Spółdzielnia ,,ZAWADA". Wióry, baźki i siódemki. “Koziegłowy – zapomniany ośrodek twórczości rękodzielniczej”. Część3
Wskazali oni również, że najlepszą formą współpracy z chałupnikami byłby skup. Naczelnik Wydziału Artystycznej Wytwórczości Ludowej „Cepelii" po zapoznaniu się z proponowanym asortymentem (kapelusze, kwiaty, koszyczki) stwierdził, że jest on bardzo ubogi i wymaga „przepracowania" przez technika i plastyka. W latach 60. Xx wieku „Cepelia" czuła już na plecach oddech polskiego wzornictwa, które po powojennej stagnacji zaczęło się dynamicznie rozwijać i stanowić dla wytworów opartych o tradycję ludową sporą konkurencję.Koniecznym było więc stworzenie dodatkowych etatów dla specjalistów. w archiwach „Cepelii" zachowało się pismo z prośbą o wsparcie artystyczne skierowane do profesor Danuty Etgens. Dane jej na tymże piśmie są jednak przekreślone, nie wiadomo więc, czy dotarło ono do adresata. Brak również bliższych informacji na temat tej osoby. Nazwisko to nie pojawia się w dalszych dokumentach dotyczących nadzoru artystycznego spółdzielni. Osobą, która wspierała rękodzielniczki na początku ich działalności spółdzielczej, była Maria Wierzbicka. Naczelnik wspomniał również o planowanym uruchomieniu chałupniczej produkcji abażurów, do której stelaże z drutu mieli wykonywać etatowi pracownicy „Zawady". 4 sierpnia 1964 roku do spółdzielni zostało skierowane pismo z „Cepelii" Związku Spółdzielni Przemysłu Ludowego i Artystycznego informujące, że powierza ona Zawadzie zorganizowanie chałupniczej produkcji z wiórów osikowych. Zdając sobie sprawę, że działalność rękodzielników z Koziegłów nie współgra z profilem działalności zakładu, wskazuje na czynniki społeczno-ekonomiczne, które w znacznym stopniu miały wpływ na tę decyzję. Często wykonywano w ówczesnych cza-sach podobne posunięcia, przykładem jest chociażby Studio Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej, które w kilka lat po stworzeniu zostało objęte „opieką" Wielobranżowej Spółdzielni Pracy z Chorzowa. SFR nie miało zamocowania prawnego, było niejako samozwańczą jednostką, w której upatrywano duży potencjał. I nad którą, uważano, należy sprawować nadzór, by nic niewłaściwego poza jej mury się nie wydostało, a także by położyć rękę na przyszłych, ewentualnych przycho-dach. Zwłaszcza tych w dewizach. Dla studia taka sytuacja była o tyle korzystna, że dawała mu jakiekolwiek finansowanie. Mariaż ten nie trwał zbyt długo", inaczej niż w przypadku wytwórczości z wiórów. Choć początki były trudne, gdyż kobiety z Koziegłów nie ufały nowemu zakładowi pracy, w którym upatrywały kres swojej dobrze prosperującej działalności chałupniczej, z czasem ten stan się zmienił. W 1964 roku, gdy drzwi spółdzielni otwarły się dla twórczości z osiki, zaproszenie do pracy przyjęły jedynie cztery panie - Anastazja Grzybek, Elżbieta Jędruch, Maria Nowicka i Stanisława Sojska. W 1965 roku dołączyło do nich kolejnych sześć osób, a w 1980 roku dla „Zawady" pracowało już ponad sto rękodzielniczek.
Autor: Ewelina Mędrala-Młyńska.
Źródło: Wióry, baźki i siódemki. “Koziegłowy – zapomniany ośrodek twórczości rękodzielniczej” , wyd. Muzeum Częstochowskie 2021, str 43-48
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz