Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 6 sierpnia 2023

Młodociany reemigrant z Niemiecna ławie oskarżonych. Kamienica Polska 1935r

 Młodociany reemigrant z Niemiecna ławie oskarżonych. Kamienica Polska 1935r Przed kilku miesiącami w Kamienicy Polskiej ukazała się niewyzkła postać — młody, bo liczący zaledwie 16 lub 17 lat chłopiec w czarnych szatach zakonnych osobliwego kraju, które przy baczniejszem spojrzeniu zdradzały swoje pochodzenie... od zwykłej damskiej sukienki, przerobionej widocznie na habit zakonny. Ta uroczysta czerń habitu dziwnie odbijała od świeżej, dziecięcej jeszcze twarzy. Kwestarz w osobliwym w tym stroju chodził od domu do domu i zbierał ofiary na misjonarzy, rzekomo wykupujących niewolników na dalekim czarnym kontynencie afrykańskim. Policja zainteresowała się osobistością kwestarza i po zbadaniu jego personaljów osadziła w areszcie, jako podejrzanego o podstępne wyłudzanie pieniędzy. W dniu wczorajszym Alfred Stanisław Wojciechowski stanął przed sądem grodzkim , ale już w szarym stroju więziennym. Sprawę rozpoznawał sędzia grodzki Miszewski, protokół posiedzenia prowadził apl. sądowy Jakubowicz. Jak się okazało, Wojciechowski jest obywatelem Rzeszy Niemieckiej i urodził się i kształcił w Westfalji, a po śmierci rodziców, mniejsza o to w jakich okolicznościach, powrócił do ich ojczystego kraju. Na pytanie sędziego, w jakim celu dopuścił się owej maskarady i zbierał datki od ludzi, Wojciechowski z rozbrajającą szczerością opowiedział całą smutną historję swego życia.


Po przyjeździe do kraju dłuższy czas spędził on w okolicach Sosnowca na bezskutecznych poszukiwaniach zamieszkujących tam krewnych, o których wiedział z opowiadań rodziców. Potem przyjechał do Częstochowy i tutaj to postanowił zrealizować powzięte jeszcze w dzieciństwie postanowienie wstąpienia do klasztoru, od najmłodszych bowiem lat czuje nieodparte powołanie do stanu duchownego. A że do klasztorów nie przyjmują bez skromnej wyprawy złożonej z kilku zmian bielizny i obuwia, więc próbował w wiadomy sposób uzbierać kilkadziesiąt złotych. Lecz szło to mu bardzo opornie. Jakaś litościwa kobieta ofiarowała mu starą sukienkę, którą skwapliwie przerobił na habit, gotówką zaś zdążył zebrać zaledwie około 3 zł. Spowiedź oskarżonego miała akcenty ujmującej szczerości. To też sąd wydał wyrok uniewinniający.

Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.5, nr 87 (13 kwietnia 1935)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Tkacz" sprzedany na licytacji. 1932r