Łączna liczba wyświetleń

wtorek, 25 maja 2021

POTAŃCÓWKI I ZABAWY .

 POTAŃCÓWKI I ZABAWY .

Najpiękniejsze lata młodości zakłóciła nam wojna. W sierpniu, w ostatnim miesiącu przed jej wybuchem, byłam na swej pierwszej w życiu zabawie tanecznej. Byliśmy całą paczką, z koleżankami i kolegami, z którymi dojeżdżałam do gimnazjum w Częstochowie. Dopiero uczyliśmy się tańczyć. Najlepiej z nas tańczył Zdzisiek Rybak. Chciałyśmy, by nas uczył, on jednak upatrzył sobie moją przyjaciółkę Irkę Tajber i tylko ją prosił do tańca. Wiodącym instrumentem w orkiestrze był akordeon. Były także skrzypce, jakiś instrument dęty i perkusja. Grano bardzo melodyjne tanga, walce, polki i oberki.



Dziewczęta z Kamienicy Polskiej 1931r. Zbiory Muzeum Regionalnego

Zabawy odbywały się w starej remizie straży pożarnej. Organizowaliśmy potańcówki i w czasie okupacji. Miałam dwie siostry. Do każdej z nas przychodzili koledzy i koleżanki. Nieraz prosiliśmy harmonistę Leona Polaczka, by nam zagrał. Grał na harmonii deptanej. Odsuwaliśmy sprzęty i tańczyliśmy. Harmonista grał jak potrafił. Pamiętam potańcówkę w Zawadzie w domu rodziców Zdzisława Sitka.



Zabawa ,pary tańczące.Osoby NN .2 maja 1937r.Foto do rozpoznania .Z albumu rodzinnego p.Ciejpów.

Do dziś pamiętam melodię walca, którą usłyszałam wówczas po raz pierwszy i którą zostałam oczarowana: „W starych nutach babuni walc zachował się ten”. Grał go pięknie na akordeonie chłopak z Własny. Był też cichy Sylwester u Sitków na Zawadzie, bez muzyki i tańców. Kilku naszych znajomych miało swych najbliższych w obozie koncentracyjnym w Oświęcimiu. Pod koniec wojny chłopcy zorganizowali sylwestrową zabawę w gajówce na Płochoniu koło Jastrzębia. Przyjechali po nas saniami. Pod lasem było bezpiecznie, żandarmi nie przychodzili tak daleko. Można było zachowywać się nieco głośniej. Takich zabaw było jednak niewiele. W lecie chodziliśmy na spacery w pole i do lasu, by jak najrzadziej spotykać Niemców. Jesienne i zimowe wieczory spędzaliśmy w domu przy zaciemnionych oknach (zarządzenie okupanta). Śpiewaliśmy. Czasem graliśmy w karty, w tyśiąca. Pierwszy Sylwester po wojnie spędzałam na pięknym balu za zaproszeniami w Domu Kultury w Poraju. Niezapomniany bal, zakończony nad ranem białym mazurem. Po wojnie zabawy ogólne organizowała OSP w swej remizie. Bawili się i młodzi, i dorośli. Wszyscy spragnieni byli rozrywki, toteż sala zapełniona była po brzegi. Kiedy na sali pojawił się pan Bronisław Bielobradek, wtedy zabawa była naprawdę udana. Był znakomitym wodzirejem; tak dyrygowł tańcami, że żal było nad ranem opuszczać salę. Kółeczko, koszyczek, para za parą, panie wybierają panów, itp. Oj, były to zabawy! Bardzo udane były zabawy kotylionowe. Kotyliony (różnego rodzaju maskotki, kapelusiki z bibuły-krepiny, kwiatki, różne przypinane ozdoby) kupowało się przy wejściu, a zebrane w ten sposób datki przeznaczało się na cele dobroczynne. Kiedy zapowiadano walc kotylionowy, trzeba było odszukać partnera z taką samą maskotką. Czasem partner przypadł do gustu, czasem nie, ale trzeba było z nim tańczyć. Były także walce czekoladowe. Podczas tańca zapowiedziano, że to walc czekoladowy. Partner po skończonym tańcu prowadził panią do bufetu i kupował dla niej słodycze.



Nad rzeką Kamieniczką. Trzecia od prawej p.Henryka Mader .Lata 30-te.Foto do rozpoznania .Z albumu p.Henryki Mader .Udostępniła p. Wiesława Polaczkówna.

W lecie organizowane były zabawy na świeżym powietrzu. Najczęściej w lesie w Romanowie. W tym miejscu, gdzie jest teraz centrum handlowe, rósł piękny sosnowy las. Właśnie tam grała orkiestra. Wokoło na kocach siedziały grupy ludzi. Bufet był dobrze zaopatrzony. Przychodzili na zabawę ludzie w różnym wieku. Często zabawy taneczne połączone były z różnymi zawodami. Wyścigi w workach, zbijanie glinianego garnka, z kogutem w środku, zawieszonego na wysokim słupie. Były loterie fantowe i konkursy. Nie ma już takich zabaw. Młodzież bawi się w swym gronie na dyskotekach. Być może, gdy doczekają wnuków, będą im opowiadać o swych młodych latach tak jak my. Z sentymentem. Były to piękne dni. Bo to był czas młodości.

Wspomnienia: KRYSPINA GRUSZKOWA Opracował: Andrzej Kuśnierczyk Źródło: Kwartalnik ,,Korzenie” nr 25 , R VIII , 2/1998r
Fotografie: Zbiory Muzeum Regionalnego w Kamienicy Polskiej

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Z Kamienicy Polskiej. 1928r