Co słychać we wsi Kamienicy Polskiej?
(List czytelnika). Kamienica Polska jest odległą od stacji kolejowej Poraja o 4 wiorsty, a od Częstochowy o 14 wiorst. Liczy ta wieś około 2-ch tysięcy mieszkańców; posiada kościół i szkołę dwuklasową staraniem nauczyciela i obywateli w tym roku założoną, nadto szkołę jednoklasową dla dzieci górników, spółkowy sklep „Pomoc', jedno Kołko rolnicze im. Staszica, jedno .Centralne", aptekę, liczy kilkanaście sklepów spożywczych, z których tylko dwa znajdują się w ręku żydów; ma trzy piekarnie, dwie piwiarnie, jedną karczmę, jeden sklep monopolowy i... cukiernię; mieszka tu doktór oraz felczer. Kamienicę Polską zaliczyć można do wsi wyżej stojących kulturalnie od wielu innych. Czytelnictwo gazet trwa tutaj od lat 15-u. Pierwszy numer ,,Zorzy" zaprenumerowany był przed laty przez Ludwika Gruszeckiego. Oprócz „Zorzy", przez szereg lat czytano tutaj „Gazetę świąteczną". Kiedy się u nas zaczął ruch społeczny, było tu i Koło ,,Macierzy szkolnej", posiadające czytelnię i bibljotekę, założone przez p. Jana Cianciarę. Usiłował on też założyć ochotniczą strat ogniową, ale ten Jego zamiar nie został uwieńczony powodzeniem wskutek obojętności.- prawdę mówiąc, miejscowego urzędu gminnego. A to to, a to owo; z tygodnia na tydzień sprawę odkładał i straty niema, i na wypadek pożaru ratunku niema. Szkoda. Od paru lat czynną Jest tutaj bibljoteka „Stowarzyszenia szerzenia wiedzy°, posiadająca około tysiąca książek w pięknej oprawie, przeważnie treści naukowej. Przychodzi i „Zarania" 18 egzemplarzy, którego ilość, aczkolwiek prześladowana z ambony, powiększyła się w tym roku o 4.ry egzemplarze. Pism klerykalnych, Jak ‚Głosu ludu', „Posiewu' i innych przychodzi o wiele więcej, a to dzięki gorliwości miejscowego księdza proboszcza; komuż bo on nie wciśnie czego, gdy zechce! Ludność Kamienicy Polskiej przed stu laty przybyła tu z Moraw i z Czech, z okolic Nachoda i Dobruszka. Przybysze kupili Kamienicę od właściciela jej, Sadowskiego, dodając do nazw wsi Kamienica—„Polska" dla odróżnienia od
Kamienicy Krzemieckiej, odległej stąd o mil parę. Przybyli Czesi wnieśli tu ze sobą przemysł i handel, glównie zaś zasiedli do warsztatów tkackich. Tkactwo też przez dziesiątki lat było dla nich głównem źródłem utrzymania. W kraju jednak, gdzie nietylko brak szkól zawodowy" lecz nawet elementarnych, następne pokolenia kamienickich Czechów nie mogły z biegiem czasu tkactwa ulepszać i doprowadzać go do tego stanu doskonałości. w jakiem znajduje się ono w rodzinnym ich kraju czeskim. Nie mówiąc tedy o jakiemkolwiek postępie w tkactwie, szło się tu rakiem wstecz, ku coraz większemu zapomnieniu tego, co dziadowie umieli. To też stopniowo przemysł tkacki w Kamienicy Polskiej przechodził różne koleje, a obecnie został poważnie zagrożony. Da się tu już odczuwać brak obstalunków; nieraz gromada towaru wyrobionego przez długi czas napróżno czeka na zbyt, a tym sposobem tysiące rubli leży bez obrotu. Jest jednak rzecz jasna, dla-czego tak jest: towary wyrabia się liche, a więc „marka' czyli imię ich jest zepsute. Jako przyczynę takiego stanu podać należy spekulację żydów. Oni to poczęli robić z tkaczami różne geszefty: stopniowo opanowali ich, sprowadzali bawełnę lichą, ze swoich spekulacyjnych widoków przyczyniają się różnem' sztuczkami do tego, że tkacze robią towar rzadki, lichszy zatem—słowem, spekulanci owi prowadzą nasze tkactwo do upadku, a nasi tego albo nie widzą, albo nic mają tyle „nocy i w głowie i w charakterze, żeby grożącemu złu mądrem postanowieniem łeb urwać. Hej, bej! bracia Czesi w swoim kraju inaczejby sobie radzili!.. Ale—tu inaczej, a, niestety, wszystko tu już bodaj zmierza jakoś ku temu, żeby było jeszcze gorzej; jakby jakieś złowrogie sieci pajęcze obejmują tu nas, a ludzie tego nie widzą... Ale o tem potem; teraz wątku swego nie przerywam. Owóż spekulanci żydzi zaprowadzili tu zło, a za ich przykładem poszli i inni, wciąż obniżając dobroć towaru; tym nielicznym, którzy starają się nadal towary wyrabiać dobre, zepsutej marki, czyli wziętości naszych wyrobów naprawić niepodobna. Kilku z nas zaczęło przemyśliwać o zaprowadzeniu reform w celu uzdrowotnienia przemysłu tkackiego; inaczej jednak tego dokonać nie można, jak tylko pracą wspólną. Znalazł się jeden między nami, który właśnie podał myśl utworzenia spółki tkackiej, do której mogliby należeć tylko chrzescjanie wszyscy bez żadnych ograniczeń z kapitałem wkładowym dowolnym, od 10.ciu rubli począwszy. Jak iść—to gromadą! Ci więksi, bogatsi z pomiędzy nas, którzy zakupują większe ilości bawełny i oddają ją do wyrobu tkaczom robotnikom — mieli interesa swoje zwinąć. pracować zaś tylko nad rozwojem spółki, od której zależałby dobrobyt. I kupca pośrednika i tkacza. Ale da Pan Bóg kupca, na nieszczęście djabeł ześle faktora—mówi przyslowie. I stalo się to właśnie u nas. Wiadomo, że nastały, teraz czasy walki o lud; każdy go chce trzymać na swojej uzdeczce: przed paroma laty robili to endecy, a teraz, nie stety, niektórzy nasi „duszpasterze'. Do nas właśnie nastal taki, co jeno sam chce być „królem i panem' we wsi i parafji. A żeby być panem, trzeba* pokazać, te się coś dla owieczek swoich robi. Przyszedł tu, wyczuł, co się święci, zrozumiał, że jest gro-madka ludzi światlejszych, co to już z wcale niezłem powodzeniem szczepią wśród braci oświatę i zamierzają rozszerzyć działalność społeczną, taką, jaką na każdym kroku widzi sił w Czechach... chłopską, braterską, nie dla widoków czyjejś polityki, ale dla dobra ogółu, ludu, zwłaszcza biedniejszych... Ów przyszedł, zrozumiał, co się święci, zrozumial, Że trzeba mu rozbić jedność ludu, żeby go wziąć na swoją uzdeczkę i zrobił tak. Bo... czego się nie zrobi przy pomocy kobiet? Myśl naszej spółki w duchu ludowym, z udziałami 10-rublowemi, żeby do niej wszyscy należeli, rozbił ksiądz i na to miejsce postawa swój projekt, a postawił, bo musiał, bo już ludzie widżą tego potrzebę, bo widzą, te Kołka różańcowe chleba nie dadzą i nikogo nie zbawią... Według więc swojej ustawy bez udziału tkaczy i przemysłowców swojaków, napisanej, ustanowił ksiądz wkłady od 50 do 150, rb., nadto należący do spółki posiadać u siebie więcej nad trzy warsztaty nie mogą. Oczywiście, kupcy, mający w obrocie po parę tysięcy rubli, na takie ograniczenia dla siebie zgodzić się nie mogli, i ani jeden z nich do spółki nie przystąpił. Tworzy się więc spółka, ale bez odpowiedniego kapitalu, bo biedny tkacz z trudnością 50 rubli dać może, mogący zaś wnieść parę tysięcy, z jednakowym dla wszystkich głosem, tylko 150 rubli wnieść nie chce. Wiadomo zresztą, że jak mocniejszych w spółce nie ma. to spółka nigdzie nie ma wiary. Przecież czytamy, że w Poznańskiem banki ludowe mają wiarę u ludzi, bo tam do zarządu wybierani są ludzie odpowiedzialni... I oto zapewne spółka tkacka do rozwoju nie przyjdzie, I zostaną panami pracy tkaczów żydzi, a z tem przyjdzie niechybny upadek odziedziczonego po ojcach i dziadach przemysłu. A dlaczego tak? Bo dla osobistych czy klasowych widoków podobało się księdzu najdzielniejszych i najświatlejszych odsunąć; podobało mu się dobrać sobie z końca wsi najpotulniejszych a najmniej świadomych i rozgarniętych, byle z nich mieć „owieczki' i gromadą ich zagłuszyć, a nawet zbojkotować tych. którzy więcej wiedzą i sercem radziby służyć swoim na nowych zasadach pracy współdzielczej. Usuwa się nawet tych, którzy nietylko po-żyteczne działanie zaczęli, choćby naprz. przez zabiegi około założenia straży ochotniczej, ale którzy zbudowali już szopę na narzędzia strażackie, dali darmo, ofiarowali ziemię pod tę szopę itd. Kamienica Polska w ziemi swojej ma pokłady rudy żelaznej. Za prawo wydobywania jej płacono gospodarzom po 875 rubli za mórg. Z fabryką „B. Hantke" Kamieniczanie zawarli kontrakt, Że gdyby kiedy strony nie mogły się zgodzić na cenę za prawo wydobywania rudy, to cenę tę określi ksiądz; proboszcz i przedsta-wiciel Towarzystwa „B. Hantke', a gdyby się ci dwaj nic zgodzili, to obiorą sobie 'rozjemcę. Już to było złem wielkiem dla Kamieni-czan. Że poważną swoją sprawę złożyli w jedne ręce i to człowieka nie znającego się na rzeczy. I okazało się, te kto za taktem właśnie załatwieniem sprawy głosował, postąpił lekkomyślnie. Na jesieni roku zeszlego ks. proboszcz, jako pełnomocnik wsi, nie zapytawszy nikogo o zdanie, zgodził się na taką cenę dzierżawną. że aż wstyd powiedzieć: bo na 400 do 600 rubli. A bywało, te Towarzystwo „B. Hantke" płaciło już nawet po' tysiąc rubli za mórg. A teraz za 400 do 600 rb. chce już zająć 21 morgów. Teraz dopiero zrobił się gwałt: wybrano czterech delegatów do... prowadzenia procesu z fabryką. A czy się da co zrobić? Adwokaci wątpią. I czyjaż tego wina? Bodajże nawet nie onego niefortunnego pełnomocnika wsi i nie tego, że nie zapytawszy się kogo należało, sam zrobił zgodę z fabryką; winien jest ogól (gospodarzy kamienickich). Idą oni dziś owczym pędem za babami, które Boga widzą w tym, kto jest tylko zwyczajnym człowiekiem; ślepo za nim idą i mętów swoich na owce zamieniają. A jednakże o zbyt wielką rzecz dla całej wsi i jej przyszłości chodzi, abyśmy, bracia, nie mieli się zastanowić nad. tem, że żle się u nas zaczyna dziać. Bo najgorzej bywa dla ogółu, gdy nie swoim własnym, ale cudzym i to jednostki rozumem się rządzi. Nie mówię tego, bym mial odwodzić od Wiary, od Kościoła. Broń mnie Boże! Wiara jest rzeczą świętą, ale... trzeba mieć rozum. I nasi bracia, co w Czechach siedzą, są wierzący; w każdej wsi mają kościół, ale... sprawy swej gospodarki społecznej sami prowadzą. Oni tam taki skarb ziemi,jak rudę, pewnoby sami spółkowo wydobywali; myślał o tem kiedyś i nasz brat, Jan Cianciara; nie mieliśmy jednak tyle zdrowej i przedsiębiorczej myśli społecznej, jaką mają w Czechach i Cianciary nie posłuchaliśmy. Ale za to dziś ślepo słuchamy tego, kto chce, byśmy go słuchali. Czy powyższy smutny przyklad otworzy nam oczy? Kameniczanin.
Źródło: Zaranie : pismo tygodniowe ogólno-kształcące, społeczne, rolnicze i przemysłowe 1910, nr 14 http://sbc.wbp.kielce.pl/dlibra/publication/29845/edition/29458/content?ref=desc&fbclid=IwAR0dAhDHidRDbq68tPGZYbW27P4F1u0hEM_HewHCcw1-eHb0Vb3-XB2WPcE
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz