,,CIERMOK ŚCIYRPŁ "
Zostałem wykreowany na „literata", uzdolnionego do pisania rodowej sagi. Jak jest o czym, to każdy potrafi coś napisać. Prawdziwy talent objawia się dopiero wówczas, jeśli ktoś nie ma o czym, a pisze. •Tak się składa w wypadku Zajbertów. Pisać, że byli bardzo pracowici? Że dziadek August był górnikiem i pięćdziesiąt lat z okładem pracował w kopalni i jednocześnie pracował na roli, uprawiając skrawki gruntu na dzierżawionych od kopalni, pokopalnianych nieużytkach? Że w ich domu stał warsztat tkacki i wspólnie z babką tkali płócienka koszulowe? Że lubił muzykę i grał w dwóch orkiestrach, w jednej na barytonie, a w drugiej na puzonie? W Kamienicy to nie było nic szczególnego. Większość kamieniczan uprawiała jednocześnie kilka zawodów, większość tkała też płócienka. A zamiłowanie do muzyki? Ha! Przecież w Kamienicy mieszkało sporo uchodźców z Czech, a to lud znany z zamiłowania do śpiewu i muzyki. Co za dziwota, że dziadek też to miał. Z jednym tylko udało się dziadkom ponad stan przeciętny: wykształcić potomka. Ich syn Mieczysław w okresie międzywojennym ukończył Politechnikę Warszawską.Był potem znaczącą osobą w Instytucie Gospodarki Wodnej w Warszawie i w zakresie budowli urządzeń gospodarki wodnej w Politechnice Krakowskiej. Zmarł w roku 1997 w Warszawie i tam jest pochowany, pozostawiając w męskiej linii dwóch synów i tyleż wnuków. Ale to już nie kamieniczanie, a warszawiacy. Zajbertowie się rozfrunęli. W Kamienicy pozostał tylko po nich nikły ślad - płyta grobowa z epitafium Augusta i Franciszki na cmentarzu w widłach Kamieniczki i Warty. I tyle. Myślicie, że ja wiem, skąd te ptaki przyleciały do Kamienicy i kiedy? Z brzmienia nazwiska można by sądzić, że pochodzą nie z Czech lub Moraw lecz z Austrii albo jakiegoś niemieckiego Landu. Dawniej pisali się Seibert. W roku 1879 mieli zapis nazwiska fonetyczny - Zajbert. Lecz kiedy to nastąpiło? Około połowy ubiegłego wieku? Również imię mojego dziadka też wskazywałoby na jakieś szczątki rodzinnej tradycji germańskiej. Ale babcia mówiła, że dziadkowi miano dać imię ojca, Augustyn, a August zapisano w księgach przez jakieś nieporozumienie, w czasie chrztu. I rzeczywiście mam dokument dotyczący aktu zawarcia małżeństwa pradziadka w r. 1879, z którego wynika, że dziadek August był synem Augustyna i wnukiem Augustyna. Upada więc ślad prowadzący do ewentualnej tradycji saskiej - Augustów. Dziadek też języka niemieckiego nie rozumiał ani w ząb. Nie można jednak tego powiedzieć o języku czeskim. A w Kamienicy jeszcze w okresie międzywojennym można było spotkać się z naleciałościami czeskiego. Wśród starszych osób można było usłyszeć o matince, tatinku czy babince. Tak jak na Śląsku było dosyć pospolite to, że starzyk „trzymał" w kadłubku kosa, tak w Kamienicy trzymano ciermoki - ptaki z rodziny szczygłów. Jeden z rodów czeskich wychodźców z takim zapałem hodował te ptaki, że ich samych nazywano ciermokami i opowiadano o nich ucieszne dykteryjki. Z dzieciństwa zapamiętałem podsłuchaną anegdotkę o ich przywiązaniu do tych ptaków, jaką mój dziadek Zajben opowiadał wśród orkiestrantów. Przytoczę ją tutaj, bo obrazuje ona, jak długo w rodach wychodźców mogą się utrzymywać tradycje językowe. Senior rodu łupał w drewutni smolny klocek na szczapy do rozpalenia ognia w piecu. W czasie tego zajęcia przybiegła do niego kilkuletnia wnuczka z wielkim lamentem. Zaniepokojony, że w domu stało się coś złego porzucił siekierę i pędem skierował się ku izbie wypytując po drodze wnuczkę o powód rozpaczy. Wnuczka przez łzy wyjąkała, że babinka upadła i nie wstaje. Dziadek zatrzymał się, głęboko odsapnął i z wielką ulgą wykrztusił: „O potwora! A ja myślał, że ciermok ściyrp!" (sciyrp - tu w znaczeniu zdrętwiał, zdechł). Była tez druga linia Zajbertów, gdyż August miał brata Ferdynanda. Ale gałąź ta została odcięta i przeszczepiona na inne genealogiczne drzewka, bo Ferdynand miał same córki. Bogumił Kołaczkowski (Olkusz)
Dziękujemy za udostępnienie i zgodę na wydrukowanie fragmentu listu pana Bogumiła do rodziny. Tytuł pochodzi od redakcji.
Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr29 , R IX , 2/1999
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz