ROWERY.
Kamienica Polska. Na rowerze p. Zygmunt Wroniszewski. Lata 30-te. Udostępnila p. Krystyna Sikora.
Kamienica, wszyscy jeżdżą tu na rowerach, młodzi i starzy, dzieci, kobiety i mężczyźni. We wsi, z której ja pochodzę (wieś koło Radomska) wszyscy chodzą pieszo". Tak mówiła Marysia Czomak, która pod koniec lat sześćdziesiątych rozpoczęła pracę jako zootechnik w Gromadzkiej Radzie Narodowej, w której ja także pracowałam. Wkrótce kupiła sobie rower i nauczyła się jeździć. Chyba zabudowa naszej wsi, ciągnąca się wzdłuż kilkukilometrowej drogi przyczyniła się do tego, że było u nas więcej posiadaczy tych pojazdów, niż w innych miejscowościach. Jak tylko sięgnę pamięcią, w naszym domu był rower. Należał do ojca. Szybko nauczyłam się m nim jeździć. Był to rower męski z ramą, ciężki. Żeby kilkuletnie dziecko mogło,.na nim jechać trzeba było lewą ręką trzymać kierownik a prawą uchwycić pod pachę siedzenie i kręcić pod ramą pedałami. Wybrałam się raz na przejażdżkę na Podlesie. W drodze powrotnej jechałam z górki dość szybko i przy wjeździe na Kamienicy nie udało mi się skręcić na prawo w kierunku domu. Przejechałam w poprzek drogę, wpadłam w rów i koło roweru utknęło w płocie. Wystraszona niosłam rower z pokrzywionym kołem w rękach i wracałam do domu ścieżką nad rzeką, by mnie nikt nie widział. Dzieci jeździły na dużych rowerach.
Romanów.Na rowerach p.Henryk Sobótka,p.Kazimierz Dojwa,p.Leszek Gall .Lata 30-te. Z albumu p.Michała Gorzelaka
Często jazda graniczyła z akrobacją. Jeden rowerzysta wiózł na ramie kolegę a na wystającej długiej osi przy tylnym kole stał na jednej nodze dodatkowy pasażer. Przed wojną posiadanie małego dziecinnego rowem było marzeniem. Tylko jedno dziecko w Kamienicy było tym szczęśliwcem/ Marysia Pilcówna (później Litarska), córka moich nauczycieli: Marii i Antoniego Pilców. Kiedy jechała na swoim błyszczącym rowerku z ojcem lub mamą na spacer, wszystkie dzieci patrzyły na nią z zazdrością. W połowie lat trzydziestych moja kuzynka zaczęła pracować w fabryce w Częstochowie i kupiła sobie nowy, fabrycznie wykonany rower. Był to rower damski z kolorową kordonkową siatką na tylnym kole. Był śliczny. Czekałam wraz z moimi siostrami by na niedzielę przyjechała do Kamienicy, byśmy mogły pojeździć trochę na tym „cudeńku." Prawie każdy dorastający młodzian miał rower. Pamiętam jak wiosną, kiedy w ogródkach zakwitły czerwone piwonie, kawalerowie zatykali je dla ozdoby w uchwycie przy kierowniku. Na tak przystrój onym rowerze jechali na spotkanie z dziewczyną. A kiedy przyszły Zielone Świątki jechali po tatarak do młyna we Właśnie. Stawiska przy młynie zarośnięte były bujnym tatarakiem. Pęki tataraku przywiązywali sznurkiem do ramy roweru. W sobotę przed świętami co chwilę przez wieś przemykał rower z wiązką tego maidła. W Zielone Święta każdy dom pachniał tatarakiem. Przypomniałam sobie piękną piosenkę śpiewaną z okazji tych świąt: „Nasza izba umajona tatarakiem, obstawiona tatarakiem, wodną trzciną i czeremchą i kaliną." Zaginął chyba bezpowrotnie zwyczaj majenia mieszkań. Dużo rowerów montował w swoim zakładzie ślusarskim Jan Prauza.
Kamienica Polska 1940r. W warsztacie naprawczym p. Jana Prauzy. Od prawej drugi p. Jan Prauza ,trzeci na motocyklu p. Czesław Sędziwy, piąty na motocyklu p. Bronisław Prauza, od lewej pierwszy na motocyklu p.Tyc, drugi p. Ratman. Foto do rozpoznania. Udostępnił p. Andrzej Sędziwy . Zbiory Muzeum Regionalnego w Kamienicy Polskiej.
Kamienica Polska . Przy pasiece p. Jan Prauza .Początek lat 30-tych. Udostępniła p.Jadwiga Lipecka -
Rower malowany przez p. Jana Prauze.
Także dla mnie, kiedy rozpoczęłam naukę w szkole w Częstochowie, rodzice kupili rower u Jana Prauzy. Dojeżdżałam na nim do stacji kolejowej w Poraju a potem pociągiem do Częstochowy. Do szkół w Częstochowie dojeżdżało w tym czasie z Kamienicy około 40 osób.
.Autobus p.Walentów ok 1931r.Z albumu p.Zofii Walenta
Bilety na prywatne autobusy do Częstochowy (a takie tylko kursowały) były bardzo drogie a i kursów było niewiele. Każdy rower musiał być zarejestrowany w Urzędzie Gminy. Posiadacz pojazdu wykupywał tabliczkę z numerem, którą przymocowywano do roweru. Policjanci karali mandatami posiadaczy rowerów bez numerków. Taka przygoda spotkała moją siostrę, która na nie zarejestrowanym rowerze wybrała się na przejażdżkę. Policjant odebrał jej rower a ona z płaczem wróciła do domu. Potrzebna była interwencja ojca na posterunku policji. Policjamiała wówczas siedzibę w budynku, gdzie dziś mieści się Bank Spółdzielczy. Zapamiętałam z lat międzywojennych Związek Cyklistów w Kamienicy.
Klub sportowy w Kamienicy Polskiej (wyścig kolarski).Początek lat 30-tych.(okolice kościoła) Foto z albumu p.Zofii Walenta
Ubierali się w spodnie zwane pumpami (zbluzowane, zapinane pod kolanami na pasek), białe koszule i białe czapki. Urządzali wyścigi, organizowali wycieczki krajoznawcze. Często przyozdabiali koła swoich rowerów paskami białej i niebieskiej bibuły, przetykanymi między szprychami. Nasi mieszkańcy używali rowerów także do transportu. W małych gospodarstwach rolnych, gdzie nie było konia, a w Kamienicy w większości takie były, zwożono z pola w workach przewieszonych przez ramę ziemniaki i warzywa. No i wreszcie rowery bardzo się przydały w czasie ucieczki w 1939 r. kiedy do naszej wsi zbliżało się wojsko niemieckie. Kto tylko miał rower ładował na niego jak na jucznego wielbłąda co tylko mógł, by jak najwięcej zabrać swojego dobytku ze sobą.
Wspomnienia. KRYSPINA GRUSZKOWA Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr34 , R X , 3/2000r Fotografie: Zbiory Muzeum Regionalnego w Kamienicy Polskiej oraz archiwum Kwartalnika ,,Korzenie”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz