O WYSTAWACH. Wióry, baźki i siódemki. “Koziegłowy – zapomniany ośrodek twórczości rękodzielniczej”.
Krystyna Kolasińska relacjonując na łamach „Stolicy" swój kulturalny przemarsz ulicami Warszawy, obok ważnych wydarzeń organizowanych w ramach Panoramy kulturalnej XXX napomyka o wyjątkowej wystawie, prezentowanej w łazienkach Królewskich. Widać wrażenia, których dostarczała, oddziaływały na odbiorcę niezwykle pozytywnie, gdyż w szarzyźnie stycznia była w stanie dostrzec barwne akcenty. Ekspozycja, o której wspomina autorka artykułu, to Kwiaty Polski Ludowej, przygotowana przez „Cepelię" z okazji XXX-lecia PRL. Na wystawie zaprezentowano prace około osiemdziesięciu twórców ludowych z czterech spółdzielni cepeliowskich - w Zawadzie, Opocznie, Kadzidle i Łowiczu. Obok kwiatów z papieru i słomy moźna było na niej obejrzeć również barwne pająki oraz kolorowe ptaki. Kwiaty z wiórów osikowych święciły wówczas największe triumfy w kraju i na arenach międzynarodowych. Niemalże dziesięć lat wcześniej zadebiutowały na warszawskich „salonach" i od tego czasu ich popularność rosła. Janusz Mielczarek w artykule,,Z Zawady w cały świat" wylicza że spółdzielnia do roku 1974 eksportowała kwiaty i inne ozdoby z wiórów osikowych między innymi na rynki - hiszpański, północnoamerykański, fiński, szwajcarski, holenderski, niemiecki, włoskie.W Starej Kordegardzie więc kwiaty z Koziegłów były już prezentowane jako element zdobniczy doskonale znany i pożądany. Z Warszawy wyjechały do Gdańska, gdzie można było je podziwiać od 1 marca 1974 roku. Zagadką pozostanie, kto rozpoczął to całe kwiatowe szaleństwo. Co takiego skłoniło kobiety z Koziegłów i okolic, by spróbować sił w tej tematyce. Zapewne miało to miejsce po II wojnie światowej, ponieważ ani twórczynią ani światownicy nie przypominają sobie, aby znajdowały się w asortymencie przed 1939 rokiem. W artykule Bożeny Kural Ludowe (?) kwiaty z wiórów pojawia się teoria jednej z informatorek, że nieznana z nazwiska mieszkanka Koziegłów (nieżyjąca już wówczas) przywiozła wzory kwiatów tuż po wojnie gdzieś spod Wrocławia. Hipoteza ta nie znajdowała jednak pokrycia w innych źródłach, prowadząc badania również nie natrafiłam na takie informacje. Jadwiga Kotarska, która w 1980 roku podjęła się nakreślenia krótkiego rysu twórczości osikowej w spółdzielni „Zawada", sugeruje, że pierwszym kwiatem zapewne była czerwona róża, a jej kolor został uzyskany poprzez zanurzenie w zaprawionej octem najtańszej farbie do tkanin. Przez lata na jarmarkach sprzedawane były pojedyncze kwiaty - po różach powstały maki, groszki, a największą popularnością cieszyły się w okolicach świąt - Bożego Narodzenia oraz Wielkanocy. Prawdopodobnie nikt przed 1965 rokiem nie wpadł na pomysł łączenia kwiatów w bukiety. A to stało się kluczem do sukcesu i sprawiło, że osikowymi kwiatami zachwycił się cały świat. Czesław Wielhorski, odpowiedzialny za stworzenie ekspozycji Kwiaty dla Warszawy, zorganizowanej przez „Cepelię" i Towarzystwo Przyjaciół Sztuk Pięknych w pałacyku przy ul. Rutkowskiego 5, wypełnił przestrzeń sztucznymi kwiatami, które od progu atakowały odwiedzającego wprost niebywałą paletą barw. Elementem centralnym był pokaźnych rozmiarów wianek wykonany z kwiatów osikowych, w jego środku zaś autor wystawy podwiesił wieniec żywiecki. Przedsięwzięciu towarzyszyły trzy myśli przewodnie: • ukazanie twórczości artystów ludowych różnych regionów; • zachęcenie do ozdabiania mieszkań i wnętrz utyteczności publicznej dekoracjami o prawdziwych walorach artystycznych • dowiedzenie,że prezentowane eksponaty są doskonałym elementem przestrzennym, idealnie nadającym się do wykorzystania plenerowego - podczas pochodów, uroczystości odbywających się w otwartych przestrzeniach, a mających charakter radosnego święta'.Koziegłowskie ozdoby miały nawiązywać do trzeciej tezy, a tak o wspomnianym wyżej wieńcu pisała warszawska prasa: „Kwitnący tysiącem kwiatów z barwnych wiórek centralnie umieszczony »bóg radości«, jest jednocześnie świecznikiem, żyrandolem, wieńcem i gejzerem koloru. Wrażenie jest tak zaskakujące świeżością pomysłu i kolorem, że w pierwszej chwili nie zauważa się w ogóle pozostałych eksponatów. Co może zwielokrotniony, mały kwiatek wykonany w spółdzielni »Zawada« na Śląsku. Kwiaty z wiórów barwionych są specjalnością wsi Koziegłowy i pobliskiej Zawady - przybierają formy tulipanów, róż, peonii, goździków. Koziegłowskie zatknięte na wysokiej tyczce, przy podobnie eksponowanych dwóch bukietach radomskich znów przywodzą na myśl weselny pochód. Wiszące u sufitu trzy piękne
»pająki«, zwane też »światy«, albo »podłaźniki« nie wytrzymują tej konkurencji(...). Jeśli dodać do tego informację, że wystawę reklamował plakat stworzony przez wybitnego artystę, Waldemara Świerzego, to przedsięwzięcie zaczyna nam się jawić jako precyzyjnie zaplanowane zrobione z dużym rozmachem. Choć dziś z pełną odpowiedzialnością możemy stwierdzić, ze wystawa byłu bardzo ciekawym wydarzeniem, traktującym przekrojowo wycinek twórczości tradycyjnej, to jednak jej otwarciu towarzyszyły skrajnie różne odczucie Anno Kuczyńska-Iracka w uwagach po wysławie, które opublikowała w „Polskej Sztuce Ludowej", pisze, że była ona wielkim zaskoczeniem. Sztuczne kwiały, które kojarzyły się z drobnomieszczaństwem i złym smakiem, zaprezentowały się jako zjawisko artystyczne o wiełkiej wartości.
Ukazanie ich w zróżnicowaniu regionalnym, materiałowym, a także w bogactwie form (od wiernego naśladowania przyrody po zupełnie oryginalne kompozycje zrodzone z wyobraźni twórczyń) spowodowało, że zachwyciły nie tylko jako element zdobniczy. Zwróciły również uwagę na fakt, że do lat 60. XX wieku nie podjęto się głębszej analizy tej najmłodszej, dynamicznie się rozwijającej dziedziny polskiego, ludowego zdobnictwa wnętrz. W literaturze fachowej co najwyżej odnotowywano ich istnienie. Dopiero „Cepelia", przygotowując się do organizacji wystawy, spenetrowała teren pod tym kątem.
Autor: Ewelina Mędrala-Młyńska.
Źródło: Wióry, baźki i siódemki. “Koziegłowy – zapomniany ośrodek twórczości rękodzielniczej” , wyd. Muzeum Częstochowskie 2021, str 87-92
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz