Moja rodzinna wieś Wanaty. Wspomnienia. Irena Cieżyńska-Augustyn (Mysłowice)
Zachowałam jej obraz z końca lat 30. i późniejszych ubiegłego wieku. Tak jak i teraz nie była to wieś ciągnąca się wzdłuż jakiejś jednej linii jak na przykład Zawisna czy Bargły. Jadąc od strony Romanowa za małym strumyczkiem oddzielającym Zawadę od Wanat, po lewej stronie stał, połączony ze stodołą drewniany dom kryty słomą, a w nim mieszkała Skrzypczakowa z córką Józefą Kucią i jej dziećmi. Pamiętam wielki żuraw przy studni, z której czerpaliśmy wodę -krystalicznie czystą, zimną, a którą raczyliśmy się wracając od roboty w polu z tak zwanych pastwisk. Za tym domem w głębi stał dom Wachowiczów, a wzdłuż drogi nazywanej od rodzaju nawierzchni „klinkierem", mieszkali Pietrykowie. Nieco dalej wśród wielkich lip i dębów mieszkały dwie rodziny: Golisów i Sikorów.Przed drogą skręcającą do Zawisny na rogu stał i stoi do dziś duży drewniany krzyż. W maju gospodynie dekorowały krzyż kolorowymi kwiatkami z bibułki, stawiały też świeże kwiaty, a wieczorem rozlegał się śpiew Litanii Loretańskiej i innych pieśni na cześć Maryi. Za drogą do Zawisny stał duży dom z czerwonej cegły zamieszkały przez Helenę i Adama Szczerbaków z córkami Barbarą i Aliną. Ta część Wanat dawno temu nazywała się Pustkowie. Dalej stało kilka domów w dość zwartej zabudowie. Po około 500 - metrowej przerwie, znów pojawiały się domy należące do Wanat. Szczególnie pamiętam dom kuzyna mojego ojca - Antoniego Hochauza, ponieważ przyjaźniłam się i ciągle mam bliski kontakt z córkami wujka, Serafiną i Danusią. Mieszkała tam też ciocia Bronisława i syn Zdzisław. Antoni Hochauz w czasie wojny był sołtysem. W ostatnim domu tego odcinka mieszkała rodzina Drożdżów.
Jeden z synów -Sebastian, pełnił przez jakiś czas po wojnie funkcję wójta w Kamienicy Polskiej, a najmłodszy - Marian, ukończył studia medyczne i był długoletnim pracownikiem naukowym w Śląskiej Akademii Medycznej. Na końcu tej kolonii, nieco dalej od szosy po lewej stronie w tzw. „Krzakach" mieszkali Kaźmierczakowie i duże rodziny Muchlów. Natomiast po prawej skonie szosy było też kilka domów, ale pamiętam tylko nazwiska: Zasłona, Pilśniak, Markowski. Następną kolonią Wanat była tzw. Karolina. Trudno byłoby mi wymienić nazwiska wszystkich mieszkańców, bo właściwie nie miałam tam żadnych koleżanek. Ale kilka nazwisk pamiętam: Jabłoński, Wawrzyńczak, Błaszczyk, Golis, Kleszcz, Szyja, Sawicki, Coner, Muchla i oczywiście dom Józefy i Jana Kidawów, ponieważ prowadzili oni sklep spożywczy, gdzie kupowało się cukierki. Należałoby w przyszłości poświęcić więcej czasu „Karolinie", porozmawiać ze starszymi osobami.
Kolejne skupisko domów było wzdłuż drogi do Kamienicy Polskiej, mieszkali tam Jabłońscy, Kaźmierczakowie i Ratmanowie. Dom Ratmanów był w okolicy wszystkim znany ze względu na maszynę do gręplowania owczej wełny. W prawie każdym gospodarstwie oprócz krów hodowano po kilka owiec. Z początkiem zimy, po jesiennych pracach w polu, gospodynie z wielkimi tobołkami, workami z owczym runem, udawały się do Ratmanów, aby potem wieczorami prząść na kołowrotkach wełniane niteczki. Nosiło się „dziergane" na drutach swetry, sukienki, rękawiczki, szaliki czy piękne peleryny wykonane szydełkiem.
Najbardziej jednolitą kolonią Wanat były tzw. „Wanaty pierwsze", ponieważ stąd zaczynała się numeracja całej wsi. Mogę wymienić prawie wszystkich mieszkańców tej kolonii, ponieważ tu się urodziłam, z tym miejscem (mimo stałego zamieszkania początkowo w Katowicach, a obecnie w Mysłowicach) jestem bardzo rodzinnie, koleżeńsko i sentymentalnie związana. Mimo, że od strony Zawady rozpoczynała się numeracja domów, to potocznie mówiło się na tę część koniec wsi.
Tak więc „na końcu wsi' stała i stoi do dzisiaj, duża, rozłożysta lipa, na której umocowana byłą huśtawka. Dzieci z całej wsi biegały tam pohuśtać się, ale oczywiście obowiązywała kolejka, bo Ci z „końca" mieli pierwszeństwo. Druga huśtawka, już dużo większa - na stalowych linach - wisiała na brzozach w lasku Kardyńskiego.
A więc po kolei mieszkające tam rodziny to:
Nr 1. Józefa i Ignacy Szymczyk. Dzieci: Czesława, Maria, Mieczysław, Józef, Stanisław, Jadwiga.
Nr 2. Władysława i Jan Minkina, córka Halina, syn Leszek. Mieszkała tam również babcia Anna Minkina - niepodzielnie rządząca domem.
Nr 3. Stefania i Władysław Holi, córka Jadwiga, syn Krzysztof.
Nr 4. Matylda i Szczepan Kamińscy, syn Czesław, oraz w połowie domu z wejściem od podwórka mieszkały Apolonia i Weronika Kamińskie. Apolonia nazywana przez wszystkich Polciąbyła krawcową. Szyła głównie na zamówienie męskie koszule.
Nr 5. Duży drewniany dom zamieszkiwały trzy rodziny.
1. Genowefa i Leon Dzieżyk, córka Jadwiga. Leon Dzieżyk był szewcem i często musiał ulec prośbom o odręczne naprawianie butów.
2. Aniela i Walenty Kleszcz. Córki: Stanisława, Marta i Zofia.
3. Anna i Jan Jabłońscy. Córki Wiesława i Danuta.
Nr 6. Lucyna i Sebastian Golis. Syn Jan i córka Henryka.
Nr 7. Helena i Andrzej Głomb. Synowie Lucjan i Zdzisław. Helena Głombowa była kuzynką mojej babci Cieżyń-skiej - obydwie pochodziły z Krzechkich z Kamienicy Polskiej. Andrzej Głomb w latach dwudziestych wyemigrował za pracą do Francji. Stęsknionemu mężowi ciocia wysłała swoje zdjęcie z synami. Jakże miło się zdziwiła, gdy po pewnym czasie otrzymała specjalnie skonstruowaną fotografię, na której był Andrzej, a obok niego wysłane mu zdjęcie. W ten sposób byli razem.
Nr 8. Apolonia i Władysław Szymczyk. Dzieci: Władysława, Stanisław, Henryk, Helena i Jan. W połowie domu z wejściem od podwórka mieszkali Bronisława i Józef Kowalscy. Dzieci: Zenon, Janina, Krystyna, Marian, Adam, Anna. Józef Kowalski posiadał akordeon guzikowy z basami na przyciski nogą. Był niezastąpiony w czasie spotkań takich jak „wyskubki" czy imieniny.
Nr 9. Amalia i Antoni Rogacz. Dzieci: Kazimierz, Zofia i Halina. Amalia była siostrą mojego ojca, wujek Antoni oprócz prowadzenia gospodarstwa, dorywczo zajmował się szewstwem. W czasie wojny z piłek futbolowych mojego brata, pan Oleksik z Zawady uszył cholewki butów, a wujek zrobił nam obuwie. Były bardzo wygodne, bo skóra z piłek była bardzo miękka, ale niestety wystarczyły na jeden sezon, a więcej piłek nie było.
Nr 10. Waleria i Leon Rogacz, córka Genowefa i syn Zdzisław.
Nr 11. Ten dom zamieszkiwały dwie rodziny. Kisiel. Dzieci: Genowefa, Halina. Kisielowie młodo poumierali, dzieci przygarnęła rodzina. Połowę tego domu jeszcze przed wojną kupiło małżeństwo Marianna i Stanisław Więcławik, którzy prowadzili mały sklepik spożywczy. Była to duża wygoda dla naszych Mam, bo w przypadku nieprzewidzianego braku soli, mąki czy cukru można było łatwo te produkty nabyć. Dzieci: Władysław, Alicja, Janusz, Helena i Franciszek. W czasie pierwszych dni wojny Stanisław Więcławik zginął, a wdowa z trójką młodszych dzieci dzielnie sobie radziła. Piszę z trójką, bo najstarszy Władysław jeszcze przed wojną oddany został do zakonu, który sfinansował jego studia. Alicja została wywieziona na roboty do Niemiec, skąd wróciła po zakończeniu wojny.
Nr 12. Marianna i Józef Cieżyńscy. Dzieci: Felicja, Wacław, Irena. Mieszkał też tutaj dziadek Jan Cieżyński.
Nr 13. Apolonia i Ignacy Ślęzak. Dzieci: Lucjan, Alfreda i Włodzimierz. Po przeciwnej stronie drogi stał murowany domek, gdzie mieszkała Wanda i N. Kurpik. Dzieci: Bogumiła, Zdzisław, Henryk i Marian. Po wojnie wyjechali do Gdańska.
Nr 14. Marianna i Teodor Coner. Syn Czesław i córka Mieczysława zamężna z Romanem Rogaczem i ich dzieci: Tdeusz, Franciszek i Czesław.
Nr 15. Stanisława i Jan Kardyńscy. Dzieci: Bogumiła, Jan, Zbigniew, Zofia.
Nr 16. Helena i Władysław Janik, synowie: Stanisław i Stefan. W drugiej części domu mieszkali Józefa i Józef Hochauz z córką Czesławą i synem Leonem.
Nr 17. Janina i Walenty Opiłka. Dzieci: Czesław, Irena, Danuta i Mieczysław. Razem z nimi mieszkało rodzeństwo Janiny - Zofia i Zygmunt.
Nr 18. Jan Gorgól. Syn Zygmunt i córka Stefania.
Nr 19. Marianna i Stefan Gorgól. Syn Marian i córka Zofia.
Nr 20. Bronisław Golis. Dzieci: Józefa, Czesława, Helena, Tadeusz, Jadwiga, i Regina.
Nr 21. Weronika i Józef Brzozowscy, córka Wacława.
Nr 22 Helena Pęczek. Dzieci: Stefan, Zofia, Józef. Razem zamieszkiwała córka Genowefa z mężem Władysławem Wachowiczem i ich dzieci: Wiesława, Wirginia, Teresa...
Po drugiej stronie stały również domy, gdzie mieszkali:
Nr 23. Apolonia i Bolesław Jabłońscy. Dzieci: Helena i Zygmunt.
Nr 24. Janina i Władysław Żemła. Dzieci: Lucyna i Leszek; w głębi za domem Jabłońskich stał murowany dom
Nr 25. Bronisławy i Antoniego Brzozowskich. Dzieci: Zygmunt, Helena i Zenon.
W tym miejscu przecinała wieś mała, ale tocząca bystro swoje wody rzeczka. Tuż przed drogą tworzyła ostre zakole, czasem woda występowała z brzegów, hucząc i bucząc płynęła dalej, wpadała do Kamieniczki i dalej do Warty. Z racji niespokojnych wód tej rzeczki nazywano ją „buczydłem". Nazwa ta przylgnęła również do małego odcinka wsi wokół rzeczki. Buczydło rozpoczynało się domem rodziny Gatgulów.
Pozwalam sobie wprowadzić sprostowanie do artykułu o Zawadzie w poprzednim numerze „Korzeni' (43).
Autorka napisała, że Zawada graniczyła z Wanatami nazywanymi „Buczydłem". Jest to nieścisłość, określenie „buczydło" odnosiło się do rzeczki i małego odcinka wokół jej zakola. Za ową niesforną rzeczką znajdowało się jeszcze kilka domów, gdzie mieszkali:
Nr 26. Maria i Bronisław Nocoń. Dzieci: Marian i Helena.
Nr 27. Aniela i Sebastian Nocoń z synem Józefem.
Nr 28. Agnieszka Nocoń z córką Marianną i jej mężem Józefem Brzozowskim oraz ich synami: Stefanem, Władysławem, Janem i Zygmuntem. Nr 29.Stanisława i Bronisław Waw-rzyńczak. Dzieci: Stefan, Zofia, Bronisław, Krystyna.
Nr 30. Katarzyna i Franciszek Ku-ziorowicz. Dzieci: Mieczysław, Zofia i Tadeusz.
Po przeciwnej stronie drogi mieszkali:
Nr 31. Stanisława i Stanisław Golis. Dzieci: Ryszard, Marian, Stanisława i Jadwiga.
Tak mniej więcej wyglądała wieś Wanaty 50 lat temu. A teraz? Dla porządku administracyjnego wprowadzono nazewnictwo ulic i tak Wanaty pierwsze - ulica Spokojna, wzdłuż trasy szybkiego ruchu - ulica Warszawska, od trasy do Kamienicy Polskiej - ulica Topolowa. Karolina została ulicą Karoliny. Od mostu przy tzw. Farbiarni w stronę Zawady ul. Osińska (dawniej Miklosie). Poza tą ostatnią ulicą wszędzie jest asfaltowa nawierzchnia, domy z zadbanymi ogródkami i trawnikami.
Niestety pola leżą odłogiem, ponieważ nie ma chętnych do pracy na roli. Nie jest to już tak bardzo szokujące, biorąc pod uwagę, że w Wanatach ziemia ma V i VII klasę. Uprawiało się tutaj tylko żyto i ziemniaki. W sąsiedniej Kamienicy Polskiej ziemia była dużo żyźniejsza, a zwłaszcza grunty należące do Jastrzębia. Teraz i tam rzadko gdzie uprawia się rolę.
Wspomnienia. Irena Cieżyńska-Augustyn (Mysłowice) Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr44 , R XIII , 1/2003r Fotografie: Zbiory Muzeum Regionalnego w Kamienicy Polskiej oraz archiwum Kwartalnika ,,Korzenie”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz