Legenda. Niespokojny duch dziedzica Kamienica Polska.
Na południe od Częstochowy, pomiędzy trasą szybkiego ruchu Warszawa-Katowice a Wartą i wzdłuż jej dopływu — Kamieniczką poło-żona jest Kamienica Polska. Jej rodowód sięga XV wieku i znajduje się w przekazach źródłowych Jana Długosza. Na początku XIX wieku ówczesny dziedzic wsi — Sadowski, wietrząc interes, dokonał parcelacji większości swoich gruntów, sprzedając 57 działek przybyłym z Czech i Austrii tkaczom. Akty sprzedaży nie były widać dokładnie sprecyzowane, bo nabywcy nie kwapili się do regularnego spłacenia ciążących na nich zobowiązań. W tym czasie będący w podeszłym już wieku dziedzic próbował dochodzić swoich racji w toczących się procesach. Kiedy i te próby zawiodły, zdesperowany swoją bezsilnością w odzyskaniu należności postanowił szukać zapomnienia w miłości. Na jego nieszczęście niewiasta, która zawładnęła jego sercem, była równie młoda jak i przebiegła. Okazywa-na miłość miała jej w rzeczywistości utorować drogę do zubożałej już kiesy Sadowskiego. Kiedy zorientował się on w zamiarach zakłamanej kochanki, było już za późno. Jedynym lekarstwem na kłopoty dla zestresowanego dziedzica pozostała więc gorzałka. W ten sposób szanowany do niedawna Sadowski tracił resztki autorytetu. Przestali się z nim liczyć zarówno sąsiedzi — najczęściej zamożni ziemianie jak i tkacze —dłużnicy. Zrozpaczony, nie mając nadziei odzyskania należnych mu pieniędzy, dziedzic pewnego razu oświadczył publicznie: — Przegrałem z kretesem procesy o należne mi prawem pieniądze. Po śmierci jednak odpłacę się wszystkim dłużnikom z nawiązką. Wkrótce po tym załamany i opuszczony Sadowski powiesił się w pobliżu swego dworu. Od tego czasu, jakby na potwierdzenie jego przepowiedni, zaczęły się dziać rzeczy trudne do wytłumaczenia. Między dworem, kościołem i cmentarzem ludzie zaczęli widywać snujący się cień dziedzica, a z jego ust wydobywały się języki ognia.
Zjawiał się tam, gdzie się go najmniej spodziewano. Przedmiotem jego wizyt były domostwa tkaczy — dłużników, wywoływał on w nich strach i grozę. Pod wpływem presji i nalegań żyjących w ciągłym strachu wieśniaków nieuczciwi tkacze zaczęli powoli opuszczać Kamienicę i wracać do Austrii. Tymczasem upływały lata, zmieniały się pokolenia, coraz więcej mieszkańców wsi stanowiła ludność napływowa. Również i duch dziedzica zaczął pojawiać się coraz rzadziej. Nastał wreszcie dzień, kiedy zniknął zupełnie, powodem tego, jak twierdzili najstarsi mieszkańcy, była śmierć ostatniego tkacza - dłużnika. Są jednak i tacy, którzy zaręczają, że w letnie, pochmurne i bezksiężycowe noce jeszcze i dzisiaj przemyka cień dziedzica Sadowskiego. Zmienił on jednak sposób wizyt - snuje się bowiem bezszelestnie, uni-kając ludzi. Byli również w Kamienicy Polskiej uczciwi tkacze, których omijały nieszczęścia, jak sami mawiali - nie dosięgła ich zemsta dziedzica. Oni to doprowadzili do rozkwitu tutejszego tkactwa, a następnie powstania cechu. Nadeszły jednak czasy, kiedy nastąpiła stagnacja tkackiego przemysłu wynikająca z niekorzystnego położenia, z dala od rynku surowcowego i rynku zbytu wyrobów tkackich. Mimo wybudowania w 1873 roku kopalni rud żelaza, a wkrótce potem papierni Kreutzberga, nic już nie było w stanie odwrócić losów wsi. Niektórzy domniemywali, że mimo wszystko jest to klątwa dziedzica Sadowskiego. Niewielu już jest współcześnie ludzi w Kamienicy, którzy znają pośmiertne „wyczyny- dziedzica. Tylko wiekowe dęby w pobliżu zakładu tkackiego, gdzie jeszcze na początku XX wieku stał dwór Sadowskiego. potwierdzają. że w dziejach Kamienicy Polskiej były jednak w przeszłości jakieś _zawirowania'. dziejowe. Autor: Mirosław Zwoliński.
Zjawiał się tam, gdzie się go najmniej spodziewano. Przedmiotem jego wizyt były domostwa tkaczy — dłużników, wywoływał on w nich strach i grozę. Pod wpływem presji i nalegań żyjących w ciągłym strachu wieśniaków nieuczciwi tkacze zaczęli powoli opuszczać Kamienicę i wracać do Austrii. Tymczasem upływały lata, zmieniały się pokolenia, coraz więcej mieszkańców wsi stanowiła ludność napływowa. Również i duch dziedzica zaczął pojawiać się coraz rzadziej. Nastał wreszcie dzień, kiedy zniknął zupełnie, powodem tego, jak twierdzili najstarsi mieszkańcy, była śmierć ostatniego tkacza - dłużnika. Są jednak i tacy, którzy zaręczają, że w letnie, pochmurne i bezksiężycowe noce jeszcze i dzisiaj przemyka cień dziedzica Sadowskiego. Zmienił on jednak sposób wizyt - snuje się bowiem bezszelestnie, uni-kając ludzi. Byli również w Kamienicy Polskiej uczciwi tkacze, których omijały nieszczęścia, jak sami mawiali - nie dosięgła ich zemsta dziedzica. Oni to doprowadzili do rozkwitu tutejszego tkactwa, a następnie powstania cechu. Nadeszły jednak czasy, kiedy nastąpiła stagnacja tkackiego przemysłu wynikająca z niekorzystnego położenia, z dala od rynku surowcowego i rynku zbytu wyrobów tkackich. Mimo wybudowania w 1873 roku kopalni rud żelaza, a wkrótce potem papierni Kreutzberga, nic już nie było w stanie odwrócić losów wsi. Niektórzy domniemywali, że mimo wszystko jest to klątwa dziedzica Sadowskiego. Niewielu już jest współcześnie ludzi w Kamienicy, którzy znają pośmiertne „wyczyny- dziedzica. Tylko wiekowe dęby w pobliżu zakładu tkackiego, gdzie jeszcze na początku XX wieku stał dwór Sadowskiego. potwierdzają. że w dziejach Kamienicy Polskiej były jednak w przeszłości jakieś _zawirowania'. dziejowe. Autor: Mirosław Zwoliński.
Żródło: ,, Legendy i Podania Ziemi Częstochowskiej" str. 31-32
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz