Fortuna miewa czasem czarujące uśmiechy, jak np. wygraną na loterji, spadek po niewidzianym nigdy bogatym kuzynie z Ameryki i t. p. Własna 1935r
53-ietni Józef Szkop, mieszkaniec wsi Własna (gm. Rększowice) w dniu 30 sierpnia 1933 r. doznał jednego z takich słonecznych uśmiechów losu. Tego pamiętnego dnia obudził się biedakiem, a na noc położył sobie pod poduszkę wcale okrągłą sumkę. A stało się to w następujących okolicznościach: Szkop tytułem jakiejś renty otrzymuje co miesiąc 10 zł. 40 gr. i z czekiem na taką właśnie sumę krytycznego dnia przybył do urzędu pocztowego w Częstochowie i wręczył go obecnie już nieżyjącemu urzędnikowi Antoniemu Stępniowi. Urzędnik, mając do wypłacenia jeszcze jeden czek na 1495 zł. 77 gr., przez roztargnienie sumę tę wypłacił Szkopowi, który ani nie mrógnąwszy powieką, pieniądze schował i z miną nowo upieczonego miljonera opuścił urząd pocztowy. Wkrótce jednak urzędnik zauważył fatalną pomyłkę i złożył policji odpowiednie zameldowanie. Szkop w pierwszej chwili zachował się dość wyniośle, ale wobec oczywistych dowodów i naskutek usiilnych perswazji przyznał się do winy, zwracając lwią część przywłaszczonych pieniędzy. W dniu wczorajszym sąd okręgowym pod przewodnictwom sędziego Chrapowickiego rozpoznawał sprawę Szkopa. Oskarżał pprok. Schlitter, protokół posiedzenia prowadził apl. sądowy Wajnberg. Sąd po wysłuchaniu kilku świadków z przodownikiem służby śledczej Lubiczem na czele skazał Szkopa na 1 rok więzienia z zawieszeniem wykonania wyroku na przeciąg lat trzech. Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.5, nr 138 (17 czerwca 1935
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz