Łączna liczba wyświetleń

poniedziałek, 30 listopada 2020

Smacznego. Ścieżki pamięci.

 Smacznego. Ścieżki pamięci.


Kaszą dzieci straszą. Tłusta kasza gości sprasza, Nie dać sobie w kaszę dmuchać. Nasza kasza, a babki żur — to tylko niektóre z licznych frazeologizmów ze słowem — komponentem 'kasza'. Istnieje w polszczyźnie ponad 30 przysłów do kaszy się odnoszących, z czego można wnosić, ze jej pozycja w polskiej tradycji kulinarnej była mocno ugruntowana. Jedna z jej odmian. gryka (hreczka), przywędrowała do nas z Azji, konkretnie z Tybetu. Upodobali ją sobie Słowianie: niektórzy twierdzą, że z codziennego menu wyparł ją chleb, a w XIX w. ziemniaki. Kaszę ceniono za walory zarówno odżywcze, jak i lecznicze. Dziecięca rymowanka Kipi kasza, kipi groch głosi wszem i wobec, że to kasza jest zdrowsza. (Chyba że anonimowy autor lobbował na rzecz kaszarzy!). Być może kasza znów wróci do łasi:, biorąc pod uwagę zawarte w niej cenne substancje: witaminy z grupy B, rutynę (witaminę P), pierwiastki (z potasem na czele) oraz błonnik slużacy oczyszczaniu organizmu. Gotowana kasza to potrawa lekkostrawna. Kaszę można zrobić z jęczmienia, prosa (kasza jaglana), ale najlepiej z ziaren gryki (fagopyrum Mi II.), cennej rośliny miododajnej z gatunku rdestowatych, zawierającej białko cenniejsze od ziaren zbóż. W Małopolsce, gdzie uprawa gryki jest najbardziej rozpowszechniona, używa się nazwy tatarka, stąd kasza tatarczana, a wypieczony z mąki gryczanej (pełnego przemiału) chleb to tatarczuch. Legenda głosi, że kaszę tę zawdzięczamy najazdowi Tatarów, ale nie jest to prawdą. Trochę o tym można tu i ówdzie poczytać. (Np. w sieci.) Wszak to dla intemauty kaszka manna. Albo kaszka z mleczkiem. Najważniejsze, by nie dać się zjeść w kaszy. Ważnym ośrodkiem kaszarstwa był rejon Działoszyna, Brzezin Starych oraz Stobiecka Miejskiego.



Temu ostatniemu ośrodkowi poświęciła artykuł Barbara Sitek w „Biuletynie Towarzystwa Przyjaciół Muzeum w Radomsku" (nr 22 z 25 XI 2014 r). Uprawiana w okolicy Stobiccka tatarka posiadała swoje trzy odmiany: litewkę, kozubkę i kamionkę. Ta pierwsza była najbardziej ceniona, tę ostatnią uważano za odmianę zdziczałą. Tatarkę sadzono dwa razy do roku, na wiosnę oraz w lipcu, jako poplon po życie, na glebach piaszczystych lub piaszczysto-glinianych, tzw. szczerkach. Zbiór z pierwszego zasiewu odbywał się w sierpniu (w okolicy św. Jacka). Tatarkę młócono na klepisku, ziarno oczyszczano na wietrze drewnianą szuflą, a później na sitach (przetakach). Tatarkę zawożono do młyna na przerób. W pobliżu znajdowały się trzy młyny wodne: w Borowym, I.ipiu i Klekotowcu. Po przywiezieniu z młyna trzeba było kaszę oczyścić i posortować, na kaszę krakowską, miałką, krupę i okrąglicę. Krakowska zwana była także radomką, miałka miołeczką lub maczkiem, krupa — bękartką, perkotem lub wymyłką. Okrąglicą lub calicą na-zywano kaszę najgrubszą; były to całe, obłuskane ziarna. Z ziaren otrzymywało się kaszę paloną — do tego celu służył piec chlebowy. O ile czyszczeniem kaszy zajmowały się kobiety, sprzedażą kaszy trudnili się wyłącznie mężczyźni. Mieli oni określone kierunki handlu. Kobiety wypiekały z mąki tatarczanej placek zarabiany na drożdżach lub na zakwasie. Miał charakterystyczny miodowy, słodki smak. Nazywany był tatarczuchem. Sprzedawano go na odpustach i jarmarkach. Produkt ten powrócił znów do łask, znalazł się bo-wiem na liście Ministerstwa Rolnictwa jako produkt regionalny. Kamieniczanie doskonale znali smak tatarczucha. Przywołała go w swych „korzennych" wspomnieniach Kryspina Gruszkowa. Tatarczucha przywoziło się z Żarek. I można przywieźć dziś. Wystarczy pojechać w sobotę na targowisko. Jeżdżę tam od czasu do czasu po kurę z wolnego wybiegu (od pani Ani z Antolki). A raz kupiłem gęś. Jak wiadomo gęś najlepiej nafaszerować kaszą. Z okazji świąt Wielkanocnych życzę wszystkim smacznego!


Andrzej Bohdan                                                                                                                                     Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr96 , R XXVI, 1/2016r

Jak dawniej maglowano.

Jak dawniej maglowano.


Dawno, dawno temu nasze babcie i prababcie nie miały pralek, żelazek i musiały sobie radzić w inny sposób. Kobiety gotowały bieliznę, pościel w wielkich kotłach, przenosiły i przewracały za pomocą drewnianych wielkich szczypiec. Kiedy bielizna czy pościel była bardzo brudna kładły ją na tarę w balii (metalowa wanna-podłużna bądź okrągła, czasami drewniana) i szorowały szczotkami lub zwyczajnie tarły. Do prania używano najczęściej szarego mydła, do namaczania stosowano sodę. Potem krochmaliły ("modrą mączką") i te większe rzeczy typu obrusy, prześcieradła, pościel zanosiły do magla.

Magiel przekazany do Muzeum Regionalnego w Kamienicy Polskiej przez p. Marylę Rybak-Dziuk (wnuczka p.Janiny Rybak). Magiel był własnością p. Janiny Rybak, żony Franciszka, zmarłej w 1975 r. zamieszkałej w Kamienicy Polskiej . Magiel sprowadzony był ze Śląska przed II wojną. Okoliczna ludność korzystała z magla plącąc 2 zł od walka. (cena z lat 50-60 -tych). Maglowano głownie krochmaloną pościel i obrusy. Na drewnianym stole nawijano na wałki pościel i pryskano wodą. Wystarczyło parę razy przemaglować. Foto p. Maryla Rybak-Dziuk (wnuczka p.Janiny Rybak)



Magiel to była prawie instytucja. Czasami trzeba było zapisać się, żeby skorzystać, tylu było
chętnych. Panie spotykały się tam również w celach towarzyskich, można było porozmawiać o tym i owym. Wielki magiel składały się z dość ciężkiego szkieletu utrzymującego przesuwaną skrzynię. Waga całej konstrukcji zaczynała się od 100 kilogramów. Skrzynię obciążano kamieniami, piaskiem , których waga wahała się między 500 a 1000 kg. Szkielet musiał naprawdę być solidnie skonstruowany. Istniały różne rodzaje magli obciążanych skrzynią w zależności od potrzeb. Przemysłowe były napędzane końmi, wodą za pośrednictwem kół młyńskich (kilka magli na koła młyńskie znajdowało się na Śląsku) czy też maszyną parową. Przydomowe natomiast napędzano ręcznie, a później elektrycznością. .




Wałki były wkładane w miejsce specjalnie do tego wyznaczone i zaznaczone na maglu. Często wyposażano je w drewnianą osłonę, bo nie trudno było o wypadek, szczególnie jeśli kręciły się tam też dzieci. Maksymalnie udawało się włożyć dwie rolki. Nacisk na wałki był ogromny, bezmyślnie wsadzone materiały z aplikacjami, zamkami bądź guzikami ulegały zniszczeniu, nie mówiąc o tym, że same te elementy kruszyły się, wyginały czy też darły bieliznę. Bielizny nie nawijano bezpośrednio na wałki, ale używano do tego kilkumetrowego zwoju materiału ”. Rozkładano je na ów ręcznik i nawijano na wałek.



Wałek wkładano pod skrzynię, którą wprawiano w ruch a ręcznik z zawartością się zwijał i rozwijał na długość połowy magla.
Dzisiaj rzadko kto zna i pamięta zapach świeżo wykrochmalonej i wymaglowanej pościeli. Była niezwykle gładka, z połyskiem i spało się jak w 7 niebie. Takie czasy.

Więcej o maglach
https://pl.wikipedia.org/wiki/Magiel

Powstanie i rozwój parafii Poczesna

 Powstanie i rozwój parafii Poczesna


Parafia Poczesna powstała jako ogniwo diecezji krakowskiej.


Tereny te od początku polskiej państwowości należały do Małopolski, historycznie to ziemia krakowska. Parafię wydzielono z parafii Zrębice. W pierwszym okresie jej istnienia tworzą ją wsie: Poczesna, Zawada, Niewdzięczna (później Zawisna), Radziątków (później Nierada), Raków (później Zawodzie).


Dokument erekcyjny mówi, że wsie Niewdzięczna i Radziątków powstały na surowym korzeniu, zapewne to najbliższy czas ich powstania.


Okolice na południowy - zachód od Poczesnej były nie zasiedlone lub zasiedlone bardzo rzadko. Były to obszary leśne mieszane sosnowo - dębowe. Drewno wykorzystywano do wytwarzania żelaza oraz papieru w papierni w Poczesnej, którą założył w początkach istnienia parafii Joachim Ocieski starosta olsztyński.


Odsłaniane tereny wykorzystywano przy zakładaniu nowych wsi. Powstałe miejscowości pojawiały się w różnych zapisach w księgach metrycznych lub też w dokumentach z lustracji parafii czy to starostwa.


I tak w określonych latach w zapisach ksiąg parafialnych rejestrujących najważniejsze wydarzenia z życia człowieka: chrzest, ślub, śmierć pojawiają się następujące miejscowości:


1631 r. - Bargły, Całka, Klepaczka, Łysiec


1662 r. - Wanaty


1703 r. – Hutka nazwa części Nowej Wsi


1722 r. – młyn Wały Hutki


1727 r. – Mazury Koło Nierady


1729 r. – Młynek


1748 r. – Kukuły


1769 r. – Karczowa Droga


1770 r. – Kręciwilk


1772 r. – Modrzejowszczyzna


1783 r. – Klepaczka


1786 r. – Furmanowizna


1789 r. – Adamowizna za Wartą


1791 r. – Lepis


1792 r. – Romanowizna nowa część Klepaczki


1793 r. – Borek folwark i Karolina dwór starosty


1796 r. – Badory


1803 r. – Wymysłów koło Słowika


1803 r. – Zdechlowizna


1804 r. – Dębowiec nowa kolonia


1805 r. – Poraj pustkowie


Nie wszystkie te miejscowości należały administracyjnie do parafii Poczesna.


Powiększyła się parafia przez przyłączenie wsi z sąsiednich parafii:


1785.11.11 z Koziegłów - Starcza, Własna, Teodorowizna.


1826.09.11 z Koziegłów - Kamienica Polska, ze Zrębic - Osiny, z Olsztyna - Lepisz, z Częstochowy - Huta Stara A.


1885.01.12 z Częstochowy - Nowa Wieś


1901.09.24 z Częstochowy - Młyn Wały spod Nowej Wsi




Linia kropkowana podkreślona kolorem zielonym zakreśla tereny naszej parafii z okresu powstania mapy.


Linia czerwona maksymalny zasięg terytorialny parafii po przyłączeniach miejscowości w latach 1826, 1885, 1901.


Zmniejszyła się parafia wraz w wydzieleniem z jej struktur nowych parafii:


Dopóki żyjemy, jesteśmy nieśmiertelni. Ścieżki pamięci.

 Dopóki żyjemy, jesteśmy nieśmiertelni. Ścieżki pamięci.


Życie wciąż przyspiesza. Mniej więcej do roku 2000 panowałem nad swoimi wspomnieniami, potrafiłem ujarzmić i klasyfikować swoje sny. Teraz niepokoi nie nadmiar symboli. Śni mi się brat mamy z ręką zniekształconą od ciężkiej pracy w polu. To on został na gospodarstwie dziadków. Ma do mnie żal, że o nim zapomniałem. Snuje się po pustych pokojach. To tylko sen. Jego dom zamieszkują dziś obcy ludzie. Rozmawiam z wujkiem. Pytam o sąsiadów, znajomych. - Jedna z córek Walenty ze Szwamberku wyszła za Brzozowskiego z Osin, co miał sumiaste wąsy, a druga za Forcza - mówię. - Ale który to Walenta był ich ojcem? - Jak to który? - dziwi się wujek -Walenta „Pelin". - Co to znaczy Pelin? - dopytuję. -Jego ojciec miał na imię Pelegryn, - w Kamienicy to trudne imię, skrócono na Pelin. Pytań z mojej strony jest coraz więcej. O dom Błaszczyków przy Rynku, o rzeźnię Fazanów, o posesję przylegającą do placu ćwiczeń straży pożarnej, o siłacza Szczęsnego, który występował z cyrkiem w Kamienicy Polskiej, o Zajdlów, Hazlerów, Sołtysików, Kołaczkowskich, Wałaszków, Szmidlów. Wreszcie pytam o najbardziej drażliwy temat: - Jakie rodziny po wkroczeniu Niemców do Polski w 1939 roku nagle poczuły się bardzo niemieckie? - W Kamienicy pojawili się funkcjonariusze nowej władzy, niektórzy pochodzili ze Śląska, z terenów włączonych do Rzeszy, tak jak i okolice Kamienicy. Pewnego dnia w 1944 roku usłyszałem, jak po zejściu do piwnicy Niemiec przemówił do mojego ojca po polsku. Okazało się, że był Ślązakiem. To nie koniec opowieści. U tegoż Niemca —Ślązaka służącą była młoda kobieta, która mając zaufanie do mojej mamy przymała się, że jest Żydówką. „Ja cię nie wydam" — powiedziała moja matka. Gospodarze Ślązacy nie wiedzieli, kogo mają pod dachem, więc dzięki temu przeżyła. Szkoda, że nie powiedziałem o tym wycofującym się z Niemcami pracodawcom Żydówki. - Temat służby w Wehrmachcie do dziś jest niezwykle drażliwy. Polska centralna i wschodnia w ogóle tego nie rozumie, ale przecież po administracyjnym włączeniu do Rzeszy przygranicznych terenów Polski (Pomorze, Śląsk, Zagłębie), zamieszkali tam młodzi ludzie byli powoływani do służby wojskowej w Wehrmachcie. -Kto z kamieniczan został powołany do Wehrmachtu? - Ci, którzy podpisali Volkslistę. - A konkretnie? - Kilka rodzin, listę podpisywano z różnych powodów.



Także po to, by wyciągnąć z niemieckich obozów swych bliskich: ojców, braci. Jeśli ktoś się zdecydował opowiedzieć za narodowością niemiecką, to musiał się liczyć z tym, że - poza przywilejami żywnościowymi - ich synowie będą powoływani do niemieckich jednostek wojskowych. - Wymienianie dziś ich nazwisk jest bolesne dla wnuków, w małych środowiskach wszyscy się znają. Mówił o tym Piotr Gerasch z Towarzystwa Genealogicznego Ziemi Częstochowskiej i inni uczestnicy dyskusji, w trakcie spotkania z realizatorkami filmu Telewizji RBB z Berlina w Muzeum Regionalnym w Kamienicy Polskiej, prezentującymi film o zbrodniach Wehrmachtu w 1939 r. Teraz podjęły temat służby Polaków w Wehrmahcie w czasie II wojny. Ponieważ życie podobne jest do opowieści, tworzymy legendy. Dopóki żyjemy, jesteśmy nieśmiertelni. „Opadają kwiaty, płynie woda, wszystko przemija nie zostawiając śladów. Oto mój wszechświat." „Zapraszam księżyc, a licząc mój cień - jest nas trzech. Cień zadawala się kroczeniem za mną." „Kto wypowiada kłamstwo, pragnie nim osiągnąć korzyść". „Kto pożąda prawdy, pragnie nim osiągnąć korzyść". Czasem zamiast korzyści - strata. Mityczne rzeki dzielą świat żywych i zmarłych. Zatem: Feniks i Charon. Śmierć i zmartwychwstanie. Grabarz i akuszerka. Konieczne kłamstwa - to Życie. Dopóki żyjemy, jesteśmy nieśmiertelni. Czy Bóg wybaczy wszystkie małe kłamstwa, dzięki którym można było przeżyć? Ludzie są mniej skłonni do wybaczania.


Andrzej Bohdan Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr86 , R XXIII, 3/2013r

niedziela, 29 listopada 2020

Cmentarz choleryczny w Sławkowie

 Cmentarz choleryczny w Sławkowie



Sławków na przestrzeni wieków wielokrotnie nawiedzały zarazy, pomory i wielkie głody, niosąc za sobą śmierć i wielkie spustoszenie. Pierwsza epidemia cholery nawiedziła Sławków w 1831 roku – odbyło się jednak bez masowych zgonów.


W XIX wieku sławkowianie mieszkali w drewnianych chałupach, często w kurnych chatach bez pieca, podłogi i otwieranych okien. Często dzielili swe pomieszczenia ze zwierzętami. Po klepisku wędrowały insekty. Niedożywienie, bieda oraz mała świadomość utrzymywania należytej higieny, sprzyjały powstawaniu wśród mieszkańców licznych chorób, które często przeradzały się w epidemie. Żywiono się tym, co zebrano na polu, gotowano żur, tylko od wielkiego święta na stole pojawiało się mięso. Gdy przychodził nieurodzaj, kiepskie żywienie, fatalny stan higieny, brak opieki medycznej zbierały krwawe żniwo. Trudną sytuację sanitarną miasta pogarszał brak lekarza zatrudnionego na etacie. Wprawdzie co jakiś czas do Sławkowa przyjeżdżał lekarz powiatowy lub górniczy, jednak charakter jego wizyt był raczej urzędowy, polegający na dawaniu wytycznych dotyczących przestrzegania przepisów sanitarnych.



W takiej sytuacji rada miasta podjęła decyzję o dobrowolnym opodatkowaniu się i zatrudnieniu na etacie lekarza miejskiego. W 1840 roku podpisano kontrakt z Feliksem Massalskim. Zatrudniono go w charakterze chirurga miejskiego, jednak już w 1846 roku jego ciężka choroba zakończyła się zgonem. Znów Sławków pozostał bez opieki lekarskiej. Nadal mieszkańcy mieli do czynienia z lekarzem w zasadzie tylko w wyjątkowych okolicznościach. Na co dzień jedynymi sposobami leczenia chorób było leżenie w łóżku, unikanie przeciągów, tarty chrzan, picie wywaru z arcydzięgla i oczywiście medycyna ludowa oraz modlitwa, tym bardziej, że przyczyn choroby czy zarazy nie szukano w bakteriach czy wirusach, o których istnieniu nie wiedziano, lecz w gniewie boskim. W prawdzie każdy mieszkaniec mógł być leczony w Szpitalu Powiatowym św. Błażeja w Olkuszu, lecz było to leczenie bardzo drogie, dlatego chory wcześniej musiał otrzymać pisemną zgodę od burmistrza miasta, który tym samym poręczał za chorego, że ten po zakończeniu kuracji zapłaci należną sumę, a w przypadku gdyby nie mógł wpłacić tej sumy, ogół mieszkańców musiałby to uczynić.


Rok 1849 – Sławków nawiedza największa w dziejach XIX wieku epidemia cholery. Co to za choroba, której tak się obawiano? W „Instrukcji o postępowaniu podczas cholery” wydanej dla mieszkańców Śląska w latach 1836-1837 tak opisano objawy choroby: „Cholera jest chorobą, która się, jak wiadomo, zwyczajnie daje poznać przez wymioty i biegunkę (...) przez nieprzyjemne uczucie w dołku serca, przez oziębłość członków, konwulsje i bóle, osobliwe w łydkach, jak i przez wklęsłą i prędko odmienioną twarz, słaby wnet nie czujny puls, wielką słabość i tęsknotę. Najwięcej ona połączona jest z wielkim pragnieniem, zatrzymaniem uryny, z niebieskim lub czerwono-niebieskim kolorem pojedynczych części, najbardziej rąk i nóg.”


Zaraza opanowała wówczas całe miasto. Ludzie zamykali się w domach chcąc uniknąć zarażenia. Domy dotknięte zarazą były oznakowane, zabroniono wylewania nieczystości na ulice, wypędzania bydła i drobiu, zakazano używania łaźni publicznej a zmarłych chowano poza miastem na tzw. cmentarzu morowym.


Kościół w Sławkowie. Zdjęcie PK.




Tak w „Dziejach Sławkowa” opisane jest powstanie tego cmentarza:


„Jednocześnie z funkcjonowaniem cmentarza przykościelnego i założonego już nowego powstał w latach dwudziestych XIX w. trzeci cmentarz nazywany przez miejscową ludność . Założony najprawdopodobniej w roku 1813 podczas szalejącej epidemii tyfusu, kiedy to zmarło około 200 osób. Miejsce pod cmentarz wyznaczono w odległości około 1,5 km od miasta, w lesie zwanym Chmielnik przy drodze prowadzącej do Ciołkowizny. Ustronie, rozległa polana oraz sprzyjający do głębokiego grzebania zmarłych piaszczysty grunt, miały skutecznie odizolować zarażone zwłoki od pozostałych przy życiu. Możliwe, że już w 1820 roku wybudowano w tym miejscu kapliczkę. Taka data widnieje do chwili obecnej pod zwieńczeniem dachu budowli”.


Na początku sierpnia 1849 roku pojawiały się pierwsze pojedyncze przypadki zachorowań i zgonów. Jak już wcześniej wspomniałam, brak lekarza, niedostatek, zły stan sanitarny miasta, zaowocowały tym, że zaraza zaczęła zbierać obfite żniwo, bo już w połowie sierpnia nastąpiło nasilenie choroby, a co za tym idzie zgonów. Dziennie umierało 5-10 osób. Najwięcej jednak zgonów odnotowano 25 sierpnia, kiedy w ciągu doby zmarło 26 osób oraz 26 sierpnia, gdy pochowano 18 osób zmarłych na cholerę. Zmarłych chowano poza miastem na cmentarzu morowym. Wyludniały się całe ulice, domy, umierały całe rodziny.


Oto kilka przykładów:


Dom Nr 283 - dnia 22.08.1849 r. - w ciągu kilku godzin zmarło 6 osób: Jałmużyński Józef stolarz lat 53, synowa Julianna Jałmużyńska lat 30, jej pięciomiesięczny syn Józef, zięć Jakub Mrożek – walcownik lat 32 i jego syn 1,5 roku Jakub, siostra Józefa – Karuzińska Joanna lat 50.


Dom Nr 269 – dnia 25.08.1849, godzina 10 wieczór umiera Jaworski Maksymilian lat 12, dnia 26.08 umiera jego siostra Antonina lat 4, dnia 27.08 umiera siostra Małgorzata lat 20 – były to dzieci Bartłomieja i Marianny Jaworskich.


Dom Nr 122 – dnia 25.08. 1849 r. 11 rano umiera Sałas Jan lat 60, w tym samym dniu o godz. 16 00 po południu zmarła jego żona Marianna, mieszczka lat 54. Zgony zgłaszał ich syn Franciszek Sałas lat 27 a dwa dni później czyli 28.08 o godz. 6 rano zmarła jego córka Wiktoria lat 6.


Dom Nr 204 – dnia 31.08. 1849r., godz. 6 rano zmarła Pogodowa Franciszka, lat 50 a już 1.09. 1849 o 3 rano umiera jej mąż Jan Pogoda lat 58.


Dom Nr 164 – dnia 20.08.1849, umiera Niepielski Józef, mieszczanin lat 31, a tydzień wcześniej, czyli 13.08 zmarła jego córka Karolina Niepielska lat 3


Dom Nr 113 – dnia 2.09.1849, godz. 11 zmarła Paleczna Agata lat 50 a o godz. 3 po południu umiera zięć Dobrochowski Józefat lat 29 i jego syn Jan lat 3.


Dom Nr 114 – dnia 28.08.1849, zmarł Ziętek Jan, gospodarz, lat 70 a 29.08 umiera jego żona Teresa z Flaszów Ziętkowa, lat 70.


Dom Nr 115 – dnia 28.08.1849, godz. 12 w nocy zmarła Magdziarzowa Marianna lat 50, 8.09 umiera jej mąż Mikołaj Magdziarz lat 72, dnia 1.09.1849, godz. 3 po południu zmarła ich córka Teodozja Lipska, lat 27 a 3.09 umiera jej teściowa Marianna Lipska, lat 55.


To tylko niektóre przykłady strasznych tragedii rodzinnych, jakie wynotowałam z ksiąg zgonów w czasie kwerendy w Archiwum Państwowym w Katowicach. Z opowiadania mojej babci, której dziadek Łuckoś Wojciech zmarł na cholerę zapamiętałam opowieść, że zdarzały się przypadki, kiedy zarażeni sami kopali sobie groby, aby być w nich pochowani, ponieważ coraz więcej zmarłych i coraz mniej chętnych do ich grzebania. Ludzie bali się panicznie zarazy, a epidemia opanowała już całe miasto. Ludzie padali jak muchy w strasznych męczarniach.


Przeglądając księgi zgonów z 1849 r., odnotowałam ponad 200 zgonów zarejestrowanych, w tym 50 aktów zgonów dzieci. Ile naprawdę zmarło? Trudno dziś powiedzieć, ponieważ nie wszyscy zmarli byli zarejestrowani w parafii. Niektórzy z nich, nie mający rodziny, zostali pogrzebani bez identyfikacji. Myślę, że zgonów było dużo więcej, na pewno ponad 300. Zaraza szalała do końca września, ale jeszcze w październiku i listopadzie zdarzały się pojedyncze zachorowania i zgony.


Po mieście wałęsały się gromady żebrzących ludzi, osieroconych, zrozpaczonych dzieci. Toteż trudno się dziwić, że już w miesiącach listopadzie, grudniu 1849 roku czy na początku 1850 roku zarejestrowane są śluby wdów, wdowców, którzy zmuszeni byli zakładać nowe rodziny aby zapewnić byt i utrzymanie dzieciom. Oto kilka przykładów:


12.11.1848 – Kazimierz Proszczek lat 25 wdowiec po Tekli Malinowskiej zm. 12.08 żeni się z Rozalią Wilczyńską lat 18


26.11.1849 – Wincenty Skupień wdowiec po Mariannie Rzońca zmarłej 1.09.1849, majster profesji tkackiej żeni się z Julianną Dąbrowską lat 17


28.05.1850 – Jan Lorek lat 50, wyrobnik komorny, wdowiec po Juliannie Pięta zm.09.1849 żeni się z Rozalią Sitkówną, panną ze służby się utrzymującej lat 23


Po wygaśnięciu epidemii, cmentarzowi nadano przydomek „cholerny”. W czasie zarazy zmarło wielu znaczniejszych obywateli miasta między innymi: Najderski Kazimierz obywatel miasta, Łukasz Janeczek – gospodarz, Maciej Puz – mieszczanin, rzeźnik, Marcin Kubiczek – mieszczanin, Maciej Honiek – mieszczanin, Antoni Stychno, Wawrzyniec Bień i inni.


W następnych latach sytuacja epidemiologiczna w mieście zdecydowanie się poprawiła. W 1852 roku na wieść o zbliżaniu się kolejnej epidemii cholery miasto było przygotowane. Powołano specjalny „Komitet Choleryczny” na czele z burmistrzem i plebanem sławkowskim. Wyznaczono duży okazały budynek, w którym planowano urządzić szpital i wynająć lekarza do jego prowadzenia. Co najważniejsze, podpisano kontrakty z ludźmi, którzy zgodzili się w razie epidemii grzebać zmarłych. Na szczęście przygotowania okazały się zbyteczne, bo cholera ominęła tym razem miasto. W następnych latach mając smutne doświadczenia z 1849 roku, władze miasta starały się o polepszenie opieki lekarskiej. W Sławkowie zamieszkał bowiem starszy felczer górniczy Franciszek Kamiński, który w ramach swoich obowiązków musiał również udzielać porad lekarskich mieszkańcom Sławkowa.


Dotarłam do dokumentu, w którym informowano, że ostatni pochówek na cmentarzu miał miejsce w 1849 roku w czasie największej w XIX wieku epidemii cholery. Następne ofiary epidemii, jakie nawiedzały Sławków, były grzebane prawdopodobnie na nowym cmentarzu.


Jak dzisiaj wygląda cmentarz cholerny?


Zapomniany przez mieszkańców cmentarz, niegdyś polana, porósł drzewami samosiejkami. Jedynie ostała się kapliczka pod wezwaniem św. Krzysztofa (dawniej św. Wawrzyńca) wybudowana w 1820 roku, jedyny świadek wydarzeń tamtych lat. Czas zatarł ślady dawnych mogił, krzyże, które jeszcze po II wojnie światowej można było zauważyć, uległy zniszczeniu. Starsi ludzie, pamiętający tych, którzy tu byli pochowani, poumierali. Jedynymi bywalcami tego miejsca są stada dzików, sarenki i inne leśne zwierzęta.


Brak jakiejkolwiek informacji, że taki cmentarz istnieje, jak do niego dotrzeć, brak dojścia – nawet ścieżki powoduje, że większość mieszkańców nie wie, że takie wydarzenie w historii naszego miasta miało miejsce.


Mieszkańcy Zagródek do niedawna w maju spotykali się przy kapliczce, śpiewając pieśni maryjne, była tu odprawiana przez księdza wikariusza Grzegorza Ziętalę msza św. za zmarłych spoczywających na tym cmentarzu. Ale i ten zwyczaj uległ zapomnieniu. A szkoda...


Zapraszam mieszkańców do odwiedzenia tego szczególnego cmentarza. A może znajdą się sponsorzy, którzy zechcą pokryć koszty odnowienia kapliczki i oznakowania tego miejsca.


Wykaz nazwisk osób, które zmarły na cholerę od sierpnia do listopada 1849 roku - KLIKNIJ. Być może są wśród nich osoby, które zmarły śmiercią naturalną, ale nie jest możliwe w obecnej chwili zweryfikowanie tych danych.


Elżbieta Pietrzyk


Koło Historyczne MOK Sławków


Źródła:


Dzieje Sławkowa,


Niezbędnik Śląski – zeszyt 1 „Codzienność”,


Księgi parafialne – zgony 1849 Archiwum Państwowe, Katowice,


Księgi parafialne - małżeństwa 1849 –1850, Archiwum Państwowe, Katowice.
Żródłohttp://www.slawkow.pl/cmentarz-choleryczny-w-slawkowie

Wóz gospodarski. Relikt przeszłości.

 Wóz gospodarski. Relikt przeszłości.


Technologia na wsiach, mocno się przeobraziła w ciągu ostatnich dekad. Szczególnie gdy rolnicy skorzystali z pomocy Unii Europejskiej. Masowo wyposażano się w nowoczesne, ciągniki, maszyny i przyczepy do transportu płodów rolnych. To był rychły kres przydatności wozu konnego. Najczęściej, został odstawiany gdzieś na bok, tak na wszelki wypadek: może się jeszcze przyda.

Lub posłużył jako ozdoba, kwietnik w przydomowym ogródku. Pomysłowi gospodarze, a mniej zamożni, przerabiali je na przyczepy jednoosiowe. Jako zestaw dla traktora. Dzięki temu jeszcze może ktoś się domyśleć. Że ta oś i koła są od dawnego wozu gospodarskiego. Ale czy na pewno, każdy ten sprzęt zna?

Warto może przypomnieć sobie budowę, przeznaczenie, konserwację tego środka transportu. Do którego pewnie każdy ma jakiś dziecinny sentyment i miłe wspomnienia.






Wóz na obręczach tzw. rafiok ze szprychami drewnianym był używany do końca lat 70-tych. Składał się z dwóch osi, na których były osadzane na tulejach masywne drewniane koła z grubą, metalową opaską. Były to najważniejsze i najkosztowniejsze części. Dlatego szczególnie o nie dbano. Tuleje kół, nazywane też z "niemieckiego języka" buksami, musiały być odpowiedni dopasowane do czopów osi. Dobrze zawsze nasmarowane, zmniejszały opór i zużycie. Dlatego, rzadko wtedy mówiono, że koło prędko się rozbija i lata na osi.






Sama obręcz ściskająca koło, szczególnie na wertepach, lub wilgoci było narażona na obluzowywanie się. Wymagała wtedy fachowej pomocy miejscowego kowala. Który ją przecinał i dociągał na gorąco w kuźni. Na tym zestawie była drewniana paka, lub boki tych burt stanowiły pleciona wiklina. Wóz zakończony długim dyszlem, musiał się dobrze prowadzić. Ponieważ transportował duże, ciężkie i obszerne ładunki. Tak to raz, na płody rolne (np.: ziemniaki, buraki, cebulę), węgiel, drewno czy młodzież na zabawy. To znów do siana i słomy, zakładano długie i wysokie burty drabiniaste. Takie ze szczeblami, dla zwiększenia pojemności. Drugą rzeczą na którą zwracano uwagę, była kolejność wozu. Jeśli tylne koła idą dokładnie śladami przednich, to wóz jest kolejny. Wóz powinien iść równo, przy czym dyszel nie może uciekać w żadną stronę. O wóz szczególnie dbano. Był umieszczany pod szopą, na klepisku w stodole, lub nakrywany folią. Tak żeby się nie rozsychał od wilgoci i prażącego słońca. Dzięki takiej trosce, części drewniane nie kurczą się. W przeciwnym razie, wóz zaczyna chodzić i klekocze. A części nie pasują dokładnie do siebie, to wkrótce staje się niezdatny do użytku. Bardziej praktycznym i lepszym, był wóz na kołach ogumionych. Ten typu podwarszawskiego, na łożyskach kulkowych. Prowadził się lżej, bez nadmiernych wstrząsów. Umożliwiał wygodna jazdę, a zarazem cały wóz mniej się rozbijał i dlatego mógł być dłużej użytkowany. Do nich, używano takich opon, które nie nadawały się już do samochodów dostawczych, np. od żuka lub nysy. Wystarczyło tylko kontrolować odpowiednie ciśnienie powietrza i stan bieżnika. Dla lepszej widoczności i bezpieczeństwa w ruchu, praktykowane były lampy naftowe i odblaski instalowane na pace lub kulbonie. Jeśli tak wyglądał sprawny i przygotowany pojazd - No to w drogę! - można by głośno oznajmić...


Początki nauczania w Poczesnej 1792 - 1830

 Początki nauczania w Poczesnej 1792 - 1830


Początki nauczania dzieci w Poczesnej związane były z działalnością Komisji Edukacji Narodowej, pierwszej na ziemiach polskich i w Europie centralnej świeckiej władzy oświatowej powstałej 1773 roku.


Szkoła - dom szkolny w Poczesnej został zbudowany w 1792 roku w oparciu o decyzje i środki KEN.


Tworzono szkoły w jednostkach osadniczych większych niż 50 dymów.


W Poczesnej była to szkoła parafialna. Należały do niej wsie: Poczesna, Całka, Zawisna, Osiny, Bargły, Zawada, Wanaty, Zawodzie. W sumie około 120 dymów. Komisja Edukacji Narodowej działała 21 lat (do 1795 roku), ale pozostały po niej system utrzymywał żywotność o wiele dłużej, w zaborze rosyjskim do 1839 roku.





W Królestwie Polskim w 1821 roku działało tylko 5 szkół wiejskich w regionie częstochowskim z 14 założonych przez KEN: w Starokrzepicach, Wilkowiecku, Mykanowie, Żurawiu i Pocześnie. Zestawienie to jest dla nas powodem do dumy.


Działalność szkoły, w tym pierwszym bardzo tragicznym dla Polski okresie rozbiorów, odnotowana była w kolejnych latach.


Szkoła zaczęła działalność w 1792 roku, a po jednym roku nauczania musiała ją przerwać. W wyniku drugiego rozbioru Polski w 1793 roku tutejsze ziemie dostają się pod zabór niemiecki, są to nowe Prusy Południowe.





Usunięto język polski z urzędów, sądów, szkół, tym samym zaprzestano nauczania.


Wojny napoleońskie niosą nowe nadzieje dla Polski. Utworzone w 1806 - 1815 roku Księstwo Warszawskie swoim terenem obejmuje Poczesnę.


W 1808 roku Szkoła Elementarna w Poczesnej zarządzeniem prezesa Izby Edukacyjnej Księstwa Warszawskiego W. Borotyńskiego wznawia swoją działalność. W 1830 roku upada szkoła w Poczesnej.


Z tego pierwszego okresu nauczania jest też pierwsza informacja o nauczycielu.


W 1819 roku w/w szkole uczył Jakub Nowakowski - miejscowy organista, dobrej konduity (konduita - zachowanie, prowadzenie się).


Jego roczne wynagrodzenie to 6 korców żyta, 144 zł i 12 siągów drewna.


Dzieci w szkole w tych latach uczyły się pisania, czytania, rachowania i religii.


Rok szkolny dzielono na półrocze zimowe i letnie. W półroczu zimowym chodziło w Poczesnej do szkoły około 40 dzieci, w letnim zdecydowanie mniej, do 10 osób.
Rok szkolny dzielono na półrocze zimowe i letnie. W półroczu zimowym chodziło w Poczesnej do szkoły około 40 dzieci, w letnim zdecydowanie mniej, do 10 osób.
Źródło: http://korwinow.com/index/Pocz%C4%85tki-nauczania-w-Poczesnej-1792---1830/d/33/p/356



DZIEJE SZKOLNICTWA W POCZESNEJ. Drugi okres nauczania 1906 – 1917

 DZIEJE SZKOLNICTWA W POCZESNEJ. Drugi okres nauczania 1906 – 1917


Ponowne nauczanie w Poczesnej ma związek z działalnością Polskiej Macierzy Szkolnej.


Organizacja ta to stowarzyszenie zasłużone dla rozwoju oświaty założone w 1905 roku w Warszawie m.in. przez H. Sienkiewicza, J. Gralewskiego, A. Osuchowskiego, J. Chrzanowskiego. Wtedy na terenie Królestwa Polskiego trwała rewolucja (1905-1907). Obok innych wystąpień doszło do wybuchu strajku szkolnego. Za przykładem studentów Politechniki i Uniwersytetu Warszawskiego poszły szkoły średnie – domagano się polskiej szkoły, swobody stowarzyszeń dla młodzieży. W szkołach ludowych tworzono fakty dokonane przechodząc na nauczanie w języku polskim. Gdy został on ponownie zakazany, powołano do życia Polską Macierz Szkolną w czerwcu 1905 roku. Od 1906 roku Polska Macierz Szkolna zaczęła działalność na wsi.






W Kongresówce zorganizowano ze składek dobrowolnych przeszło 400 szkół ludowych oraz 211 ochronek.


W wykazie szkół Macierzy Szkolnej powołanych w 1906 roku Poczesna widnieje na pierwszym miejscu w regionie częstochowskim (źródło: Archiwum Państwowe w Częstochowie). Biorąc pod uwagę to, o czym napisano powyżej, że szkoły te organizowano w oparciu o własne środki finansowe zainteresowanych, ale przede wszystkim świadomość takiej potrzeby, to jest się czym pochwalić.


Był to ponowny początek nauczania w Poczesnej, który w różnych formach przetrwał do dnia dzisiejszego kreśląc 100-letni okres.


Po upadku rewolucji w 1907 roku władze rosyjskie zawieszają działalność Polskiej Macierzy Szkolnej, tym samym nauczanie w języku polskim w formie legalnej przestaje istnieć. Ten krótki czas pewnych swobód związanych z polskością bardzo wzmocnił świadomość narodową. Dlatego mimo zakazów nie odstąpiono od nauczania języka polskiego i w języku polskim.


W Królestwie Polskim powstaje wiele szkół tajnego nauczania języka polskiego. Ta bardzo ryzykowna działalność patriotyczna była realizowana także w Poczesnej.


Pan Jerzy Czerwik z Bargłów przekazał nam wspomnienia swojego ojca Idziego Czerwika, który mówił mu, że umiejętności pisania i czytania w języku polskim nauczył się na tajnym nauczaniu zorganizowanym na początku XX w. w Poczesnej u gospodarza Antoniego Boreckiego. Nie ma szerszych informacji o nauczaniu ogólnym w języku rosyjskim w tym okresie w Poczesnej. Wiemy natomiast z dokumentów archiwalnych gminy Kamienica Polska z 1915 roku (Lista wykładających w szkołach gminy Kamienica Polska), że takie nauczanie realizowano w 1911 roku.






Przedstawiamy fragment tego dokumentu:


„1 - klasowa szkoła w Poczesnie, nauczycielka Zofia Pęczalska ur. 21-X-1892 r. w Rudzie Malenickiej, ukończyła gimnazjum w Piotrkowie, od 1911 r. pracuje w tej szkole z pensją 360 rubli i 142- rublowym dodatkiem na opał”.


Okres pierwszej wojny światowej (lata 1914 - 1918) to pierwsza szersza działalność władz rozbiorowych - okupacyjnych rosyjskich, a potem niemieckich w kierunku szkolnictwa publicznego. Nasuwa się pytanie, dlaczego właśnie wtedy szukano przeróżnych form pozyskiwania Polaków na swoją stronę? Było to działanie przemyślane, skierowane w czuły punkt.


Wiele informacji o tym okresie dostarczają materiały zgromadzone w Archiwum Państwowym w Częstochowie, zebrane w poszycie zawierającym akta szkolne w/w już gminy Kamienica Polska z lat 1915 - 1917. Poczesna w tym okresie należała do tej gminy. Z analizy tych dokumentów wynika, że w Poczesnej w 1915 roku funkcjonowały dwie szkoły 1 - klasowe, określane w nazwach jako Poczesna I (Poduchowna) i Poczesna II (Całka).


Poczesna I w tym okresie była już szkołą publiczną tzn. utrzymywaną przez gminę. Nauczycielką w tej szkole była w/w pani Zofia Pęczalska.


Poczesna II w tym okresie była szkołą prywatną utrzymywaną przez chłopów - gospodarzy. Założycielem tej szkoły był ksiądz proboszcz Jan Knorr. Nauczycielką była pani Maria Polaczkówna.


Szkoły te nie posiadały własnych budynków, wynajmowano izby lekcyjne i mieszkania dla nauczycieli u gospodarzy.


Za funkcjonowanie poszczególnych szkół odpowiedzialne były zarządy szkolne przypisane danej szkole.


Prezentujemy zarządy szkolne szkół Poczesna w 1915 roku:


Poczesna I


Wójt gminy: Ludwik Cianciara


Ks. Proboszcz: Jan Knorr


Sołtys: Sebastian Jabłonski


Nauczycielka: Zofia Pęczalska


Gospodarze: Jan Krok


Grzegorz Magnuski


Karol Mieszkowski


Paweł Krakowian


Antoni Kuziorowicz


Antoni Miękina


Poczesna II


Wójt gminy: Ludwik Cianciara


Ks. Proboszcz: Jan Knorr


Sołtys: Sebastian Jabłoński


Nauczycielka: Maria Polaczek


Gospodarze: Stanisław Wnuk


Jacek Brzozowski


Tomasz Wawrzeńczak


Roman Krok


Jacek Markowski


Antoni Borecki


Zadanie zarządów to przede wszystkim utrzymanie szkoły. Z jakimi problemami musiał uporać się zarząd przestawia wykaz kosztów dla szkoły Poczesna II z 1915 roku:







Zarządy szkolne tamtego okresu to zespoły ludzkie o największym znaczeniu w swoim środowisku, znaczeniu moralno - materialnym. Najważniejszą rolę w tych dwóch zespołach odgrywał ksiądz proboszcz parafii Poczesna Jan Knorr, wielki społecznik, patriota, krzewiciel polskości.


Ksiądz Jan Knorr to założyciel i prezes takich organizacji społecznych w Poczesnej jak:


- Stowarzyszenie Spożywców „Praca’’ - 1908 r.


- Towarzystwo Pożyczkowo - Oszczędnościowe - 1910 r.


- Kółko Rolnicze „Przebudzenie” - 1910 r.


- Ochotnicza Straż Pożarna - 1915r.


Wszystkie te organizacje w pierwszym okresie „rozkręcał”, prezesował im.


Szczególne miejsce w swojej działalności społecznej poświęcił szkołom, zakładał je, dbał o nie, interesował się nimi. Tą sytuację obrazuje jego pismo do wójta gminy Kamienica Polska:


DZIEJE SZKOLNICTWA W POCZESNEJ. Szkoła w latach 1918 – 1939

 DZIEJE SZKOLNICTWA W POCZESNEJ. Szkoła w latach 1918 – 1939


Z momentem odzyskania przez Polskę niepodległości państwo podejmuje duży wysiłek związany z oświatą. Zakładano wyjście z analfabetyzmu poprzez powszechne nauczanie w szkołach państwowych.


W tych też latach dążono do tego, aby szkoły posiadły własne budynki. Tak też dzieje się w Poczesnej, publiczną szkołą powszechną staje się szkoła nr I, która taki status ma w 1919 roku. W pierwszym okresie wolnego państwa polskiego szkoła w dalszym ciągu korzysta z pomieszczeń wynajmowanych od gospodarzy. Dopiero na początku lat dwudziestych XX wieku przenosi się do swojej siedziby. Pierwsze pomieszczenia szkolne udostępnione są w budynku podworskim w części wykorzystywanym do tego celu. Bezpośrednio po I wojnie światowej w domu tym był zorganizowany szpital. W szpitalu leczono przede wszystkim ludzi chorych na tyfus. Jego remont i oddanie pod potrzeby oświaty następowało stopniowo. Obiekt ten jako całość zaczął służyć szkole 1928 roku, wtedy nastąpiła jego pełna adaptacja pod te potrzeby.


Zdjęcie szkolne z 1922 r. - uczniowie Szkoły Powszechnej w Poczesnej. Rząd najwyższy od lewej: Zofia Musiał - Krzyczmonik, Henryk Jański, Marian Hampel, Edward Hampel, St. Sadowski, St. Krakowian, St. Kuziorowicz, Wł. Skurłat, Eugienisz Chrapoński, Sz. Szmidla, Marian Kita, Franciszek Morga. Rząd drugi od góry: Zofia Czyż - Michalczyk, Sabina Szmidla - Roter, Leokadia Kuziorowicz, ... Krakowian, Zofia Głowacka, Józefa Krakowian - Tronina, Janina Sadowska, Wanda Olszewska - Żakowicz, Lucyna Czerwik - Wróbel, Józefa Brzozowska - Pilarska, Jerzy Zębik, ... Zębik, Stanisław Szmidla, klęczy Mieczysława Markowska - Szmidla. Siedzą: Janina Kuziorowicz - Kupczyk, Janina Górniak - Walczakowska, Zofia Chrapońska - Górniak i nauczycielka Elżbieta Kozłówna, Bonigda Jabłońska - Borecka, Helena Olszewska - Kawecka, Irena Caban - Smoleń, Barbara Sadowska - Figzał, Walentyna Mastalerz - Hutkiewicz, Wladysława Kuziorowicz - Dobosz.


Oprócz wielu zabytków kultury, techniki, pomników przyrody, użytku ekologicznego w postaci jeziorka torfowego, ładnie zagospodarowanego zbiornika Pająk, oraz "zarąbiastej" hali sportowej, od której widoku po prostu robi się słabo z zazdrości (ma się tego Senatora, no nie?) na mnie największe wrażenie zrobiło zagole="font-family: verdana,geneva;">


Pierwsza szkoła zlokalizowana była na terenie dóbr rządowych Poczesna. Są to dzisiejsze place wokół ośrodka zdrowia (pierwsze jego przeznaczenie to drugi budynek szkoły), budynku przedszkola, remizy strażackiej.









W Gminie Konopiska nowoczesność doskonale łączy się z tradycją, czego wyrazem są zabytki, wyróżniające się na tle nowoczesnej infrastruktury. Zwiedziliśmy zabytkowe obiekty małej architektury, głównie kapliczki i pomniki nagrobkowe, cmentarz parafialny wpisany do Rejestru Zabytków i 100- letni Kościół Parafialny p.w św. Walentego. Przejeżdżając urokliwą, zmodernizowaną i historyczną Aleją Lipową dotarliśmy do ciekawych nym rozrastał się zakres nauczania. Szkoła z 1 - klasowej rozszerza swoje możliwości nauczania do 7 - klasowej. Rozrastał się też zakres programowy, to zagadnienie obrazuje świadectwo szkolne Anny Janczyk - Dróżdż z 1929 roku. Pieszo, każdego dnia z samego końca Bargłów wędrowała do czteroklasowej szkoły w Poczesnej:



Rozrost programu nauczania powodował potrzebę zatrudniania coraz większej liczby nauczycieli.


I tak począwszy od wymienionej już Zofii Pęczalskiej w szkole w Poczesnej w okresie międzywojennym uczyły następujące osoby:


Maria Błachowicz


Stanisław Kokoszczyk


Czesława Klar


Ezechiela Kowalik


Elżbieta Kozioł


Włodzimierz Marynicz


Maria Pawlikiewicz


Zofia Pęczalska


Anna Sitek


Maria Utracka


Jan Wójcik


ks. Klemens Gawlikowski,


ks. Józef Kępka


ks. Jan Knorr


ks. Bolesław Lis


ks. Józef Kozakowski


ks. Brunon Magott




W okresie wzrostu organizacyjnego pojawia się etat kierownika szkoły. Pierwszym kierownikiem szkoły została Maria Pawlikiewicz, w którym roku to nastąpiło, nie wiemy. Wiemy natomiast, że w 1928 roku pani Pawlikiewicz już kierownikiem była. Po niej tą funkcje sprawował aż do wybuchu II-giej wojny światowej Włodzimierz Marynicz. Tu ciekawostka - W. Marynicz był narodowości ukraińskiej.






.


Reforma szkolna uchwalona przez sejm 11 marca 1932 roku uzależniała organizowanie pełnych szkół siedmioklasowych od liczebności dzieci w obwodzie szkolnym. Dla założenia pełnej szkoły powszechnej III - go stopnia wymagana była minimalna liczba 211 uczniów. Dodać należy, że zorganizowanie pełnej szkoły siedmioklasowej było rzeczą niezmiernie ważną dla danego środowiska, dawało możliwość dalszej nauki.


Dlatego też po ukazaniu się uchwały, społeczeństwo Poczesnej mając spełniony pierwszy warunek (dzieci w obwodzie szkolnym było więcej niż 211) podjęło decyzję o budowie nowej szkoły.


Miejscem lokalizacji staje w/w działka rządowa. Tuż obok starej szkoły zostaje wybudowana nowa, piękny piętrowy budynek. W tamtym czasie był najokazalszym budynkiem świeckim gminy. W kontraście przeważnie słomą krytych zabudowań wiejskich był to pałac.




Uroczyste otwarcie szkoły miało miejsce we wrześniu w 1937 roku. Było to dwa lata po śmierci marszałka Józefa Piłsudskiego. Dlatego uznając wielkość wysiłku związanego z budową szkoły i oddając hołd temu wielkiemu Polakowi nadano szkole jego imię.


Główna uroczystość nadania imienia powiązana była z przekazaniem szkole sztandaru ufundowanego przez społeczeństwo i odbyła się w 1938 roku.


Jak wielka to była uroczystość obrazuje liczba i znaczenie osób obdarzonych zaszczytem „wbicia gwoździa”.


Honoru bycia chrzestnymi tej uroczystości dostąpili:


Bronisława Mieszkowska – żona wójta gminy Józefa Mieszkowskiego


Helena Rycomblowa - żona byłego wójta gminy Wincentego Rycombla


Genowefa Magnuska - żona radnego powiatowego


Marcjanna Chwałowska


Władysław Rozmarynowski – starosta częstochowski


Ludwik Hennequin - zawiadowca kopalni Huta Bankowa


Stefan Zieliński - wójt gminy Rększowice


Stanisław Niezgoda


Swoje gwoździe mieli członkowie Rady Gminy Poczesna:


Augustyn Magnuski - Poczesna


Piotr Nalewajka - Poczesna


Jgnacy Czerwik - Poczesna


Stefan Mieszkowski - Poczesna


Piotr Ociepa - Poczesna


Franciszek Rakowski - Zawodzie


Roman Szymczyk - Bargły


Sołtysi wsi gminy Poczesna:


Bolesław Rakowski - Poczesna


Jan Jabłoński - Bargły


Roman Pidzik - Zawisna


Stefan Skwara - Zawodzie


Augustyn Pytel - Dębowiec


Franciszek Grajcar - Kolonia Poczesna


Uroczystość uświetnili sąsiedzi:


Stefan Ocipiński - wójt gminy Wrzosowa


Jan Brzozowski - wójt gminy Kamienica Polska


Stefan Zieliński - wójt gminy Rększowice


Sztandar poświęcił proboszcz parafii Poczesna ks. Józef Kozakowski, miał także swój gwóźdź ks. wikariusz Józef Kępka.


Na drzewcu sztandaru ofiarowanemu wtedy szkole znalazło się 115 „gwoździ” z nazwiskami ludzi mających swoje określone, większe lub mniejsze znaczenie w tym okresie życia społeczności Poczesnej, ludzi przyjaznych szkole.


Znajdują się tam także „gwoździe” organizacji, których znaczenie na życie społeczne miejscowości było bardzo duże. Ma swoje miejsce:


Ochotnicza Straż Pożarna


Stowarzyszenie Młodzieży Katolickiej


Związek Górników w Polsce oddział w Bargłach.


W tym roku szkolnym do Szkoły Podstawowej w Poczesnej uczęszczało 285 dzieci, z tego do klasy VI - 56 uczniów, klasy VII - 18 uczniów.


Nadanie szkole imienia oraz przekazanie sztandaru stawiało ją w nielicznym gronie szkół wiejskich w Polsce w tym okresie w ten sposób wyróżnionych.





Z Kamienicy Polskiej. 1928r