do samego rana!... Jeśli która z dziewcząt ma narzeczonego, to rozpoczyna nucić piosenkę miłosną, inne zaś jej wtórują: Świci miesiąc świci, I gwiozdecek siedym. Ładny Pietruś, ładny, W Zarembicach jedyn. Oj dana! Oj dana itd. Swici miesiąc, świci, Gwiozdy pomagajóm, Niescęśliwi ludzie, Co o m nie godajom. Oj dana! Oj dana! itd. Leci bocion, leci, I rozłozył łapy, Ładny Pietruś. ładny, Ale nie bogaty. Oj dana! Oj dana! itd. Niekiedy dziewczęta chcąc podrażnić ambicję chłopców zaśpiewają: Na nosym kościele, Zygory godajom, Zorymbskie chłopoki, Krzywe nogi majom. Oj dana! Oj dana! itd. O ile chłopcy są w izbie, lub jak się to często zdarza, podpatrują „pirzocki” z za okien chaty, to nie zostają dziewczętom dłużni, tylko im na poczekaniu oddadzą pięknem za nadobne: Leci bocion, leci, i rozłozył łapy, Te zorymbskie dzieuchy, To są same gapy Oj dana! Oj dana. itd. Wysoko, daleko, Trzy listecki w kupie, Te nose dzieuchy, Połamane w sobie. 0j dana! Oj danai itd. W sobie połamane, W plecach pogarbione, Przypatrzcie się ludzie, Jakie niezdarzone. Oj danai Oj dana! itd. Śmiechu i przekomarzań przy tych śpiewkach oczywiście jest co niemiara. Jeśli która ze znużenia uśnie, leją na nią wodę, lub wtykają do włosów „knoty ”, wróżąc jej gdy się obudzi, z ich liczby ilość dzieci. Kiedy „wyskubki” mają się już ku końcowi i pierza niewiele zostaje, siedzą „pirzocki” do białego rana, byle tylko jak najprędzej tę robotę skończyć. Aby się im zaś nie nudziło, rozmawiają żywo i snują plany na temat zabawy czyli właściwych „Wydzirek". Gdy skończą darcie ostatnich piór, wtedy najładniejsza dziewucha lub przodownica bierze garnek, w którym gospodyni przynosiła pierze, okręca go w zapaskę i uderza z całej siły o powałę. Chodzi tu o to, by garnek roztłukł się na jak największą ilość części. Potem wszyscy z ciekawością liczą skorupy, wróżąc z tego gospodyni tyle młodych gęsi, ile części skorup. Gospodyni zaś dziękuję im za pracę i zaprasza na „Wyskubki". Jeśli się zdarzy, że który ze skąpych gospodarzy nie chce urządzić wydzirek, wtenczas parobcy, pilnujący w tym dniu tłumnie przed domem dziewczęta. wpadają do chałupy, wiążą gospodarza konopianym sznurem i wieszają do góry nogami na belce lub haku w suficie. Gospodarz wkońcu się godzi i wykupuje od tego jeszcze od kary kwartą wódki. Sama zabawa, względnie uroczystość „Wydzirek" odbywa się zazwy czaj w sobotę wieczorem. Do chaty’ w której darto pierze, już wczas po’ południu schodzą się dziewuchy, które gospodarzy częstują wódką, a gospodyni kawą i plackami. Po posiłku zaczyna grać muzyka wiejska a przodownica prosi gospodynię do tańca. Inne dziewuchy tańczą ze sobą—trwa to tak długo, dokąd nie poschodząsię parobcy. Chłopcy tymczasem przyszedłszy Da zabawę, stoją przy drzwiach baraszkują i do tańca się ociągają — tak długo — dokąd dziewczęta nie poczęstują ich wódką. Jeśli dziewczęta okażą się nieskore do poczęstunku, chłopcy porywają im chustki, robią chorągiew i chodzą po wsi, śpiewając piosenki, mające na celu dokuczyć „pirmckom”: Zachodzi słońce, zachodzi, Za wysokie góry, Te zorymbskie panny, Ogryzają skóry. , Oj dana! Oj danai itd. Dziewczęta, które w obawie o swe chustki wylatują za parobkami idą krok w krok za nimi i odśpiewują im: Zorymbskie chłopoki, To straśno parada, Prawie ich postawić, W konopiach za dziada. Oj dana. Wreszcie dziewuchy wiaząc, ze z chłopcami do ładu nie dojdą decydują się dać im wódki. Następują więc przeprosiny i wszyscy zgodnie wracają do chaty na zabawę. Ci z chłopców, którzy najczęściej odwiedzali „pirzocki" obejmują komendę nad zabawą, rozkazują grać muzyce oberka lub polkę, sami zaś rozbijają pierwszą parę. Jeden z nich tańczy z gospodynią drugi zaś z przodownicą, za temi parami idą inni, rozbijając następne pary. Zabawa trwa do północy. Około godz. 12 następuje kolacja. Gospodarze częstują gości wódką, po której dopiero następuje kapusta z ziemniakami i sosem, kluski okraszone słoniną lub z serem, mięsiwo lub drób. Na zakończenie znów poczęstunek wódką. Po kolacji zabawa i tańce rozpoczynają się na nowo i trwają nieraz do białego rana.
Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.2, nr 100 (1 maja 1932)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz