MOJA NAUKA W KAMIENICY POLSKIEJ. WSPOMNIENIA. JAN FAZAN (Krapkowice)
Z wielkim zainteresowaniem czytam każdy numer „Korzeni". To, co w nich znajduję, przywołuje moją młodość, przywołuje lata spędzone w rodzinnej wsi, przypomina przyjaciół, znajomych, różnorodne przeżycia, problemy, radości i kłopoty. Wypełniały one moje młodzieńcze lata w Kamienicy Polskiej. Wybuch wojny we wrześniu 1939 roku i pierwsze miesiące okupacji przeżyłem wraz z rodzicami w Częstochowie. Wiosną 1940 roku wróciłem z rodzicami do Kamienicy Polskiej do rodzinnego domu Walentków (naprzeciw szkoły), bowiem łatwiej było tu żyć i znosić dolegliwości okupacji. Wojna przerwała, na krótki tylko okres, moją edukację. Przed wojną ukończyłem jeszcze w Częstochowie pierwszą klasę szkoły powszechnej.Niemcy pozwolili na otwarcie szkół podstawowych do takiej szkoły zacząłem uczęszczać.
Nie przypominam sobie, kiedy to się stało. Najprawdopodobniej we wrześniu 1940 r. Pamiętam, że szkoła mieściła się początkowo w domu Hermanów koło kościoła. Po egzaminie wstępnym zostałem przydzielony do IV klasy. Mieściła się ona w sali od drogi. Po jakimś czasie szkołę przeniesiono do budynku przedwojennej szkoły w rynku. W klasie czwartej siedziałem w jednej ławce z mym serdecznym kolegą Jurkiem Walentą. Edukacja w tej szkole kończyła się na klasie piątej. Nauka odbywała się w języku polskim. Okupanci pozwolili jedynie na otwarcie szkół podstawowych i zawodowych niższych. Do jednej klasy można było uczęszczać 2 i 3 lata. W szkole uczyliśmy się tylko czytać , pisać i rachować, zgodnie zresztą z założeniami okupanta, mającymi w konsekwencji doprowadzić do wyniszczenia polskiego narodu. Naród niewolników miał zaledwie czytać i pisać. Naszą nauczycielką była Pani Irena Krawczykówna (uczyła przez szereg lat w szkole w Kamienicy Polskiej w okresie międzywojennym). Wdrażała nam umiejętność czytania na tekstach przysyłanych do szkoły przez okupacyjne władze oświatowe.
Były to po prostu teksty powielone na zwyczajnych kartkach papieru maszynowego. Na jednej z takich kartek znajdował się - pamiętam to dobrze - fragment „W pustyni i w puszczy" opowiadający o spotkaniu w wąwozie Nel ze słoniem. Tekst ten tłukliśmy miesiąc i dłużej. Nasza nauczycielka nie poprzestawała na tym. Podczas lekcji czytała nam zabronione przez Niemców lektury z polskiej literatury pięknej. Przeczytała na przykład wspomnianą już powieść Henryka Sienkiewicza „W pustyni i w puszczy". Przeczytała i inne. Oczywiście musieliśmy wtedy zachować jak największą ostrożność, aby ta zabroniona działalność nie została odkryta. Do szkoły przychodziły często niemieckie kontrole; w razie wpadki skutki byłyby tragiczne. W czasie, gdy nasza nauczycielka czytała niedozwolone lektury, jeden z uczniów pilnie obserwował rynek. Jednak większość czasu, który mieliśmy spędzać w szkole, musieliśmy poświęcać na różnorodne prace dla Niemców. Pracowaliśmy w ogrodzie przy pieleniu grządek, zbieraliśmy jagody, borówki, jeżyny (dziady), grzyby. Któregoś roku darliśmy pierze w budynku dzisiejszego liceum w Romanowie.
Pewnego roku Niemcy zapędzili nas do prowadzenia nagonki podczas polowania na zające. Polowanie to odbywało się na polach, chyba pod Własną, a brali w nim udział niemieccy bauerzy; była to dokładnie wigilia Bożego Narodzenia. Moja właściwa nauka w zakresie szkoły podstawowej odbywała się na tajnych kompletach. Prowadziła je moja ciocia Eugenia Fazan (zmarła w grudniu 1996 r.). Nauczanie odbywało się w prywatnym domu cioci. Na tajne komplety uczęszczała spora gromadka dzieci, chyba ponad 30, w różnym wieku. Nie trzeba tego podkreślać, że praca ta, podjęta spontanicznie przez naszą nauczycielkę, wymagała wielkiej odwagi. Dlatego też idąc do „szkoły" zachowywaliśmy jak największą ostrożność. Podchodziliśmy od strony rzeki i poprzez podwórko. Podręczniki i zeszyty nosiliśmy pod bluzą. Przypominam sobie, że pewnego dnia, gdy szedłem do szkoły zaczepił mnie młody „hajocik" i uderzył w twarz. Uciekłem. Pod bluzą miałem ukryte książki. Któregoś dnia weszli do domu ciotki żandarmi, ale na szczęście w tym momencie było w mieszkaniu tylko dwóch czy trzech uczniów. Książki zdążyliśmy wcześniej schować. Żandarmi po chwili wyszli. W tajnej szkole realizowaliśmy program nauczania dla szkół podstawowych sprzed września 1939 r. Uczyliśmy się pisać, czytać, przerabialiśmy lektury, ćwiczyliśmy opowiadanie. Uczyliśmy się matematyki, historii, geografii, przyrody.
Po wyzwoleniu, w styczniu. 1945 r., chodziłem jeszcze do klasy VI, a tak-że VII, ale gdy tylko otwarto w Kamienicy gimnazjum (Prywatne Gimnazjum Koedukacyjne) ojciec mój postanowił mnie do niego wysłać. W ten sposób w lutym 1946 r. stałem się uczniem I klasy Prywatnego Gimnazjum Koedukacyjnego w Kamienicy Polskiej. Ukończyłem go w 1950 r. Rozpocząłem studia na Wydziale Filozoficzno - Historycznym Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.
Wspomnienia: JAN FAZAN (Krapkowice) Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr27 , R VIII , 4/1998r
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz