WIEKOWY POSTERUNKOWY. Artykuł z 1998r
8 stycznia br. w dziewięćdziesiąty trzeci rok życia wkroczył Leon Kowalski, niegdysiejszy włókiennik, potem policjant, a na koniec handlowiec. Urodzony w 1906 r. w podczęstochowskiej Kamienicy Polskiej, po odbyciu służby wojskowej znalazł zatrudnienie w zakładach włókienniczych, a z biegiem lat, za namową swego krewniaka, Stanisława Kurdysia, na co dzień dzielnicowego w rejonie Aniołowa, zdecydował się wstąpić w szeregi Policji Państwowej2 listopada 1932 r., a więc praktycznie z chwilą wcielenia w szeregi Policji, zameldował się w Mostach Wielkich (miasto leżące ok. 40 km na wschód od Rawy Ruskiej na Ukrainie) w Normalnej Szkole Fachowej dla Szeregowych. Naukę zawodu policjanta zakończył 28 kwietnia następnego roku i otrzymał stosowne świadectwo podpisane przez komendanta szkoły podinspektora J. Gottasa.
Prosto ze szkoły skierowany został do służby w woj. stanisławowskim, w pow. Horodenka, a konkretnie - w posterunku wiejskim w Niezwiskach. Jego przełożonym był Jan Sroka, a partnerami w pracy Kazimierz Kaczmarczyk, Stanisław Pękalak, Świeboda i Malec, których imion Leon Kowalski już nie pamięta. Policjanci, poruszając się pieszo, niekiedy zamówioną podwodą, przemierzali okoliczne wioski, wykonując codzienne służby patrolowe i realizując zlecone zadania, podobne do dzisiejszych.
17 września 1939 r., gdy na wiejskich uliczkach pojawiły się radzieckie tanki, komendant posterunku miał dzień wolny od służby (dzięki czemu prawdopodobnie uratował swe życie). Posterunkowego Kowalskiego i jego kolegów ujęto i osadzono w barakach, by po kilku dniach przetransportować ich do Wołoczysk. Tam jeńców przesłuchiwano i dzielono na grupy: osobno policjanci, osobno kolejarze, kupcy itp. Kowalskiego, mającego na sobie odzienie cywilne, ale ubranego w pozbawiony dystynkcji płaszcz policyjny, po przesłuchaniu włączono do grupy kupców. Od umieszczenia w barakach dla policjantów uratowało go zaświadczenie z zakładów „Lewlen”, świadczące o wykonywaniu zawodu włókiennika.
Gdy w kilka tygodni później poczęto Polaków wywozić z Wołoczysk, Kowalski zdołał w zamieszaniu przedostać się do grupy internowanych czasowo obcokrajowców i wraz z Niemcami dotarł na rampę kolejową, a stąd pociągiem do Stanisławowa. Tam odnalazł swą ciotkę Nowicką, z pomocą której ukrywał się przez kilka tygodni, by następnie przedostać się do Lwowa, do pp. Sucheckich.
We Lwowie, mieszkając to w komórce, to na poddaszu szkolnym lub w kotłowni, dorabiając sobie naprawianiem butów, zastępowaniem woźnego bądź palacza, spędził prawie rok. Miasto opuścił w połowie 1941 roku, po agresji Niemiec na ówczesny Związek Radziecki. Po długiej podróży dotarł do rodzinnej Częstochowy i osiadł na Aniołowie. Okresowo pomagał w pracy na roli, dorywczo zatrudniał się w zakładzie tkackim. Po wojnie utrzymywał się z produkowania zabawek i świecidełek, handlował też nićmi.
O tym, że był przed wojną policjantem - wspomina jego córka Teresa Żaglińska (na zdjęciu z ojcem) - dowiedziałam się, gdy już byłam pełnoletnia.
Leon Kowalski jest jednym z sześciu żyjących w woj. częstochowskim przedwojennych policjantów. Z okresu służby w naszej formacji pozostała mu wyprostowana sylwetka, badawcze spojrzenie. Jedynie słaby słuch utrudnia nieco rozmowę. Pamiątką z dawnych lat są zdjęcia, przedwojenne dokumenty, a wśród nich oryginalne świadectwo szkolne nr 30, potwierdzające odbycie nauki w policyjnej szkole w Mostach Wielkich. Kserokopia dokumentu sprzed ponad sześćdziesięciu lat wzbogaciła zbiory Sali Tradycji częstochowskiej Komendy Wojewódzkiej Policji.
Źródło: Gazeta Policyjna, nr 22/1998/Marian Kotarski, s. 9
Źródło: https://hit.policja.gov.pl/.../203443,Wiekowy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz