MODA - II Rzeczpospolita na drodze ku nowoczesności. W pierwszych latach niepodległości trudno było zadbać o odpowiedni do okoliczności ubiór: stosowny do pracy, odpoczynku czy spotkań towarzyskich. Powojenny kryzys i niedostatek wpływały na warunki życia codziennego. Na początku lat dwudziestych XX w. wśród przedstawicieli polskich elit politycznych obowiązywał bardzo skromny styl. Takim surowym regułom hołdowali Józef i Aleksandra Piłsudscy. Zofia Kirkor-Kiedroniowa, żona ówczesnego ministra przemysłu i handlu, siostra premiera Władysława Grabskiego, wspominała: przy „tej okazji [przyjęcia w poselstwie francuskim – A.D.] zainaugurowałam piękną toaletę, kupioną świeżo u Hersego na ślub mojej siostrzenicy […]. Wbrew swym zasadom oszczędnościowym mąż skosztował się na ową suknię, ale to się opłaciło. Bo w zimie służyła mi ona […] na wszystkie bale, rauty i obiady proszone […]. Nie wstydziłam się tego, że żona ministra […] ma tylko jedną jedyną reprezentacyjną toaletę”. W latach międzywojennych ubiór zgodny z europejskimi tendencjami był dostępny tylko dla części mieszkańców II Rzeczypospolitej – przyczyniło się do tego zróżnicowanie klasowe polskiego społeczeństwa. Stroje robotników, chłopów czy społeczności żydowskiej wynikały z tradycji lub stanowiły skutek biedy. Na ulicach Warszawy obok modnych kapeluszy było widać proletariackie czapki – kaszkiety i damskie chustki, a w dzielnicach żydowskich dominowały obszerne ciemne płaszcze, czarne kapelusze lub czapki z daszkiem. Postępująca demokratyzacja stopniowo zacierała te różnice. Ułatwiały to również coraz prostsze fasony modnych ubiorów oraz wzrost popularności konfekcji. To właśnie gotowe ubiory zapewniły spektakularny sukces rynkowy znanej warszawskiej firmie Dom Towarowy Braci Jabłkowskich. W latach międzywojennych znacznie powiększyło się grono kobiet, które dbały o modny strój. Nauczycielki, ekspedientki, urzędniczki, zwane wtedy biuralistkami, potrzebowały wygodnych i jednocześnie eleganckich ubiorów do pracy: uniwersalnych kostiumów czy bluzek łączonych ze spódnicą.
Własne dochody ułatwiały zapewnienie sobie budżetu na garderobę, a uproszczone damskie ubiory łatwo było, za pomocą dodatków, przekształcić ze stroju codziennego w wizytowy. W czasie I wojny światowej odłożono do lamusa modne ok. 1910 r. barwne kreacje inspirowane Orientem. Zastąpił je kostium, czyli szeroka, sięgająca do łydki spódnica i żakiet, którego krój nasuwał na myśl mundur wojskowy. Do tego pasowały wysokie sznurowane trzewiki i prosty kapelusz. Popularny stał się praktyczny zestaw złożony z ciemnej spódnicy i bluzki koszulowej. W damskiej szafie zagościły także swetry, najpierw jako ubiór sportowy, a potem także miejski.W latach dwudziestych XX w. inspiracją dla kobiet była „chłopczyca” – bohaterka popularnej powieści Victora Margueritte’a La garçonne. Na początku tej dekady powszechnie noszono luźne suknie o prostej, „chłopięcej” linii maskującej figurę. Talia, wcześniej nieco podwyższona, została ulokowana na linii bioder. Zmieniała się długość sukni – stawały się one coraz krótsze, a czasem odsłaniały kolano. „Chłopczyce” nosiły krótkie fryzury. Na głowy wkładały małe kapelusze przypominające kaski. Coraz częściej kobiety sięgały po kosmetyki – szminkę, tusz do rzęs czy ołówek do oczu. W „roztańczonych latach dwudziestych” pojawiły się nowe fasony strojów na rauty, bale i dancingi. Suknie miewały często głęboki dekolt umieszczony na plecach i fantazyjne połyskliwe dekoracje. Twórcy mody sięgali po pomysły awangardy artystycznej. Stosowali odważne zestawienia kolorów i ekstrawaganckie desenie tkanin. Zmieniła się bielizna damska. Do użycia weszła kombinacja: połączenie halki z majtkami oraz bandeau – spłaszczający biust gorset pomagający uzyskać chłopięcą figurę. Bielizna przestała być biała – szyto ją często z tkanin w pastelowych kolorach. Załamanie światowej gospodarki na przełomie lat dwudziestych i trzydziestych odczuły również polskie firmy odzieżowe i włókiennicze. Aby zażegnać widmo bankructwa, nawoływano do zakupów polskich wyrobów, m.in. tkanin. W tę akcję angażowały się żony polskich polityków, np. prezydentowa Michalina Mościcka i znana z elegancji Jadwiga Beckowa, żona ministra spraw zagranicznych. Promowały one noszenie ubrań uszytych z jedwabiu produkowanego w podwarszawskim Milanówku. Centralna Doświadczalna Stacja Jedwabnicza została tam założona w 1924 r. Jej twórcy: rodzeństwo Stanisława i Henryk Witaczkowie z pasją i konsekwencją propagowali polskie jedwabnictwo, w tym uprawę morwy, a także produkcję jedwabnych tkanin oraz nowoczesne wzornictwo. Jedwabniki zaczęli hodować kolejarze i leśnicy w całej Polsce, bo władze państwowe zalecały sadzenie krzewów morwy przy torach kolejowych i w nadleśnictwach. Dobrze układające się tkaniny jedwabne znakomicie pasowały do mody lat trzydziestych XX w. Lansowana wtedy sylwetka znowu podkreślała figurę: miała zaznaczoną linię talii i ramion, a spódnice sięgały do połowy łydki. Na co dzień noszono dopasowane do figury kostiumy. Latem zakładano zwiewne sukienki w pastelowych kolorach, w kwieciste desenie, zdobione falbankami, żabotami i bufkami. Modny strój dopełniały buty na obcasie, kopertowa torebka i mały, noszony asymetrycznie kapelusz. Popularnym uczesaniem były fale, starannie układane z włosów farbowanych na platynowy odcień koloru blond. Taką fryzurę miały gwiazdy kina, które w tym czasie stało się bardzo lubianą rozrywką. Aktorki z Hollywood, a także artystki występujące na polskich scenach i ekranach były dla wielu pań wzorcami elegancji, zwłaszcza gdy mowa o kreacjach wieczorowych. Noszono zatem krojone po skosie, opinające ciało toalety z błyszczącej lamy i satyny oraz szyte z półprzejrzystych tkanin, zdobne w bufy i falbany suknie – krynoliny. Moda męska zmieniała się wolniej niż damska, bo wciąż obowiązywały ją reguły ustalone i utrwalone tradycją jeszcze przed I wojną światową. O elegancji decydowały przede wszystkim jakość tkanin, nienaganny krój, przemyślany zestaw dodatków. Codzienny męski ubiór składał się z garnituru noszonego z koszulą i krawatem. Na wieczór konieczny był frak lub smoking ze stosownymi akcesoriami. Fasony męskich ubrań w latach dwudziestych akcentowały smukłość sylwetki – podkreślały ją marynarki z wcięciem w talii i wąskie spodnie. W kolejnej dekadzie modne były mocno watowane ramiona i szerokie spodnie. Rosła popularność ubiorów sportowych, które często stawały się strojem codziennym. Coraz wygodniejsze były także ubiory dzieci – o komfort i funkcjonalność dopominali się ówcześni higieniści i pedagodzy. Promowali ubrania luźne, szyte z przewiewnych tkanin, skromne, o nieskomplikowanym kroju. Dziewczynki nosiły zatem proste sukienki z karczkiem, chłopcy zaś krótkie spodnie i marynarki. Odświętne pozostawały ubranka z kołnierzem marynarskim, obecne w dziecięcej garderobie od połowy XIX w. Troska o schludne ubranie stanowiła ważny element wychowania najmłodszych, wynikała bowiem z powszechnie uznawanej w latach międzywojennych zasady, że staranny strój, dobra fryzura, zadbane obuwie są obrazem kultury osobistej i pozycji społecznej. Propagowaniem wiedzy o nowościach w modzie zajmowały się żurnale. Nieco snobistyczne periodyki „Teatr i Życie Wytworne” i „Pani” kierowano do wyrafinowanych znawców elegancji, dysponujących zasobnym portfelem. Takie pisma, jak „Kobieta w Świecie i w Domu” czy „Moja Przyjaciółka” uwzględniały styl życia i możliwości średniozamożnych czytelników, a także pełniły rolę poradników. W 1939 r. w sierpniowym wydaniu dwutygodnika „Kobieta w Świecie i w Domu” wśród licznych opisów i fotografii modnych płaszczy jesiennych odnajdziemy felieton na temat sytuacji kobiet pracujących, wskazówki dla rodziców przekornych dzieci i rady dotyczące urządzania męskiego gabinetu, ale także artykuł Gospodarka domowa na wypadek wojny – o gromadzeniu zapasów żywności i środków czystości… Autor: Agnieszka DąbrowskaŻródło: ,,Podjąć Wyzwanie!" II Rzeczpospolita na drodze ku nowoczesności, Narodowy Instytut Muzealnictwa i Ochrony Zbiorów, Warszawa 2019, str 43-47
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz