Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 26 grudnia 2022

CHŁOPIEC Z ROMANOWA.

 CHŁOPIEC Z ROMANOWA.

Gdy przed laty w bibliotece w Kamienice Polskiej znalazłem książkę Pt. Chłopiec z Romanowa, zacząłem zastanawiać się, który to z mieszkańców naszej letniskowej miejscowości został sportretowany i wyróżniony w sposób szczególny. Okazało się, że autorka — Monika Warneńska — swą opowieść poświęciła XIX-wiecznemu powieściopisarzowi Józefowi Ignacemu Kraszewskiemu, który co prawda urodził się w Warszawie (28 lipca 1812 n), ale wychowywał się w Romanowie. Niestety, nie w naszym, ale gdzieś hen na Lubelszczyźnie. Mocno zawiedziony odłożyłem książkę na półkę. Nie tyle z powodu niechęci do autora ponad dwustu historycznych powieści, ale dlatego, że pani Warneńska wybrała sobie Kraszewskiego, a przecież i w naszym Romanowie na pewno znalazłby się ktoś godny uwiecznienia. Tak sobie wówczas pomyślałem. Czy miałbym szansę — pod wpływem książki Warneńskiej — konkurować z Wacławem Dankiem, najlepszym znawcą dzieł Kraszewskiego? Na polonistyce fascynacja tym nieco staromodnym gawędziarzem mogłaby u kolegów z roku wzbudzić co najmniej politowanie. W kanonie lektur do egzaminu z literatury XIX wieku znajdowała się tylko jedna powieść Kraszewskiego Ulana. Wymagający prof. Tadeusz Bujnicki akurat o Kraszewskiego na egzaminie mnie nie zagadnął. Ulanę przeczytałem, a jakże, nawet bez wstrętu. Dziwne, że polskie kino nie zainteresowało się nigdy utworem kryjącym w sobie wątek miłosnego zauroczenia. Określenie „chłopiec z Romanowa" tylko żartobliwie można odnieść do jakieś mieszkańca sołectwa przy dawnej „klinkierówce". Miałbym kilka propozycji, ale ich nie zdradzę. Winien jestem choćby kilka słów o Romanowie, który rozsławił autor Starej baśni - „tytan pracy pisarskiej , porównywalny z Balzakiem. Romanów dzieciństwa Kraszewskiego, wciąż przez niego wspominany w rozlicznych listach, choćby z powodu wspaniałych jodeł (których - jak twierdzą znawcy przedmiotu - nigdy w Romanowie nie było) znajduje się w gminie Sosnówka koło Białej Podlaskiej (nigdyś Białej Radziwiłowskiej) w województwie lubelskim. Był to majątek należący do babki Kraszewskiego- Anny Malskiej. Dziś w dworku mieści się Muzeum im. J.I.Kraszewskiego. Warto dodać, że drugie muzeum poświęcone pisarzowi znajduje się w Dreźnie przy ul. Nardstrasse 28, gdzie autor Kordeckiego mieszkał w latach 1873 - 1879.

W 1879 Kraków urządził Kraszewskiemu huczne obchody jubileuszu 50-lecia pracy pisarskiej. Jubileusz był pretekstem do do wielkiej manifestacji polskości, na którą zjechało ponad 10 tysięcy uczestników. W trzydniowych obchodach brała udział m.in. Helena Modrzejewska. Jubilat otrzymał, jak donosiła ówczesna prasa, 257 prezentów, 156 dyplomów i 509 telegramów. Obiad wydany w Sukiennicach dla dostojnego jubilata składał się z następujących dań: barszcz, zupa jarzynowa, paszteciki, łosoś reński, pstrąg, polędwica a la financiere, kalafiory, groszek zielony, sama, zając, kuropatwa, kapłon, pularda, kompot mieszany, sałata zimowa, lody owocowe, sery, kawa, wina (białe węgierskie, tokajskie, czerwone budzyńskie, szampańskie). W roku 1974 artyści skupieni wokół Piwnicy pod Baranami" zorganizowali w pałacu magistrackim w Krakowie czyli dawnym pałacu Wielopolskich (obok kościoła Franciszkanów) swoistą replikę uroczystości z 1879 r. Ceremonię poprowadził niezrównany Piotr Skrzynecki, ubrany w staropolską delię, w kołpaku z czaplim piórem. W uroczystościach brało udział Bractwo Kurkowe, był tort na pięćset osób, a szampana i chryzantemy ufundował dyrektor „Petrochemii". Kelnerów wypożyczono z „Wierzynka". Na sali znaleźli się konsulowie USA, ZSRR i Francji. W postacie historyczne wcieliły się znane osobistości: kustosz Muzeum Narodowego Marek Rostworowski w Mikołaja Zyblikiewicza, prezydenta Krakowa, Andrzej Wajda przemawiał jako Stanisław Koźmian, Zofia Niwińska była Heleną Modrzejewską, Jacek Woźniakowski, dyrektor Wydawnictwa „Znak" — hr. Tarnowskim, w roli wystąpił młody reżyser teatralny Maciej Prus, co samo w sobie było zabawne. Gwiazda „Piwnicy" Ewa Demarczyk odśpiewała pod portretami cesarza Franciszka Józefa i cesarzowej Elżbiety Kaiserlied (Boże ochroń. Boże wspieraj nam cesarza i nasz kraj). Chór filharmonii zaśpiewał kantatę na cześć jubilata do słów Władysława Anczyca, prezenty przyniesione dla jubilata zostały rozlosowane później przez uczestników tego niecodziennego przedsięwzięcia., które zapewne nie mógłoby odbyć się w żadnym innym mieście ówczesnej Polski. Wróćmy na chwilę do jubileuszu z 1879 r. Sędziwy pan Kraszewski pod koniec trzydniowych obchodów zasłab. Ha, trudno, bywa i tak, ale przynajmniej poczuł smak wielkiej literackiej sławy, o której pisane współcześni — z Twardochem, Miłoszewskim i Witkowskim na czele — mogą jedynie pomarzyć. W Polsce jest 16 miejscowości o nazwie Romanów oraz osiedle w Łodzi — kiedyś samodzielna wieś. Nazwa ma charakter dzierżawczy, oznacza miejsce, które należało do kogoś o imieniu (lub nazwisku) Roman. Istnieją też w Polsce miejscowości o nazwie Romanow. Za pomoc udzieloną powstańcom w 1863 roku zesłany został na Syberię brat Kraszewskiego — Lucjan. Wśród uczestników powstania 1863-64 spotykamy kilku Kraszewski, m.in. Stefana Kraszewskiego, który poległ 13 V 1863 w bitwie pod Minkowcami na Wołyniu (skąd pochodził) oraz Konstantego Kraszewskiego, oficera żandarmów powstańczych — powieszonego przez Rosjan w Dźbowie (dziś dzielnica Częstochowy, w dniach powstania wieś rządowa), ale nie byli spokrewnieni z autorem Starej baśni. Czy nazwa Romanów wiąże się z dynastią Romanowów? Na temat genezy nazwy Romanowa w Lubelskiem nic chcę się wypowiadać. Mogę tylko lojalnie dodać, że w pobliżu znajduje się miejscowość Aleksandrów. Czy na pewno na cześć cara Aleksandra? Tego nie wiem. Na łamach „Korzeni" próbowałem udowodnić, powołując się na akta parafii Poczesna, że nazwa Romanów funkcjonowała o wiele wcześniej, niż carem Rosji został (w roku 1801) Aleksander I. Imperator rzeczywiście w 1822 r. przejeżdżał przez były folwark Romanów — w drodze na Kongres Świętego Przymierza w Weronie — tyle że folwark od 1818 był już rozparcelowany na huby (i przymiarki), które nabyli koloniści nowo utworzonej gminy Kamienica Polska, tkacze i rolnicy. Była to doskonała okazja, by zmienić nazwę na... Aleksandrów. Z kolei Mikołajowem (na cześć cara Mikołaja I Romanów zwać się nie mógł, bo też car Mikołaj I Pawłowicz Romanow-Oldenburg-Schleswig Holstein-Gottrop, ur. w Carskim Siole (Gatschina) 6 VII 1796 r., po śmierci Aleksandra I w 1825 ogłoszony carem Rosji, a w 1829 koronowany na króla Polski, po doświadczeniach buntu dekabrystów (krwawo stłumionego) sprawował rządy autorytarne, nie odbywał (w przeciwieństwie do poprzednika) podróży po Królestwie Polskim. Jest mało prawdopodobne, by zgodził się na ustępstwa na rzecz mieszkańców osady tkackiej, a szczególnie dotyczących spłat ciążącego na nich długu. Nawet kuszony wykwintnymi płócienkami. Romanów próbowano nazwać w latach 30. XX w. Józefowem, na cześć gen. Józefa Hallera, ale nazwa nie przyjęła się. Za to legenda o udzieleniu bezzwrotnej pożyczki przez cara ma się dobrze. Trzeba by przejrzeć wszystkie dokumenty Banku Polskiego w Warszawie z lat 1818 — 1831, by potwierdzić (lub obalić) mit o szczodrości któregoś z Romanowów.
Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr99 , R XXVI , 4/2016r

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z Kamienicy Polskiej. 1928r