BABCIA WICHTA. (Rudnik Mały)
BABCIA WICHTA
Za Masłoniem, gdzie obecnie mieszka rodzina Janusów, stała tuż przy drodze mała drewniana chateńka z maleńkimi okienkami, kryta słomą, jak wszystkie chaty w Rudniku Małym. Była ona o wiele mniejsza niż inne domy we wsi. Przed tą chateńką był też malutki ogródek, w którym zawsze kwitły różnokolorowe kwiaty, wśród których wyróżniały się strzeliste malwy. W ogródku tym rosły również różnorakie zioła. W domku mieszkała zawsze, od niepamiętnych czasów, trochę przygarbiona starowinka, którą nazywano Babcią Wichtą. Rodzice przykazywali nam zawsze kłaniać się Babci i pozdrawiać ją ilekroć razy się z nią spotykamy. Przykazywali również być wobec niej grzecznymi i odpowiadać na wszystkie jej pytania. Gdyby zaś czegoś potrzebowała, to bez ociągania trzeba uczynić wszystko, o co poprosi. Dlatego Babcię Wichtę traktowaliśmy jako swoją bliską osobę, niemal jako prawdziwą swoją babcię. W rozmowie z nią zawsze zwracaliśmy się do niej „per-Babciu". Babcia Wichta lubiła wszystkie dzieci ze wsi i traktowała je bez wyjątku jako swoje, czasem tylko zapominała imion i trzeba było jej to przypomnieć. Siadywała ona często na progu chaty przed swoim ogródkiem. Kiedy tam przechodziliśmy, idąc ze szkoły, wychodziła prawie zawsze do nas na drogę i prowadziła z nami rozmowy. Pytała jak było w szkole i ilu z nas zostało dzisiaj „w kozie". Potem częstowała nas dzikimi jabłuszkami albo gruszkami ulęgałkami, a czasem nawet pestkami z dyni lub słonecznika. My traktowaliśmy ją jako naszą babcię, a ona nas jak swoje wnuczęta. I tak właśnie przez bardzo długi dziecięcy okres żyliśmy w świadomości, że wszyscy mamy wspólną Babcię Wichtę. Dopiero później, kiedy byliśmy już starsi, zaczęło nas to zastanawiać, czemu wszystkie dzieci ze wsi mają wspólną babcię, a oprócz tego jeszcze każdy miał swoje babcie i dziadków. Tak długo medytowaliśmy nad tym i nic nam z tego nie wychodziło Dopiero starsi koledzy powiedzieli nam, że Babcia Wichta dlatego jest naszą wspólną babci% bo pomogła nam wszystkim przyjść na świat. Jednym słowem, Babcia Wichta była jedyną osobą nie tylko w Rudniku Małym, ale w całej okolicy, która pełniła rolę akuszerki, czyli odbierała porody.
Rolę tę pełniła przez wiele lat i nigdy od nikogo nie brała za tę przysługę żadnego wynagrodzenia. Babcia Wichta miała w tym względzie wieloletnie doświadczenie, umiała to robić i nigdy nie odmówiła nikomu pomocy w tej tak ważnej dla każdego chwili. W tych sprawach Babcia Wichta była ekspertem nad ekspertami. Żyła ona bardzo długo w dość dobrym zdrowiu. Dlatego też po pewnym czasie większość ludzi, żyjących w Rudniku Małym i okolicy, było tymi jej wnuczkami. Cieszyła się Babcia, że tak dużo ich ma, a my wszyscy cieszyliśmy się razem z nią, że mamy taką dobrą wspólną babcię. Babcia Wichta żyła bardzo skromnie i wcale jej się nie przelewało, ale zawsze była pogodna i dla każdego znalazła dobre słowo. Jak myślę teraz o tych dawnych czasach, to nie mogę sobie nawet wyobrazić życia tamtejszej ludności bez Babci Wichty. Widocznie Opatrzność kieruje losem ludzi tak, że zsyła im w darze także i dobrych ludzi. Babcia Wichta była tym darem i przez swoje długie życie czyniła bezinteresownie dobro i tylko dobro dla wszystkich ludzi. Dzisiaj w tym nowoczesnym życiu trudno byłoby znaleźć tak bezgranicznie dobrego i. szlachetnego człowieka, jakim była Babcia Wichta. Źródło: ,, Rany i Blizny Małej Ojczyzny” , aut: Józef Bakota, Warszawa 2000r, str.233-234
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz