„KTO PRACUJE W GS-IE, ZAWSZE COŚ PRZYNIESIE” (dokończenie)
Za jego „prezesowania" wybudowano i urządzono magazyn towarów masowych czyli opału, nawozów i materiałów budowlanych, skup zwierząt, tzw. „buchtę", skup zboża, ziemniaków, surowców wtórnych i skór drobnych zwierząt — przy ulicy Magazynowej (wcześniej był na placu obok biura). Wybudowano piekarnię — przedtem korzystano z piekarni u panów: Tatarka, Polaczka i Berezy, masarnię — do tej pory była u p. Fazana, restauracje — tzw. starą i nową „Złotą Sosnę", szereg pawilonów sklepowych — łączna sieć sklepów, w pomieszczeniach własnych, wynajętych i punktach sprzedaży pomocniczej (PSP) liczb ok. 30. Przeniesiono restaurację „Kamieniczanka" z dzierżawionego budynku zwanego Starą Gospodą, do własnego, pod biurami. Zaopatrzeniowcy przesiedli się z furmanek na samochody — dwa Żuki i Robura. Oto niektóre — zapamiętane numery sklepów: 1— spożywczy, czyli ,jedynka", 2 — Osiny, 3 — Romanów spoż., 4 — Kamienica Polska Osiedle, 6 — Romanów AGD, 7 — meblowy u Szmidy, 8 — spożywczy pod biurami GS-u, 9 — obok drogi na cmentarz, 10 — mięsny w Kamienicy Polskiej, 14 — Rudnik Wielki spot., 15 — Starcza tekstylny, 16 —Łysiec, 17 —Starcza spoż, 19 — Zawada CPN, 20 — Starcza mięsny, 21 — Kamienica Polska żelazny, 22 — Starcza żelazny, 23 —Kamienica Polska tekstylny, 24 — Zawisna, 26 — Własna, 27 —Zawada 11, 28 — Rudnik Maly. Do tego bary: „Barbórka" w Osinach u Kuziorowiczów i u Nalewajki w Starczy. Często posługiwano się tylko nazwiskami właścicieli domów np. u Rybaka, Szmidy, Paruzela, Myślina, Ziory we Własnej, Strzeleckich w Rudniku Wielkim, Szczerbaka w Wanatach, Dudka w Zawadzie. Najbardziej znanymi osobami w gminie były panie sklepowe — na przekór nie wymienię żadnego nazwiska. Po okresie rozwoju była względna stagnacja, potem „równia pochyła" i upadek. W czasach niedostatku towarów w kraju, czasach kartkowych, to nie był normalny handel, a jedynie dystrybucja tych przydziałowych ilości. Sztywne marże, jak i małty obrót, to i niewielkie wpływy z marży. Z czego miał się utrzymywać GS, jak nie mial czym handlować? Koszty działalności były takie same, więc zasoby topniały. O te niedobory był też obwiniany GS — „bo słabo się staracie".
Po zmianie ustroju, reszty dokonała konkurencja, ta drobna i ta „gruba"; nie obciążona kredytami, zwolniona z części podatku, o olbrzymim kapitale, wykorzystująca bezrobocie do głodowych wynagrodzeń. Naród rozkoszował się widokiem obfitości towarów, cieszyły tylko oczy, bo kieszenie nie były zbyt pełne. Na zachodzie było to „badziewie" w ładnym opakowaniu —u nas „pierwsza klasa". Ludziska mieli teraz satysfakcję, że już nie trzeba podlizywać się sklepowej. GS nie miał szans na przeżycie w oceanie pełnym rekinów. Wyprzedawano obiekty, aby zaspokoić wierzycieli, zapewnić odprawy i wynagrodzenia reszcie załogi. Większość tych obiektów po przebudowie przez nowych właścicieli prezentuje się okazale, jak przykładowo dawny sklep nr 9 obok „Bonexu", albo stara „Złota Sosna". Z pobudek patriotycznych godny jest uznania „Lewiatan" — dawniej centrala GS-u — bo to kapitał polski. Po niektórych nie zostało śladu, np. w Zawadzie obok stacji paliw i w Łyścu — stały na terenach dzierżawionych. Zachowaly się niechciane „zabytki", na widok których, popada się w zadumę nad przeszłością. GS w Kamienicy Polskiej w 2004 r. postawiono w stan likwidacji, a 31.12.2009 r. wykreślony został z KRS. W kraju prosperują nadal firmy spółdzielcze, głównie te, które produkuję jakiś „hit" cieszący się popytem i nie dały się przekształcić. Było jak było, ale GS żywił nas, próbował przyodziewać i zaspokajać bytowe potrzeby, rozwoził nawet zwykłą wodę, przed wybudowaniem wodociągu — na tamte czasy robi! co mógł.
Był jednym z większych pracodawców w gminie, zapewnił wielu ludziom zatrudnienie w pobliżu miejsca zamieszkania oraz prawa do emerytury. Jeśli jednak ktoś „uszczknął" coś z jego majątku, lub dorobił się w nieczysty sposób kosztem GS-u, to już tylko kwestia jego sumienia, rozgrzeszenia i niech mu ziemia lekka będzie. Tęsknota za tamtymi czasami mnie nie zżera, bo się nie przelewało, żyć trzeba było skromnie. Były to fajne czasy dlatego, że byliśmy młodzi, śmialiśmy się, bawili, podkochiwali. Przeklinali też, bo od wczesnej młodości trzeba było pracować i czasu na zabawy zostawało niewiele. Powspominać warto, ale „to se ne vrati". Wróćmy do spółdzielczości. Według hasła encyklopedycznego to ruch społeczno-gospodarczy powstały w połowie XIX wieku, jako forma samoobrony klas uciskanych, a także drobnych producentów przed wyzyskiem. Organizuje stowarzysze-nia prowadzące własne przedsiębiorstwa. Istnieje dalej w socjalizmie jako forma uspołecznienia własności drobnych producentów — oraz zaspokajania rosnących potrzeb społecznych". W haśle „spółdzielnia": „dobrowolne i samorządne zrzeszenie, o nieograniczonej liczbie członków i zmiennym funduszu udziałowym, prowadzi działalność gospodarczą w ramach uprawnień ustawowych i statutowych, oraz działalność społeczno -wychowawczą. Celem tej działalności jest stałe podnoszenie materialnego i kulturalnego poziomu życia członków..." Trochę w tych definicjach sprzeczności, bo tu „dobrowolne i samorządne zrzeszenie", a tam „forma uspołecznienia własności", czyli takie zakamuflowane upaństwowienie.
Prywatny drobny wytwórca czy rzemieślnik, gdy nie mógł już sobie poradzić z ciągłymi kontrolami i domiarami, kończył działalność lub uciekał pod szyld spółdzielni, gdzie nie był już właścicielem, co najwyżej jakimś kierownikiem, a rzemieślnik robił dalej swoje i miał względny spokój. Spółdzielczość, to nie tylko rolnicza „SCh" czy miejska PSS „Społem", ale też mleczarstwo, ogrodnictwo, pszczelarstwo (wchłonięte zresztą przez „SCh"), handel drobnymi artykułami przemysłowymi, Banki Spółdzielcze, spółdzielnie pracy, w szczególności te inwalidzkie, usługi itp. Istniejący w gospodarce centralizm polegał na odgórnym planowaniu, sterowaniu każdą dziedziną oraz kontrolowaniu i rozliczaniu wszystkiego. Utworzono jednolitą sieć Gminnych Spółdzielni z monopolem na handel wiejski, włączając w to skup większości surowców. Sterem i nadzorcą tej działalności była Centrala Rolnicza Spółdzielni „SCh" założona w 1948 r. (CRS „SCh") przemianowana w 1976 r. w Centralny Związek Spółdzielni Rolniczych „SCh" (CZSR „SCh") ze swoimi strukturami wojewódzkimi i powiatowymi. Ich dyrektywy miały większą moc niż statut. Statutowa samorządność stawała się fikcją. Ponieważ nie miałem dostępu do żadnych dokumentów naszego GS-u, więc nie będzie to kronika, a tylko wiadomości ze słyszenia i własne obserwacje.
Po zmianie ustroju, reszty dokonała konkurencja, ta drobna i ta „gruba"; nie obciążona kredytami, zwolniona z części podatku, o olbrzymim kapitale, wykorzystująca bezrobocie do głodowych wynagrodzeń. Naród rozkoszował się widokiem obfitości towarów, cieszyły tylko oczy, bo kieszenie nie były zbyt pełne. Na zachodzie było to „badziewie" w ładnym opakowaniu —u nas „pierwsza klasa". Ludziska mieli teraz satysfakcję, że już nie trzeba podlizywać się sklepowej. GS nie miał szans na przeżycie w oceanie pełnym rekinów. Wyprzedawano obiekty, aby zaspokoić wierzycieli, zapewnić odprawy i wynagrodzenia reszcie załogi. Większość tych obiektów po przebudowie przez nowych właścicieli prezentuje się okazale, jak przykładowo dawny sklep nr 9 obok „Bonexu", albo stara „Złota Sosna". Z pobudek patriotycznych godny jest uznania „Lewiatan" — dawniej centrala GS-u — bo to kapitał polski. Po niektórych nie zostało śladu, np. w Zawadzie obok stacji paliw i w Łyścu — stały na terenach dzierżawionych. Zachowaly się niechciane „zabytki", na widok których, popada się w zadumę nad przeszłością. GS w Kamienicy Polskiej w 2004 r. postawiono w stan likwidacji, a 31.12.2009 r. wykreślony został z KRS. W kraju prosperują nadal firmy spółdzielcze, głównie te, które produkuję jakiś „hit" cieszący się popytem i nie dały się przekształcić. Było jak było, ale GS żywił nas, próbował przyodziewać i zaspokajać bytowe potrzeby, rozwoził nawet zwykłą wodę, przed wybudowaniem wodociągu — na tamte czasy robi! co mógł.
Był jednym z większych pracodawców w gminie, zapewnił wielu ludziom zatrudnienie w pobliżu miejsca zamieszkania oraz prawa do emerytury. Jeśli jednak ktoś „uszczknął" coś z jego majątku, lub dorobił się w nieczysty sposób kosztem GS-u, to już tylko kwestia jego sumienia, rozgrzeszenia i niech mu ziemia lekka będzie. Tęsknota za tamtymi czasami mnie nie zżera, bo się nie przelewało, żyć trzeba było skromnie. Były to fajne czasy dlatego, że byliśmy młodzi, śmialiśmy się, bawili, podkochiwali. Przeklinali też, bo od wczesnej młodości trzeba było pracować i czasu na zabawy zostawało niewiele. Powspominać warto, ale „to se ne vrati". Wróćmy do spółdzielczości. Według hasła encyklopedycznego to ruch społeczno-gospodarczy powstały w połowie XIX wieku, jako forma samoobrony klas uciskanych, a także drobnych producentów przed wyzyskiem. Organizuje stowarzysze-nia prowadzące własne przedsiębiorstwa. Istnieje dalej w socjalizmie jako forma uspołecznienia własności drobnych producentów — oraz zaspokajania rosnących potrzeb społecznych". W haśle „spółdzielnia": „dobrowolne i samorządne zrzeszenie, o nieograniczonej liczbie członków i zmiennym funduszu udziałowym, prowadzi działalność gospodarczą w ramach uprawnień ustawowych i statutowych, oraz działalność społeczno -wychowawczą. Celem tej działalności jest stałe podnoszenie materialnego i kulturalnego poziomu życia członków..." Trochę w tych definicjach sprzeczności, bo tu „dobrowolne i samorządne zrzeszenie", a tam „forma uspołecznienia własności", czyli takie zakamuflowane upaństwowienie.
Prywatny drobny wytwórca czy rzemieślnik, gdy nie mógł już sobie poradzić z ciągłymi kontrolami i domiarami, kończył działalność lub uciekał pod szyld spółdzielni, gdzie nie był już właścicielem, co najwyżej jakimś kierownikiem, a rzemieślnik robił dalej swoje i miał względny spokój. Spółdzielczość, to nie tylko rolnicza „SCh" czy miejska PSS „Społem", ale też mleczarstwo, ogrodnictwo, pszczelarstwo (wchłonięte zresztą przez „SCh"), handel drobnymi artykułami przemysłowymi, Banki Spółdzielcze, spółdzielnie pracy, w szczególności te inwalidzkie, usługi itp. Istniejący w gospodarce centralizm polegał na odgórnym planowaniu, sterowaniu każdą dziedziną oraz kontrolowaniu i rozliczaniu wszystkiego. Utworzono jednolitą sieć Gminnych Spółdzielni z monopolem na handel wiejski, włączając w to skup większości surowców. Sterem i nadzorcą tej działalności była Centrala Rolnicza Spółdzielni „SCh" założona w 1948 r. (CRS „SCh") przemianowana w 1976 r. w Centralny Związek Spółdzielni Rolniczych „SCh" (CZSR „SCh") ze swoimi strukturami wojewódzkimi i powiatowymi. Ich dyrektywy miały większą moc niż statut. Statutowa samorządność stawała się fikcją. Ponieważ nie miałem dostępu do żadnych dokumentów naszego GS-u, więc nie będzie to kronika, a tylko wiadomości ze słyszenia i własne obserwacje.
Autor: Stanisław Bryk
Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr121, R XXXII , 2/2022r
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz