GENEALOGIA SURFINGOWA. PERYKOP KULTUROZNAWCZY
Mając do wyboru książki drukowane i ich elektroniczne odpowiedniki – wybieram książki. Wyjątek robię podczas intensywnych poszukiwań genealogicznych. Mając niewiele czasu na odszukanie informacji o osobie, która nie posiada biogramu w wikipedii - muszę z konieczności korzystać z elektronicznych baz danych. Trzeba zacząć od ustalenia właściwej pisowni nazwiska osoby poszukiwanej, później ustalić datę i miejsce urodzenia. Pierwszym krokiem jest odszukanie parafii, w której sporządzono akt urodzenia. To genealogiczne abecadło.Puntem wyjścia poszukiwań może być nekrolog. Wybieramy ścieżkę retrogresywną: posuwamy się wstecz na osi czasu. Przy odrobinie szczęścia, korzystając z doświadczenia, intuicji i rzecz jasna z wyszukiwarek, możemy zdobyć informacje pozwalające na wydobycie z niepamięci jakiejś konkretnej postaci.
Gdy nie posiadamy żadnych wiadomości o „mateczniku”, z którego pochodzić mogła rodzina poszukiwanego, warto przejrzeć spis nazwisk (z bazy PESEL) z podaną listą frekwentacyjną (statystyka występowania danego nazwiska), wg podziału na województwa i powiaty. Forma nazwiska jest dla wytrawnych genealogów bezcenną wskazówką. Z zastrzeżeniem: im rzadziej występująca forma nazwiska – tym lepiej dla poszukiwań; poszukiwanie osób o nazwisku Zieliński na pewno zajmie więcej czasu niż (przykładowo) nazwiska Kupść.
Największą przygodą dla genealoga jest płynne przechodzenie od jednego dokumentu do drugiego. Wiadomości geograficzne trzeba zsynchronizować z wiadomościami historycznymi, Na przykład akt ślubu prowadzi nas jak po sznurku (tak jak po fali, tak jak po linie) do rodziców poszukiwanej osoby. Otrzymujemy bowiem wiarygodne dane geograficzne (miejsce urodzenia i parafię); gdy jeden z małżonków (zazwyczaj pan młody) pochodzi z innej parafii, rozpoczynamy wędrówkę po kraju. W przypadku rodzin chłopskich będzie to wędrówka co najwyżej do sąsiednich parafii, w przypadku rodzin szlacheckich do najdziwniejszych zakątków w kraju (czasem za jego granicami), trzeba szukać majątków dziedzicznych, a co gorsze tylko przez jakiś czas dzierżawionych; w przypadku rodzin mieszczańskich nie obejdzie się bez ksiąg meldunkowych poszczególnych miast i miasteczek.
Każde poszukiwanie kryje w sobie jakąś emocję; na początku będzie wiele niewiadomych - w trakcje pokonywania kolejnych etapów wędrówki niektóre zagadki zostaną wyjaśnione (z przyjemnym doznaniem odkrywania nowych, nieznanych lądów), inne będą wymagały strategii detektywa i metod znanym służbom specjalnym, np.deszyfrantom, w przypadku, gdy mamy do czynienia z łaciną, językiem niemieckim czy rosyjskim. Nagrodą za poruszanie się w takim labiryncie danych jest okrycie kolejnego napisu, strzałki, właściwej ścieżki. Dawne, biblioteczne i archiwalne kwerendy były piekielnie kłopotliwe i czasochłonne. Obecnie możemy z wdziękiem surfera mknąć przez elektroniczne bazy. To, co zajęło mi kilkanaście lat (udokumentowanie kilku tysięcy mieszkańców osady), biegły genealog- informatyk może zrobić w trzy, cztery miesiące.
To ogólnikowy zarys działań poszukiwawczych, dedykowany przyszłym monografistom swoich rodzin oraz adeptom konstruowania genealogicznych drzewek. W spotkaniu z lokalną (a więc rodzinną) historią najważniejsze są przygody: pułapki, skrytki, zastawione sidła, ślepe zaułki etc. Czasem jest to misja niewykonalna. Przykład? Sytuacja, gdy nie potrafimy odczytać tekstu. Oto sporządzający akt ślubu – mijając się elementarną kaligrafią – nabazgrał nazwę miejscowości tak, że jej zidentyfikowanie graniczy z cudem. Można wpaść w irytację. Ale od czego „Cyryl i metody”? Niekiedy z pomocą przychodzi traf - docieramy do (innego) dokumentu, w którym nazwa została napisana czytelnie. Takim dokumentem jest alegat czyli załącznik. Nazwy tej w archiwistyce używa się w liczbie mnogiej: alegata. Zdarza się, że po jakimś czasie, przyglądamy się temu samemu hieroglifowi i nieczytelny (dotąd) wyraz układa się w nazwę miejscowości (zdarzyło mi się to wielokrotnie). Ostatnio śmiałem się z samego siebie, bo fantazyjnie zapisane (w księdze meldunkowej Częstochowy) miejsce poprzedniego pobytu pewnej służącej miało formę 'Lurki', 'Turki', bądź 'Rurki'.Wreszcie odczytałem: „Żurki”! Szukałem nadaremnie w wykazie polskich miejscowości i na mapach. Gdy spojrzałem raz jeszcze na sposób zapisywania litery „u” w całym dokumencie okazało się, że piszącemu konsekwentnie chodziło o literę „a”. Dzięki temu dowiedziałem się, iż urodzona 12 lipca 1800 r. Małgorzata Strykowska, służąca, zameldowana w domu nr 465 (numer wcześniejszy 66) - należącym do pierwszego radnego miasta Częstochowa Jana Muszyńskiego - mieszkała wcześniej w Żarkach. W tym samym domu zameldowani byli zięciowie zmarłego (w 1844 r.) Muszyńskiego: Apolinary Waśkiewicz, inspektor policji oraz Józef Gilge, kupiec. Waśkiewicz był przybyszem z Kujaw, urodził się w Dziankowie w parafii Białotarsk - dziś wieś ta nosi nazwę Dziankowo (gmina Lubień Kujawski w powiecie włocławskim). Być może to jakiś krewny Achillesa Waśkiewicza, urzędnika Komisji Spraw Wewnętrznych, Duchownych i Oświecenia Publicznego w Warszawie. Wyszukiwarka „wyrzuciła” mi Achillesa, niczym fala wyrzucająca na morski brzeg deskę surfingową. Strona wspomnianej księgi meldunkowej (dom 465) jest gęsto zapisana i, co trzeba przyznać, dość niechlujnie. Wiele wysiłku trzeba włożyć, by prawidłowo odczytać i właściwe poukładać relacje pokrewieństwa. W księdze figurują, m.in.: Apolinary Waśkiewicz z żoną Marianną z Muszyńskich, Apolonia Waśkiewicz, Anna z Muszyńskich Gilge (wdowa) z córkami i synem, służąca Elżbieta Jakubowska oraz malarz cechowy Walenty Wagner, pochodzący z Białej Górnej.
Gdy zagadki genealogiczne zostaną rozwiązane, opublikuję kolejny raport peryskopowy. Może wyjaśnię wówczas, w jaki sposób kupiec winny Józef Gilge, przybysz z Wielkopolski, stał się właścicielem litografii pod Jasną Górą i dlaczego jego córka Salomea wyprowadziła się do Warszawy.
Na koniec rzecz najważniejsza: elektroniczną wersję strony meldunkowej domu nr 465 otrzymałem od Piotra Gerascha - maratończyka i genealogicznego surfera.
Autor: Andrzej Bohdan (AQ)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz