Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 1 grudnia 2020

W CHORONIU JEST INACZEJ. HISTORIA LOKALNA.

 W CHORONIU JEST INACZEJ. HISTORIA LOKALNA.


Kiedy moja córka wsiadła do autobusu w Zakopanem i zapytała kierowcę za ile godzin będzie w Częstochowie, ten odburknął jej niezrozumiale. A kiedy to samo pytanie zadała najczystszą gwarą góralską, z szerokim uśmiechem odrzekł: – za seś. Tę historię przypomniałem sobie, kiedy przeglądając wydaną w 2009 roku jednodniówkę poświęconą 80-leciu OrkiestryWiejskiej w Choroniu1 , natrafiłem na cudownie napisany tekst pani Teresy Kobic, pod takim samym tytułem, opisujący życie wsi i dzieje orkiestry dętej.2 Napisany przed prawie 40. laty, zawiera wiele ciekawych spostrzeżeń, na które my miejscowi nie zwrócilibyśmy uwagi.



My znamy ten nasz wiejski organizm od wewnątrz, z jego subtelnościami i zawiłymi relacjami międzyludzkimi. Przenieśmy się zatem do tamtego Choronia, a postaram się uzupełnić tekst spojrzeniem z drugiej strony lustra. * „Jak pisklęta wokół kury, tak na polskiej wsi domy zwykle blisko siebie się skupiają. Dzielą je ogrody, czasem między zabudowania wciśnie się kawałek gruntu. Do sąsiada – tylko przez miedzę. W Choroniu jest inaczej. Wieś rozległa, przypomina bardziej mazowiecką, niż jurajską. Nie sposób jednak zapomnieć tu o Jurze Krakowsko-Częstochowskiej, Choroń bowiem słynął z kamieniołomów. Trudno zliczyć domy w okolicznych wsiach do budowy których użyto jurajskiego wapiennego kamienia z Choronia.”



Tym opisem autorka trafia w samo serce chorońskiego patriotyzmu, cóż więcej dodać. Może tylko to, że jeszcze w latach mojego dzieciństwa wieś od południa opierała się o ogromną górę piasku przywleczonego przez lodowiec – zwanąWojnówką. Dziśtej góry już nie ma. W ciągu 20. lat została przerobiona na cegłę cementowo-piaskową, która w okolicznym budownictwie wyparła kamień wapienny. * „Społeczeństwo wsi Choroń stanowi niezwykle jednolitą grupę. Osiadli tu z dziada pradziada żyją własnym życiem. W sąsiednich miejscowościach Choronian rozpoznają nawet po sposobie mówienia, bowiem śpiewnie akcentują słowa. Ludzie mają tu przydomki, jak zwykle od cech charakteru, urody lub zainteresowań.” „Te dodatkowe „chrzciny” nie wynikają ze wzajemnej złośliwości, lecz z tego, iż mieszka we wsi wielu Rajczyków, Rosikoniów, Dudów, Potempskich. Nie da się ich rozróżnić po imionach, bo zgodnie z tradycją chrzciło się samych Stanisławów, Janów, a dziewczyny – Zofie. Tych samych nazwisk we wsi dużo, bo niechętnie stąd wyjeżdżają. Tu się żenią, tu rodzą się nowe pokolenia.” Jeśli ktoś pochodzi z Choronia, a zapytany o Dudosków, Makaronków, Bierutów czy Bulinków – wymieni bez zająknięcia kilkanaście osób pochodzących z tych rodów. Jest też dużo przydomków, które nie przylgnęły do rodów, a do pojedynczych osób: Antośty, Kokoszka, Światły, Smoła, Kupa, Kocik, Chudy,Apral, Ciaciurek, Ciuchcia, Kmieć, Kowol, Polanek, Kulka. To tylko przykłady, bo jest ich więcej.



Jeśli ktoś z czytających choronian poczuje się dotknięty, to na swoje usprawiedliwienie powiem, że osoby mniej wyraziste lub przybyłe, nie mają przydomków. Widocznie na przydomek trzeba sobie zasłużyć. I na tym zakończę, by nie narażać się tym pierwszym, jak i tym drugim. * „Nierzadko można spotkać na wyboistej drodze do Choronia rowerzystów obarczonych saksofonami, klarnetami czy bębnem. Bo w Choroniu od 50 lat działa orkiestra dęta i jest to Orkiestra Wsi Choroń, nie strażacka, nie kolejowa, ale wiejska. Powstała (jak stoi w protokole z zebrania założycielskiego) w czwartek 18 grudnia, ale zaaferowani muzykanci zapomnieli wpisać roku. Obecny sekretarz orkiestry, Kazimierz Gawron, ustalił według kalendarza, że musiał to być rok 1929, bo właśnie owego roku 18 grudnia wypada w czwartek. Orkiestrę założono dzięki składkom członków rzeczywistych, czyli muzykantów i honorowych, czylisympatyków. Złożylisię po 25 złotych. W 1929 roku była to kwota niebagatelna. Po instrumenty pojechali do Częstochowy, do najlepszej firmy: Malków. W Częstochowie miała też orkiestra swój debiut. Udało jej się wtedy dobrze wypaść dzięki przypadkowi, bo grała jeszcze słabo. Później dopiero postarali się o kapelmistrza z prawdziwego zdarzenia. Przyjechał aż z Włodowic. Nazywał się Franciszek Filipecki. Początkowo przyjęto nazwę Stowarzyszenia Orkiestry Dętej. Było ono organizmem rozbudowanym organizacyjnie, powołano nawetsąd honorowy. Pomagał im w tym ksiądz3 , a i dziedzic służył radą, bo dziedzic Byliński był wykształcony. Poczwórnym zaprzęgiem jeździł do pracy do Sądu Grodzkiego w Żarkach. Ruiny dworu w zeszłym roku się spaliły.4 Po dziedzicu zostały tylko dwie piękne, obsadzone drzewami aleje. Stare lipy uznane za zabytki przyrodnicze, latem są jednym wielkim ulem.



A zapach po okolicy idzie z wiatrem, aż słodko. Jeszcze do niedawna w dniach najpopularniejszych imienin Stanisławów i Janów we wsi były święta. Taki utarł się zwyczaj, że orkiestra chodziła koncertować do solenizantów w Stanisława i Zofii. Ledwie zdążyła wszystkich „ograć” do 6 rano. Bywało, że niejednego sen zmorzył, zmęczyło długie po nocy czekanie. Ale gdy o 4 rano huknęły pod oknem basy i barytony, bębny i puzony, kto żyw na równe nogi się zrywał. Wynosili radzi gospodarze poczęstunek; młodym słodycze, starszym – coś na rozgrzewkę, żeby było czym wznieść toast za zdrowie. Była to też okazja do podreperowania budżetu orkiestry, bo do tej pory, przez całe pół wieku jest na własnym utrzymaniu.” Znam to „ogrywanie” solenizantów doskonale. Była też inna przyczyna owego „ogrywania”. Bo w orkiestrze grywali mój ojciec i brat. Otóż orkiestry dęte były dotowane, a chorońska brała udział w uroczystościach kościelnych, co było solą w oku ówczesnej władzy. Dostali ultimatum.



Wybrali niezależność. I przetrwali. O jednym zdarzeniu opowiedział mi mój sąsiad. Otóż wracał nocą z jednego z „ogrywań” w tzw. „ciasnych butach” i w głowie miał jedną, desperacką myśl: – Nie wolno mi upaść na instrument. Bo nie honor było jechać do Bednarka do Częstochowy i na własny koszt prostować pogięte blachy. Po kilku udanych próbach ratowania instrumentu, znalazł się w nieznanym terenie. W desperacji zaczął grać na alarm – bez rezultatu. Później – „Serdeczna matko”. W międzyczasie zaczęło się rozwidniać. Rozpoznał teren. Był za stodołą sąsiada. I jak tu nie wierzyć w cuda. * „Ale Choroń rozległy a Stachów dużo. Bywało, że i do rana nie zdołała orkiestra wszystkich odwiedzić. Zaczęły się pretensje. Zaniechano więc tego zwyczaju, bo przecież ich dziadkowie i ojcowie w wolnych wnioskach na zebraniu w 1932 roku postanowili „ŻEBYRAZ NAZAWSZE ZAPANOWAŁY MIĘDZY DRUHAMI ORKIESTRY ZGODA I MIŁOŚĆ BRATERSKA OD DNIA DZIESIEJSZEGO AŻ DO KOŃCA ISTNIENIA NASZEJ ORGANIZACJI”. Przestrzegają mieszkańcy Choronia nakazu przodków, żyją zgodnie. Pomagali i pomagają sobie zawsze w trudnych chwilach. Przykład: W protokole z zebrania członków i sympatyków Orkiestry z 13 września 1931 roku w punkcie 5 zanotowano: POSTANOWIONO POTEMPSKIEMU FRANCISZKOWI PRZYJŚĆ Z POMOCĄ I Z KASY ORKIESTRY PŁACIĆ ZA NIEGO RATY NA INSTRUMENT. JAK BĘDZIE MÓGŁ, DŁUG SPŁACI.”



Franciszek Potempski to jedna z postaci tworząca historię Choronia; społecznik, długoletni sołtys, członek orkiestry. Obdarzony naturalnym darem wymowy, był powszechnie szanowany. Częsty gość szkoły. Zapamiętałem go z powiedzenia: – Kiedy przechodzę obok szkoły, to zdejmuję czapkę. * „Pytałam mieszkańców Choronia dlaczego z taką troskliwością prowadzą orkiestrę. Dzięki niej wieś wydaje nam się bogatsza, weselsza – mówili. Nawet robota raźniej idzie, jak się wpierw zagra.” Od siebie tylko dodam – graj nam Orkiestro Chorońska do końca świata i jeden dzień dłużej.
Autor: Jerzy Maszczyk (Choroń) 1 Opracował: Jan Duda, Choroń 21 czerwca 2009, wydanie II 2 „Gazeta Częstochowska” nr 15 (1889) z dnia 11- 17.04.1979r. Teresa Kobic „W Choroniu jest inaczej”. 3 Ks. Augustyn Kańtoch
4 W maju 1978 roku Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr106, R.: XXVIII 3/2018http://ugporaj.pl/download/3Granice-Historie-Gminy-Poraj-www.pdf?fbclid=IwAR2QBZo96boaA_Y4MchzQ3KZA0ySHrLoGgTZ5_zICSPOP7JIYBwosKep7Fw

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z Kamienicy Polskiej. 1928r