Smutne następstwa wiejskiej libacji.
Za ciężkie uszkodzenie ciaia. Które spowodowało śmierć,skazany na 4 lata więzienia. Huta Stara 1931r
Lud nasz często jeszcze nadużywa zabaw do pijatyk, do osobistych porachunków, które zwykle mają smutny koniec i dają niejako odstraszający przykład, a jednak jeszcze tu i ówdzie zajścia takie mają miejsce. Oświata przymusowa, zaprowadzona przez Rząd Polski, od czasu powstania naszej państwowości, zrobiła już swoje, reszty dopełniają referaty oświatowe w wojsku, które jest wychowawcą wielkich zastępów ludu, to też powoli zanikają na wsi naszej barbarzyńskie wybryki, ale jeszcze nieraz dawne nawyknienia i pozostałości po zaborczych rządach rosyjskich, zachodzą wśród rozbawionej młodzieży, spędzającej wolny czas w sposób niewłaściwy. Na innem miejscu piszemy o wielkich postępach w szeregach młodzieży wiejskiej, Która zakłada oddziały Związku Młodzieży Ludowej, dążąc do wychowania wielkich zastępów obywateli Rzeczypospolitej; młodzież ta wie, jak spędzać wolny czas, jak go zużyć godziwie z pożytkiem dla siebie i ogółu. Wypadek, który opisujemy niżej, rzuca ponury cień na te, na szczęście, nieliczne i ciągle malejące zastępy młodzieży wiejskiej, która jeszcze w wódce i dzikiej zabawie znajduje całą swoją rozrywkę. We wsi Huta Stara odbywała się w nocy z 18 na 19 października ub. roku, u gospodarza Jasińskiego zabawa, t. zw. „wykopki", a że było to z soboty na niedzielę, przeto młodzież wiejska bawiła się do upadłego, nie myśląc o pracy, ani o nabożeństwie w dniu następnym. Wódki nie brakowało, goście przybyli bardzo licznie z Huty Starej, Wrzosowej i Błeszna. Podczas libacji, około godz. 23 część bardzo już rozbawionej młodzieży wyszła na podwórze, gdzie jakiś niewykryty sprawca zadał cios nożem w plecy 23 letniemu Janowi Doboszowi, mieszkańcowi Huty Starej. Rannego wniesiono do mieszkania, nałożono opatrunek, a następnie siostry, oraz koledzy odprowadzili rannego do domu, gdyż rana nie była niebezpieczną, chociaż krew toczyła się z niej obficie. W chwili, gdy wszyscy znaleźli się już w pobliżu miejsca zamieszkania rannego, natknęli się na grupkę młodzieży z Wrzosowej, szukającej sposobności do porachunków osobistych z Janem Doboszem. Grupką tą dowodził 23-letni Józef Ślęzak z Wrzosowej; młodzieniec ten, obrzuciwszy stekiem wyzwisk Dobosza, podbiegł doń, zadając mu ciężki cios kamieniem w głowę. Przerażone siostry i koledzy zbiegli, natomiast napastnicy rzucili się na swą ofiarę, leżącą na ziemi, zadali jeszcze kilka ciężkich ciosów i najzupełniej niezdając sobie sprawy ze zbrodniczego postępku, wrócili na zabawę. Dobosz, nawpół przytomny, resztkami sił dowlókł się do domu i dopiero nazajutrz zabrano go do szpitala w Częstochowie, gdzie po 2 tygodniach zmarł. Ślęzak aresztowany został i osadzony w więzieniu, z którego odpowiadał na wczorajszej rozprawie przed Sądem Okręgowym. Skład Sądu stanowili p.p.: sędzia Nierubliszewski— przewodniczący, Trzepióra i Harasimowicz— wotanci, oskarżał p. prokurator Karmioł, powództwo cywilne ze strony rodziny zmarłego wnosiła p. mec. Hassenfeldowa, bronił z urzędu p. Markowicz. Na wstępie rozprawy Ślęzak nie przyznawał się do winy, odpierając z pewnością siebie całkowite oskarżenie. Przed sądem przewinął się korowód świadków, wśród których były siostry zmarłego, Franciszka i Weronika Doboszówny, które swemi zeznaniami potwierdziły oskarżenie, Następni świadkowie, obecni przy bijatyce, zwłaszcza Kufel i Caban— plątali się w zeznaniach, jakoby nic nie widzieli z powodu panujących wówczas ciemności, oraz że z miejsca wypadku zarez się oddalili. Wreszcie w krzyżowym ogniu pytań p. sędziego Trzepióry, obaj ci świadkowie zeznali, iż zdawało im się, że słyszeli głos Ślęzaka, który bił Dobosza. Po zeznaniaeh świadków i zamknięciu przewodu sądowe go, pierwszy zabrał głos oskarżyciel publiczny, p. prok. Karmioł, który zobrazował całe zajście, udowodnił winę oskarżonego Ślęzaka, lecz ze względu na nieświadomość, w jakiej Ślęzak popełnił to straszne przestępstwo, będąc ntetrzeźwym, oraz ze względu na to, że nie był dotąd karanym, prosi sąd o łagodny wymiar kary. Sąd po naradzie wydał wyrok, skazujący Józefa Ślęzaka na 4 lata więzienia z pozbawieniem praw, zamieniając mu karę na dom poprawy i z zaliczeniem aresztu prewencyjnego od dnia 20 listopada r. ub. Sąd przychylił się do wywodów prokuratora i wydał wyrok istotnie łagodny. Skazany założył od wyroku apelację.
Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki, poświęcony sprawom miasta Częstochowy i powiatu. R.1, № 23 (12 kwietnia 1931)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz