Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 1 stycznia 2024

Gorący wsad. Żelazko na duszę (lub ma).

 Gorący wsad. Żelazko na duszę (lub ma).


Zapotrzebowanie na sprawne żelazka w XIX wieku było ogromne. Rzecz szła nie tylko o modę, ale i osobistą higienę, gorące żelazo bowiem częściowo chociaż odświeżało bieliznę i odzież. Julian Ursyn Niemcewicz w „Podróżach historycznych po ziemiach polskich w latach 1811 – 1828 odbytych” notował, że w kopalniach i hutach w miejscowości Chlewiska „już pięć tysięcy cetnarów żelaza się wytwarza”. Urobek zaś na miejscu był przerabiany na kotły, osie i garnki, a „dziś zaczęto lać żelazka do prasowania”.

Pierwszym udoskonaleniem było wprowadzenie żelazka z duszą. Żelazny wsad nagrzewano na kuchence i umieszczano wewnątrz specjalnego urządzenia wykonanego najczęściej z mosiądzu. Rączkę izolowano drewnem lub porcelaną, a samo żelazko często zdobiono metalowymi elementami.

W domach bywało po kilka dusz do żelazka – gdy korzystano z jednej, druga się nagrzewała. Wynalazek ten miał podstawową zaletę – nie brudził prasowanej bielizny. Nie wyparł jednak żelazek lanych, do których też wprowadzono pewne udogodnienia: w 1871 roku niejaka pani Mary Potts opatentowała własne żelazko z odczepianą rączką, dzięki czemu uchwyt już nie parzył. Dodatkowo z żelaza robiono mu tylko stopę i boki, a wypełniano materiałem słabo przewodzącym ciepło, na przykład gliną.

W ten sposób metal dłużej pozostawał nagrzany. Każdy rodzaj żelazka miał inne zastosowanie, o czym informuje swoje czytelniczki Ćwierczakiewiczowa: „żelazo do prasowania drobiazgów powinno być stalowe bez duszy, (...) żelaza węglami drzewnemi ogrzewane są bardzo oszczędne, lecz mają tylko zastosowanie przy prasowaniu bielizny z magla, wilgotną mogą popiołem pobrudzić”. Specjalne żelazka służyły również do zaprasowywania koronek, inne z kolei do „rurkowania” czepców i gorsetów.



Uprzywilejowane mieszczuchy

Żelazka opalane węglem drzewnym zwane były kokotkami, bo ich rączki dekorowano często figurką koguta. Łapiąc za ozdobę, można było podnieść wieczko i nasypać do środka gorących węgli. Tu jednak pojawiał się problem, bo bez dostępu powietrza węgle przygasały. Niektóre modele miały otwory wzdłuż stopy, jednak wtedy łatwo było ubrudzić tkaninę. Na innych montowano komin umożliwiający cyrkulację powietrza.

Oprócz węgla używano przeróżnych paliw: denaturatu, karbidu, benzyny, a nawet gazu. Żelazka tego rodzaju, już ze stalową stopą i emaliowanym często korpusem, miały charakterystyczny zbiornik na płynne paliwo zamontowany z tyłu. W żelazkach gazowych znajdował się zawór, do którego podłączano wyprowadzaną ze ściany rurkę z gazem. Tak prasować mogli jednak tylko mieszkańcy dużych miast, w których działało już gazowe oświetlenie. Alternatywą było podłączenie urządzenia do butli.

Technologicznym przełomem okazało się zastosowanie elektryczności. W 1881 roku Henry W. Seely z Nowego Jorku otrzymał stosowny patent. Jego żelazka nie podłączało się jednak na stałe do kontaktu podczas prasowania. Urządzenie stawiano na specjalnej płycie, podczepiano do prądu i czekano, aż się nagrzeje. Dopiero wtedy można było przystąpić do pracy.

Z czasem model udoskonalono i żelazko podłączano dwoma osobnymi drucikami bezpośrednio do źródła prądu. Druciki znajdowały się w górnej części urządzenia. A to dlatego, że w domach brakowało kontaktów i żeby prasować, odłączało się od prądu żarówkę w suficie i podłączało żelazko. Stąd prosty wniosek, że prasować można było jedynie za dnia.

Niedogodności te zostały z czasem usunięte, a elektryczne żelazko podłączano już do kontaktu. Nowy wynalazek szybko zdobył popularność, choć gospodynie niechętnie rezygnowały z tradycyjnych metod prasowania – głównie na wsiach, gdzie dostęp do prądu był ograniczony. Do zmiany przyzwyczajeń zachęcał E. Hilczer w niewielkim dziele „Żelazko elektryczne” z 1922 roku: „żelazko elektryczne (...) pracuje nadzwyczaj czysto, nie wymaga utrzymywania żaru czy też ciągłej zmiany duszy, jak żelazka zwyczajne, przez co zaoszczędza dużo czasu”. Do długiej listy zalet można dodać także wynalezienie termostatu, który pojawił się w latach 30. XX wieku, oraz zbiorniczek na wodę, zwilżający prasowaną bieliznę.

Technologiczne nowinki wpływały także na wygląd żelazek. Ciężkie, żelazne klocki z drewnianą czy kutą rączką zastąpiły nowoczesne urządzenia produkowane z kilku materiałów. Stopa pozostawała stalowa, jednak korpus robiono z emaliowanej stali, plastiku, a nawet porcelany. Popularna w latach 30. estetyka streamline’u natchnęła producentów do wyrobu żelazek o opływowych, smukłych kształtach. Korpusy malowano na wszystkie kolory tęczy, dodawano elementy chromowane czy drewniane i zaopatrywano je w pokrętła oraz wskaźniki, które przywodzą na myśl raczej luksusowy samochód niż poczciwe żelazko.

Tekst: Stanisław Gieżyński
Wykorzystano: E. Balcerzak i inni „Wybrane problemy kultury materialnej polskich miast w XVIII i XIX wieku”, 1983; R. Reinfuss, „Ludowe kowalstwo artystyczne w Polsce”, 1983; J. Raymond „Streamlined irons”, East Stroudsburg, 2008 (www.streamlinedirons.com)
Źródło: https://www.weranda.pl/.../kolek.../jak-zmienilo-sie-zelazko 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Tkacz" sprzedany na licytacji. 1932r