Pożar młyna we wsi Własna. 1933r W ub. niedzielę około godz. 6-ej wieczorem mieszkańcy Kamienicy Polskiej i okolicy zaalarmowani zostali olbrzymią łuną pożaru, jaka ukazała się w stronie Śląska. Łuna ta, jak się następnie okazało, pochodziła od płonącego młyna we wsi Własna, gm. Rększowice, gdzie z niewiadomej przyczyny powstał pożar, który strawił doszczętnie stary młyn wodny oraz przyległy dom mieszkalny. Akcja ratunkowa, pomimo bliskości wody, była ogromnie trudną z powodu panującego mrozu, który niemal w rękach ścinał wodę, pokrywając mementalnie skorupą lodu zmoczoną odzież ratujących. Zabudowania gospodarskie osady młyńskiej ocalały, gdyż jakkolwiek kryte są słomą, lecz na szczęście dachy ich pokrywał śnieg, który stanowił zbawienną ochronę przed ogniem.
Podczas pożaru uległa poprzeniu twarzy i ręki żona właściiciela zagrody. Ogólne straty spowodowane tym pożarem sięgają kilkunastu tysięcy zł. Pozatem oprócz mienia, należącego do pogorzelca, spaliło się również sporo zboża przywiezionego przez okolicznych włościan do zmielenia. Wreszcie wspomnieć tu należy, że spalony młyn we Własnej, którego właścicielem był ostatnio p. Imiołowski, — to jedyny bodaj w naszej okolicy okaz „staroświeckiego' młyna, który w dzisiejszych czasach obywał się jeszcze bez żelaza w budowie i urządzeniach. Stary młynarz przezwiskiem „Wenat", tak samo jak jego młyn „staroświecki" jest niewątpliwie pewnego rodzaju osobliwością. Mianowicie rzadko już w dzisiejszych czasach spotykanym typem „starego młynarza”. To też wśród ludu, co zbiegł się tłumnie do pożaru, naiwiększą litość wzbudzał stary pogorzelec ,, Wenat", którego rozhukany żywioł wypędził z ulubionej „młynnicy", gdzie stary mieszkał i pracował, wsłuchując się wodwieczny szum wody ,,na stawidłach". poznając zawsze po nich zmianę pogody niczym najlepszy barometr. Jot Źródło: ,,Goniec Częstochowski " nr016,1933r
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz