Śmierć nie była jej pisana.
- Cud, że żyję. Chyba Matka Boża mnie płaszczem nakryta - płacze rozdygotana, ale żywa 73-letnia Alfreda Blachnicka z Kamienicy Polskiej. Wczoraj była o włos od śmierci. W Nowej Wsi pod Częstochową o mato nie zmiażdżyła jej przewracająca się ciężarówka. Pęd powietrza odrzucił kobietę na pobliską łąkę. Ułamki sekund później, w miejscu gdzie wcześniej stała pani Alfreda, leżała przewrócona kotami do góry naczepa wyładowana tonami węgla. Dobry los uśmiechnął się do starszej pani kilkanaście minut po g. 11.00. Wtedy do skrzyżowania na trasie Warszawa - Katowice zbliża się TIR (...) .Inna ciężarówka zajeżdża drogę. Kierowca rozpaczliwie ratując się przed zderzeniem zjeżdża na pobocze. Wywraca kolosa na skarpie. Z paki sypie się węgiel, lecą kawałki blach z miażdżonej kabiny. - Myślałem o tej kobiecie -mówi chwilę później reporterowi „SE". Trzyma się za potłuczony bark. Utyka na jedną nogę, z dłoni leci krew. - Próbowałem przejechać obok. Mimo to sądziłem, że już po niej i leży gdzieś pod naczepą. Pani Alfreda siedzi na ławeczce przy pobliskim bloku. Z emocji i wzruszenia łzy ciekną jej z oczu. Jedna z mieszkanek podaje jej krople. Znają ją tutaj, bo przyjeżdża do siostry. - Poczułam straszny pęd powietrza, kurz, parę, wywijałam w powietrzu koziołki - opowiada. - Kiedy wyszłam z domu, znak krzyża zrobiłam przed podróżą. Widać dane mi byto przeżyć. - Tutaj, na łuku w Nowej Wsi, nie ma miesiąca, żeby nie doszło do wypadku - mówi Dorota Szymczyk, matka dwójki małych dzieci. Boimy się stać na przystanku, kiedy czekamy na autobus odwożący pociechy do szkoły. Pani Alfreda miała ogromne szczęście. - Cała jestem - dalej niedowierza. - Nawet jajka, które wiozłam w torbie dla siostry się nie stukły. Nie do wiary, widać śmierć mi nie była pisana. PIOTR WRÓBEL. Źródło:,, SUPER EXPRESS" , 25 października 2000r
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz