Legenda o powstaniu szpitala N. Marji Panny. 1934r
Jak wiadomo, szpital Najświętszej Marji Panny w roku 1935 obchodzi 100 lecie swego istnienia. Otóż na progu tego jubileuszowego roku szpitala nie od rzeczy będzie przypomnieć czytelnikom doszczętnie już zapomnianą legendę o powstaniu szpitala. Nie prawujmy się z legendą o logikę życiową każdego szczegółu. Dość że niepozbawiona jest ona pewnego swoistego czaru naiwności i niezawodnie zawiera pewną cząstkę prawdy. W latach trzydziestych minionego stulecia w Częstochowie żył i pracował dr. Wizenberg, znany chirurq-operator, cieszący się olbrzymią popularnością w mieście i jego okolicach. Pewnego razu, — a działo się to w roku 1833, — przybył do niego jakiś obywatel z okolic, cierpiący na kamienie żółciowe. Leczył się on u wielu lekarzy, nie wyłączając luminarzy stołecznych, lecz choroba z każdym miesiącem stawała się coraz bardziej dokuczliwą. Dr. Wizenberg zbadał chorego i oświadczył mu bez ogródek, że operacja jest konieczną. „Panie doktorze, czy operacja się może udać i czy będę żył?” — trwożnie lekarza zapytał chory. „O peracja się uda i będzie pan żył.” „A co pan żąda za swą pracę?" „Za operację zapłaci pan 1000 zł." „Panie doktorze, rozporządzam na ten cel najwyżej sumą 200 zł. O ile się pan nie zgodzi na mniejszą sumę, to w takim razie nie będę mógł poddać się operacji.”A że doktór nie chciał zgodzić się na 200 zł., więc szlachcic z powrotem odjechał na wieś, licząc, że choroba rozejdzie się po kościach. Bóle się jednak coraz bardziej wzmagały i szlachcic zebrał 1000 zł. i przyjechał znowu do doktora. „Przywiozłem panu 1000 zł„ bierz się pan do swego działa i rżnij.” „Nie mogę. Dziś ta operacja będzie kosztować 2 tys. zł.” „Chyba to żarty. Przecież z chorymi nie można stroić takich niewczesnych żartów .” „To nie są żarty, mówię najpoważniej w świecie." Po kilku dniach chory znowu przyjechał do miasta, przywożąc żądane 2 tysiące zł., lecz po to tylko , aby się dowiedzieć, że teraz operacja ma kosztować 3 tysiące zł. I tak ta jedyna w swoim rodzaju licytacja in plus między lekarzem a pacjentem ciągnęła się kilka tygodni. W reszcie szlachcic, usłyszawszy za ostatniej bytności w mieście, że za operację m usi zapłacić 6 tysięcy zł., po raz nie wiedzieć k tó ry zapukał do drzwi doktora W izenberga, tym razem zdeterm inow any na wszystko. .B ardzo m i żal, ale muszę pana oznajm ić, że operacja m usi kosztować 12 tys. zł.” Szlachcica o mało co nie raziła apopleksja . „Czy ma pan serce i Boga w sumieniu?.,.“ „O tern, czy mam serce, przekona się pan później, ale z obowiązku muszę pana uprzedzić, że tym razem z operacją niemożna już dłużej zwlekać” . „Ma pan więc 6 tysięcy gotówkę i skrypt na resztę Poszlij pan z kartką do mojej żony i dostanie pan resztę pieniędzy” . Tak też się i stało. Chory legł na stole operacyjnym , operacja udała się jak najlepiej, a po kilku godzinach powrócił umyślny z 6 tysiącami zł. od żony szlachcica. Z kolei dla doktora Wizenberga następuje moment wytłumaczenia pacjentowi zagadki swego postępowania. „Operacja kosztowała pana 12 -ty sięcy zł. Muszę przyznać, że zapłacił pan dość stoną cenę, ale za pociechę niech panu starczy to, że wszystkie te pieniądze ofiarowuję na budowę szpitala chirurgicznego w Częstochowie pod wezwaniem Najświętszej Marji Panny: „Widzisz pan, że ja mam serce” . Taka to legenda wiąże się z powstaniem szpitala, który za kilka miesięcy obchodzić będzie 100-letnią pamiątkę swego istnienia. W związku z jubileuszem szpitala, niezawodnie odpowiednie czynniki zajmą się zebraniem materjałów , dotyczących historji szpitala. Polecamy autorom przyszłej monografji o szpitalu jak najskrupulatniej zająć się osobistością tego szlachetnego lekarza— człowieka, z nazwiskiem którego miejskie podania ludowe wiązały założenie szpitala Najświętszej Marji Panny.
Źródło: Słowo Częstochowskie : dziennik polityczny, społeczny i literacki. R.4, nr 295 (28 grudnia 1934)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz