Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 19 listopada 2020

TEATRALNE WSPOMNIENIE O FRANCISZKU SZMIDZIE

 TEATRALNE WSPOMNIENIE O FRANCISZKU SZMIDZIE



Teatr w Kamienicy Polskiej to chlubna karta w historii kamieniczan. Niemały udział w jej tworzeniu miał Franciszek Szmida. Często nie doceniamy znanych nam ludzi, ich pracy, trudu, pasji. Dopiero gdy odchodzą, pustka po nich uświadamia nam prawdziwy wymiar ich życia.


W rozmowie z jego żoną, Marianną ze Szkodów Szmidą, przywołujemy z pamięci kilka zdarzeń, które złożyły się na kilkadziesiąt lat istnienia amatorskiego teatru w Kamienicy Polskiej.


Franciszek Szmida był jednym z największych animatorów kultury w przedwojennej i powojennej Kamienicy. Był aktorem, reżyserem, charakteryzatorem, a czasami i scenografem teatru, który cechował prawdziwy profesjonalizm, zarówno pod względem gry aktorskiej, kostiumów jak i doboru repertuaru. Wystawianó sztuki teatralne, wodewile, a nawet operetki. Istniał już w 1918 r., kiedy to Franciszek Szmida zagrał swoją pierwszą rolę mając zaledwie 16 lat i - co jest ciekawostką - była to rola strącą w sztuce reżyserowanej przez pana Górala. Świetlica, w której odbywały się próby mieściła się na piętrze budynku należącego do Gminnej Spółdzielni. Młody Franciszek biegał po pracy na każdą próbę, by przyglądać się grze aktorów. Ponieważ jeden z aktorów notorycznie nie przychodził na próby, reżyser kazał Franciszkowi czytać tekst w zastępstwie. Chłopak okazał się tak dobry, że zagrał tę rolę w przedstawieniu. Aktorstwo stało się prawdziwą pasją Franciszka Szmidy i przez wiele lat współtworzył, wraz z innymi pasjonatami, teatr z prawdziwego zdarzenia.



Przed wojną teatr wystawił m.in. operetkę „Skalmierzanki czyli drewniane koniki” i sztukę Stefana Żeromskiego „Ponad śnieg bielszym się stanę”. Przez lata zespół tworzyło wielu ludzi, jedni brali udział w kilku przedstawieniach, inni pozostawali mu wierni przez całe swoje życie, niektórzy byli tylko aktorami, inni reżyserami, scenarzystami. Trudno ich dzisiaj wszystkich wymienić. Pani Marianna Szmida, która też miała swój udział w zespole i często sprzedawała bilety na przedstawienia, pamięta m.in.: Jana Fazana, Ryszarda Zajdla, Stanisława Skowrońskiego, Zdzisławę Dziedzic, Zygmunta Tajbra, Zenona Kitę, Bolesława Nemsza, Barbarę Oleksik (z d. Krzechka), obdarzoną pięknym głosem Janinę Królikowską, Marię Warcicką, Bronisława Najnigie- ra, Irenę Szejn, Stefana Nowaka, Eugenię Petecką (z d. Rybak), Halinę Litar- ską, panią Czekalską.



Jak na prawdziwy teatr przystało, każde przedstawienie miało suflera - była nim Maria Cupiał, potem pani Nowotna. Przedstawienia gromadziły zawsze pełną salę widzów i nie były tylko formą dobrze zorganizowanej rozrywki, ale miały przeważnie szczytny cel. Zawsze dochód z przedstawienia przekazywany był na dofinansowanie jakiejś placówki - szkoły, ośrodka zdrowia, budowę „organistówki”, straż. Tak było np. z budową piętra na budynku mieszczącym ośrodek zdrowia w Kamienicy. Wówczas dr Henryk Wnuk zwrócił się o pomoc do Fran- 'ciszka Szmidy. Zespół przygotował dwie sztuki: świetną komedię „Ciotka Karola”, którą reżyserowała Maria Warcicka oraz „Ich dwoje”. „Ciotka Karola” była, jak dziś byśmy powiedzieli, przebojem i zespół grał ją również na gościnnych występach w Nowej Wsi, Borku a nawet w Blachowni. Również budowa „organistówki” wspomagana była fimduszmi uzyskanymi z przedstawień. Aktorzy korzystali z tekstów udostępnionych przez ks. Stanisława Dudę. Wystawiono wówczas sztukę „Życie św. Genowefy”, której dla zmylenia cenzury nadano tytuł „Życie w lesie”, a także „Karpackich górali”. Franciszek Szmida reżyserował „Karpackich górali” a także grał jedną z głównych ról - Tumrego. W przedstawieniu tym użyto prawdziwych karabinów, stanowiących wyposażenie Liceum w Kamienicy i wypożyczonych od dyrektora. Niestety, miało to tragiczny skutek. Podczas przedstawienia postrzelono jednego z aktorów: Zenona Kitę, który w wyniku postrzału stracił oko. W 1945 r. wystawiono wodewil „Chata za wsią” reżyserowany przez Bronisława Najnigiera. Przedstawienie było przygotowane z ogromnym rozmachem, brało w nim udział około 40 aktorów. Bronisław Najnigier napisał specjalnie dla teatru sztukę o partyzantce opartą na autentycznych wydarzeniach z tego terenu, którą również wystawiono tuż po wojnie. Zaprezentowano ją także w Poraju. Przestawienia odbywały się w starej remizie, która miała profesjonalną scenę, wraz z kulisami i ruchomą kurtyną. Prawie każda sztuka miała po trzy spektakle. Trudno dziś wyobrazić sobie ogrom pracy, jaką trzeba było włożyć w przygotowanie każdego przedstawienia. Wystarczy pomyśleć choćby o rozpisaniu roli dla każdej postaci, gdy nie było do dyspozycji kserokopiarki, komputera, skanera czy nawet maszyny do pisania. Kostiumy wypożyczano z teatru w Częstochowie lecz znaczną ich część szyły żony aktorów wspólnie z krawcem Janem Bednarczykiem. Przykładano ogromną wagę do starannej charakteryzacji, używając profesjonalnych szminek. Franciszek Szmida był bardzo dobrym charakteryzatorem i zdarzało się, że „wynajmowano” go do charakteryzacji w liceum, gdy młodzież sama przygotowywała przedstawienie. Nauczył się tej sztuki przed wojną od zawodowego aktora pana Mikołajczyka, który po śmierci kilkuletniego syna porzucił pracę w częstochowskim teatrze i pracował jako księgowy w fabryce w Kamienicy. Teatr wystawiał dużo sztuk muzycznych.



Akompaniament zapewniał organista pan Przygoda, który grał na własnym pianinie, za każdym razem przynoszonym z jego domu. Często zapisu nutowego dokonywał ze słuchu skrzypek Julian Skowroński. Ostatnie przedstwienie teatru odbyło się z okazji 30-lecia Koła Gospodyń. Wystawiono komedię „Kalosze”, którą reżyserował Franciszek Szmida, a jedną z głównych ról grał Jan Fazan. Franciszek Szmida jeszcze raz pomógł w przygotowaniu świątecznego przedstawienia dla dzieci, gdy pani Marianna pracowała w świetlicy przy „Częstochowiance”. Na ogromnym płótnie namalował wtedy bajkową scenerię, która stanowiła tło przedstawienia. Epoka teatru skończyła się wraz z nastaniem telewizji. Coraz trudniej było zachęcić młodzież do tworzenia iluzji, teatr na żywo przegrał ze szklanym ekranem. Przedstawienia , teatr zachowały się jedynie w pamięci coraz mniejszego już grona ludzi, którzy w tych wydarzeniach uczestniczyli jako twórcy czy widzowie.


Opr. Iwona Coner
Źródło Kwartalnik ,,Korzenie” 
nr40, 2002

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Tkacz" sprzedany na licytacji. 1932r