Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 2 stycznia 2024

Barbary Kaczkowskiej słownik Kamieniczan.

 Barbary Kaczkowskiej słownik Kamieniczan.

Stanislaw Bryk zgłosił propozycję wydania, w formie osobnej publikacji, Słownika kamieniczan zestawionego przez Barbarę Kaczkowską — zamieszczanego w odcinkach w kilku numerach Korzeni. Inicjatywa godna pamięci autorki. Sądzę, że znajdą się osoby, które pomogą w zrealizowaniu takiego projektu. I będą chętni do nabycia egzemplarzy. Pamiętam dobrze początki pracy nad Słownikiem. Barbara byla wymarzoną autorką, nie dość, że na studiach polonistycznych w Uniwersytecie Jagiellońskim wybrala specjalizację językoznawczą (pod wpływem prof. Zygmunta Klemensiewicza) ona pisała magisterium z dialektologii, to na dodatek uwielbiala żywy język mieszkańców naszej wsi, rozmaite formy i sposoby wystawiania się, komunikowania (w różnych sytuacjach) naszej malej społeczności. Lubiła wszelkie opowieści o ciekawych zdarzeniach. Potrafiła słuchać ludzi. Zapamiętywała nie tylko słowa, alei gesty konkretnych osób. Fantazję, swadę, zadziorność, a nawet skłonność do wyolbrzymiania i koloryzowania rzeczywistości. Intrygował ją facecjonizrm, gadki i figliki. Lubiła styl Mikołaja Reja, Jana Chryzostoma Paska.

W Lalce Prusa poczesne miejsce zajmowali w jej pamięci studenci (Patkiewiczem na czele). Lubiła komizm słowny, ceniła indywidualny styl mówienia, zdolność improwizacji. Mnie z kolei, bliskie były postaci z literatury sowizdrzalskiej i romansu łotrzykowskiego. Jednakowo ceniliśmy powiedzonka mieszkańców, w formie gwarowej. Wszelkie anegdoty o znanych nam kamieniczanach. Któregoś razui Barbara powiedziała: najwyższa pora zebrać słówka i powiedzenia kamieniczan. Jeśli my tego nie zrobimy, to kto? Napisałem krótki tekścik o osobliwościach języka, zwracając uwagę na tzw. naleciałości czeskie i niemieckie. Barbara zaproponowała zestaw leksemów. Pierwsze dwa odcinki Słownika spotkały się z dużym zainteresowaniem czytelników. W 1997 r. Barbara przesłała do redakcji fachowy komentarz zatytułowany „Uwagi o języku kamieniczan". Czytamy w nim: „w Kamienicy powstał język bardzo specyficzny, o którego obliczu i wyrazistości świadczy, paradoksalnie, różnorodność wpływów". Szukając najbardziej charakterystycznych przykładów na poparcie tej tezy zaproponowała trzy formy: 'ciućmok', `glima" i 'śklorz'. Nieprzypadkowo też listę otwierał czasownik `blichować' odnoszący się do tkackiej specyfiki osady nad Kamieniczką. Z czasem do tworzenia słownika włączyli się niektórzy mieszkańcy (Maria Coner, Iwona Coner, Marysia Lisiakiewicz) oraz czytelnicy nadsyłając swoje propozycje. Znaleźli się również „życzliwi krytycy", wypominający nam, że niektóre wyrazy używane były także poza Kamienicą Polską, by wymienić słowa takie jak: `guguły', 'taniec' czy `przeźmion". Ale widać nie doczytali (ze zrozumieniem) artykułu Basi. Pisała wyraźnie jakie centra dialektyczne oddziaływały na sposób artykułowania mieszkańców Kamienicy, wsi znajdującej się na pograniczu językowym (dialektu małopolskiego i wielkopolskiego), w bliskim sąsiedztwie gwar Górnego Śląska i z wyraźnymi wpływami języka niemieckiego i języka czeskiego, „rodzimej" mowy kolonistów. Oddajmy raz jeszcze głos Basi: „Pisząca ten artykuł nie miała ambicji, aby naukowo opracować język wsi — chciała tylko zanotować, a tym samym utrwalić dla potomnych to, co jeszcze ocalało i jest żywe w mowie kamieniczan". Po latach wiemy, że autorka Słownika kamieniczan, w sposób znamienity, osiągnęła swój cel. Zrobiła wielki prezent dla potomnych. Oby został doceniony. Brakuje mi rozmów z Basią o kamieniczanach. Ostatnia nasza rozmowa telefoniczna dotyczyła Kamieniczki (w związku z artykułem Józefa Bakoty) oraz Romanowa. Zapytała, czy na zamieszczonym w 114. numerze Korzeni zdjęciu, udostępnionym redakcji przez Jana Sasora z Katowic, znajdują się Paruzelowie czy Nowotni. Podpisując zdjęcie, zaufałem pamięci. Jako pięciolatek zajechałem do Romanowa, małym rowerkiem, by odwiedzić ciocię Celinę. Mieszkała w wynajmowanym domu, po lewej stronie klinkierówki—w kierunku Siedlca Małego — w pobliżu starego drewnianego domu Nowotnych. To był murowany dom Paruzelów, z werandą od strony drogi—dziś już nie istnieje. Ponoć mieszkał w nim także Adam Kidawa, znany z tego, że jeździł samochodem P 70, poprzednikiem plastikowego trabanta. Basia obiecała, że przy kolejnym pobycie w Kamienicy dopyta któregoś z sędziwych mieszkańców o dom uwieczniony na zdjęciu. Niestety, już nie odbędzie takiej podróży. Dziękuję, Basiu, za za Twój słownik. Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr119, R.: XXXI, 4/2021r

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Tkacz" sprzedany na licytacji. 1932r