Eksponat tygodnia. Stołek i babka do klepania kosy. Zbiory Muzeum Regionalnego w Kamienicy Polskiej .
Wraz z rozwojem rolnictwa przyszła konieczność szybszego ścinania większych ilości zbóż. Myśl ludzka stworzyła kosę.Cała tajemnica kosy tkwi w odpowiednio ukształtowanej klindze – lekko wygięta do wewnątrz, zaopatrzona w usztywniający grzbiet i naostrzona jest w stanie ścinać nawet cienkie źdźbła trawy. Aby tak było ostrze kosy należy dodatkowo wyklepać. Używa się do tego celu małego kowadełka, tzw. „babki” i młotka. Na „babce” opiera się ostrze kosy i delikatnie, miejsce w miejsce uderza się młotkiem czyniąc ostrze jeszcze cieńszym, jednocześnie utwardzając je. Przed samym użyciem, jak i w trakcie koszenia kosę należy dodatkowo ostrzyć specjalną osełką. Pierwotnie były one wykonane z piaskowca. Zarówno klepanie kosy jak i jej ostrzenie wymaga wprawy ponieważ niewłaściwie wykonane może spowodować zniszczenie ostrza. Dawniej rozróżniało się kosy „miękkie” i „twarde”. Te pierwsze nie były hartowane, pomimo to podobno kosiło się nimi lepiej.
Łatwiej było je wyklepać, za to częściej wymagały ostrzenia. Kosy „twarde” – hartowane – wyklepać jest dużo trudniej. W opracowaniu ,,Rok obrzędowy mojego regionu, Stowarzyszenie Twórców Ludowych, Lublin 2003, autor: Alfreda Magdziakowa piszę „Bardzo ważne było posiadanie dobrej kosy, co czyniło robotę o wiele lżejszą. Wśród chłopów byli znawcy kos, których proszono o pomoc przy kupowaniu tego narzędzia. Taki znawca przytknął paznokciem do żelaza i po dźwięku poznawał, czy jest zrobiona z dobrego materiału. Dźwięk czysty, wysoki oznaczał dobry materiał. Dźwięk głuchy wskazywał na zły materiał i takiej kosy nie kupowano. Żydzi często brali takich znawców jak jechali po towar. ….. Po przyszykowaniu kos szło się kosić łąkę grubo przed wschodem słońca, na tzw. rosę. Zaczynano tak wcześnie, gdyż lżej, lepiej kosi się trawę z rosą. Pracę podejmowano wspólnie, jedni szli kosić do drugiego, ponieważ w kilku robota szła sprawniej, szybciej. … W południe kobiety szły na łąkę z grabiami i rozbijały grube pokosy, żeby szybciej schły. A po dwóch pogodnych dniach odwracały siano grabiami, co również przyśpieszało schnięcie. Po kolejnych pogodnych dniach siano zgrabiano w wały i składano w kopice. Potem zwożono je do stodół, brogów albo układano w stogi”.
Wracając do kosy tradycyjnej – to narzędzie na przestrzeni wieków pełniło jeszcze jedną rolę. Wystarczy bowiem drobna modyfikacja pozwalająca na osadzenie kosy na sztorc i przemienia się ona w jedną z najstraszniejszych broni jaką człowiek kiedykolwiek się posługiwał. Składa się na to zarówno jej długość (kosisko 1,6-2 m, klinga 0,6-0,8 m) jak i niesamowita ostrość połączona ze sztywnością klingi. Poza dużym zasięgiem rażenia kosa umożliwia też zadawanie bardzo silnych, oburęcznych uderzeń. Do tego klinga nie jest bardzo ciężka co z kolei wpływa na szybkość operowania taką bronią. No i jej dostępność – w dawnych czasach była w każdym gospodarstwie i w razie czego mogła zostać użyta również do odparcia ataku najeźdźcy.
Użycie kosy w charakterze broni najczęściej kojarzy się z kosynierami Tadeusza Kościuszki. Jednak kosy używane były zarówno wcześniej, np. podczas „potopu szwedzkiego”, jak i później – w XIX wiecznych powstaniach. Jeszcze na początku II wojny światowej, w 1939 roku istniał oddział Kosynierów Gdyńskich używających kos do czasu zdobycia innej broni.
P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz