Łączna liczba wyświetleń

niedziela, 29 listopada 2020

Cmentarz choleryczny w Sławkowie

 Cmentarz choleryczny w Sławkowie



Sławków na przestrzeni wieków wielokrotnie nawiedzały zarazy, pomory i wielkie głody, niosąc za sobą śmierć i wielkie spustoszenie. Pierwsza epidemia cholery nawiedziła Sławków w 1831 roku – odbyło się jednak bez masowych zgonów.


W XIX wieku sławkowianie mieszkali w drewnianych chałupach, często w kurnych chatach bez pieca, podłogi i otwieranych okien. Często dzielili swe pomieszczenia ze zwierzętami. Po klepisku wędrowały insekty. Niedożywienie, bieda oraz mała świadomość utrzymywania należytej higieny, sprzyjały powstawaniu wśród mieszkańców licznych chorób, które często przeradzały się w epidemie. Żywiono się tym, co zebrano na polu, gotowano żur, tylko od wielkiego święta na stole pojawiało się mięso. Gdy przychodził nieurodzaj, kiepskie żywienie, fatalny stan higieny, brak opieki medycznej zbierały krwawe żniwo. Trudną sytuację sanitarną miasta pogarszał brak lekarza zatrudnionego na etacie. Wprawdzie co jakiś czas do Sławkowa przyjeżdżał lekarz powiatowy lub górniczy, jednak charakter jego wizyt był raczej urzędowy, polegający na dawaniu wytycznych dotyczących przestrzegania przepisów sanitarnych.



W takiej sytuacji rada miasta podjęła decyzję o dobrowolnym opodatkowaniu się i zatrudnieniu na etacie lekarza miejskiego. W 1840 roku podpisano kontrakt z Feliksem Massalskim. Zatrudniono go w charakterze chirurga miejskiego, jednak już w 1846 roku jego ciężka choroba zakończyła się zgonem. Znów Sławków pozostał bez opieki lekarskiej. Nadal mieszkańcy mieli do czynienia z lekarzem w zasadzie tylko w wyjątkowych okolicznościach. Na co dzień jedynymi sposobami leczenia chorób było leżenie w łóżku, unikanie przeciągów, tarty chrzan, picie wywaru z arcydzięgla i oczywiście medycyna ludowa oraz modlitwa, tym bardziej, że przyczyn choroby czy zarazy nie szukano w bakteriach czy wirusach, o których istnieniu nie wiedziano, lecz w gniewie boskim. W prawdzie każdy mieszkaniec mógł być leczony w Szpitalu Powiatowym św. Błażeja w Olkuszu, lecz było to leczenie bardzo drogie, dlatego chory wcześniej musiał otrzymać pisemną zgodę od burmistrza miasta, który tym samym poręczał za chorego, że ten po zakończeniu kuracji zapłaci należną sumę, a w przypadku gdyby nie mógł wpłacić tej sumy, ogół mieszkańców musiałby to uczynić.


Rok 1849 – Sławków nawiedza największa w dziejach XIX wieku epidemia cholery. Co to za choroba, której tak się obawiano? W „Instrukcji o postępowaniu podczas cholery” wydanej dla mieszkańców Śląska w latach 1836-1837 tak opisano objawy choroby: „Cholera jest chorobą, która się, jak wiadomo, zwyczajnie daje poznać przez wymioty i biegunkę (...) przez nieprzyjemne uczucie w dołku serca, przez oziębłość członków, konwulsje i bóle, osobliwe w łydkach, jak i przez wklęsłą i prędko odmienioną twarz, słaby wnet nie czujny puls, wielką słabość i tęsknotę. Najwięcej ona połączona jest z wielkim pragnieniem, zatrzymaniem uryny, z niebieskim lub czerwono-niebieskim kolorem pojedynczych części, najbardziej rąk i nóg.”


Zaraza opanowała wówczas całe miasto. Ludzie zamykali się w domach chcąc uniknąć zarażenia. Domy dotknięte zarazą były oznakowane, zabroniono wylewania nieczystości na ulice, wypędzania bydła i drobiu, zakazano używania łaźni publicznej a zmarłych chowano poza miastem na tzw. cmentarzu morowym.


Kościół w Sławkowie. Zdjęcie PK.




Tak w „Dziejach Sławkowa” opisane jest powstanie tego cmentarza:


„Jednocześnie z funkcjonowaniem cmentarza przykościelnego i założonego już nowego powstał w latach dwudziestych XIX w. trzeci cmentarz nazywany przez miejscową ludność . Założony najprawdopodobniej w roku 1813 podczas szalejącej epidemii tyfusu, kiedy to zmarło około 200 osób. Miejsce pod cmentarz wyznaczono w odległości około 1,5 km od miasta, w lesie zwanym Chmielnik przy drodze prowadzącej do Ciołkowizny. Ustronie, rozległa polana oraz sprzyjający do głębokiego grzebania zmarłych piaszczysty grunt, miały skutecznie odizolować zarażone zwłoki od pozostałych przy życiu. Możliwe, że już w 1820 roku wybudowano w tym miejscu kapliczkę. Taka data widnieje do chwili obecnej pod zwieńczeniem dachu budowli”.


Na początku sierpnia 1849 roku pojawiały się pierwsze pojedyncze przypadki zachorowań i zgonów. Jak już wcześniej wspomniałam, brak lekarza, niedostatek, zły stan sanitarny miasta, zaowocowały tym, że zaraza zaczęła zbierać obfite żniwo, bo już w połowie sierpnia nastąpiło nasilenie choroby, a co za tym idzie zgonów. Dziennie umierało 5-10 osób. Najwięcej jednak zgonów odnotowano 25 sierpnia, kiedy w ciągu doby zmarło 26 osób oraz 26 sierpnia, gdy pochowano 18 osób zmarłych na cholerę. Zmarłych chowano poza miastem na cmentarzu morowym. Wyludniały się całe ulice, domy, umierały całe rodziny.


Oto kilka przykładów:


Dom Nr 283 - dnia 22.08.1849 r. - w ciągu kilku godzin zmarło 6 osób: Jałmużyński Józef stolarz lat 53, synowa Julianna Jałmużyńska lat 30, jej pięciomiesięczny syn Józef, zięć Jakub Mrożek – walcownik lat 32 i jego syn 1,5 roku Jakub, siostra Józefa – Karuzińska Joanna lat 50.


Dom Nr 269 – dnia 25.08.1849, godzina 10 wieczór umiera Jaworski Maksymilian lat 12, dnia 26.08 umiera jego siostra Antonina lat 4, dnia 27.08 umiera siostra Małgorzata lat 20 – były to dzieci Bartłomieja i Marianny Jaworskich.


Dom Nr 122 – dnia 25.08. 1849 r. 11 rano umiera Sałas Jan lat 60, w tym samym dniu o godz. 16 00 po południu zmarła jego żona Marianna, mieszczka lat 54. Zgony zgłaszał ich syn Franciszek Sałas lat 27 a dwa dni później czyli 28.08 o godz. 6 rano zmarła jego córka Wiktoria lat 6.


Dom Nr 204 – dnia 31.08. 1849r., godz. 6 rano zmarła Pogodowa Franciszka, lat 50 a już 1.09. 1849 o 3 rano umiera jej mąż Jan Pogoda lat 58.


Dom Nr 164 – dnia 20.08.1849, umiera Niepielski Józef, mieszczanin lat 31, a tydzień wcześniej, czyli 13.08 zmarła jego córka Karolina Niepielska lat 3


Dom Nr 113 – dnia 2.09.1849, godz. 11 zmarła Paleczna Agata lat 50 a o godz. 3 po południu umiera zięć Dobrochowski Józefat lat 29 i jego syn Jan lat 3.


Dom Nr 114 – dnia 28.08.1849, zmarł Ziętek Jan, gospodarz, lat 70 a 29.08 umiera jego żona Teresa z Flaszów Ziętkowa, lat 70.


Dom Nr 115 – dnia 28.08.1849, godz. 12 w nocy zmarła Magdziarzowa Marianna lat 50, 8.09 umiera jej mąż Mikołaj Magdziarz lat 72, dnia 1.09.1849, godz. 3 po południu zmarła ich córka Teodozja Lipska, lat 27 a 3.09 umiera jej teściowa Marianna Lipska, lat 55.


To tylko niektóre przykłady strasznych tragedii rodzinnych, jakie wynotowałam z ksiąg zgonów w czasie kwerendy w Archiwum Państwowym w Katowicach. Z opowiadania mojej babci, której dziadek Łuckoś Wojciech zmarł na cholerę zapamiętałam opowieść, że zdarzały się przypadki, kiedy zarażeni sami kopali sobie groby, aby być w nich pochowani, ponieważ coraz więcej zmarłych i coraz mniej chętnych do ich grzebania. Ludzie bali się panicznie zarazy, a epidemia opanowała już całe miasto. Ludzie padali jak muchy w strasznych męczarniach.


Przeglądając księgi zgonów z 1849 r., odnotowałam ponad 200 zgonów zarejestrowanych, w tym 50 aktów zgonów dzieci. Ile naprawdę zmarło? Trudno dziś powiedzieć, ponieważ nie wszyscy zmarli byli zarejestrowani w parafii. Niektórzy z nich, nie mający rodziny, zostali pogrzebani bez identyfikacji. Myślę, że zgonów było dużo więcej, na pewno ponad 300. Zaraza szalała do końca września, ale jeszcze w październiku i listopadzie zdarzały się pojedyncze zachorowania i zgony.


Po mieście wałęsały się gromady żebrzących ludzi, osieroconych, zrozpaczonych dzieci. Toteż trudno się dziwić, że już w miesiącach listopadzie, grudniu 1849 roku czy na początku 1850 roku zarejestrowane są śluby wdów, wdowców, którzy zmuszeni byli zakładać nowe rodziny aby zapewnić byt i utrzymanie dzieciom. Oto kilka przykładów:


12.11.1848 – Kazimierz Proszczek lat 25 wdowiec po Tekli Malinowskiej zm. 12.08 żeni się z Rozalią Wilczyńską lat 18


26.11.1849 – Wincenty Skupień wdowiec po Mariannie Rzońca zmarłej 1.09.1849, majster profesji tkackiej żeni się z Julianną Dąbrowską lat 17


28.05.1850 – Jan Lorek lat 50, wyrobnik komorny, wdowiec po Juliannie Pięta zm.09.1849 żeni się z Rozalią Sitkówną, panną ze służby się utrzymującej lat 23


Po wygaśnięciu epidemii, cmentarzowi nadano przydomek „cholerny”. W czasie zarazy zmarło wielu znaczniejszych obywateli miasta między innymi: Najderski Kazimierz obywatel miasta, Łukasz Janeczek – gospodarz, Maciej Puz – mieszczanin, rzeźnik, Marcin Kubiczek – mieszczanin, Maciej Honiek – mieszczanin, Antoni Stychno, Wawrzyniec Bień i inni.


W następnych latach sytuacja epidemiologiczna w mieście zdecydowanie się poprawiła. W 1852 roku na wieść o zbliżaniu się kolejnej epidemii cholery miasto było przygotowane. Powołano specjalny „Komitet Choleryczny” na czele z burmistrzem i plebanem sławkowskim. Wyznaczono duży okazały budynek, w którym planowano urządzić szpital i wynająć lekarza do jego prowadzenia. Co najważniejsze, podpisano kontrakty z ludźmi, którzy zgodzili się w razie epidemii grzebać zmarłych. Na szczęście przygotowania okazały się zbyteczne, bo cholera ominęła tym razem miasto. W następnych latach mając smutne doświadczenia z 1849 roku, władze miasta starały się o polepszenie opieki lekarskiej. W Sławkowie zamieszkał bowiem starszy felczer górniczy Franciszek Kamiński, który w ramach swoich obowiązków musiał również udzielać porad lekarskich mieszkańcom Sławkowa.


Dotarłam do dokumentu, w którym informowano, że ostatni pochówek na cmentarzu miał miejsce w 1849 roku w czasie największej w XIX wieku epidemii cholery. Następne ofiary epidemii, jakie nawiedzały Sławków, były grzebane prawdopodobnie na nowym cmentarzu.


Jak dzisiaj wygląda cmentarz cholerny?


Zapomniany przez mieszkańców cmentarz, niegdyś polana, porósł drzewami samosiejkami. Jedynie ostała się kapliczka pod wezwaniem św. Krzysztofa (dawniej św. Wawrzyńca) wybudowana w 1820 roku, jedyny świadek wydarzeń tamtych lat. Czas zatarł ślady dawnych mogił, krzyże, które jeszcze po II wojnie światowej można było zauważyć, uległy zniszczeniu. Starsi ludzie, pamiętający tych, którzy tu byli pochowani, poumierali. Jedynymi bywalcami tego miejsca są stada dzików, sarenki i inne leśne zwierzęta.


Brak jakiejkolwiek informacji, że taki cmentarz istnieje, jak do niego dotrzeć, brak dojścia – nawet ścieżki powoduje, że większość mieszkańców nie wie, że takie wydarzenie w historii naszego miasta miało miejsce.


Mieszkańcy Zagródek do niedawna w maju spotykali się przy kapliczce, śpiewając pieśni maryjne, była tu odprawiana przez księdza wikariusza Grzegorza Ziętalę msza św. za zmarłych spoczywających na tym cmentarzu. Ale i ten zwyczaj uległ zapomnieniu. A szkoda...


Zapraszam mieszkańców do odwiedzenia tego szczególnego cmentarza. A może znajdą się sponsorzy, którzy zechcą pokryć koszty odnowienia kapliczki i oznakowania tego miejsca.


Wykaz nazwisk osób, które zmarły na cholerę od sierpnia do listopada 1849 roku - KLIKNIJ. Być może są wśród nich osoby, które zmarły śmiercią naturalną, ale nie jest możliwe w obecnej chwili zweryfikowanie tych danych.


Elżbieta Pietrzyk


Koło Historyczne MOK Sławków


Źródła:


Dzieje Sławkowa,


Niezbędnik Śląski – zeszyt 1 „Codzienność”,


Księgi parafialne – zgony 1849 Archiwum Państwowe, Katowice,


Księgi parafialne - małżeństwa 1849 –1850, Archiwum Państwowe, Katowice.
Żródłohttp://www.slawkow.pl/cmentarz-choleryczny-w-slawkowie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z Kamienicy Polskiej. 1928r