Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 26 grudnia 2022

Zwyczaje kolędnicze.

 Zwyczaje kolędnicze. Niegdyś, począwszy od drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia aż do 6 stycznia386, po wsiach i miasteczkach zagłębiowskich chodzili kolędnicy. M. Federowski tak opisał ten zwyczaj: Po Bożem Narodzeniu poczynają się wszelkiego rodzaju kolędowania. Więc naprzód, począwszy od samych świąt, pastuszkowie ze wsi chodzą od chaty do chaty, śpiewają pieśni kolędowe, a opatrzeni drobnym datkiem idą dalej, dopóki nie obejdą wszystkich gospodarzy. Następnie […] proboszcz miejscowy wyrusza po kolędzie […]. Również w tym czasie po małych miasteczkach wieczorami żaki obchodzą wszystkie domostwa z gwiazdką387.Pod koniec XIX wieku w Zagłębiu Dąbrowskim oprócz pastuszków i kolędników z gwiazdą spotkać można bylo grupy oprowadzające na powróśle parobka okręconego grochowinami, który głosem naśladował niedźwiedzia. Niedźwiedź chodził w towarzystwie umorusanych węglem i sadzą, ubranych w łach - many kolegów udających Cyganów. W okolicach Sławkowa niedźwiedzia udawał chłopak odziany w kożuch przewrócony włosem na wierzch.


Niedźwiedź prowadzony był na łańcuchu przez grupę, w skład której wchodzili: kominiarz, Cyganka, Cygan grający na akordeonie, dziegciarz, konie, diabeł z ogromnymi widłami oraz postać zwana Macidulą ubrana w postrzępione łachmany388. Wszyscy przebierańcy mieli twarze zasłonięte maskami. Grupa wchodząc do domu mówiła, że zdychają im konie i proszą o jakiś dar. Po zakończeniu obchodu domostw z niedźwiedziem za zebrane datki kupowano alkohol i urządzano wspólną zabawę389. Jeszcze przed II wojną światową w Zagłębiu Dąbrowskim od św. Szczepana do Trzech Króli chodzono z szopką. Najczęściej byli to chłopcy niosący szopkę wykonaną z drewna, ewentualnie z tektury, ze słomianym dachem. We wnętrzu szopki umieszczano gliniane lub drewniane postacie Marii z Dzieciątkiem, Józefa, pastuszków i Trzech Króli. Wśród postaci ruchomych występował również Krakowiak, czarownica robiąca masło, diabeł, śmierć i dziadek z woreczkiem390. Za powinszowania i śpiewanie kolęd391 dzieci otrzymywały słodycze lub niewielkie sumy pieniędzy. Jeden z badaczy kultury Zagłębia Dąbrowskiego, J. S. Ziemba, w artykule zamieszczonym w „Wiśle”, podaje taki oto opis grupy kolędników z szopką: Szopka jest to mniejszy lub większy przyrząd w kształcie dom - ku z wieżyczkami: środkową, większą i bocznymi mniejszymi. W domku tym w głębi przedstawione jest Narodzenie Pańskie, niekiedy bardzo gustowne i ze smakiem urządzone; na froncie jest scena dla występu lalek, przedstawiających różne typy miejscowe i okoliczne […]. Z szopką chodzi kilku parobczaków lub chłopiąt, z których każdy ma przeznaczone zajęcie, mianowicie dwóch używa się do noszenia szopki na pasach i śpiewania kolęd, jeden do mówienia i śpiewania piosenek za lalki, które występują, trzech grajków (zwykle grają na „harmoniji”, skrzypcach i flecie) i jeszcze para pomocników392 . Grupy kolędników z gwiazdą obchodziły domy jeszcze w latach 60. i 70. XX wieku. Było to najczęściej dwóch lub trzech małych chłopców ubranych w kożuchy, z których jeden niósł ruchomą gwiazdę na kiju. Gwiazda wykonana była z przetaka oklejonego bibułą oraz papierem, w środku którego umieszczano palącą się świecę. W okolicy Sławkowa grupę takich kolędników nazywano pastuszkami. Pastuszkowie nieśli ze sobą gwiazdę, a czasem i prowadzili kozę, czyli wykonany z drewna łeb kozy z ruchomą szczęką osadzony na drewnianym kiju. Jeden z kolędników, chodząc na czterech nogach, trzymał kozę, która „skacze po izbie, goni i bodzie obecnych”393. Kolędnicy z kozą śpiewali kolędę, składali życzenia i mówili: „Moje Państwo, zdycha koza, dajcie kozie na lekarstwo”394. Koza wówczas się przewracała, a „jak koza się przewróciła, to trzeba było dać pieniądze, bo inaczej koza by dalej leżała”395. Za powinszowania otrzymywali najczęściej słodycze i drobne datki pieniężne. W badaniach prowadzonych w latach 70. XX wieku396 informatorzy wspominali jeszcze o chodzeniu z kłapacem. Jeden z chłopców nakryty był płachtą lub kożuchem, z przodu „sterczała głowa ośla wykonana z drzewa, której pysk był tak skonstruowany, że za pociągnięciem za sznurek czy ka - wałek rzemienia przyczepiony do dolnej części pyska, kłapał”397 . W powiecie myszkowskim i zawierciańskim chodzili kolędziorze – dorośli mężczyźni lub starsi chłopcy odgrywający sceny z narodzenia Jezusa, a także śpiewający kolędy w towarzystwie muzykantów. Najczęściej poprzebierani byli w różne postacie z historii o królu Herodzie i kolędowali nie tylko na terenie własnej wsi, ale również sąsiednich398. S. Ciszewski wspomina, iż w tym samym czasie, co kolędnicy, chodzi grupa Herodów399 : Są to młodzi chłopcy poprzebierani w kostiumy z kolorowego papieru […]. Bywa ich zwykle czterech: jeden w papierowej koronie reprezentuje króla Heroda, dwóch innych z drewnianymi pałaszami jego marszałków, a ostatni ubrany w koszulę i papierową infułę anioła400 . Zwyczaj chodzenia Herodów401 – najokazalej prezentującej się grupy kolędniczej w Zagłębiu Dąbrowskim – powszechny był jeszcze w połowie ubiegłego stulecia402. Była to grupa starszej młodzieży i dorosłych nazywana także marszołkami lub Heródami403, chodząca po domach i odgrywająca przypowieść o niegodziwym królu Herodzie404. W jej skład wchodziło niekiedy nawet dwanaście405 osób, ale nie mogło w niej zabraknąć postaci króla Heroda, marszałka, Turka, Żyda, śmierci, anioła i diabła. Czasami do grupy dołączał ułan bądź jeszcze jeden marszałek, pojawiał się również ksiądz, grabarz oraz ministrowie. Za inscenizację widowiska otrzymywali jajka, kiełbasę, ciasto, wódkę lub pieniądze. Od Nowego Roku do Trzech Króli zagłębiowskie domy obchodzili Trzej Królowie. Byli to starsi chłopcy ubrani w długie stroje przypominające szaty królewskie. Często wykorzystywano do tego celu narzuty i kapy z łóżek. Na głowie mieli papierowe korony, które mogły być ozdobione sreberkiem bądź złotkiem. Trzej Królowie śpiewali kolędy i wygłaszali rymowane teksty życzeń, za co otrzymywali pieniądze lub alkohol. Niewiele zachowało się zwyczajów kolędniczych do czasów współczesnych. Pod koniec lat 80. i na początku 90. ubiegłego wieku w Sosnowcu istniała grupa herodowa w dzielnicy Zagórze. Powstała przy klubie osiedlowym Tip-Top i była inicjatywą jednego z mieszkańców. Grupa ta obchodziła domy przez kilka lat z rzędu. Jednym z powodów z jakich zaprzestano kolędowania, była, jak mówi jeden z kolędników: „niechęć mieszkańców do wpuszczania ich do domów”406. Sosnowiecka tradycja Herodów odrodziła się w 2013 roku. Wówczas dzięki wsparciu Zagórskiego Stowarzyszenia Regionalnego „Pakosznica” powstała, składająca się z podopiecznych Zespołu Pieczy Zastępczej sosnowieckiego MOPS-u, grupa herodowa. Nie jest to grupa spontanicznie tworzona przez społeczność, lecz teatralna. Przedstawia wprawdzie historię o Herodzie, ale z wplecionymi nowymi, pierwotnie niewystępującymi wątkami tj. śpiewanie kolęd przy akompaniamencie gitary lub występowanie postaci przedtem nieobecnych w tego rodzaju grupie kolędniczej np gospodyni407. Natomiast jeszcze do chwili obecnej drugiego dnia świąt Bożego Narodzenia kolędnicy chodzą w Zdowie408. Jest to autentyczna grupa herodowa składająca się z chłopców w wieku ok. 16–18 lat przebrana za: króla, marszałka, anioła, diabła i śmierć. Zwyczaj przetrwał niemalże w niezmienionej formie, jednakże, co podkreślają mieszkańcy Zdowa, jeszcze kilka lat temu kolędziorze chętnie goszczeni byli w każdym domu. Obecnie wiele posesji jest ogrodzonych, z zamkniętą furtką i grupa kolędnicza nie jest wpuszczana na podwórze i do domu – aby tam, zgodnie z tradycją, przedstawić opowieść o królu Herodzie.

Źródło: Tropem badaczy Zagłębia Dąbrowskiego, str. 152-157, aut: Dobrawa Skonieczna-Gawlik, Wyd: Regionalny Instytut Kultury w Katowicach 2016

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z Kamienicy Polskiej. 1928r