BALLADA O GŁUPIEJ LOLI.
W czasie przeglądania „Gońca Częstochowskiego" natknąłem się na opowiastkę o Loli podpisaną literkami „Jot". To ten sam autor (korespondent), który donosił o pożarze w gospodarstwie Franciszka Rybaka i nabyciu przez częstochowską „Wartę" spółki „Tkacz". Zaintrygowała mnie ta opowieść dlatego, że spełnia wszelkie kryteria „literatury mówionej", ma w sobie elementy fabularne, epickie, baśniowe, faktograficzne i liryczne. Gotowy materiał na opowiadanie w stylu Jarosława Iwaszkiewicza albo filmową etiudę. Próbowałem napisać tekst poetyckiej ballady, ale materia stawiła mi, dość nieoczekiwanie, opór. Zazwyczaj piosenka rodzi się wczasie jednej kilkugodzinnej sesji. Tym razem przez dwa tygodnie powstawały jakieś brudnopisy. Brakowało tego, co najważniejsze: formy. Włócząca się między Romanowem a Koziegłowami Lola miała kiedyś swoje imię i nazwisk.' Miała ojca, Rosjanina, na posadzie leśniczego w Siedlcu. Chodziła do gimnazjum, jeśli wierzyć informatorom pana Jot. Nie wiadomo jednak, do jakiego gimnazjum. W Częstochowie? W Rosji? Być. może była ładna. Ale uroda nie jest warunkiem koniecznym, by bohaterka przeszła do legendy. Oczywiście wolimy słuchać opowieści o kobietach pięknych.(Ba, nie tylko słuchać, ale i na nie patrzeć). Lola stała się legendą- skoro o niej opowiadano. Jej pojawienie się w którejś z wiosek na pewno wywoływało zamieszanie. Wprowadzała do uporządkowanego świata element egzotyki i niespodzianki. Śpiewała romanse, była „etnicznie" obca, ale dla ludzi najważniejszą jej cechą było życie poza społeczeństwem. Na dodatek miała w sobie jakąś tajemnicę. A wszystko z powodu zamachu w Sarajewie w 1914 r., gdzie zginął następca austriackiego tronu. Przypomnijmy: tym właśnie wydarzeniem rozpoczyna się epickie arcydzieło „Przygody dobrego wojaka Szwejka". Rosja poparła Serbię przeciw Austrii i nieszczęście było gotowe. Leśniczy z Siedlca poszedł na wojnę. Gdzieś w wojennej zawierusze zagubiła się jego córka. Nie wiadomo, jakie były jej losy i dlaczego po latach znów zjawiła się w naszych stronach. Autor prasowej notki nie zaspokaja naszej ciekawości w tym względzie. Wie tylko to, co usłyszał od mieszkańców Kamienicy Polskiej i Romanowa. Moment wybuchu wojny, zwanej potem pierwszą wojną światową (skąd uczestnicy wojny „sarajewskiej" mogli wiedzieć, że wybuchnie kolejna - „o Gdański), dla opowieści o Loli jest kluczowy. Gdy wojska trzech cesarzy ogłosiły mobilizację, nic nie było już takie, jak przedtem. Świat Loli uległ katastrofie. Wraz z odejściem Rosjan wrócił do urzędów i szkół język polski. Niemcy stali się co prawda nowymi okupantami, ale pozwalali na patriotyczne obchody, które - jak to w historii Rzeczypospolitej -miały antyrosyjski charakter. Do łask wrócił Tadeusz Kościuszko, napoleońscy generałowie, którzy ramię w ramię z Francuzami pomaszerowali na Moskwę. Cesarz Wilhelm liczył na polskiego żołnierza (wszak pod komendą austriacką znaleźli się polscy legioniści) ale się przeliczył. Wróćmy do Loli. Kto wymyślił dla niej takie imię? Może stało się tak dlatego, że w naszych stronach o każdej niestosownie ubranej kobiecie mówiło się „wygląda jak głupia Lola". Jakimi podążała szlakami? Ile przewędrowała ścieżek? Podobno pojawiała się w Romanowie, choć pewnie bliższe jej było miasteczko Koziegłowy, gdzie pewnie łatwiej było -na rynku, na jarmarku lub pod kościołem - wzbudzić litość, zdobyć jakiś grosz. Zapomniano o jej rosyjskim rodowodzie. Lolę ratowało jej szaleństwo. Ot, powiększyła grono cudacznych postaci. Prawdę mówiąc każda miejscowość miała jakiegoś głupka, dziwaka, odmieńca. Z racji cech biologicznych („Czarny Leon” w Rudniku, albo też człowiek z Siedlca, który przez całe życie nie golił brody i odżywiał się wyłącznie fasolą) lub charakterologicznych. Lola śpiewała cygańskie romanse. To ją wyróżniało. Dla tego śpiewu była tolerowana, a może nawet zapraszana. Dostała kromkę chleba, czy jabłko na drogę. Ale pewnie i przepędzano lub szczuto psami. Jak wyglądało jej życie, pewnie się nie dowiemy. Tego typu biografie nie mają swoich kronikarzy Lola nie doczeka swego miejsca w pisanej historii. Gdyby popełniła jakieś przestępstwo, kogoś okradła, znalazłaby się w kronice kryminalnej albo w sądowych aktach grodzkich w Koziegłowach, Żarkach, czy Częstochowie. Jot. podaje wprawdzie nazwisko leśniczego (Biedieńczuk co sugeruje ukraińskie pochodzenie), ale zapewne „ze słuchu" a nie z urzędowych akt. Zresztą szukanie jakichś dokumentów na temat leśniczego (czy to naprawdę leśniczy?) i jego rodziny byłoby zajęciem niemal syzyfowym. Owszem, tuż po wojnie była szansa. Wystarczyło zapytać o Lolę ludzi przy koziegłowskim trakcie. Nie wiemy, co stało się z Lolą po 1937 r., a więc po tym, jak pobili ją w Siedlcu przy okazji wiejskiego wesela. Swoją drogą ciekawe, u kogo się odbywało? Czy doczekała drugiej wojennej zawieruchy? Ile mogła mieć lat, gdy uwiecznił ją korespondent „Gońca Częstochowskiego" podpisany literkami Jot.? A co z piosenką o Loli? Chciałem uniknąć poetyckich klisz, ale to nie takie proste w piosence, którą chce się wykonywać z akompaniamentem gitary. Lola nie jest bohaterką w stylu Lili Marlen, choć nie można wykluczyć, że na swej drodze spotkała żołnierzy, może nawet została „żołniersk panną". Bliżej jej do leśmianowskiej żebraczki, powsinogi, zarabiającej śpiewaniem albo do Cyganki. W jej biografii przegląda się pierwsza wojna. Gdy zjawia się w Siedlcu, gdzie odbywa się wiejskie wesele, jest kobietą „po przejściach". Czy kiedyś „bogato wyszła za mąż"? Ten przekazywany w opowieści motyw wynika z odwiecznego marzenia. Status kobiety zawsze zależał od tego, czy znalazła męża. Zamąż pójście było marzeniem wszystkich panien. Dopiero w naszych czasach można mówić o modyfikacji tego kulturowego wzorca. Śpiewaj, Lolu, śpiewaj, Cały świat zwariował, Wojska trzech cesarzy, Na rozstajnych drogach. Może tak rozpocząć balladę o głupiej Loli? Autor: ab
Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr72, R.: XX 1/2010
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz