Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 3 kwietnia 2023

Pieśni i Ballady. Wspomnienia p. Krypina Gruszkowa.

 Pieśni i Ballady. Wspomnienia p. Krypina Gruszkowa.

W dzieciństwie byłam z rodzicami na kilku weselach. Było to wesele Michaliny Holeczkównej z Bronisławem Hładzikiem, Bolesława Klara z Henryką Blachnicką, ale najlepiej zapamiętałam wesele mojego wujka, najmłodszego z pięciu braci mojej Mamy - Klemensa Najnigra. Wuj Klemek (bo tak wszyscy w rodzinie na niego mówiliśmy) żenił się po raz drugi. Był już wdowcem. żenił się z Marią Piotrowską z Siedica Dużego, która robiła za warsztatem (tak się mówiło w Kamienicy na ręczne krosna tkackie) u Ciejpów w Romanowie. Ten ślub był w dniu św. Jana, 24 czerwca 1933 r. w kościele w Kamienicy Polskiej, a przyjęcie weselne u Ciejpów, gdzie młoda pani pracowała. Na dawnych biesiadach weselnych było dużo śpiewu. Śpiewano pieśni patriotyczne, były to przecież czasy, gdy Polska od niedawna odzyskała wolność po przeszło stuletniej niewoli, ale śpiewano także różne pieśni, ballady. Zawsze w tych pieśniach - balladach była opowieść tragiczna. Pamiętam, jak na weselu wujka Klemka piękne pieśni śpiewała moja ciocia, żona Romana, brata mojej Marny, Wanda z Ratmanów Najnigrowa.

Miała ładny głos. Wszyscy słuchali jej śpiewu z przejęciem. Ja zapamiętałam słowa i melodie do dziś. Zapamiętałam je chyba dlatego, że Mama często je śpiewała siedząc przy maszynie do szycia. Marna nie była zawodową krawcową, ale umiała szyć i robiła to często mając trzy córki i trzy siostrzenice po zmarłej w młodym wieku siostrze, którymi się opiekowała. Przytoczę teraz słowa pieśni opowiadającej o nieszczęśliwej miłości oblubienicy i rycerza biorącego udział w wyprawach krzyżowych: Kiedy piszę słowa tych pieśni, ich melodia dźwięczy mi w uszach. Myślę, że wiele osób z mojego pokolenia pamięta także to dawne śpiewanie. Ja mam jeszcze kilka takich ballad. Już kilkakrotnie w moich wspomnieniach zamierzałam napisać o ptakach, które były ozdobą mieszkania mojej babci Apolonii. Czwartą część dużej izby zajmowały umieszczone na bezlistnych suchych gałęziach wypchane ptaki. Wyglądały jak żywe. Był tam duży cietrzew, który z rozpostartymi skrzydłami jakby zrywał się z gałęzi do lotu. Był jastrząb, dzięcioł, sójka i kilka mniejszych kolorowych ptaszków. Upolował je i wyprawil wujek Kleniek, kiedy był jeszcze kowalem i mieszkał z babcią. Nigdy w swoim życiu nie widziałam mieszkania, w którym byłby podobny ptaszyniec. (...) Myślę, że te moje wspomnienia wnoszą także cząstkę wieści z naszej rodzinnej wsi.

Autor: Kryspina Gruszkowa
Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr50-51, R.:XIV, 3-4/2004 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z Kamienicy Polskiej. 1928r