Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 26 listopada 2020

WĄTEK I OSNOWA. KILKA SŁÓW Z OKAZJI OTWARCIA MUZEUM W KAMIENICY POLSKIEJ.

 WĄTEK I OSNOWA. KILKA SŁÓW Z OKAZJI OTWARCIA MUZEUM W KAMIENICY POLSKIEJ.


Narodziny placówki muzealnej to rzecz doniosla. Podobnie jak narodzinom człowieka, także narodzinom placówki kultury towarzyszą ludzkie emocje, kryją one bowiem w sobie element niepewności, obaw, ale także nadziei, niespodzianki, radości. Placówka powstaje w niewielkim, lokalnym środowisku, bez wielkiego zaplecza finansowego, na dodatek w swej nazwie odwołuje się do idei regionalizmu, głęboko zakorzenionej w polskiej kulturze - a to zobowiązuje. Interesujące formy regionalizmu, tak w myśleniu, jak i działaniach dostrzec można w wysiłkach Kazimierza Kuhna, przedwojennego częstochowskiego starosty. Był jednym z twórców Towarzystwa Popierania Kultury Regionalnej, patronem serii wydawniczej „Ziemia Częstochowska". Kuhn stworzył w pawilonie w parku podjasnogórskim muzeum regionalne, wykreował podczęstochowski Olsztyn (ma tam dziś ulicę swego imienia), inspirował badania naukowe, których efektem było m.in. niedoścignione do dziś socjologiczne studium Aleksandra Radłowskiego Chałupnicy — tkacze wsi Kamienica Polska. Kazimierz Kuhn mial świadomość, że kultura powstaje w małych grupach społecznych o bezpośrednich kontaktach, a więc grupach rodzinnych i sąsiedzkich, we „wspólnocie chleba", gdzie tworzą się najsilniejsze więzi społeczne, a tym samym normy współżycia. Wybuch II wojny przerwał wysiłki regionalistów; po roku 1945 doszło do demontażu przedwojennych struktur społecznych. Towarzystwa regionalne pojawiły się co prawda po 1956 roku, w czasie „odwilży", próbowały działać, z lepszym lub gorszym skutkiem, ale entuzjazm wielu ludzi byl stopniowo studzony.



Po przemianach 1989 r. wróciły nadzieje lokalnych społeczności. Trzeba przypomnieć, że w 1990 zostało zarejestrowane Towarzystwo Przyjaciół Kamienicy Polskiej, a przy nim sekcja kronikarska, której celem było przygotowanie monografii wsi. 29 września ukazał się pierwszy numer „Korzeni". Na naszych oczach realizuje się marzenie kilku pokoleń mieszkańców: powstaje placówka o charakterze edukacyjnym, której celem jest dokumentowanie - a zatem ocalenie - dorobku żyjących tu ludzi. Kamienica Polska to miejscowość niezwykła, mówię to z całym przekonaniem jako badacz kultury. Na tę niezwykłość wpłynął rok 1818, rok osiedlenia się dużej grupy kolonistów, w głównej mierze majstrów tkackich, którzy z Gór Orlickich w Czechach, Gór Bystrzyckich w hrabstwie kłodzkim na Dolnym Śląsku oraz - w mniejszym stopniu - z Moraw przynieśli do podzielonego na huby majątku Sadowskich swoją kulturę, styl życia, pracy, język (czeski i niemiecki, ten drugi w formie charakterystycznego dialektu), poziom wykształcenia, wartości, obyczaje i wierzenia. Pośród przybyłych większość stanowili katolicy, ewangelicy byli w mniejszości.



Od ponad ćwierćwiecza staram się poznać korzenie tej mozaiki etniczno--kulturowej, jaką była społeczność XIX-wiecznej Kamienicy, wydaje mi się, że jestem na początku drogi - poznałem dotąd jedynie jej ogólne zarysy. Co sprawiło, że mieszkańcy górskich rejonów wyruszyli na wschód szukać swego szczęścia, zostawiając swe małe ojczyzny? Zapewne szansa na poprawę swego losu. Na pytanie „co najbardziej odmieniło życie kamieniczan?" najkrótsza odpowiedź brzmi: bawełna oraz wynalazek Johna Kaya z roku 1733: ruchome czółenko tkackie. Przędza bawełniana wyparła wcześniej stosowaną przędzę lnianą, bawełna lepiej przyjmowała farbę, płócienka bawełniane kusiły kolorami, tym samym bardziej podobały się kobietom.



Zdobycie przędzy wymagało kapitału, szybko zatem pojawili się tzw. nakładcy wpędzając tkaczy w ścisłą zależność ekonomiczną. Zyski tkacza - chałupnika były mniejsze od spodziewanych. Pokrycie kosztów cła, osnowy, transportu, krochmalenia (klejonka wyrabiana z ziaren pszenicy zwana była z niemiecka ślichtą, stąd określenie 'ślichciorze", które przylgnęło do kamienickich tkaczy), koszty oświetlenia, kłopoty ze zbyciem wyprodukowanego płótna (tkacze często sami zajmowali się sprzedażą swych wyrobów) - to wszystko składało się na dolę tkacza. W proces tkania zaangażowana była cała rodzina. Podczas 12-godzinnej fizycznej pracy tkacz mógł wyprodukować ok. 12 m płótna o szerokości 75 cm. Przygotowanie osnowy trwało cały dzień. Z piosenki, którą uwiecznił w międzywojniu nieoceniony Edward Mąkosza dowiadujemy się, że wypłata musiała starczyć tkaczowi „na cukier, na kawę, na portki dziurawe". Stukot tkackiej lady i czółenka, odgłos kołowrotków to muzyka dobiegająca z wielu domów w Kamienicy. „Monotonny klekot i stuk", jak pisał Reymont w Ziemi obiecanej. Stukot lady w Kamienicy oddawano wyrażeniem dźwiękonaśladowczym: „cikata-likata", czemu wtórowała fraza: „w sobotę wypłata". To echo czeskiej piosenki z okolic Dobruszki w Czechach.



Bardzo popularna była w Kamienicy czeska piosenka biesiadna, mówiąca o tym, te tkacze lubili bawić się do rana („Ne pudeme doma aż rano, aż bude svitano, aż bude den"). Potrafi ją zaśpiewać moja ciocia - Celina z Kidawów Kuśnierczykówa. Przypomnijmy: tkacze z Kamienicy Polskiej obchodzili swe święto w niedzielę po św. Michale (28 września), uroczystość zwana była „liksznurem", po mszy odbywała się zabawa, na której tkacze tańczyli swe „lajlindry" (odmiana walca). Nie tylko tkactwem wsławiła się Kamienica. Tradycje górniczo - hutnicze sięgają tu czasów średniowiecza; Jan Długosz pisał o działającej tu pod koniec XV w. kuźnicy. W XIX w. ruszyły na polach kopalnie rudy żelaza, dając utrzymanie mieszkańcom Kamienicy i okolicznych miejscowości. Wzbogaceni kamieniczanie wybudowali w 1869 r. kościół i utworzyli samodzielną parafię. Od 1900 r. wieś miała swojego lekarza Kazimierza Giedryka, funkcjonowała apteka dyplomowanego farmaceuty Bronisława Bielobradka. Istniała orkiestra górnicza Towarzystwa Hantke, towarzystwa, które wybudowało piece prażalne na pograniczu Osin i Poraja. W 1906 r. powstała Biblioteka Szerzenia Wiedzy, w tym samym roku Spółdzielnia Spożywców „Pomoc", w 1910 Ochotnicza Straż Ogniowa. Działają zakłady przemysłowe: fabryka tektury Szwajcara Kleebra, potem jej właścicielem byl Belg z Veviers Józef Dechaine, fabryczka włókiennicza spółdzielni „Tkacz" (kupiona potem przez częstochowską ,Wartę").



Kamienica jest siedzibą władz sądowych: działa tu Sąd Pokoju okręgu V, sędzią jest Stanisław Jasieński. W 1918 r. Kamienica starała się, bezskutecznie, o prawa miejskie. Okres międzywojenny, pomimo lat kryzysu, to okres największej świetności osady nad Kamieniczką. Ma autobusowe połączenie z Częstochową i Sosnowcem. Jest zelektryfikowana. Szkoła powszechna kierowana przez energicznego Ryszarda Czekalskiego już w roku 1928 ma status szkoły VII-klasowej, jej absolwenci kształcą się potem w częstochowskich gimnazjach, uzyskują maturę i podejmują studia. Kamienica ma szczęście do nauczycieli: uczyli tu Wojciech Bielecki, Antoni Pilc, Lucyna Organa, Józef Palimąka, Maria Warcicka, Eugeniusz Krajewski. Działa organizacja „Strzelec" z wlasną strzelnicą w Romanowie, Katolickie Stowarzyszenie Młodzieży Żeńskiej i Męskiej z dobrze działającym chórem. Na początku lat. 30 Państwowe Gimnazjum im. H. Sienkiewicza w Czę-stochowie wznosi na zakupionej parceli w Kamienicy Polskiej - Romanowie osiedle szkolne. W miesiącach letnich przyjeżdża tu młodzież ze swoimi nauczycielami, Edward Mąkosza spisuje zasłyszane pieśni, urządza w miejsco-wym kościele koncerty szkolnego chóru. Ta działalność zaprocentuje: w kwietniu 1945 r. w budynku „Sienkiewicza" zaczyna funkcjonować miejscowe gimnazjum o nazwie Prywatne Gimnazjum Koedukacyjne. Na osobne wyróżnienie zasługuje amatorski teatr. W budynku Straży Ogniowej na Szwamberku miał scenę z zapleczem i garderobami (charakteryzacja była dziełem dojeżdżającego aktora z teatru częstochowskiego).



Teatr stanowili miejscowi aktorzy, mieli swego suflera; prezentowali się także poza rodzinną wsią. Teatr był prawdziwą chlubą międzywojennej Kamienicy, co ważne, tradycje te przetrwaly. Po wojnie znów odwiedzano tłumnie salę na Szwamberku. Role Franciszka Szmidy i Jana Fazana przeszły do legendy. Patriotyczne wychowanie sprawiło, że wielu kamieniczan ochotniczo uczestniczyło w bitwie z bolszewikami w 1920 r., w gminie działał punkt werbunkowy, z inicjatywy ks. Sędzimira powstał podkomitet pomocy powstańcom śląskim, przez Romanów i Rudnik Mały szły transporty broni w rejon Lublińca i Dobrodzicnia, organizowane przez 27 pp w Częstochowie. We wrześniu 1939 kamieniczanie walczyli w batalionie Obrony Narodowej zwanym w publikacjach „koszęcińskim", z racji przydzielonego mu pasa obrony, była to kompania „Kamienica Polska" (w niej m.in. por. rezerwy Eugeniusz Krajewski), która wyruszyła w ostatnich dniach sierpnia 1939 r. spod domu Cichonia w Romanowie. Lista kamieniczan poległych we wrześniu 1939 jest długa (m.in. syn dyrektora fabryki włókienniczej Tadeusz Szejn; Jan Cianciara, syn zastępcy wójta, Ludwika, zamordowany w Katyniu, Mieczysław Kołodziejczyk w Miednoje). Dodać trzeba, ze pochodzący z Kamienicy Polskiej Henryk Cianciara był osobistym lekarzem marszałka Józefa Pilsudskiego, leczył także marszałka Rydza-Śmigłego.



Panie z Kola Gospodyń z Wandą z Jasieńskich Bielobradkową na czele przyjęte zostały przez prezydenta Ignacego Mościckiego. W Sejmie Ustawodawczym 1919 zasiadło dwóch posłów z Kamienicy Polskiej: właściciel fabryczki włókienniczej Jan Cianciara oraz ks. Zygmunt Sędzimir, założyciel miejscowej straży ogniowej i spółdzielni chrześcijańskiej „Tkacz" (od 1930 kierujący Akcją Katolicką diecezji częstochowskiej, wielce zasłużony przy budowie częstochowskiego seminarium duchownego w Krakowie). Sportowcy z Kamienicy Polskiej brylują w rozgrywkach koszykówki, udzielają surowych lekcji gry zespołom częstochowskim. To tylko niektóre fakty z bogatej historii. Powojenne dzieje Kamienicy Polskiej będą dokumentowane w czasie kolejnych muzealnych ekspozycji. Cieszmy się, że mamy miejsce, w którym będzie można ocalić pamięć o dawnych kamieniczanach, po części poznać i zrozumieć życie naszych dziadków. Muzeum może stać się miejscem spotkań kamieniczan, których losy rozrzuciły po Polsce i świecie. Powinni zaglądać tu uczniowie nie tylko z terenu gminy, turyści, wycieczki - także z zagranicy. Nie widzę przeszkód, aby zapraszać gości z tych rejonów Czech, z których przybyli koloniści, gości z tych rejonów Europy, gdzie istniały podobne jak w Kamienicy, Hucie Starej A , Czarnym Lesie, Węglowicach ośrodki produkcji wlókienniczej. Należałoby nawiązać kontakty z Łodzią, do której wyemigrowała największa grupa kamienickich tkaczy. Muzeum regionalne winno służyć edukacji, kontaktom między ludźmi, także zabawie.


Autor: Andrzej Kuśnierczyk Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr83 , R XXII , 4/2012r

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

„Tkacz" sprzedany na licytacji. 1932r