Eksponat tygodnia. Łyżwy. Zbiory Muzeum Regionalnego w Kamienicy Polskiej.
W latach 50/ 60 –tych ubiegłego wieku zimą rzeka Kamieniczka pokrywała się tak grubym lodem będąc jedną z ulubionych ślizgawek. Wówczas wielu młodych pasjonatów łyżwiarstwa na tzw. „hokejówki”, czyli łyżwy z butami mogło popatrzeć na oknie wystawowym sklepu. Hokejówki były bardzo drogie i ich zakup solidnie nadwyrężał budżet domowy przeciętnej rodziny. Kosztowały około 450 zł, Stąd większość chłopaków jeździła na łyżwach, które przymocowywało się do butów zimowych. Starsza wersja łyżew z przodu i w części tylnej posiadała ruchome „żabki”. Specjalnym kluczykiem skręcało się je tak długo aż łyżwa została przymocowana do podeszwy buta. Natomiast nowością polowy lat 60 - tych były łyżwy, których tylko przody były przykręcane na „żabki” a tyły mocowane na specjalny trzpień. Mając takie łyżwy w pierwszej kolejności należało udać się do szewca by od spodu buta (w obcasie) wyciął dziurkę. Następnie na nią przykręcał kwadratową blaszkę z otworem pokrywającym się z dziurką w obcasie. Końcówka trzpienia łyżwy była elipsowata i ustawiona prostopadle do płozy łyżwy. Natomiast elipsowaty otwór w blaszce przybitej do obcasa był ustawiony w linii płozy łyżwy. Aby założyć łyżwę w pierwszej kolejności należało trzymając ją prostopadle do buta włożyć jej trzpień w dziurkę w bucie. Następnie przekręcało się łyżwę do przodu i specjalnym kluczykiem mocowało „żabkami” do przedniej części buta. Na koniec aby obcas nie nadwyrężał się i nie urwał podczas jazdy tył łyżwy mocowało się w przegubie dodatkowym paskiem. Kluczyk służył nie tylko do przykręcania „żabek”. Niemal powszechne było mocowanie łyżew do butów, w których chodziło się codziennie. A wiadomo but, jak but lubiał się niszczyć. Wtedy było przykro wracać do domu - wiadomo co czekało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz