WSPOMNIENIA Z HARCERSTWA W KAMIENICY POLSKIEJ - LATA PO II WOJNIE ŚWIATOWEJ. Ze wspomnień Wandy Minkiny, córki Zygmunta Raka ps.
Po wojnie do roku 1948 w Kamienicy Polskiej działało, założone nieco wcześniej, harcerstwo męskie, któremu przewodził drużynowy Krzysztof Kidawa. Prężna działalność prowadzonej wzorowo drużyny budziła zazdrość wśród żeńskiej części młodzieży. Niestety, w tym czasie harcerstwo żeńskie nie istniało w naszej wsi, gdyż nikt nie widział takiej potrzeby, a sama idea powołania go do życia wzbudzała wiele kontrowersji. Jednak po jakimś czasie, na przekór wszystkiemu, marzenia wielu młodych dziewcząt się spełniły i zaczęła działać harcerska drużyna żeńska, do której należałam ja i wszystkie dziewczęta z naszej wsi. Chwile spędzone razem z moimi koleżankami w harcerskiej drużynie należą do jednych z najprzyjemniejszych w moim życiu, często wracam do nich we wspomnieniach.
Od momentu powołania drużyny wszystko potoczyło się bardzo szybko, gdyż zaraz dyrekcja liceum w Romanowie podarowała nam izbę na harcówkę, więc było już miejsce, gdzie mogłyśmy się spotykać. Zbiórki odbywały się raz w tygodniu, w soboty, podczas których urządzałyśmy naszą harcówkę i prowadziłyśmy różne pogawędki. Podówczas byłam uczennicą Gimnazjum Krawieckiego w Częstochowie i sobotnie spotkania w harcerskim gronie bardzo mnie cieszyły. Tym bardziej, że organizowałyśmy też wspólne z harcerzami „potańcówki", a latem chodziłyśmy na wycieczki do lasu, a także do pobliskiego Olsztyna. Opiekę nad żeńską drużyną harcerską sprawował pan profesor Adam Ferens, do którego zgłaszałyśmy się z różnymi problemami. Był to wspaniały człowiek, bardzo życzliwy i wyrozumiały dla młodzieży. Imponował nam swóją wiedzą i wysoką kulturą osobistą. Zawsze mogłyśmy na niego liczyć. I dziś łezka w oku mi się kręci, gdy wspominam pana profesora, pogodnego starszego pana, pełnego młodzieńczej werwy i te piękne chwile spędzone razem z nim w harcerstwie, nasze wspólne wyprawy, bliskie i dalekie.
Najwspanialszą z nich była wielodniowa wycieczka do Krakowa i Zakopanego. W tej eskapadzie uczestniczyło też kilku harcerzy. Szczególnie zapamiętałam Hildka Najnigra, który umilał nam podróż grą na akordeonie. Nie przestawał nawet na chwilę, a my prędko podchwyciłyśmy te skoczne rytmy i śpiewałyśmy w takt tych melodii... Śmiechu i radości było co niemiara. Samochód na wycieczkę wypożyczył nam działający w Kamienicy Polskiej Związek Partyzantów, a kierowcami byli członkowie tej organizacji — partyzanci AK: Leon Kuśnierczyk i Jan Blachnicki, koledzy mojego ojca Zygmunta Raka pseudonim „Sygnał", również partyzanta AK, który w czasie wojny walczył w oddziałach „Ponurego". Tuż przed naszą wycieczką mój ojciec powrócił z więzienia SB, dokąd jeszcze nieraz powracał karany za swoją działalność w AK, prześladowano go aż do śmierci. Wiele razy musiałam przeżyć bolesne chwile rozstania z moim ukochanym tatą, gdy w naszym domu pojawiali się funkcjonariusze SB. Dzień mojego wyjazdu z grupą harcerzy po raz pierwszy był dla mnie i mojego ojca chwilą radosnego rozstania, w tym momencie byłam podwójnie szczęśliwa. Podczas tej wycieczki opiekowali się nami pani Eugenia Rajkowska i pan profesor Adam Ferens, który bardzo interesująco opowiadał o najpiękniejszych polskich górach Tatrach i o Krakowie. Z tej niezapomnianej wyprawy pozostały mi fotografie, między innymi znad Morskiego Oka i Czarnego Stawu, do którego poszli tylko starsi harcerze i harcerki, gdyż na wyprawę całej grupy pan profesor nie wyraził zgody, ponieważ było to zbyt niebezpieczne.
W roku 1949 skończyłam Gimnazjum Krawieckie w Częstochowie i rozpoczęłam naukę w Liceum Odzieżowym we Wrocławiu, gdzie w 1952 roku otrzymałam dużą maturę i już do Romanowa nie powróciłam. Nie wiem też, jakie były dalsze losy harcerstwa żeńskiego w mojej rodzinnej wsi. Dziś mam już 82 lata i wszystkie te chwile powracają i wzruszają.
Chciałabym „wszystkie te dni ocalić od zapomnienia".
Ze wspomnień Wandy Minkiny, córki Zygmunta Raka ps. ,, Sygnał"Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr86 , R XXIII , 3/2013r
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz