ZDROWIE. II Rzeczpospolita na drodze ku nowoczesności.
Życiodajna kropla w morzu potrzeb „Dostałam bardzo silnej influency, która teraz w przerażający sposób wszędzie się szerzy i nazywają ją hiszpanką. Dziś pierwszy raz wstałam, ale z trudem się słaniam na nogach” – zanotowała w grudniu 1918 r. w Dziennikach Maria Dąbrowska. Zjadliwa odmiana grypy nie była jedynym problemem w odradzającej się Polsce. Brak żywności, wody zdatnej do picia, masowe migracje, walki z Ukraińcami i bolszewikami wpłynęły na ogromny wzrost zachorowań na tyfus, cholerę i czerwonkę. Niebezpieczeństwo groziło przede wszystkim terenom na wschodzie i południu. Aby ograniczyć rozprzestrzenianie się chorób zakaźnych, w 1920 r. powołano Naczelny Nadzwyczajny Komisariat do Walki z Epidemiami. Organizowano specjalne szpitale z 25–30 łóżkami. Przekraczający wschodnią granicę musieli poddać się kąpieli i dezynfekcji w tzw. pociągach sanitarnych. Dopiero po otrzymaniu świadectwa czystości mogli kupić bilet na dalszą podróż. Poważnym problemem dla młodego państwa były choroby społeczne: gruźlica, schorzenia weneryczne, atakująca oczy jaglica, wysoka śmiertelność matek i niemowląt, alkoholizm. Na zdrowie ludności wpływały warunki życia i stan higieny: najlepsze w Wielkopolsce, na Pomorzu i Śląsku, fatalne na terenach wiejskich na wschód od Bugu. Kryte słomą chaty ubogich chłopów były wilgotne i niedoświetlone. W przeludnionych, niewietrzonych pomieszczeniach często rozwijał się grzyb. Brakowało wszelkich urządzeń sanitarnych, niedożywienie prowadziło do spadku odporności. Chłopi leczyli się często, jak dawniej, u znachorów i „babek”, terapia szpitalna napawała ich lękiem. Dostęp do służby zdrowia utrudniała słabo rozwinięta komunikacja.Nawet w większych miastach Rzeczypospolitej przestronne mieszkania, elektryczność i kanalizacja były przywilejem zamożnych osób. Ubodzy zmagali się z ciasnotą, ciemnością i przeludnieniem w suterenach i oficynach. Za podstawowe zadanie młodego państwa uznano zorganizowanie bezpłatnego lecznictwa. Na mocy ustawy z 1920 r. ubezpieczonym pracownikom najemnym przysługiwały zasiłki pieniężne za każdy dzień nieobecności w pracy z powodu choroby. Mogli oni wraz z rodzinami korzystać z darmowej pomocy, której udzielali lekarze zatrudnieni przez terytorialne Kasy Chorych (od 1933/1934 r. – Ubezpieczalnie Społeczne). W 1928 r. ubezpieczeni stanowili zaledwie 17,5% ogółu społeczeństwa, zaś w 1931 r., podczas kryzysu gospodarczego, tylko 15,3%. W latach dwudziestych w centralnej, południowej i wschodniej Polsce publiczną pomoc lekarską świadczono w systemie ambulatoryjnym, wykorzystując istniejące już wcześniej placówki. Na prowincji Okręgowe Związki Kas Chorych starały się zapewnić ubezpieczonym dostęp do specjalistów, organizując okazjonalnie wizyty lekarzy objazdowych. Specjalistyczną opiekę medyczną oferowano wyłącznie w większych miastach. Łatwiej można było uzyskać poradę w województwach zachodnich i częściowo na Śląsku w ramach systemu prywatnych gabinetów, choć tam problem stanowiła niedostateczna liczba lekarzy zatrudnionych w terytorialnych Kasach Chorych. Ustawa z 1933 r. zmieniła organizację lecznictwa. Lekarz domowy miał odtąd zapewniać podstawową pomoc zapisanym do niego ubezpieczonym, kierował też na badania specjalistyczne. Przyjmował we własnym gabinecie, punkcie medycznym lub odwiedzał chorego w domu. Z nowych rozwiązań korzystało coraz więcej pacjentów. W 1935 r. udzielono ok. 8,5 mln porad, a w 1938 r. – prawie 14 mln. Lepiej sytuowani leczyli się u lekarzy prowadzących prywatne praktyki. Już od lat dwudziestych zakładano poradnie profilaktyczne, np. przeciwgruźlicze, przeciw weneryczne czy zajmujące się opieką nad matką i dzieckiem. Szczególną rolę pełniły w nich higienistki-wywiadowczynie, które rozpoznawały środowisko, kierowały chorych do odpowiednich ośrodków, uczyły higieny osobistej, a nawet pomagały rozwiązywać trudne sytuacje życiowe i materialne. Poradnie (przynajmniej dwie) tworzyły ośrodek zdrowia. Pierwsza, wzorowa placówka tego typu powstała w 1925 r. na warszawskim Mokotowie i przez 5 lat była finansowana przez Fundację Rockefellera. Po przejęciu przez miasto otrzymała nazwę Pierwszej Miejskiej Stacji Higieny Zapobiegawczej. Prowadziła poradnie: przeciwgruźliczą, przeciwjagliczą, przeciwmalaryczną, laryngologiczną, dla matek, kobiet ciężarnych i dzieci do lat 7. Szczyciła się gabinetem dentystycznym i całorocznym sanatorium dziecięcym. Ośrodki zdrowia, choć różnie wyposażone, stopniowo powstawały w kolejnych miejscach w kraju. Wiejskie, tzw. stacje lekarskie, najczęściej nie miały nawet stałego lokalu. Dyżurująca higienistka w razie potrzeby kontaktowała się z lekarzem powiatowym lub gminnym. Prowadziła w okolicznych szkołach kontrolę czystości, odwszawianie, szczepienia ochronne. Opiekowała się kobietami w ciąży i niemowlętami. Rozwój ośrodków zdrowia (w 1928 r. – 95 placówek, a w 1938 r. – 645) nie zaspokajał potrzeb, a uzyskanie porady specjalistycznej, szczególnie na wsi, nadal było prawie niemożliwe. Leczenie szpitalne prowadziły placówki publiczne utrzymywane przez państwo i samorządy oraz niepubliczne – społeczne i prywatne. Gdy zachodziła potrzeba, kierowano pacjenta do sanatorium na kurację klimatyczną. Zgodnie z przepisami pierwszeństwo mieli chorzy na gruźlicę, choroby reumatyczne i neurologiczne oraz dzieci do lat 14. Alfred Sokołowski, autorytet w dziedzinie leczenia chorób płuc, wielki zwolennik sanatoriów, wskazywał ich rolę edukacyjną: „Chorzy wyuczają się higienicznego sposobu życia, odwykają od nałogów i wad, nabierają zamiłowania do czystości, a po powrocie do kół rodzinnych są istotnymi propagatorami racjonalnej walki przeciwgruźliczej”. Najwięcej zakładów przeciwgruźliczych znajdowało się w Zakopanem (w 1936 r. – 13). Sokołowski uważał, że równie skutecznie można leczyć gruźlicę w Otwocku pod Warszawą – w dobrym, nizinnym klimacie, wśród lasów sosnowych. W 1938 r. to uzdrowisko posiadało aż 8 zakładów z 1134 łóżkami. Za modelowy przykład gmachu kuracyjnego uważano otwockie Sanatorium Wojskowe, wzniesione w latach trzydziestych według projektu Edgara Norwertha. W znanych uzdrowiskach leczono także inne schorzenia: choroby serca w Ciechocinku, Nałęczowie i Truskawcu, dolegliwości żołądka i jelit w Druskienikach, problemy reumatologiczne w Busku. Międzywojenna medycyna mogła poszczycić się znacznymi osiągnięciami. Pomiędzy 1919 a 1922 r. utworzono w Warszawie, Wilnie i Poznaniu nowe pediatryczne ośrodki kliniczne. Postęp w leczeniu dzieci dokonał się m.in. dzięki profesorowi Wacławowi Jasińskiemu i profesorowi Mieczysławowi Michałowiczowi. Pionierką neonatologii i hematologii dziecięcej była profesor Marta Erlich. Nowoczesne metody walki z nowotworami prowadził Instytut Radowy w Warszawie, założony w 1932 r. Pięć lat później dysponował setką łóżek, blokami operacyjnymi i 5 aparatami do naświetlań. Powołany w 1923 r. Państwowy Zakład Higieny koordynował działania zapobiegawcze i zajmował się badaniami naukowymi. W 1924 r. sprowadził do Polski przeciwgruźliczą szczepionkę BCG. Zarządzono także obowiązkowe i bezpłatne szczepienia przeciwko ospie. Władze państwowe starały się propagować przestrzeganie zasad higieny. Rozpowszechniano plakaty i organizowano wystawy objazdowe. Z troski o stan sanitarny polskiej prowincji był znany generał Felicjan Sławoj Składkowski, z wykształcenia lekarz. Jako minister spraw wewnętrznych polecił wznoszenie we wsiach ustępów – do dziś są one popularnie zwane sławojkami. Choć przez całe dwudziestolecie międzywojenne liczba placówek medycznych była niewystarczająca, a dostęp do lekarzy często bardzo trudny, to niezaprzeczalny sukces II Rzeczypospolitej stanowiło zorganizowanie publicznej służby zdrowia. Dzięki działaniom podjętym w niektórych dziedzinach medycyny polskie środowisko lekarskie znalazło się w europejskiej czołówce.
Żródło: ,,Podjąć Wyzwanie!" II Rzeczpospolita na drodze ku nowoczesności, Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów, Warszawa 2019, str 17-21
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz