List do ś.p. Profesora Witolda Węglowskiego.
Kochany Profesorze. To już 47 lat minęło, jak odszedłeś. Miałeś wtedy 56 lat. Byłeś naszym ukochanym wychowawcą, nauczycielem języka rosyjskiego i matematyki. Doskonale łączyłeś wiedzę ścisłą z zamiłowaniami humanistycznymi. Szlachetność serca i wielkość umysłu to dwie nieodłączne cechy Twej osobowości. Dziękujemy Ci za miłość, jaką nam okazywałeś, wszystkim i każdemu z osobna. Pamiętam, jak broniłeś nas przed Radą Pedagogiczną, kiedy w maju 1955 r uciekliśmy na wagary. Myślałeś o nas nawet w ostatnich chwilach swego życia, o czym świadczy lista z nazwiskami ukryta w twojej marynarce.Tak pisze do mnie twoja córka: „Prasując Ojca ubranie na wieczny spoczynek w dole prawej kieszeni znalazłam zaszyty spis uczniów zdających maturę. Nie mogę do dziś zapomnieć, jakie to wywarło na mnie wrażenie." Z całą pewnością były to nasze nazwiska. Oto życiorys Profesora przysłany mi przez jego córkę - Halinę Węglowską-Rajkowską. „Ojciec mój urodził się niedaleko Kamieńca Podolskiego, w majątku Sapieszanko. Do gimnazjum chodzi! w Barze. W czasie rewolucji 1917 r wszyscy z domu uciekli. Każdy osobno. Ojciec po dotarciu do Polski zachorował na tyfus plamisty. Chcieli go umieścić w trupiarni, ale udało mu się tego uniknąć, bo niespodziewanie zobaczył w oknie swojego brata. Ludzie wybiegli, zawołali brata i ten zabral go do domu. Tam spotkał matkę, siostrę i drugiego brata. Mojego dziadka zamordowali bolszewicy w majątku Sapieszanko. Po jakimś czasie ojciec trafił do Wojska Polskiego, najpierw w Poznaniu a potem w Wilnie. Tam skończyl studia i ożenił się z moją matką. W czasie II wojny działał w konspiracji, należał do Armii Krajowej. W sierpniu 1945 r. przyjechaliśmy do Polski i tu ojciec uczył matematyki w szkołach średnich w Prabutach, Szczytnie, Olsztynie, Karolinie. W końcu rodzina osiadła w Kamienicy Polskiej. Zmarł 17 września 1956 r .,, Kochany Profesorze. Byłeś z nami bardzo zżyty. Zawsze miałeś dla nas czas. Nasze kontakty nie kończyły się po przeprowadzonych przez Ciebie lekcjach. Drzwi Twego niewielkiego pokoiku, mieszczącego się w budynku liceum były dla nas otwarte o każdej porze. Twoje duże, o głębokim spojrzeniu oczy miały dla nas tyle ciepła, życzliwości i zrozumienia. Żyjesz nadal w naszych sercach. Bliski i niezapomniany. Profesor Węglowski nie tylko przekazał nam rzetelną wiedzę, ale był także naszym przyjacielem i najlepszym doradcą. W doskonały sposób realizował swe powołanie wynikające z miłości do ludzi, a do młodzieży w szczególności.
Maria Szmida-Bidiuk (Warszawa)
Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr48-49, R.:XIV, 1-2/2004
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz